Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Brutus

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Brutus
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


BRUTUS.

Nieprzerwanem następstwem pochodził Marek Brutus od tego, który wypędzając króle, pierwiastki wolności w Rzymie zaszczepił. Matka jego Serwilia siostrą była Katona, którego od miejsca śmierci Utyceńskim nazwano.
Przykłady domowe i widok dzieł wuja wzniósł umysł jego; dobre wychowanie udoskonaliło te przymioty, które mu szczęśliwe nadało przyrodzenie. W młodym wieku tyle już był w krasomowstwie postąpił, iż stał się przykładem rówienników; nie tylko zaś w języku ojczystym, ale i w greckim z wielką łatwością mówić mógł i pisać.
W wyprawie do Cypru, przybrał go do swego towarzystwa Katon; i gdy temtejszy król Ptolemeusz sam sobie życie odebrał, młodemu Brutusowi powierzone było rozrządzenie dostatkami zeszłego króla. Obowiązek ten, lubo mu był niemiły, wykonał go jednak dokładnie, i zebrane ze sprzedaży sprzętów summy, wraz z temi które w gotowiźnie zastał, przybywszy do Rzymu, oddał do rąk strażnikom skarbu.
Wkrótce potem wszczęła się wojna między Cezarem i Pompejuszem, i lubo ten był przyczyną śmierci ojca Brutusa, uznawszy jednak sprawiedliwsze, niżli Cezara powody jego, przezwyciężył wstręt swój, i jedynie miłością ojczyzny wzruszony udał się do Pompejusza. Zastał go w obozie pod Farsalią, i był przytomnym klęsce, która wkrótce nastąpiła. Lubo się walecznie potykał, widząc przegraną, uszedł rak zwycięzcy, i dostawszy się do Laryssy, ztamtąd się do Cezara zgłosił. Wezwany z wielkiem szacunku oznaczeniem, przybył do obozu jego, i odtąd w największem był poważeniu, tak dla rzadkich przymiotów, jako przez wzgląd na matkę Serwilią siostrę Katona, do której iż był wielce w młodości przywiązanym Cezar, a właśnie w tymże czasie urodził się Brutus, mniemano, iż go własnym swoim synem być sądził.
Korzystając z przyjaźni Cezara, ile możności, starał się czynić przysługi ludziom cnotą, lub przymiotami znamienitym, a tak były dzielne zalecenia i prośby jego, iż był zwykł mawiać Cezar : « Ten młody człowiek cokolwiek chce, mocno chce. » Jakoż to go różniło od innych, iż nie będąc skorym w działaniu, pilnie wprzód rozważał, co czynić miał : ale gdy raz rzecz przedsięwziął, z nieprzełamanym statkiem i usilnością dążył do jej uskutecznienia.
Gdy się wybrał Cezar do Afryki, zdał na Brutusa straż Gallji, i nie zawiódł się na takim namiestniku. Gdy bowiem inne jemu poddane kraje wielkie cierpiały prześladowania i dolegliwości od przełożonych, narody Gallji wielbiły Brutusa z dobroci, łagodności i wstrzemięźliwości jego. Wdzięczen był za powrotem swoim Cezar, i dał tego dowody, gdy coraz bardziej szacując w Brutusie rzadki naówczas przykład nieskażonej cnoty, mimo usilne starania Kassyusza, pierwszym go pretorem mianował. Zdało się to z początku zmniejszać ich przyjaźń, ale wzajemny szacunek ściślej jeszcze ich złączył. Że zaś Kassyusz żarliwym będąc swobody i dawnych praw czcicielem i obrońcą, z niezmiernym żalem widział, jak niszczyła je przemoc Cezara; odwodził Brutusa od jego poufałości, i ohydzał mu nieprawe postępki tego, który (jak mówił), udając dobroć omamiał zwiedzionych powierzchownością, i nie dla innej przyczyny okazywał względy samemuż Brutusowi, tylko iżby przez jego wziętość i szacunek powszechny, ułatwiał przeszkody, któreby mu się zdarzyć mogły do uskutecznienia zamysłów.
Powtórzone takowe namowy wzięły nieznacznie swój skutek, i sam Cezar postrzegł stygnącą ku sobie przyjaźń ukochanego Brutusa. Z niezmiernym żalem czuł takową odmianę, i lubo ufał cnocie jego, nie mógł zwyciężyć podejrzenia, które przeciw niemu był powziął. Dał to poznać jednego czasu : gdy mu albowiem doniesiono, iż Antoniusz i Dolabella w spiski przeciw niemu wchodzą, rzekł : « Nie tych się ja spasłych i kształtnych, ale chudych i bladych obawiam : » czem oznaczył Brutusa i Kassyusza, których takie postaci były.
Przyłączyły się do namów Kassyusza, ustawicznie powtarzane zachęcenia i prośby; odgłos nakoniec coraz się bardziej po Rzymie szerzący, iżby Brutus nie próżno to nazwisko nosząc, stał się na wzór przodka Rzymu wybawicielem. Nie raz znajdował rozsiane przed sobą kartki : « Śpisz Brutusie! » a przechodząc mimo posągu wybawiciela Rzymu, ujrzał napis : « O gdybyś żył teraz! » Nie było dnia, w którymby nie odbierał listów pobudzających do naśladowania przykładu przodka : te zaś listy i kartki tym bardziej się mnożyły, im jawniej znać było, iż Cezar do jedynowładztwa zmierzał.
Stan wówczas Brutusa był gwałtowny. Miłość ojczyzny nagliła go ku jej wybawieniu, ale to wybawienie inaczej stać się nie mogło, jak zgubą Cezara, który go nad wszystkich innych najbardziej poważał i kochał a nawet mianował konsulem w lata następujące.
Przemogła nakoniec niepohamowana żarliwość, i mąż cnotliwy odważył się na zabójstwo dobroczyńcy swojego, stając się naczelnikiem spisku, który wśród senatu w owe pamiętne dni marca wydarł życie Cezarowi. Wieść jest, iż widząc go w liczbie zabójców, zawoławszy : i ty Brutusie przeciw mnie! zasłonił oczy i tak życia dokonał. Skoro Cezar zabity został, wzniósł głos Brutus chcąc obwieścić przytomnym powody działania swojego, i wzbudzić w senatorach chęć ratowania ojczyzny, i wsparcia odzyskanej wolności : ale okropność widoku nie dała mu do tego sposobności. Porwali się z miejsc swoich senatorowie i opuścili gmach, w którym byli zgromadzeni; lud przestraszony ze wszech stron tłoczył się, i uciekał; zostali się więc sami spólnicy spisku i zgodzili się na to, żeby Antoniusza z życia wyzuć, ale Brutus sprzeciwił się takowemu wnioskowi i ocalił mu życie, przekładając towarzyszom, iż takowe zabójstwo zmniejszy szacunek ich dzieła, gdy go zmażą szczególną zemstą.
Szli zatem wszyscy z zakrwawionemi jeszcze rękami do Kapitolu, i okazując pospólstwu krwią zbroczone miecze, wzbudzali je ku odzyskaniu wolności. Dały się słyszeć ze wszech stron radosne okrzyki, a gdy się lud licznie zgromadził, zabrał głos Brutus, opowiadając, dla jakich przyczyn Cezar śmiercią ukarany został. Po skończonej mowie zewsząd się wielbienia takiego czynu słyszeć dały. Tem ośmieleni zabójcy udali się na rynek, ale już nie z takimi, jak w Kapitolu, okrzykami przyjęci, zamiast pochwał, usłyszeli narzekania i pogróżki : te zaś tak się wzmagać coraz bardziej poczynały, iż musieli się nazad wrócić do Kapitolu.
Nazajutrz zgromadził się senat, i spiskowych, mimo gwałtowność ich uczynku, wdzięczności okazaniem uczcił. Zabiegając zaś dalszym zamięszaniom, starał się pojednać przyjaciół Cezara z zabójcami jego. Jakoż po skończonej radzie, Antoniusz Kassyusza na ucztę do siebie zaprosił, Lepidus Brutusa.
Nie długo jednak trwały wymuszone względy : ogłosił Antoniusz ostatnią wolą Cezara, gdzie lud po większej części do dziedzictwa swojego powołał; a gdy właśnie wówczas ku pogrzebowi zwłoki zmarłego przyniesiono, zabrał głos; i wielbiąc Cezara, pokazał ludowi odzież jego puginałami skłótą; czem tak rozrzewnił, iż złorzecząc zabójcom rzucili się na ich domy, i byliby wszyscy stracili życie, gdyby go prędką ucieczką z Rzymu nie unieśli.
Miejsce ich schronienia było Ancyum, tam oczekiwali na sposobną chwilę, w którejby do Rzymu powrócić mogli. Największą nadzieję pokładali w senacie : ale oburzone pospólstwo sprzeciwiało się usilności senatorów, żądających powrotu Brutusa i jego towarzyszów. Byliby jednak powrócili, gdyby nie był ostrzeżony Brutus, iż się żołnierze Cezara zmówili na jego życie, i że bez oczywistego niebezpieczeństwa zostawałby nie mógł w Rzymie. Przybył tam Oktawiusz dziedzic Cezara, i, gdy o pozostałe pieniądze poróżnił się z Antoniuszem, ujął się za Oktawiuszem Cyceron, chcąc go sobie pozyskać. W tym razie Brutus krok nieprzyzwoity sławie Cyceronowej znalazł : dał mu więc w liście swoim poznać : « iż zdaje się z postępku jego, jakoby garnąc się do nowego pana, nie swobody krajowej, lecz jarzma słodszego, niż był doświadczył, szukał. Ja z mojej strony (pisał dalej), wojny się domowej nie boję, bo większem być nad nie nieszczęściem niewolą i uznaję. Podłej ugody nie chcę, ani inszej dla siebie nagrody nad tę, żem ojczyznę moję z jarzma tyranji oswobodził. »
Nie takowe były po większej części Rzymianów myśli : wzgląd dobra powszechnego ustąpił miejsca szczególnym zarobkom; w tej nadziei jedni się łączyli z Antoniuszem, drudzy z młodym Cezarem, który wsparły żołnierzami dziada, przymusił nakoniec Antoniusza do wyjścia z Rzymu. Gdy się to za sprawą Cycerona stało, nieprzyjacielem powszechnym okrzykniony został, i wyprawiono przeciw niemu na czele wojska konsulów Hyrcyusza i Pansę. Brutus zaś widząc, iż najmniej pożyteczne byłoby zamysłom jego przesiadywanie we Włoszech, udał się do Grecyi. Tam przebywając w Atenach, zbierał pozostałych Pompejusza żołnierzy, i zgromadził znaczne wojsko, które posiłki przyjaznych Rzymowi narodów gdy zwiększyły, udał się do Apollonji, gdzie był brat Antoniusza Kajus. Wyszedł ten był naprzeciwko niemu, ale opuszczony od swoich żołnierzy poddać się musiał. Zatrzymywał go przy sobie Brutus, i podejmował według jego stanu, dając mu zupełną wolność : ale gdy postrzegł, iż względów jego na złe używał, osadził go pod mocną strażą, sam zaś z gromadnem już wojskiem udał się do Azyi, a w drodze tej dowiedziawszy się o śmierci Cycerona, mszcząc się na Antoniuszu, który był jej przyczyną, brata jego zabić rozkazał.
Złączyli siły swoje w Azyi Kassyusz z Brutusem, i wyszedłszy z Włoch sami prawie bez żadnego wsparcia, ujrzeli się na czele wojsk licznych, lądowych i morskich. W porcie Cyzyku znajdowały się okręty; wszystkie okoliczne państwa z ochotą czyniły przy gotowania na ich wsparcie. W takowym stanie zostając naradzali się spólnie, jak dalej postępować mieli : żądał więc Brutus od Kassyusza, aby mu użyczył skarbów, które był w Syryi zebrał, ponieważ pieniądze swoje wyłożył był na budowanie i uzbrojenie okrętów, i lubo sprzeciwiali się takowemu użyczeniu przyjaciele Kassyusza, dał trzecią część swojego zbioru. Rozłączyli się zatem; Kassyusz Rod opanował, Brutus udał się do Licyi, i obiegł Xant, gdzie się byli zbuntowani tamtejsi obywatele zawarli; tym, gdyby się byli dobrowolnie poddali, przyrzekał łagodne obejście : zdjęci jednak rozpaczą zapalili miasto swoje, i sami się miotając w wzniecony pożar, smutnym a razem straszliwym zwycięzcom stali się widokiem. Zostawało jeszcze do zdobycia miasto Patara : obawiał się Brutus, żeby nie poszli mieszkańcy za przykładem ziomków swoich : dostawszy więc zbiegłe ztamtąd niewiasty, odesłał je do domów z przyrzeczeniem, iż się żadnej zemsty za bunt, mieszkańcy obawiać nie mają, byle się dobrowolnie poddali. Zmiękczeni namową niewiast otworzyli bramy, a gdy doznali łaskawych względów, poszły za ich przykładem wszystkie inne Licyi osady, a Brutus przestając na lekkiej daninie wkroczył w Jonią. Wydała się wówczas najbardziej dobroć serca jego, a razem i sprawiedliwość : zasłużeni albowiem sowitą nagrodą, przestępni należytą, ile możności jednak umiarkowaną, karę odnieśli. Między innemi znajdował się Teodotus : ten będąc w radzie Ptolemeusza króla, podtenczas kiedy Pompejusz zwyciężony od Cezara do Egiptu się udał; gdy inni różne dawali zdania, czy li go przyjąć, czy odrzucić? to być z największym użytkiem sądził, iżby go przyjąć, a potem z życia wyzuć. Stało się tak; a gdy wkrótce potem Cezar przybył, i zamiast nagrody, zabójców Pompejusza ukarał, on który się do tego czuł być przywódcą, znalazł sposób schronić się przed zemstą, która go czekała, i tułał się po różnych krajach; znalazł go w Jonji Brutus i śmiercią ukarał.
Gdy był w Sardach, stołecznem Lidyi mieście, przybył do niego Kassyusz, a że z różnych przyczyn zaszły były między niemi poróżnienia, wzajemnie wymawiali sobie przyczyny, z których pochodziły. Zamknąwszy się nakoniec, tak w spólnej umowie dali się uwieść zapalczywości, iż lubo nie kazali nikomu do siebie wchodzić; słysząc domownicy głos ich wzniosły, i żwawe mówienie, obawiali się, aby takowa popędliwość złych skutków nie przyniosła. Odważył się więc Fawoniusz, poufały niegdyś przyjaciel Katona, wnijść do nich, i lubo go zrazu zle przyjęli, przerwał jednakże rozmowę i ułagodzeni z sobą się rozeszli. W dalszem przebywaniu uśmierzyły się zupełnie te kłótnie, a odtąd w najściślejszem zostawali zjednoczeniu.
Kładzie w tem miejscu Plutarch wielokrotnie potem od innych pisarzów powtarzaną powieść, iż gdy raz w namiocie swoim bezsennie Brutus spoczywał, a lampa dogorywająca słabą wydawała jasność, postrzegł zbliżającą się ku sobie jakowąś postać; ta gdy przy łóżku stanęła, pytał się śmiało, czemby była? takową usłyszał odpowiedź; « Jestem geniuszem twoim, i zobaczysz mnie jeszcze raz w Filippach. » Dodaje tenże pisarz, iż w nocy poprzedzającej klęskę i śmierć jego, toż samo miał widzenie. Łatwowierny Plutarch częstokroć takowe powieści przytacza; niniejsza albo była fałszywego podania skutkiem, albo rozżarzonej imajginacyi tego, któremu się miała przydarzyć.
Przez czas niejaki bawiąc spólnie w Azyi z Kassyuszem posiedli wszystkie tamtejsze kraje, z sąsiedzkiemi zaś zawarli przymierze. Zbliżając się ku Grecyi w ciaśninie zwanej Symbolon, znaleźli wysłanego przeciw sobie Norbana z dość znacznem wojskiem, które ten namiestnik Oktawiusza Cezara miał pod władzą swoją. Natarłszy wspólnie, przymusili go do cofnienia, i byłby zapewne wojsko stracił, gdyby Antoniusz uwiadomiony o niebezpieczeństwie, w którem się znajdował, nie przybył na pomoc.
W dziesięć dni potem z resztą wojska przybył Oktawiusz, i rozłożyli obozy swoje, on naprzeciw Brutusowi, Antoniusz zaś stawił się przed Kassyuszem. Dolina która je przedzielała, miała nazwisko Filippów.
Pierwszy był przykład tak licznych wojsk rzymskich, walczących przeciw sobie. A lubo Oktawiusz przywyższał liczbą, przechodził go Brutus wspaniałością rynsztunków i świetnością broni. Namiestnicy zapatrując się na przykład wodza skromni byli i pilni; wojskowi tymże przykładem wzbudzeni, powolni byli na przełożonych rozkazy, i zachowywali ścisłą karność. W tem tylko zdawał się wykraczać Brutus, iż chciał mieć broń nie tylko ochędóżną, ale ile możność żołnierza znieść może, kosztowną, a to z tej przyczyny, iż mniemał, jakoby okazałość zachęceniem była do większej waleczności, a wybór broni pobudką do walczenia usilnego, iżby z ich straty posiadacz nie szkodował.
Gdy przyszło do rady wojennej, Kassyusz nie życzył poczynać wstępnym bojem, ale ile możności przedłużeniem wojny osłabiać nieprzyjaciół, ile liczniejsze mających wojska, a niedostateczne sposoby, aby je długo utrzymać mogli. Z naszej zaś, mówił, strony, większe są sposoby do utrzymania, gdyż nierównie większe zbiory pieniężne mamy, a dowóz żywności łatwy z krajów greckich i z Azyi, która nam w obfitości wszystkich potrzeb dostarcza, i ciągle w dalszy czas dostarczyć może.
Przeciwne mając zdanie Brutus, tak mówił : « Gdzie idzie o wolność, zwłóczyć tam nie należy. Wojna z istoty swojej jest nieszczęściem, skracać ją więc, ile możności, nie przedłużać powinniśmy; a choćby padł na nas los przeciwny, lepiej, iż zakończym chwalebnie życie nasze, niż gdybyśmy mieli zostawać w niepewności i trwodze, a lud cierpiał nędzę, którą wojowanie każde za sobą prowadzi. »
Wzbudzały chęć jego szczęśliwe pierwiastki; w utarczkach albowiem zawsze nieprzyjaciele z placu ustępować musieli. I to go ku bitwie przynaglało, iż wielu z żołnierzy jego do Cezara przechodziło : obawiał się więc, aby nakoniec opuszczonym od swoich nie został.
Nakłonił zatem ku zdaniu swemu Kassyusza, i wspólnie zaczęli czynić przygotowanie ku bitwie, która nazajutrz miała nastąpić; a nim wywiedli wojsko, dość długą mieli rozmowę, jak w zdarzających się okolicznościach postąpić należało. Spotkawszy potem Messalę, przyjaciela swojego, Kassyusz, tak mówił : « Messalo, biorę cię na świadectwo, iż to mi się właśnie dziś nadarza, co niegdyś Pompejuszowi, iż muszę na los bitwy spuścić wolność ojczyzny mojej. Widzę w naszych ochotne męztwo, i mam dobrą nadzieję, że nam się poszczęści; a choćbyśmy i zbłądzili, może nas szczęśliwe zdarzenie wesprze. »
Gdy już przyszło do boju, Messala przebiwszy się przez nieprzyjacioły wpadł w stanowiska Cezara, i znajdujących się tam na straży Macedończyków dwa tysiące na placu położył. Widząc to Brutus przybył mu na pomoc; i gdy z tej strony zacieczeni wielką w nieprzyjaciołach czynili klęskę, opuszczony od prawego skrzydła Kassyusz nie zdołał się oprzeć Antoniuszowi, który gdy coraz żwawiej następował, nie widząc przybywającego sobie ku pomocy Brutusa, rozumiał, iż prawe skrzydło było zniesione. Broniąc się więc w odwodzie stanął na miejscu wzniosłem; ztamtąd gdy postrzegł przysłane sobie od Brutusa posiłki, w mniemaniu, iż nowe półki nieprzyjacielskie ku niemu dążą, własnemu niewolnikowi zabić się rozkazał.
Zbliżały się tymczasem z wesołemi okrzykami zwycięzkie Brutusa hufce, a widząc już nieżywego Kassyusza, gdy w nieutulonym zostawały żalu, przybył Brutus, i rzewno płakał nad ostatnim, jak mówił, Rzymianinem. Wszedł zatem do Kassyuszowego namiotu, i tam przebywszy czas niejaki, ku wzmożeniu w tak przykrym razie umysłu swojego, stanął na czele wojska, i pochwaliwszy męztwo swoich, kazał im być dobrej myśli, i razem gotowemi ku dalszym dziełom, które pewne i teraz przyniosłyby zwycięztwo, gdyby śmierć niewczesna Kassyusza nie była zaszła z jednej tylko omyłki, iż sądził, że byli pokonani.
Cezar z Antoniuszem w wielkiej zostawali trwodze, widząc obóz złupiony, i wielką żołnierzy swoich stratę, i byliby ustąpili z placu, przyznając nieprzyjaciół mi zwycięztwo, gdyby ich nie wzmogła wiadomość o śmierci Kassyusza : gotowali się więc na nową bitwę.
Brutus wielce zmartwiony śmiercią spólnika i towarzysza, tem się jeszcze więcej zasmucił, gdy postrzegł jakowąś odrażę w wojskach, nad któremi miał już zupełną sam jeden władzę. Zazdrościli Kassyuszowi żołnierzom jego, ci zaś wzniesieni zwycięztwem zdawali się pogardzać towarzyszami. Bojąc się więc, aby takowe rozróżnienie skutku złego nie przyniosło, wstrzymał się od bitwy, obiecując jednak, iż wkrótce się pomszczą śmierci wodza, i należytą waleczności odbiorą nagrodę.
Powtórna bitwa gdy nastąpiła, z prawem skrzydłem przełamał szyki nieprzyjacielskie, ale lewe nie wytrzymało natarczywości wpadających na siebie Antoniusza półków : poszli więc w rozsypkę. Co gdy się stało, wrócili się i tył wzięli Brutusowi zwyciężającemu ze swojej strony. Już go być w ręku swoich mniemał Antoniusz, i byłby wzięty w niewolą, gdyby Lucyliusz zmyślając jego imie, niebył się poddał dobrowolnie. Oszukani więc owi żołnierze przywiedli go do wodza swego. Brutus zaś z rąk nieprzyjacielskich, gdy się w miejscu bezpiecznem obaczył, złorzecząc losowi przeciwnemu cnocie, padł na miecz, który ostrzem do piersi obrócił, i tak życia dokonał.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.