Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha/Teodozyusz

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Życia Zacnych Mężów na wzór Plutarcha
Rozdział Teodozyusz
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


TEODOZYUSZ.

Ojczyzną Teodozyrusza była Hiszpania. Ojciec jego toż samo co i on noszący nazwisko, cnotą i walecznością znakomity; najwyższe tak cywilne, jako i wojskowe urzędy piastował, z użytkiem państwa i z chwałą swoją. Szacowany wielce od Walentyniana cesarza, Afrykę zbuntowaną uśmierzył, powstające przeciw Rzymianom narody pokonał, straszny nieprzyjaciołom, swoim miły dla roztropnych rządów, czułości rzadkiej, cnoty przykładnej. Śmierć Walentyniana oburzyła przeciw niemu zazdrosnych; do tego przywiedli Gracyana następcę, iż nie dawszy mu czasu do usprawiedliwienia, jakoby spiski przeciw sobie czyniącego, na śmierć skazał.
Przestraszony takowym wyrokiem młody Teodozyusz, który się już był zwycięztwem nad Sarmatami wsławił, chcąc życie ocalić, schronił sic w ojczyznie swojej, i tam gdy przez dwa lata spokojne życie prowadził, nad spodziewanie wszelkie, tenże sam Gracyan, który był śmierci ojca przyczyną, objąwszy wschodnie państwo po śmierci Walensa stryja, do siebie go powołał listem pełnym najczulszych wyrazów, szacunku i poważenia. Lubo mógł się podejścia obawiać, przeniósł nad całość własną w inne panującemu posłuszeństwo, i z największym pośpiechem podróż odprawując, przybył do Konstantynopola, gdzie się naówczas Gracyan znajdował. Przyjęły mile, nie długo tam się zabawił, z rozkazu objął rządy nad wojskiem, które przeciw Gotom i Sarmatom wyprawione, nad brzegami Dunaju rozłożone było. Skoro tam przybył, szedł przeciw nieprzyjaciołom, i zastawszy je na bój przygotowane, stoczył z niemi bitwę z taką zapalczywością, iż za pierwszem natarciem złamał ich szyki. Poszli zatem w rozsypkę, część w Dunaju pogrążoną została : ledwo który ocalony powrócił do swojego siedliska, Odniósłszy tak wielkie zwycięztwo, gdy sławił się przed Gracyanem, i był pierwszym dzieła swojego opowiadaczem, ledwie go o prawdzie powieści swoich przekonał, a zazdrośni dopiero wówczas wierzyć zaczęli, gdy łupy i więźnie przed nimi stawiono.
Będąc u dworu wśród nienawistnej zgrai, gdy w ustawicznej zostawał bojaźni jakiego podstępu; zwołał cesarz wojsko, i w przytomności najcelniejszych, tak cywilnych, jako i wojennych urzędników, z niewypowiedzianem wszystkich zadziwieniem, Teodozyusza wspólnikiem swoim mianował. Równe było i Teodozyusza zadziwienie; w tym jednak wyborze upatrywali prawi obywatele z niewymowną pociechą nagrodę cnoty, otuchę państwa; i (jeżeli ich był obraził) niesłuszny wyrok na ojca, nigdy być lepiej nagrodzonym nie mógł, jak takiem ze wszech miar godnego syna wzniesieniem. Okrył się nieśmiertelną sławą Gracyan, godnego nad wszelkie inne względy przenosząc. Nastąpił wkrótce po owem wybraniu państw podział. Wschodnie z Egiptem, w władzy niegdyś Walensa zostające, dostały się Teodozyuszowi, nadto jeszcze część Illiryi, Pannonia Macedonia, Tessalia Epir, Achaja, tojest Grecya dawna z Peloponezem, Kretą i innemi Archipelagu wyspami; resztę państw Gracyan swojem i młodego Walentyniana brata imieniem zatrzymał.
Wyjechał wkrótce Gracyan z Syrmiuni, gdzie ów podział nastąpił : Teodozyusz zaś udał się do Tessaloniki. Gdy tam ile niedaleko granicy obmyśliwał, jakimby sposobem zabiedz częstym najściom Gotów, Sarmatów i innych narodów, zdarzyło się, iż posądzone o spisek przeciw niemu niektóre osoby, zapozwane były przed jego namiestniki. Przyszło do sądu, a gdy im w postępowaniu roztropne umiarkowanie zalecał : « Nasze pierwsze staranie (rzekł jeden z sędziów) to być powinno, iżbyśmy przemyślali o twojem ubezpieczeniu. » Raczej zastanawiajcie się nad tem (odpowiedział Teodozyusz), iżbym na sprawiedliwe dla siebie względy zasłużył. Nie to jest istotą, iżby długo żył rządca, ale iżby żył tak, jak mu przystoi. »
Sprawdził skutkiem zaraz w pierwszych początkach rządu to, z czem się oświadczył. Z powagą łączył dobroć, i utrzymując powierzchowną okazałość, tak umiał zachować miarę, iż choć nikomu przystępu do siebie nie bronił, przystępujący czuli, jakie mu się od nich uszanowanie należało. W wyborze na urzędy nie był skwapliwym, i pilnie wprzód roztrząsał, do czego kto zdatnym był, nim go na stopnie urzędownicze wyniósł. Szczęśliwem zdarzeniem zastał ludzi cnotliwych i światłych, tych więc zatrzymał; których zaś mniej zdatnemi być uznał, odmienił. Wstrzemięźliwość utrzymała zdrowie jego. Stół jego był taki zawsze, jakowy mieć przystoi wielkiemu monarsze. Lubo miał braci i siostry, nie uwiodła go miłość krwi własnej, iżby ich na pierwszych dostojnościach osadził; miał jednak na nich wzgląd przyzwoity. Osobliwszym zaś sposobem czcił i szanował stryja swego Eucharyusza, którego konsulem mianował; ale też ten zacny mąż ze wszech miar względów i wywyższenia był godzien.
Świeża porażka od Gotów Walensa, napełniła była strachem Rzymiany, wzmogli się wzniesieniem Teodozyusza; ten zaś chcąc i kraj ocalić, i zemścić się poniesionej zniewagi, wpadłszy w kraj ich, Goty, Hunny i Alany w kilkakrotnych potyczkach zwyciężył, i do tego przywiódł, iż prosili o pokój. Nie wprzód jednak dał się nakłonić na ich pokorne żądania, aż mu w zakład wierności, najcelniejsze z pośród siebie wodze i namiestniki wydali.
Chcąc zabieżeć wielu zdrożnościom, które się były w czasie wojen zewnętrznych i domowych wkradły, wydał prawo zakazujące rządcom prowincyj, sędziom, zgoła wszystkim urzędnikom, iżby żaden z nich w czasie urzędowania swojego, żadnych podarunków, zapisów, zrzeczeń, zamian czynić nie śmiał, nie tylko zaś oni, ale żony i dzieci, krewni, a nawet domownicy. Podszczuwaczów i oskarżycielów niegodziwe postępki chcąc uśmierzyć, nakazał, aby gdy oskarżony w więzieniu zostawać będzie, i oskarżyciel równie wolności nie miał, aż do czasu wyroku nastąpić mającego, a wówczas gdy się niewinność oskarżonego okaże, ten co oskarżył, karę, której na niego żądał, ponosił.
Nakazał, iżby żadnych nowych publicznych gmachów tam nie stawiono, gdzie stare upadają, dopiero gdy te do pierwszego stanu przyprowadzone będą, nowe stawiać dozwolił. Jakoż sam nie pierwej się takich robot imał, póki wprzód dawnych nie ubezpieczył, nie wsparł i nie ozdobił, tym sposobem zabiegł ruinie wielu szacownych gmachów. Sam zaś osobliwie w Konstantynopolu nowe ku ozdobie i użytkowi wystawił.
Nie mniej pamiętny wyrok jego, z przyczyny słów i złorzeczeń, któreby się do osoby jego ściągały; niegdyś one bywały występkiem obrażonego majestatu, i najsroższe ściągały na siebie kary. Wstrzymał niepohamowaną w tej mierze porywczość sędziów, i nakazując prawne dochodzenie, temi słowy rzecz obwieścił. « Jeżeli z lekkomyślności pochodzą, godne są wzgardy : jeżeli z głupstwa, politowania : jeżeli ten ich zamiar, iżby nam szkodziły, odpuszczać błąd powinniśmy. »
Sprawujący rządy państw zachodnich Gracyan, powstaniem i zdradą Maxyma, przełożonego nad wojskiem w Brytanji, z tronu i życia wyzutym został. Nadto był słabym w sile pozostały w dzieciństwie Walentynian, drugi brat i następca jego, iżby się wstępnym bojem mógł oprzeć. Stanęło więc między niemi przymierze ugodne, w którem odstępując Gallji, Hiszpanji i Brytanji posiadaczowi tych krain Walentynian, przy reszcie braterskiego państwa został. Zbyt był oddalonym i zatrudnionym wojną Teodozyusz, iżby szedł przeciw Maxymowi, przestał więc na umówionej ugodzie, a raczej uległ okolicznościom, nimby się pora sprawiedliwej zemsty zdarzyła.
Z Flakcylli małżonki swojej, którą z niewypowiedzianym żalem dla jej cnot i przymiotów utracił, w roku 385, dwóch synów spłodził, Arkadyusza i Honoryusza. Ci skoro z niemowlęctwa wyszli, największego dokładał starania, aby stali się godnemi następstwa, osobliwie starszy, któremu zwyczaj zadawniony stał drogę do tronu. Lubo więc kwitnął naówczas sławny nauką i krasomowstweni Temistyus, przeniósł nad niego Arseniusza, mniej wprawdzie, niżeli pierwszy, wsławionego, zaleconego jednak przykładnością obyczajów. Nie zawiódł się w wyborze swoim, a cnotliwy mistrz usprawiedliwił wybranie : a jak był wielce pobożnego życia, skoro zamierzonego celu w ćwiczeniu synów Teodozyusza doszedł, i ujrzał z pociechą skutki prac swoich, porzucił dwór i pochlebne dalszego wzrostu nadzieje, poszedł na puszczą, i resztę wieku w bogomyślności przepędził.
Naród Grutongów z Ostrogotów pochodzący, od Hunnów znękany, nie mogąc się w pierwiastkowych siedliskach osiedzieć, przykładem innych zachęcony, wkroczył w Tracyą, i ten kraj ogniem i mieczem pustoszył. Grozili oni dalszym prowincyom, gdy zaszedł im drogę Promotus rządca kraju : od tego z przegróżkami wymagali, aby im pozwolił dalszego przejścia. Nie miał on sił dostatecznych, udał się więc do przemysłu. Wybrawszy zaufanych żołnierzy, zmówił się z niemi, ażeby niby zbiegi przeszli do obozu nieprzyjacielskiego, obiecując, iż za powrotem więcej jeszcze z wojska rzymskiego do siebie przyciągną i namówią, aby powstawszy przeciw wodzowi i namiestnikom, w więzach ich do Gruntongów przywiedli. Stanęła ugoda, za znaczną kwotą pieniężną takowa, iżby skoro dane znaki postrzegą, przeprawiali się jako najśpieszniej przez rzekę, która obozy dzieliła, a Grutongowie złączywszy się z rokoszanami wpadli na obóz. Gdy czas umówiony przyszedł, przygotował w jak największej cichości lud swój Promotus, i czekał na Grutongi. Ci zaufani w zmowę, pewni zdobyczy puścili się ku przeprawie na małych czółnach : z których gdy bez porządku wysiadali, wpadły na nich utajone Rzymianów hufce. Nie mających sposobu do ucieczki, i oraz przestraszonych zewsząd opasawszy, taką w nich zdziałali klęskę, iż większa część na placu legła, resztę Dunaj pochłonął.
Śpieszył tymczasem uwiadomiony od Promota na pomoc swoim Teodozyusz, i gdy już zwyciężone nieprzyjacioły zastał, na to łożył całą usilność, iżby los nieszczęśliwy pokonanych, ile możności, osłodził. Przywołanych wiec do siebie, którzy się ze starszyzny pozostali, łaskawie przyjął, i ciesząc ich okazał chęć dobrze czynienia, byleby się w obrębach skromności na dalsze czasy zachowali. Uwolnił zabrane więźnie, zdobycz oddał, i nie dosyć jeszcze na tem mając, dostarczyć żywności jak najobficiej rozkazał, i rozmaitemi dary obdarzył. Ujęci i zadziwieni tak wspaniałem, a niespodziewanem postępowaniem, oddali się z czułością w poddaństwo dobroczyńcy swojemu : ten zdatnych do boju do wojska przyjął, innych na rolach poosadzał, i uczuł tkliwie, jak dzielniejsza jest słodycz względna, niż strach przemocy.
Większy jeszcze takowej względności dał dowód miastu Antyochji. Z przyczyny nałożonych nowych podatków, lud tamtejszy powstał na urzędniki, a w zapale popędliwości swojej, skruszywszy Teodozyusza, Flakcylli, synów i ojca jego posągi, włóczył je z obelgą po ulicach. Wielkość zbrodni przeraziła winowajców; jakby ze snu ocuceni, poznali błąd swój, i przerażeni w bojaźni oczekiwali srogich kar, na które sprawiedliwie zasłużyli. Stawionych u sądu niektórych dowódców ukarano śmiercią, a gdy wyprawiono do cesarza gońce z wiadomością o buncie, i oczekiwano rozkazów jego, przeciąg ten czasu trzymał lud w przerażeniu i trwodze. Właśnie wtenczas kwitnął sławny krasomowstwem i nauką Jan Ś. Chryzostom : pozostałe kazania, które miał do ludu z tej okoliczności, przykładem są i wzorem kaznodziejów : wybór zaś myśli i wyrazów takowy, iż się równa z najcelniejszemi krasomowcami, któremi się w dawniejszych czasach Grecy szczycili.
Troskliwy o dobro ludu Flawian Patryarcha Antyocheński, mąż przymiotów rzadkich i cnoty niepospolitej, mimo wiek zgrzybiały, jechał sam do Konstantynopola, i tak był szczęśliwym w błaganiu skorego do gniewu Teodozyusza, iż przezwyciężył żal swój i obrażenie. Wyrok już dany przeciw Antyocheńczykom odwołał, i łaskę im swoję przywracając, odwiedzić ich sam przyobiecał. Nie przyszło mu jednak zaraz dopełnić tej obietnicy. Maxym albowiem, który po zgładzeniu ze świata Gracyana, rządy Gallji, Hiszpanji i Brytanji był objął, chcąc jeszcze Walentyniania młodego z Włoch, które mu się były zostały, wyzuć, wtargnął w Liguryą, i gdy się zbliżał ku Medyolanowi, gdzie naówczas znajdował się Walentynian, przymusił go, ile niemającego sił zdatnych ku odporowi, udać się do Tessaloniki. Ztąd wyprawił Walentynian posły do Teodozyusza żądając pomocy i wsparcia. Nie odmówił jej, i natychmiast tam przybywszy, gdy się o przyszłej wyprawie wspólnie naradzali, rzeczą potrzebną osądził zatrzymać się do wiosny, a w przeciągu tym rozkazał przyzwoite czynić ku dalszej wojnie przygotowania.
Tymczasem Maxym opanowawszy Medyolan, tak resztę kraju niespodziewanem przyjściem swojem przeraził iż wszystkie miast bramy znalazł dla siebie otworem. Nie zatrzymując się więc po drodze, gdy mniemał, iż się Akwileja opierać będzie, i tę ochoczą, albo przynajmniej udawającą ochotę dla siebie zastał. Osiadł więc tam, i przez namiestniki dalszą wojnę prowadzić zamyślając, gdy i Rzym za naleganiem bałwochwalców jemu się poddał, i Afryka za jego przykładem poszła, nie dobywając oręża ujrzał się być całej niegdyś dzielnicy państw Walentynianowych posiadaczem. Zostawał Teodozyusz do pokonania : mniemając więc, iż mu równie z nim szczęście posłuży, oczekiwał chełpliwie, rychło mu go wraz z Walentynianem w więzach przywiodą. Gdy się jednak dowiedział, iż się nań przygotował; przełożył nad wojskiem brata swojego Marcellina, a z nim Andragata najznakomitszego z wodzów, którzy mu w tej wyprawie towarzyszyli.
Minio największe staranie, nie mógł zebrać tyle wojska Teodozyusz, iżby zrównał mocy Maxyma; ten dwa osobne stawił, a każde z nich przewyższało w liczbie te, które współem z Walentynianem ku tej wyprawie ściągnął; ale dzielność i przemysł wodza, a nadewszystko sprawiedliwość słusznej zemsty nad zaczepnikiem, dobrą dawały otuchę. Pierwszy krok błędny Maxyma zwiększył ją : mniemając, iż Walentynian puści się do Włoch morzem, przeciw niemu okręty zgromadził, i dał w rząd Andragatowi, któremu był zlecił pilnować przeprawy Alp. Ogołocone z takowego wodza wojsko, wstępnym bojem pokonał, wielka część uciekających w rzece Sawie pogrążona została. Trzeciego dnia zaszedł mu drogę Marcellin, ale po żwawym odporze zwyciężonym został; a Teodozyusz zwycięzca, gdy z jak największym pośpiechem zbliżał się ku Akwilei, Maxym, lubo jeszcze miał wojska dostatkiem, nie śmiejąc stanąć na czele jego, zamknął się w mieście. Tam gdy stanął przedniej straży Teodozyusza wódz Arbogast, natychmiast lud mu bramy miasta otworzył, i z wesołemi okrzykami wiódł do Maxyma. Ten bynajmniej nie spodziewając się takowego najścia, właśnie wówczas pieniądze reszcie pozostałej żołnierzy przy sobie, rozdawał; rozpierzchli się widząc zbliżającego się Arbogasta, który bezbronnego Maxyma pojmał, i wieść rozkazał do obozu, gdzie się Teodozyusz znajdował.
Stawionemu przed sobą wymawiał zabójstwo Gracjana, powstanie przeciw Walentynianowi, wojnę domową, której stał się przyczyną. Wywiedli go zatem z okopów żołnierze, i śmiercią ukarany został. Przez lat pięć posiadał on gwałtownie przywłaszczoną najwyższą godność. Andragast najznakomitszy z jego wodzów, dowiedziawszy się o śmierci Maxyma, dobrowolną śmiercią skoczywszy w morze życia dokonał. Nie uwiódł się szczęściem zwycięztwa Teodozyusz, ani z niego korzystać chciał. Wszystko co tylko posiadał Maxym, Walentynianowi oddał, sobie tylko pochlebniejszą jeszcze nad sławę sposobność dobrze czynienia zostawując. Jakoż pozostałej matce i dzieciom Maxyma dostateczne do utrzymania się przyzwoitego dochody wyznaczył; wszystkim, którzy byli za nim poszli, nie tylko karę darował, ale ich przy własnościach utrzymał : zgoła ze wszystkich, które poprzedziły wojen domowych, ta jedna żadnej okropnej pamiątki i śladu prawie nie zostawiła.
Lat trzy ciągle przepędził w krajach włoskich wojując przeciw Maxymowi, po śmierci zaś jego sposobiąc młodego Walentyniana do rządów, zwłaszcza, iż dotąd młodość jego, a bardziej jeszcze matki jego Justyny przemysł i zabiegi, przyczyną były niewiadomości, w której zostawał. Odwiedził w tym czasie Rzym, gdzie gdy Symmach na czele senatu zostający za bałwochwalstwem rzecz miał, i usilnie o to nalegał, iżby posąg zwycięztwa czczony niegdyś, w miejscu obrad przywrócony został; nie dał się nakłonić wymowie poważnego starca, i zbyt upornemu w żądaniu, ustąpić kazał; byłby go i wygnaniem za zbytnie w tej mierze i śmiałe natręctwo ukarał, ale gdy z gniewu opłonął, wyrok natychmiast odwołał.
Przytomność jego Rzymie wiele użytku i ozdoby miastu temu przyniosła; oddając albowiem należyty kunsztom szacunek, lubo dawnych bożyszcz przybytki zamknąć kazał, niektóre zaś starością zwątlone poobalano; te jednak gmachy, które ku powszechnemu obywatelów użyciu i wygodzie stawiane były, upadające dźwignął, innym przydał ozdoby. Na wzór dawnych zwycięzców odprawił tryumf z pokonanego Maxyma i zwyciężonych narodów : a że właśnie wówczas Sapor król Persów, słał do niego posły stwierdzając przymierze, z wielką je wspaniałością przyjął, hojnie podejmował, i z kosztownemi dary odesłał.
Powróciwszy z Rzymu, gdy mieszkał w Medyolanie, i doszła go wiadomość o buncie wszczętym w Tessalonice. To miasto dość częstem przebywaniem panujących zaszczycone, wzniosło sie zczasem nad inne, i było okazałością budowli, handlem, a zatem bogactwy znamienite; ludności zaś jego ledwo które, oprócz Rzymu i Konstantynopola, dochodziło. Z przyczyny osadzonego w więzieniu woźnicy, który w igrzyskach zręcznością powożenia lud wielce bawił, w czasie, gdy odprawiać się miały, nalegano na Boteryka przełożonego nad wojskiem, iżby był uwolnionym. Gdy tego odmówił, tak to przytomnych igrzyskom obraziło, iż powstawszy gwałtownie z miejsc swoich rzucili się na straże i namiestniki, i sam Boteryk w owym tumulcie zginął. Obruszyło niezmiernie gwałtowne bezprawie, skłonnego do gniewu Teodozyusza, iż już pokilkrakrotnie za jego rządów stawały się takowe przypadki. W pierwszym więc zapale porywczości, rozkazał, iżby natychmiast miasto zburzyć. Uwiadomiony o tem biskup naówczas Medyolański Ś. Ambroży szedł na pałac, i tyle wymógł powtórzonemi uwagami i prośbami, iż dał się uhamować nieco w gniewie Teodozyusz. Ale skoro ten wyszedł, przytomna rada na czele której był Rufin, w wielkiem zostający poważeniu, człowiek dumny, a gwałtowny, tak dzielnie umiał już nieco uśmierzoną zapalczywość pomnożyć i wzburzyć, iż potwierdził, co był przedtem rozkazał, i natychmiast wysłano gońce do namiestników, iżby wolą cesarza do skutku przywiedli.
Przyzwano więc lud na nowe igrzyska, a gdy zewsząd i licznie zgromadzony, na miejscach do tego przeznaczonych zasiadł, wypadli ze wszystkich stron na nich utajeni żołnierze, i w wszczętym zgiełku bez żadnej różnicy i płci i wieku zabijano bezbronnych. Siedm tysięcy naówczas obywatelów życie utraciło. Wstrzymało się, czyli samo przez się, czyli z rozkazu namiestników od burzenia i zapalenia, rozjuszone zabójstwy żołnierstwo, a miasto owe niegdyś okazałe i zanurzone w zbytkach, w powszechnej żałobie, niepewne co się dalej z niem i stać miało, w drżeniu i trwodze dalszego losu czekało. Wieść tak okropnego morderstwa przeraziła wszystkich; skoro doszła Ambrożego Sgo, niezmiernym przejęty żalem, list żarliwości pełen pisał do Teodozyusza; a gdy ten wkrótce potem do kościoła przychodził, stanął we drzwiach Ambroży i tak do niego mówił.
« Zatrzymaj się cesarzu, nie czujesz ciężaru przestępstwa twojego. Już cię teraz zapalczywość twoja nie zaślepia, ale przemoc i dostojność nie dają ci poznać, czem jesteś w istocie. Wnijdź w siebie, i zważ, iż prochem jesteś, i lada dzień w proch się obrócić możesz. Blask purpury, niech wzroku twego nie zaciemnia tak dalece, iżbyś nie poznał, jaka jest niedołężność twoja. Panem jesteś wielowładnym, ale śmiertelny i słaby; ludźmi rządzisz, aleś sam człowiek, a i ty i oni jednemu panu służą; ten jest stwórca świata, król poddanych i królów. Chcesz wnijść do domu jego? maszże śmiałość rzucić nań okiem, ty, z którego rąk jeszcze się krew niewinna kurzy? maszli być uczestnikiem najświętszych tajemnic, i zbliżyć do ich przyjęcia usta, które wyrok zabójczy dały? Odstąp. Nie przydawaj do zabójstw świętokradztwa. Udaj się do pokuty, boś zgrzeszył, znajdziesz w niej lekarstwo na twoje rany, sroższe od tych, któreś Tessalończykom zadał. »
Przerażony Teodozyusz rzekł : i Dawid zgrzeszył. Naśladowałeś go w grzechu, naśladuj w pokucie, odpowiedział Ambroży. Wrócił się zatem do domu swojego i przejęty żalem Teodozyusz, i zamknięty przez długi czas, gdy żądał przypuszczenia do społeczności wiernych i pokuty, tę mu wyznaczył, iżby zabiegając podobnym z popędliwej prędkości zbrodniom, sam na siebie i namiestników ustanowił prawo zabraniające pełnienia wyroków śmierci, aż we trzydzieści dni po ich ogłoszeniu. Zabójstwa w Tessalonice ćmią sławę Teodozyusza, ale żal i powolność jego stają się przykładem dla monarchów, dając im poznać, iż jeżeli są błędom tak, jak i poddani ich podległemi, wstydzić się ich wyznania nie powinni, ani mieć za złe, i owszem szacować tych, którzy ich upominają.
Opuszczając Medyolan i zachodnie kraje, zostawił przy Walentynianie Arbogasta, jednego z najznamienitszych wodzów swoich. Ten korzystając z młodości i niedoświadczenia rządcy, do tego stopnia zuchwałości przyszedł, iż gdy mu odjąć urząd i władzę chciał Walentynian, nie tylko się gwałtownie oparł, ale wsparty wojskiem nad którem władał, osiągnął władzę panowania, i samo tylko czcze nazwisko jemu zostawił. Osadzony prawie w niewoli, gdy szukał sposobów oswobodzenia się Walentynian, z rozkazu Arbogasta zabity został. Zabójca cudzoziemiec i bałwochwalca, nie śmiał wstąpić na tron, ale postawił na swojem miejscu poufałego sobie Eugeniusza, i pod jego imieniem rządy najwyższe objął. Że jednak przewidywał sprzeciwienie się Teodozyusza, a zatem zbyt niebezpieczną dla siebie wojnę, słał posły imieniem Eugeniusza donosząc o jego wyniesieniu. Gotował się właśnie na wyprawę przeciw zabójcom Teodozyusz, żeby jednak ukrył przedsięwzięcie, przyjął poselstwo, i dawszy obojętną odpowiedź, odprawił je bez zwłoki.
Uspokoiwszy pograniczne zamięszania z najazdów sąsiedzkich narodów pochodzące, lubo przygotowania wojenne wyciągały niemałych wydatków, dał wówczas dowód pamiętnej miłości ku poddanym, gdy ustanowione przez Konstantyna uboższym obywatelom Konstantynopola rozdawanie żywności, zmniejszone przez połowę od następców, nie tylko całkowicie przywrócił, ale znacznie powiększył z tej przyczyny, iż ludność miasta nierównie większą była, niż przedtem. Przemieszkiwanie albowiem cesarzów, mnożąc liczbę mieszkańców, rozszerzało miasto. Miał staranie o zwierzchniej jego ozdobie, nowy rynek założył, i wokoło wspaniałemi go przysionki otoczył; dawała się widzieć wpośród niego wystawiona od Arkadyusza kolumna, na wzór tych, które w Rzymie Trajanowi i Aureliuszowi stawiane były, a posąg Teodozyusza był na jej szczycie; na dwóch obeliskach przy niej stały posągi Arkadyusza i Honoryusza synów jego.
Nim się wyprawił do Włoch, drugiego syna Honoryusza, tak jak niegdyś Arkadyusza, do społeczeństwa władzy przypuścił zwykłym w takowych okolicznościach zwyczajem i obrządkiem, nadając mu tytuł Augusta. Co gdy czynił, tak mówił do niego: « Synu mój, gdybyś miał Persami władać, dośćby było dla ciebie być ze krwi Artaxerxesa. Stopień na który wstępujesz, nie urodzenia, lecz cnoty potrzebuje. Żeby dobrze drugiemi władać, trzeba umieć sobą rządzić, a co inni dla ciebie czynić powinni, ty dla całego świata. Każdy na ciebie patrzyć będzie; nie zrażaj żadnego twoim widokiem. Chcesz być bezpiecznym, niech cię miłość poddanych strzeże, a niczego się wówczas obawiać nie będziesz. Żebyś miał poddanych miłość, trzeba, iżbyś był jej godnym, będziesz zaś godnym kochania, gdy nie czczemi słowy, ale istotą dobrze czynienia sam w kochaniu uprzedzisz. Na prawie szczęśliwość państwa zawisła, ale rządca powinien być żywem prawem; z przykładu twego niech się go uczą. Rzymianami rządzić będziesz : dumna ich powierzchowność nie zastraszy, ale łagodne względy zniewolą. Masz tych, którzy cię poprzedzili, naukę, a zatem wybór, jak zyskać sławę, albo stać się wzgardą następnych wieków. »
Dowiedziawszy się, iż Eugeniusz na czele licznego wojska, wsparty posiłkami rozmaitych narodów, które mu przesłał Arbogast, wkroczył do Włoch i Medyolan opanował, przyśpieszał przygotowania swoje Teodozyusz i zasięgając pomocy od sprzymierzonych narodów, takową w nich łatwość znalazł, iż znacznie wojsko jego zwiększyli; znajdowali się nawet między niemi Indyanie, samych zaś Gotów dwadzieści tysięcy przybyło.
Chociaż liczne były wojska Teodozyusza, przewyższały je te, które wiódł przeciw niemu Eugeniusz, a co je najbardziej zasilało, i czyniło ciężkiemi do pokonania, była przytomność Arbogasta, wsławionego dziełami zwycięzkiemi pod Teodozyuszem. Znajdowali się w wojsku Teodozyuszowem Stylikon już wszczynający wojenne działania z tą dzielnością, która go potem strasznym nieprzyjaciołom państwa uczyniła i ów Alaryk zbyt sławny klęskami państwa, któremu wówczas służył.
Przejścia gór bronił Flawian, i lubo dał mężny odpór, pokonany życiem zdradę przypłacił, a Teodozyusz przebywszy ciaśniny, gdy się zbliżył pod obóz Eugeniusza, wszczął się natychmiast bój srogi. Przyzwyczajone do zwycięztw Teodozyuszowe wojska znalazły na czele przeciwnych tego, pod którym zwyciężały, Arbogasta : poznały dzielność jego w odporze, a gdy Goty posiłkujące rozpierzchnęły się, ledwo się półki rzymskie utrzymać na placu mogły. Noc zaszła, bój przestał, i pierwszy raz ujrzał się być Teodozyusz w niepewności zwycięztwa.
Nazajutrz lubo większa była strata z jego strony niż dnia przeszłego, zwłaszcza, iż go sprzymierzeńcy Gotowie odbiegli, wzmógłszy lud swój wesołą postacią i dawnych dzieł przypomnieniem, wywiódł wojsko w pole, i uprzedził wyjście z obozu przeciwnej strony. Widząc zbliżających się ku sobie znękanych, jak mniemał, przeciwników Eugeniusz, pełen zaufaniu, rozkazał swoim, iżby skrępowanego w więzach Teodozyusza przedeń, jak najrychlej przywiedli. Lecz Arbogast świadom lepiej niż ten zuchwalec, z kim było do czynienia, wywiódł w pole wojsko, i wszystko sposobił do nowej bitwy, zaufany najbardziej w zasadzkach, które z tyłu wpaść miały na Teodozyusza, tych zaś przywódcą był Arbecyon. Ale ten wprawny w rzemiosło pod tym, na którego życie miał następować, wśród największego zapału z nim się złączył, a wsparci tak niespodziewanym posiłkiem Teodozyuszowi żołnierze, zwłaszcza gdy sam osobiście stanąwszy na ich czele, wpadł na nieprzyjaciół, tak się wzmogli, iż przeparli liczne, które przeciw nim stawiono hufce, mimo największą usilność mężnego Arbogasta. Szli zatem za uciekającemi w obóz Eugeniusza, w którego namiot gdy wpadli, a on mniemając, iż swoi, pytał ich, czy przywiedli Teodozyusza? Ciebie do niego wiedziem, odpowiedzieli, i natychmiast skrępowanego przed nim sławili. Wyrokiem zwycięzcy z życia wyzuty został; a zwyciężeni łącząc ze zwycięzcami wesołe okrzyki wielbili powszechnego wybawiciela. Nie złączył się z niemi Arbogast, przebiwszy się albowiem przez szyki zwycięzkie, z małym pocztem najpoufulszych żołnierzy i domowników, między górami schronienia szukał, nakoniec pełen rozpaczy, sam sobie śmierć przyśpieszył.
Po zgładzeniu ze świata Eugeniusza i Arbogasta, i uśmierzonem zupełnie zamięszaniu, obojga państw posiadacz Teodozyusz, gdy się czuł znacznie osłabionym, sprowadził do Medyolanu młodszego swojego syna Honoryusza, i zgromadziwszy lud i wojsko, uroczyście go cesarzem zachodnim, następcą po sobie ogłosił. Oddał go zaś w straż i opiekę Stylikonowi, któremu był dawniej Serenę synowicę swoję poślubił. Wkrótce potem, gdy się coraz wzmagała choroba, z niezmiernym poddanych żalem w Medyolanie życia dokonał, w samej porze wieku, nie dopełniwszy pięćdziesiątego roku; panował lat szesnaście, monarcha ze wszech miar godzien nieśmiertelnej sławy.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.