Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Juliusz Cezar
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Juliusz Cezar | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Cały tekst | |
| ||
Indeks stron |
Pierwiastki życia Cezara nie oznaczały sprzyjającego mu losu. Spowinowacony z Maryuszem ledwo uszedł zapalczywości Sylli, to mu zaś służyło do ocalenia, iż wzgardził ów dyktator zbyt słabym nieprzyjacielem. Chciał go jednak przymusić do opuszczenia żony, która córką Cynny była, że zaś tego dokazać nie mógł, posag jej sobie przywłaszczył. Przedsięwziął go nakoniec zabić; a gdy odradzali mu postępek takowy przyjaciele, rzekł owe pamiętne wieszczym prawie duchem słowa : « Ja w tym młodzieńcu niejednego Maryusza widzę. »
Lubo więc ocalony, nie dowierzając jednak uśmierzonej na czas zapalczywości Sylli, ustąpił z Rzymu, krył się w okolicach : z trudnością atoli śmierci uszedł. Gdy bowiem Sylla przeciwnych sobie ścigał : i w schronieniach pokątnych szukać siepaczom swoim rozkazał, wyszpiegowany ledwo się z ich rąk dwoma talentami wykupił. Wsiadłszy więc pokryjomu na okręt, udał się do Azyi, i tam przez czas niejaki na dworze Nikomeda, króla Bitynji przemieszkiwał. Powracając wpadł w ręce morskich zbójców, a gdy ci na okup jego dwudziestu talentów chcieli, śmiejąc się z nich pięćdziesiąt im obiecał, i zaraz posłał ludzi swoich, ażeby mu te pieniądze zebrali, a tymczasem wśród nich przebywając tak ich powagą swoją ujął, iż na wzór domowników wszelkie mu czynili wysługi; on zaś w takowej trzymał ich karności i posłuszeństwie, iż wszystkie rozkazy jego, jakby był przełożonym nad nimi, wykonywali.
Trzydzieści ośm dni strawił w towarzystwie oswojonych przytomnością swoją zbójców, a znalazłszy u nich zupełną powolność używał ich do usług i zabaw, czyniąc z nimi rozmaite igrzyska, w których zawsze jakby przeczuwał przyszłą wielkość swoję, nieprzerwanie pierwszeństwo, jak wódz i pan nad nimi trzymał.
Śmiał ich nawet karać, gdy mu w czem nie dogodzili, i odgrażał się na nich. Jakoż skoro się wykupił, uzbroił własnym kosztem okrętów kilka, i wyprawiwszy się z niemi tak ich zszedł, iż pieniądze własne odzyskał, zdobycz, którą skądinąd mieli, zabrał, i tych których w niewolą dostał, dotrzymując dawniej danego słowa, śmiercią ukarał.
Zmniejszała się coraz Sylli przemoc, a ośmieleni nieprzyjaciele jego wzywali Cezara do Rzymu, obiecując pomoc i wsparcie. Nim jednak przybył, udał się do Rodu : tam ćwiczył się w krasomowstwie pod sławnym naówczas mistrzem Apolloniuszem. Jak wielki postęp uczynił, dał tego w dalszem życiu dowody, gdy nie tylko najpierwszym mowcom wyrównał, ale rzadki był takowy, któryby mógł z nim wytrzymać porównanie. Nie miał dość czasu do tej nauki, przyrodzenie jednak szczodrze go obdarzyło darami swojemi : a ztąd lubo ustawicznemi sprawami był zatrudniony, jednakże gdy mówić mu, lub pisać przyszło, wdzięk słodkiej wymowy jego ujmował słuchających : pozostałe zaś pisma zwięzłością i kształtem dziwią czytelnika.
Powróciwszy do Rzymu na wzór innej młodzieży stawał u sądu i obżałował Dolabellę o złe zachowanie się w czasie rządów nad Grecyą; lubo podobała się wszystkim wymowa jego, oskarżony pomyślny wyrok dla siebie zyskał. Lepiej mu się potem nadało z Antoniuszem, którego był równie o skrzywdzenie skarbu publicznego oskarżył.
Coraz wzmagała się sława Cezara, skarbiła mu wziętość u spółobywatelów, którą iżby dla siebie zwiększył, podejmował się z ochotą stawać u sądu i popierać sprawy najuboższych. Dóm jego dla wszystkich stał otworem; sposób zaś przyjmowania i podejmowania przybyłych tak był łagodny, uprzejmy i miły, iż wszyscy wydziwić się nie mogli, jak wydatkom tak wielkim mógł wystarczyć. Wpośród jednak powszechnych wielbień baczyli roztropni i czuli na przyszłość obywatele, umysł nadal rozpościerający zdradliwe sidła, i nienasyconą pierwszeństwa żądzę. Był w tej liczbie Cyceron, który już wówczas mówił : « W każdym kroku człowieka tego ja widzę zmierzanie do jedynowładztwa. »
Pierwszy dowód miłości ludu otrzymał, gdy mu pozwolono na pogrzebie ciotki, która była małżonką Maryusza, posąg męża jej wśród obchodu okazać, czego się był dotąd nikt nie ważył; i w innych okolicznościach jawnie się pokazywało, jak był powszechnie kochany, i że do najpierwszych dostojności w ojczyźnie zczasem przyjdzie. Niezmierne, które czynił, wydatki, a wszystkie ku dogodzeniu spółziomkom, czylito w ucztach, czyli w dostarczaniu własnym kosztem rozrywek, mnożyły wziętość, już raz nabytą; a gdy został edylem i przyszło sprawować publiczne igrzyska, z takową je dał okazałością, jakiej jeszcze nie widziano.
Rzym wówczas na dwie partye był podzielony, lubo już ich hersztowie nie żyli. Jedni utrzymywali Syllę, i w tych była przewaga : drudzy starali się wznieść przytłumioną wziętość Maryusza, i na ich czele stawił się Cezar. Że w czasie edylostwa igrzyskami wielce sobie lud ujął, odważył się postawić wśród Kapitolu wyrzucone niegdyś ztamtąd znaki zwycięztw Maryuszowych. Niezmiernie zadziwiła wszystkich zuchwałość jego; jedni wołali w głos, aby był skarany, drudzy go tyranji wskrzesicielem nazywali. Ale pozostali Maryusza przyjaciele przybyli mu na pomoc, i radośnemi okrzykami uwielbiali czyn jego względny i sprawiedliwy. Wsród takowego zamięszania zgromadził się senat. Katulus mąż pierwszej powagi powstał przeciw Cezarowi, i ten był pamiętny mowy jego naówczas wyraz, iż Cezar nie już podkopuje się i czai, ale wstępnym bojem naciera na wolność. Przemógł jednak dzielnością swoją; oświadczeniom wierności i powolności uwierzył senat, albo raczej zdał się zaufać.
Po śmierci Metella zostało do wyboru najwyższe ofiarnictwo, dostojność najznakomitszym obywatelom zachowana. Śmiał się o nię pokusić Cezar, i zaniósł prośby do ludu. Katula i Izauryka powszechne mniemanie oznaczało; on tem nieodstręczony trwał w przedsięwzięciu; i gdy już przychodziło do obrania, a wychodzącego z domu odprowadzała do drzwi trwożliwa matka, ściskając ją rzekł : « Ujrzysz mnie w dniu dzisiejszym, albo najwyższym ofiarnikiem, albo wygnańcem » i nad mniemanie powszechne otrzymał, czego żądał.
W pamiętnym owym Katyliny spisku wielkie podejrzenie na niego padło było, zwłaszcza iż karę hersztów zmniejszał. Gdy w ich sprawie mówić mu przyszło, a ta okoliczność poprzedzała była jego obranie, za złe miano Cyceronowi, iż go naówczas oszczędzając, zostawił wsród Rzymu groźnego przemocą obywatela. Wielbiono zaś roztropną przezorność Katona, który wręcz Cezarowi spólnictwo z Katyliną zadawał, i kary nań żądał.
Gdy urząd pretora sprawował, a niewiasty jako w domu wielkiego urzędnika, u niego w nocy odprawowały tajemnice i obrządki, gdzie żaden mężczyzna znajdować się nie mógł, trafunkiem wśród ofiar postrzeżono przebranego w kobiece szaty Klodyusza, o którym już była wieść, jakoby miał mniej przystojne z żoną Cezara zachowanie. Przypadek takowy zmieszał i strwożył niewymownie zgromadzone matrony. Matka Cezara Aurelia zakryć posąg bożyszcza rozkazała : i przestały obrządki. Wypchnięto natychmiast poznanego od wszystkich Klodyusza, a gdy się nazajutrz wieść takowa po Rzymie rozniosła, lud przelękniony świętokradztwem powstał na świętokradcę, i gdy się licznie zgromadził, jeden z trybunów skargę nań zaniósł, i przykładnej domagał się kary. Ale znalazło się wielu takowych, którzy hojnością Klodyusza uwiedzeni, stanęli mu ku obronie, i tak się nakoniec ich liczba powiększyła, iż zbrodnia kary nie odebrała. Cezar albowiem widząc większą część za Klodyuszem, bał się ludowi narazić : żonę jednak od siebie rozwodem od oddalił, mówiąc, iż dóm jego nie tylko od zbrodni, ale i od podejrzenia powinien być wolnym.
Gdy przyszło do wyboru rządców, została mu się Hiszpania : tam gdy miał jechać dłużnicy odgrażali się, iż go z Rzymu nie puszczą, ale Krassus za niego ręczył, co było ich przyjaźni, a zczasem złączenia się w tryumwiracie przyczyną.
Powiadają, iż w drodze do Hiszpanji gdy mu raz przypadł spoczynek w mizernej wiosce, a w rozmowie jeden z domowników rzekł : « Czyliby też i w tem nędznem siedlisku były zabiegi o urząd i starszeństwo, a zatem zazdrości i kłótnie? Czemu nie, rzekł Cezar; ja sam wolałbym tu być pierwszym, niż w Rzymie drugim. »
W Hiszpanji będąc w mieście jednem, obaczył posąg Alexandra, zbliżył się ku niemu, i gdy się przypatrywał, łzy mu się rzuciły z oczu; pytającym zaś, dla jakiejby przyczyny płakał? rzekł : « on w moim wieku już dzieła dokonał, a ja dopiero zaczynam. »
Krótkie w tamecznych krajach, ale pamiętne było jego przebywanie : uzbroiwszy albowiem z niewypowiedzianym pośpiechem dwadzieścia półków, szedł przeciw Kallaikom i Luzytańczykom, i stoczywszy bitwę znamienite zwycięztwo odniosł. Zbliżył się dalej ku morzu, i wszystkie tameczne kraje pod moc rzymską podbił.
Powróciwszy z wyprawy, niezgody wewnętrzne uśmierzył, sprawiedliwość bezwzględną w sądzeniu zachował, chwiejących się w wierności i posłuszeństwie zatrzymał; co wszystko zdziałał według czasu, osób i okoliczności, używając łagodności i postrachu, nagród i kary. Lichwiarzów chciwość poskromił stanowiąc, iż nie więcej nad dwie części majątku dłużnego odzierżyć mogli. Zgoła urzędowanie jego tak było użyteczne władzy i poddanym dogodne, iż słodką pamięć po sobie zostawił; a bez gwałtów i pokrzywdzenia znalazł sposób i swoich zapomódz, i siebie zbogacić.
Powróciwszy do Rzymu, a żądając tryumfu, gdy nie mógł wjechać do miasta, wolał opuścić pochlebną wyniosłości swojej porę, byleby przytomny konsulatu dostąpił. Na pierwszym zaraz wstępie pogodził Pompejusza z Krassem, a zjednawszy ich ułatwił przeszkodę zamysłom swoim. W tej najwyższej godności dany mu był za wspólnika Bibulus prawy obywatel, a zatem szczery ojczyzny miłośnik. Widząc ten w pierwszych towarzysza swojego krokach szkodliwe dobru publicznemu zamysły, oparł mu się wręcz; ale Cezar zaufany w przemocy Pompejusza i Krassa, których sobie zupełnie zniewolił, osobliwie gdy córkę jedyną pierwszemu z nich dał w małżeństwo, gwałtem Bibuła ze zgromadzenia ludu wypędził, i do schronienia się w własnym domu przymusił. Tam zamknięty przez cały czas urzędowania swojego przeciwne Cezarowi dawał wyroki, które ten tylko skutek miały, iż je przypięte po przysionkach lud płochy czytał; a tymczasem Cezar ze stronnikami swojemi rządził Rzymem. Odzywał się niekiedy żarliwy Katon, ale niepowściągniony roztropnością i miarą; zamiast leczenia ciosów, jątrzył je i przyspieszał złe, którego się coraz bardziej obawiano. Stąd o nim owa powieść Cycerona, iż zamiast usłużenia szkodził, gdy tak działał w zepsutym Rzymie, jakby się w Platonowej Rzeczypospolitej znajdował.
Przy końcu urzędowania zyskał rządy Gallji na lat pięć z jedynowładną prawie władzą. Największą to było Cezara zakałą, iż Klodyusza gwałtownika i własnej żony zwodcę trybunem gminnym uczyniwszy dał zbrodni bezkarność. Równie i po wyszłym konsulacie uczynił niemałą sławie swojej krzywdę, przyczyniając się do wygnania Cycerona.
Rozległe Gallji krainy, pełne wówczas zdziczałych, osad, obszerne otworzyły pole zwycięztwom Juliusza. Tam się dopiero wydała biegłość, sprawność, umiejętność, zgoła wszytkie w najwyższym stopniu wojownika przymioty. Przeszedł dzieł mi poprzedników, i sam Pompejusz lubo dotąd w najwyższym szacunku zostający, musiał mu ustąpić pierwszeństwa. Opisał dostatecznie w przędziw nem dziele wszystkie wówczas sprawy swoje. W krótkości się więc namienią : to zaś treść ich w sobie zawiera, iż w przeciągu lat dziesięciu, ośmiuset miast dostał, trzysta rozmaitych narodów pokonał, milion ludzi zgładził ze świata, a drugi w niewolą zabrał.
Dziwi się umysł, lecz zraża czułość na takie gwałty, bezprawia i okrucieństwa.
To prawie ledwo podobna do wiary, iż tyle prac podjąć mógł z niewymowną sprawnością, będąc z przyrodzenia mdłym i wielu chorobom podległym. Ale co innym być zwykło szkodą i uszczerbkiem, jemu stawało się lekarstwem i orzeźwieniem, a wstrzemięźliwość, którą w pokarmie i trunkach zachował statecznie, strzegła go od sroższych przypadków i chorób, którym za najmniejszą w sposobie życia odmianą, mógłby był popaść. Spoczynek jego był z innych miar pracą : czyli siedział w powozie, miał koło siebie jednego z sekretarzy, któremu to, co pisać przypadało, dyktował, a w spoczynkach noclegów lub popasów co zbywało od spraw publicznych czasu, trawił go w uczonych rozmowach z przyjaciółmi i domownikami, biegłemi w naukach, takimi albowiem pospolicie otoczony bywał.
Lubo dla dogodzenia zamysłom swoim, gdy tego potrzeba było, czynił niezmierne wydatki i zbytki; sam z nich tak mało korzystał, iż przestawał na rzeczach najprostszych ku wyżywieniu, i nie wyciągał tego po tych, którzy go przyjmowali, iżby się sadzili na biesiady i uczty. Jakoż gdy był w Medyolanie u niejakiego Waleryusza Leona, a zamiast oliwy dano z omyłki maść jakowąś pachniącą do szparagów, jadł je bez wstrętu, i ganił swoim, iż za złe mieli gospodarzowi błąd czeladzi, mówiąc; « Jeżeli były zle przyprawne, nie było ich jeść; kto się o taką niebaczność gniewa, sam jest niebacznym i i grubijaninem. »
Będąc raz w drodze gdy nagła burze powstała, a mizerna chata była do schronienia, w której jeden tylko człowiek zmieścić się mógł; choć słaby, spał na dwórze, a przykrycie ustąpił choremu domownikowi, mówiąc : « Miejsc wyższych ustąpić należy starszym, wygodniejszych słabszym. »
Na pierwszym wstępie do Gallji wojować mu przyszło z Helwetami i Tyguryjczykami, którzy dwanaście miast swoich i wsi czterysta zburzywszy, opuścili własny kraj, i w granice rzymskie weszli. Słał z początku przeciw nim Labiena, który zwiódłszy bitwę odniosł zwycięztwo. Ale gdy Tyguryjczykom przyszli Helwetowie na pomoc, natenczas sam Cezar obecny obrawszy sposobne ku obronie miejsce, widząc zbliżające się ku sobie z przemagającem wojskiem obadwa narody, uszykował swoich do boju, a gdy mu konia przyprowadzono, rzekł : « Po zwycięztwie nań wsiędę, teraz idźmy na nieprzyjaciela. » Pieszo więc swoich dowodził, a bitwa była uporna i żwawa : pierzchnęły nakoniec przeciwne hufce; i gdy się ku obozowi cofnęły, trzeba było powtórzyć walkę, gdzie pozostałe niewiasty i dzieci z niewymowną zjadłością dopomagały mężom i rodzicom : ale przemogła Rzymian waleczność, i nie ustępując z kroku większa część tych bitnych mężów na placu legła. Z niezmiernej liczby blizko stu tysięcy zabrawszy pozostałych, wiodł je tam, skąd wyszli, i przymusił, iżby pobudowawszy na nowo spalone miasta i wsi, w tychże miejscach, już nie swobodni jak przedtem, ale w poddaństwie rzymskiem osiedli.
Przykład takowy uczynił wstręt sąsiadom, którzy się na podobną wyprawę już wybierali. Juliusz zaś osadzając kraj, który byli opuścili, dawnemi mieszkańcami, odjął innym sposobność do osiadania tamże, ile że ziemia była wielce sposobna do wyżywienia, i dostarczała wszelkiej wygody mieszkańcom.
Drugą wiódł wojnę z narodami niemieckiemi posiłkując Celty przeciw Aryowistowi, z którym pierwej zawarł był przymierze. Narody te były dzikie, chciwe a bitne, że zaś niezliczoną moc zbrojnego ludu stawić mogły do boju, niedogodna była wielu, a nawet i samymże namiestnikom Cezara takowa wyprawa, między któremi, iż wielu było młodzieży w rozkoszach Rzymu wychowanej, zgromadziwszy wszystkich tak do nich mówił : « Kto wstręt i bojaźń czuje, niech prawym żołnierzom nie zastępuje miejsca : dość dla mnie mieć moję legią, z nią samą pójdę na nieprzyjaciela; nie straszniejsi oni od Cymbrów, a ja zrównam Maryuszowi. »
Dowiedziawszy się o tak pochlebnych dla siebie wyrazach dziesiąty półk, wysłał starszyznę do Cezara z podziękowaniem. Insze na swoich namiestników składając winę, ofiarowały się iść za rozkazami wodza z ochotą, i natychmiast ruszyło wojsko przeciw nieprzyjacielowi.
Nie spodziewał się Aryowist, iżby pierwsi Rzymianie śmieli zaczepiać i nachodzić. Śmiałość Cezara zadziwiła go niezmiernie, a razem i wojsko zaufane w przemocy. Wieszczby też mniej pomyślne u dzikiej gromady zwyczajny lekkomyślności sprawiły skutek, nadając niespokojność i trwogę. Uwiadomiony o tem Cezar przedsięwziął korzystać z dobrej dla siebie pory, i nie dając czasu ku rozmysłowi, zbliżył się, i pierwsze jego straże zapędzały się pod sam obóz nieprzyjacielski, wyzywając do boju, i naigrawiając się z ich bojaźni, iż kryli się i nie śmieli wyjść na harc z okopów swoich. Rozdrażnieni takowemi zarzuty Niemcy, wypadli z obozu, a wówczas już dobrze na to przygotowany Cezar, uderzył na nich całą siłą, i po krwawej bitwie zniósł i do ucieczki przymusił. Aż po Ren pędził zbiegłych : przeprawił się przezeń na małej łódce Aryowist, i uszedł; stracił zaś więcej jak dwadzieścia tysięcy swoich.
Urządziwszy już spokojną tę część Gallji, udał się ku brzegom Erydanu, i w okolicach Medyolanu zwołał zjazd powszechny narodów, któremi zawiadował; rozciągała się bowiem władza jego aż do Rubikonu. Jak więc w wyprawach wojennych dzielnością, tak czujnem sprawiedliwości zachowaniem, względami, uprzejmością i szczodrotą skarbił umysły i ujmował serca.
W tych był zabawach gdy go wieść doszła o buncie Belgów. Naród ten w trzeciej części Gallji miał swoje siedliska, i napadł na sąsiadów, którzy z Rzymianami byli sprzymierzeni. Szedł na pomoc ze zwykłym pospiechem Cezar, i zniósł łatwo rabujące zdziczałego ludu zgraje. Przestraszeni ci, którzy nad brzegami Oceanu mieszkali, poddali się dobrowolnie.
Szedł potem przeciw Nerwianom najbitniejszym z Belgów; ci zaprowadziwszy w niedostępne bory i puszcze starców, kobiety i dzieci, w liczbie sześciudziesiąt tysięcy zastąpili mu drogę, i gdy szańcował obóz, nagle uderzyli na jego wojsko. Za pierwszym wstępem zmięszali jazdę, i opasawszy wokoło siódmą i dziewiątą legią, gdy wszystka prawie starszyzna legła, i już chwiały się osłabione szyki, wyrwał Cezar tarcz z rąk żołnierzowi i sam wpadł wśród barbarzyńców : na taki widok przypadła upodobana jego dziesiąta legia z taką żwawością, iż pierzchnęły już zwyciężające Nerwianów tłumy, i Cezar z niebezpieczeństwa wyrwanym został. Ległby był pewnie, i żaden wówczas z Rzymian śmierciby nie uszedł, gdyby była waleczność tych rycerzy nie przeparła wściekłego dziczyzny owej zażarcia. Niezmierną klęskę ponieśli Nerwianie, ale też i zwyciężców nie mała liczba stała się rozpaczy owego ludu ofiarą.
Gdy wieść wygranej bitwy a razem i niebezpieczeństwa, w którem Cezar zostawał, doszła do Rzymu, czyniono z uroczystemi obchody dzięki bogom, przez co oznaczała się i ważność zwycięztwa, i miłość którą dla siebie zwycięzca zyskał. Wrócił zwyczajnym sposobem na zimowe stanowiska ku granicom włoskim; i gdy w Luce przebywał, odwiedził go tam Rzym prawie cały, a jak się już w życiu Pompejusza namieniło, stu dwudziestu liktorów urzędniczych razem w przysionkach domu jego widziano. Pierwsi z liczby odwiedzicielów byli Pompejusz i Krassus; z nimi wówczas zawarł zmowę, która pierwszy cios zadała wolności rzymskiej. Ułożyli bowiem między sobą, iż Pompejusz z Krassem obejmą na rok następujący konsulat, Cezarowi zaś władza nad Gallią do drugich lat pięciu przewleczona zostanie.
Nie stawił się na owym zjeździe Katon, bo go byli wcześnie do Cypru wyprawili; ale był naśladowcą jego Fawoniusz; ten widząc na co się zanosiło, porzucił zjazd nieprawy i podły, i przybywszy do Rzymu jawnie powstawał przeciw Cezarowi. Mniej zważano, jakto powszechnie u ludu zaślepionego bywa, na poczciwe w słabości wrzaski, u niektórych tylko podobnych sobie znalazłszy wiarę, niewczesnym złej chwili wieszczbiarzem został.
Za powrotem w głąb powierzonego sobie kraju dwie wojny nowe już wszczęte zastał. Uzypetowie i Tenchtery, dwa dzielne niemieckie narody, przedarły się przez Ren, i groziły najściem sprzymierzeńcom rzymskim. Zdradą zwiedli byli przednie straże; nie dowierzając już dalej ich obietnicom i prośbom, zemścił się zguby swoich, i znaczną klęskę poniosłszy musieli się za Ren, skąd byli przyszli, wrócić. Nie dość jeszcze było Cezarowi na tem, zbudował most na tej rzece z niewypowiedzianą prędkością, tak dalece, iż w dniach dziesięciu już był skończony, i wojsko przezeń przeszło. Zostawił opis budowy swojej, i gdyby rzecz wówczas nie była jawna, ledwoby podobna była do uwierzenia, aby dzieło takowe tak prędko stanąć mogło.
Wszedł zatem w kraj Sykambrów i Szwabów, i gdy się w puszcze i bagna schronili, nie znalazłszy do nich przystępu, spustoszył okolice, i przeszedłszy przez most, rozebrać go kazał, iżby nieprzyjaciół do najścia nie zachęcił.
Pierwszy z Rzymian odnogę Oceanu przebywszy wtargnął w Brytanią, kraj ledwo dotąd znany. Dwie wyprawy które tam uczynił, więcej przyniosły sławy, niż pożytku; włożywszy więc na zwyciężonych podatek, chlubny dziełem do Gallji powrócił. Zastał tam listy donoszące o śmierci Julji, którą był Pompejuszowi dał w małżeństwo. Niezmiernie go bolała strata jedynej córki, niemniej Pompejusza, gdyż ją wielce kochał i szanował dla niepospolitych jej cnot i przymiotów. Żalu takowego byli wspólnikami ich przyjaciele, przewidując iż raz zerwany powinowactwa węzeł osłabi niepomału podległą zmianie między zbyt wzniesionemi poufałość.
Cezar rozłożywszy po kraju na zimowe stanowiska daleko liczniejsze, niż przedtem miał, wojsko, zbliżył się według swego zwyczaju ku Włochom : ale gdy go wieść doszła, iż Ambioryx zniósł namiestników jego Kottę i Tyturyusa Sabina, a dumny zwycięztwem udał się na Cycerona, który o mil pięćdziesiąt stamtąd był na stanowisku; zebrał naprędce siedm tysięcy zbrojnego ludu, i już oblężonego zastał : ale na odgłos jego przybycia porzuciwszy Cycerona Ambioryx, z potężnem wojskiem zaszedł drogę Cezarowi. Udał naówczas bojaźń, niby uciekając do miejsca, w któremby mógł z małą garstką swoich dać odpór dostateczny. Co żeby tym skuteczniej zjścił, szańcował się w obozie, przykazując żołnierzom, aby za okopy nie wychodząc udawali strwożonych i tym bardziej zwabili ów lud ku sobie. Stało się tak, jak zamyślał : dzikie owe tłumy bez żadnego porządku kupą natarły na obóz natenczas już dobrze przygotowany. Ze wszystkich stron wypadł na nie z takim łoskotem i wrzaskiem, iż nagłą przejęci bojaźnią rozpierzchnęli się dorazu, a naówczas pamiętne odniosł zwycięztwo. Już mniemał, iż się nareszcie uspokoją tą klęską Gallów narody, ale się omylił w mniemaniu; przytłumiona albowiem bojaźnią zajadłość, tląc się przez czas niejaki, razem tak potężnie wybuchnęła, iż ze wszystkich stron zbiegały się na wspólną zemstę pokonane dotąd ludy, i złączeniem stały się tym straszniejsze, ile już do boju z Rzymianami przywykłe. Pora zimowa cięższa Rzymianom, niżli przyzwyczajonym do takiej pory krajowym ludziom, wojnę tę czyniła i przykrą i niebezpieczną.
Na czele sprzymierzonych narodów był Wercyngentoryx, którego ojca za to, iż królem chciał był zostać, zabili Gallowie, przez wzgląd jednak na przymioty syna, zdali mu władzę nad wojskiem. Podzielił on ich na kilka części, i nad każdą przełożył doświadczone namiestniki.
Cezar zwykłą sprawnością i pośpiechem przedsięwziął zabieżeć złemu w samychże pierwiastkach, słusznie się obawiając, iżby zwłoka bardziej jeszcze Gallów nie wzmocniła. Obiegał więc zbuntowane kraje, i jedne łagodnością, drugie mocą w posłuszeństwie utrzymywał. Czuwali na porę sposobną ku bitwie Gallowie, i nagle otoczyli go wkoło. Ale mnogością i wrzaskiem owej dziczy bynajmniej niezastraszony, podzieliwszy na trzy części swoich, waleczny dawał odpór. Po długiej a równie żwawej z obu stron bitwie, ubiegli na żołdzie zostający u Rzymian Niemcy, wzgórek, który się nad obozem Gallów unosił, z niego gdy na nich natarli, zwycięztwo długo niepewne przy Rzymianach zostało.
Wercyngentoryx z resztą niedobitków schronił się w Alexyi, miejscu wielce obronnem, a według powszechnej wieści niedobytem. Nie odwiodło to Cezara od chęci dobycia go; natychmiast wojsko swoje pod miastem rozłożył, i już w ścisłem przez czas niejaki trzymał oblężeniu, gdy razem przyszło na odsiecz wojsko do trzechkroćstotysięcy piechoty, a siedmdziesiąt tysięcy jezdnych. Był to wybór z całej Gallji zebranego żołnierza, i ostatnie zwyciężonych wysilenie przeciw trwałej dotąd a nieznośnej owym bitnym a swobodnym narodom Cezara przemocy. Oblegający więc oblężonym w własnym obozie został. I w tym jednak razie dziwną przytomnością, pośpiechem i męztwem oczywistego prawie niebezpieczeństwa uszedł; ukrywszy albowiem przed oblężeńcami przybycie odsieczy, raptownem najściem, tak zmięszał nowo przybyłe Gallów wojska, iż nie dając im czasu do rozpostarcia się i szyku, ledwo podobne do wiary nad nimi otrzymał zwycięztwo. Dopiero wtenczas dowiedziawszy się oblężeńcy, iż je ratować miano, gdy zoczyli w obozie Cezara rozpostarte na widok, przyjaciół swoich kosztowne narzędzia, zbroje i inne w wielkiem mnóztwie szacowne łupy. Słyszeć się naówczas dały po murach płacze niewiast, krzyki mężczyzn, a straciwszy ostatnią nadzieję ratunku, po długim a upornym odporze poddali się Cezarowi. Był na ich czele Wercyngentoryx i złożył broń pod nogi zwycięzcy. Wzięty zatem był pod straż i zachowany do przyszłego tryumfu, który miał Cezar po zwycięztwach swoich w Rzymie odprawić.
Coraz bardziej zwalniały się i słabły powzięte między Cezarem a Pompejuszem przyjaźni związki. Wzajemna wyniosłość nie cierpiała równości, a im więcej sławy nabywał Cezar, tym bardziej upadała Pompejusza wziętość. Krassus, który zdawał się być pośrednikiem między coraz wzrastającą obudwu przemocą, na wojnie z Partami zginął. Nic więcej przeto nie zostawało Cezarowi do dojścia zamysłów, dawno powziętych, nad zgubę równego sobie. Wzajemnie Pompejusz coraz się bardziej obawiać począł, iżby przemożonym nie został. Zdawał się gardzić młodszym, ale ten zwierzchni pozór nie omamiał, tak jak on rozumiał, i ci którzy mu najprzychylniejszemi byli, obawiali się nie bez przyczyny, iżby w walce, która się coraz zbliżała, pokonanym nie został. Żeby więc uprzedził przeciwnika, jął się sposobów mniej przystojnych : gwałtem niekiedy strasząc, niekiedy oczywistem przekupstwem ujmując obywatelów, osadzał na urzędach osoby sobie zniewolone, któreby mu w czasie usłały drogę do pierwszeństwa. Rozchodziły się po Rzymie stronników jego odgłosy, iż w niebezpiecznych okolicznościach na jednego się zdać najlepiej, i temu los ojczyzny powierzyć, któryby wypróbowaną cnotą i dziełmi użytecznemi na powszechną ufność zasłużył. Nieznacznie takowe mowy oznaczały Pompejusza, i lubo sam objawiał skromność i chęć spoczynku, niewiele kunszt zle udawany znajdował wiary.
Czuły upadającej już prawie rzeczypospolitej strażnik Katon, widząc na co się zanosiło, a bojąc się, iżby dyktatorem Pompejusz mianowany nic został, obrał mniejsze złe, i wolał sam być powagi żądanej, mniejszej jednak niż była żądaną, sprawcą, radząc aby samemu Pompejuszowi na rok następujący konsulat powierzyć, i przedłużyć na czas rządy w Afryce i Hiszpanji, które dotąd dzierżał. Stało się tak; ale gdy wieść o tem Cezara doszła, wzajemnie żądał konsulatu, i przedłużenia rządów. Nie przeciwił się temu wręcz Pompejusz, ale Marcellus i Lentulus konsulowie tegoroczni, a nieprzyjaciele Cezara, powstali przeciw niemu wszystką siłą, i żeby mu dać uczuć dowodnie nienawiść swoję, wyzuli z praw obywatelstwa Nowokomianów, którym był Cezar ten przywilej nadał, a przysłanego stamtąd rajcę Marcellus chłostać rozkazawszy, z temi się do niego słowy ozwał : « Odebrałeś chłostę na znak, iż tobie rzymskie obywatelstwo nie należy, idź i okaż to Cezarowi, że obywatelem rzymskim nie jesteś. »
Gdy się Marcella konsulat skończył, wysypał zebrane w Galliach skarby Cezar na przekupstwo, i tak ujął szczodrobliwością swoją obywatelów, iż Pompejusz widząc na co się zanosiło, powstał jawnie przeciw niemu domagając się tego, iżby mu władza, którą miał dotąd, odjętą była. Podła wielbicielów rzesza, chcąc mu się przymilać, poniżała Cezara, i natrząsaniem dogadzała wyniosłości wielbionego, a ten jakby już znękał przeciwnika, niewczesnem zaufaniem przyśpieszył upadek, i zbliżał się do swojej zguby. Zaniedbał zatem czynić przygotowania do wojny zaciągi szły niesporo, i jakby całe walczenie na słowach zawisło, w senacie i przed pospólstwem obwiniał Cezara; rozumiejąc iż mu tym sposobem odbierze wziętość, której się sam obawiał.
W stanie, w którym zostawały rzeczy, zdawało się, iż bardziej Pompejusz, niżeli Cezar był winnym. Ten bowiem oświadczał się, iż skoro Pompejusz z swojej strony przyrzecze, iż władzę złoży i wojsko rozpuści, on to wszystko uczynić gotów. Kuryon imieniem Cezara objawiał takową jego chęć przed senatem. Antoniusz zaś Trybun gminny, list własną ręką jego pisany, toż samo zawierający pokazał. Ale gdy przyszło do kresek w senacie, a konsulowie rzecz ku zdaniom podali : czyli mają i Pompejusz i Cezar władzę złożyć? Wszyscy prawie zgodzili się na to, oprócz Scypiona i niektórych przyjaciół jego, którzy utrzymywali, iżby samemu Cezarowi władza była odjęta. Lentulus konsul nie tylko z Scypionem złączył zdanie, ale i z tem się oświadczył, aby Cezara jako zdrajcę i nieprzyjaciela ścigać i ukarać. Powstało zatem zamięszanie, i rada się owa bezskutecznie rozeszła : obywatele zaś przewidując nieszczęśliwe skutki, które ztąd wyniknąć miały, jak w powszechnej klęsce przywdziali na siebie żałobne szaty.
Nadeszły skromniejsze już Cezara listy : żądał mieć część Gallji i Illiryą z dwoma tylko ligiami pod swoją władzą. Przystał na część Gallji Pompejusz, ale nie chciał, aby miał wojsko; i byłby się nakoniec skłonił ku pozwoleniu, ale niepohamowany w zacieczeniu swojem Lentulus powstawszy na Antoniusza i Kuryona, obelżywie ich nakoniec z senatu wypędził. Przyjął uciekających do siebie Cezar, i oświadczywszy się przed wojskiem, jaką krzywdę ponosi, tym bardziej wzbudził żołnierzy do wykonania zamysłów, które był powziął.
Nie miał naówczas więcej przy sobie nad pięć tysięcy piechoty i trzysta jezdnych, resztę wojska z drugiej strony Alp zostawił, ale wyprawił natychmiast namiestniki swoje, aby mu je przywiedli. Nim się jednak to stało, przekonany, jak w gwałtownej potrzebie szkodliwa zwłoka, nie czekając zmocnienia, z temi, co miał przy sobie, ku Włochom ruszył. Stanął nad rzeką Rubikonem, której przejść zbrojno nie godziło się, i tam gdy jeszcze reszta prawego uczucia dziełnem wzruszeniem wstrzymywała cios, który miał zadać ojczyznie; przemogła chęć pierwszeństwa : pierwszy więc skoczywszy w rzekę zawołał : « Już kość rzucona : » i jak nieprzyjaciel wszedł w kraj włoski na czele wojska swojego.
Pierwsze miasto, które opanował, było Aryminium, a skoro wieść kroku nieprzyjacielskiego po kraju się rozeszła, powszechną sprawiła trwogę. Rzym widząc z okolic garnących się do siebie mieszkańców, w niewymównem zostawał zamięszaniu. Pośpiech Cezara stawiał go u bram w oczach bojaźliwych mieszkańców, a ci którymby w takowym razie wzmagać innych należało, jakby od siebie odeszli, sami sobie rady dać nie mogli w tak nagłym razie. Zdawało się, iż odstąpiła już była Pompejusza owa wspaniała i nieustraszona przytomność, z którą wśród największych niebezpieczeństw dzielnie stawał. Zadumiały i chwiejący się w zdaniu, zle krył trwogę, a wówczas z naigrawaniem pytał go Fawoniusz : « Gdzież są półki owe, które, jak powiedziałeś, i za lada uderzeniem nogą w ziemię, ukazać się miały. »
Więcej miał gotowego Pompejusz wojska, niż Cezar, ale ten sam rządził, a w Rzymie ile zdań, ile partyj, tyle i wodzów było, którzy mięszając się w rzeczy, zamiast pomocy zatrudniali, tak jak się to pospolicie w nierządnem zgromadzeniu działać zwykło. Choć więc chciał zabieżeć niebezpieczeństwu, widząc iż w zgiełku miejskim daremne będą zabiegi jego, szedł do obozu i przykazał senatorom, aby się tam za nim udali. Wielu z nich uczynili zadość woli Pompejusza : większa część opuściwszy Rzym, lub tułali się po okolicach szukając schronienia, lub też udawali się w odległe miejsca, gdzieby daleko będąc od niebezpieczeństwa, mogli życie ocalić. Postać naówczas Rzymu była straszliwa i smutna, gdy reszta pozostałych mieszkańców czekała w trwodze i narzekaniu spełnienia ostatnich losów swoich.
Nagła ucieczka zdała się jedynem ojczyzny ocaleniem, ci albowiem którzy się udawali do Pompejusza, w jego osobie zasadzali powszechną całość i obronę już upadającej wolności. Labienus najpoufalszy przyjaciel i dowodny namiestnik Cezara, porzucił go w tym razie, przenosząc nad wszelkie korzyści wolność i dobro ojczyzny.
Tymczasem Cezar z zwykłą sprawnością i pośpiechem zbliżał się ku Rzymowi; a dowiedziawszy się, iż Domicyusz zawarł się w Korfinium ze trzydziestą rotami, szedł tam i obóz swoj pod miastem rozłożył. Widząc niesposobność obrony Domicyusz wypił truciznę, i już się rozumiał być blizkim zgonu, gdy się dowiedział o łaskawych względach, które miał Cezar na nieprzyjacioły. Żałować zatem począł niewczesnej porywczości swojej, ale go wzmógł i dał drugi raz życie lekarz, od którego był wziął truciznę, upewniając, iż śmiertelną nie była. Wesół więc z ożywienia udał się do Cezara, który go życiem, swobodą i dobrodziejstwy obdarzył : mimo to wszystko jednak, upatrzywszy sposobną porę, udał się do Pompejusza : Cezar zaś zyskawszy ludzi jego, gdy jeszcze niektórych innych do siebie przyłączył, widząc się na czele licznego wojska, szedł przeciwko Pompejuszowi. Ale ten nie czekając na jego przyjście, konsulów z częścią swoich wyprawiwszy do Dyrrachium, sam się do Brunduzyum udał; a gdy okręty z Dyrrachium wróciły, a Cezar już był u bram miasta, wsiadł na okręty, i gdzie był wprzód przesłał konsulów, sam do Dyrrachium popłynął. Tem ujściem Cezar w dni sześćdziesiąt po zaczętej wyprawie swojej całą włoską krainę odzierżał, i do Rzymu już swego iść przedsięwziął.
Zastał nad spodziewanie wielu powróconych senatorów i postać miasta spokojną. Zgromadziwszy więc znamienitszych obywatelów mówił z nimi łaskawie, radząc, iżby słali do Pompejusza namawiając go ku zgodzie. Ale gdy się żaden takowego poselstwa podjąć nie chciał, uznał, jak mu niedowierzano, wkrótce zaś skutkiem pokazał, jak skromność jego była tylko na pozór. Gdy albowiem chciał ruszyć publicznego skarbu, a strażnik jego Metellus niegodziwość postępku dowodził prawem, rzekł : « Milczą one, gdzie śklni się oręż; jeżeli ci się nie podoba, co czynić myślę, ustąp, bo w wojnie próżne są słowa. Jak się zgodzim, i pokój nam oręż z ręku wyjmie wtenczas będziesz mógł mówić, co ci się podoba : a teraz wiedz o tem, iż łaskę ci czynię, i uwłaczam powadze i władzy mojej, gdy z tobą mówię : boś jest mój, i wszyscy, którzy mnie odstąpiwszy, teraz się w mocy mojej znajdują. » Powiedziawszy to szedł do miejsca, gdzie skarby złożone były; a gdy od drzwi kluczy nie przynoszono, wybić je kazał. Chciał się jeszcze takowej gwałtowności sprzeciwiać cnotliwy Metellus, ale Cezar z zapałem śmiercią mu pogroził, i dodał. « Wiedz o tem młodzieńcze, iż łatwiej mi to uczynić, niż powiedzieć. » Wziął więc co chciał, i nieodwłócznie udał się do Hiszpanji. Tam skoro przybył, wojsko które było pod Afraniuszem, Pompejusza namiestnikiem, do niego przystało : innych wodzów jemu przyjaznych zwyciężył, w czem jednak wielkich trudów użył, i nieraz w ostatniem był życia niebezpieczeństwie, gdyż znalazł wiele zasadzek i spisków przeciw swojej osobie; co wszystko obszernie sam w komentaryuszach swoich wyraża. Niedostatku zaś żywności tak wielkiego doznał, iż razu jednego ledwo wojska nie utracił. Przezwyciężył jednak zwykłym przemysłem i pracą stateczną wszystkie przeszkody, i niedługo tam i zabawiwszy wrócił do Rzymu.
Lubo wszystkie zachodnie państwa rzymskiego kraje pod władzą były Cezara, wschód cały Pompejusza i wspierał, a liczne wojska tak te, które się tam znajdowały, jako i te, które z sobą z Włoch przywiódł, nierównie go mocniejszym nad Cezara czyniły. Cokolwiek zacnych wodzów, urzędników naród wówczas liczył, znajdowało się to w obozie Pompejuszowym, ale jak się już wyżej rzekło, ta sama mnogość, jak była okazałą, tak i szkodliwą. Ztąd nie szły rzeczy z takowym, jak u przeciwnej strony pośpiechem i rządem, a zwłoka najstraszniejsza dzieł wielkich nieprzyjaciołka, wysilała nadaremnie moc wojska i wodza sposobność. Ten któremu iść wręcz przeciw nieprzyjacielowi należało, uciekał z przemocą przed słabszym.
Uczyniony Cezar pod bytność swoję w Rzymie dyktatorem, wygnańców do kraju wrócił, wskrzeszając resztę Maryusza ustaw, nagradzał prześladowanym od Sylli, a raczej już ich następcom, wszystkie szkody, które w proskrypcyi jego odnieśli. Jedenaście dni tylko dzierżąc dyktatorstwo złożył je, i obrany konsulem wraz z Serwiliuszem Izaurykiem pośpieszył do wojska, które na niego w Brunduzyum oczekiwało. Przeprawił się zatem przez morze, i opanował w Epirze Apollonią. Okręty zaś, które go przewiozły, po resztę pozostałego wojska posłał.
Sprzykrzyły się ustawiczne wyprawy żołnierzom Cezara, i gdy do Brunduzyum dochodzili, szemrali i narzekali na nieczułość wodza : ale gdy go już nie zastali, natychmiast jakby się wstydzili tego, iż mu w pośpiechu zrównać nie mogli, wybierali się jak najśpieszniej ku morskiej przeprawie, i cisnęli do portu wyglądając okrętów, które po nich miał przysłać. Wzajemnie i on gdy się ich doczekać nie mógł, mimo wzburzone, ile wśród zimy, morze, wsiadł na łódź i w drogę się puścił. Gdy żeglarz widząc coraz wzmagające się wiatry do brzegu majtkom zawinąć kazał, powstał z miejsca, i dawszy się poznać przestraszonemu żeglarzowi rzekł : « Płyń śmiało, Cezara wieziesz i jego fortunę. » Wzmógł zuchwały wyraz zdumiałych majtków, walczyli więc z wiatry; ale te nie znając przemocy gdy ostatnią groziły zgubą, i majtki i żeglarz i Cezar ze swoją fortuną, skąd wyszli, wrócić musieli.
Przybył wkrótce Antoniusz z wojskiem przeprawiwszy się z Brunduzyum, a naówczas zaufany w mocy swojej Cezar zbliżył się ku obozowi Pompejusza. Ten zamknięty nie śpieszył się ku bitwie, gdy zaś przyszło strażom spotykać się, przemagały Cezara : raz jednak gdy sam Pompejusz wyszedł swoim na pomoc, pierzchnęli Cezara żołnierze, i gdyby ich był ścigał, wielkie było podobieństwo, iżby zupełne odniosł zwycięztwo, już bowiem z pod samegoż obozu jego ściągnął półki swoje nazad, i do stanowisk zaprowadził. W tem zamięszaniu sam Cezar ledwo nie zginął, chcąc uciekających przywodzić na nieprzyjaciela. Ocalony nad swoje mniemanie, do swojego obozu powróciwszy rzekł : « Dziś nieprzyjaciele mieli w ręku zwycięztwo, ale nie mieli takiego, któryby zwyciężyć umiał. » Smutną i niespokojną noc przebył po swej klęsce, a gdy niedostatek żywności wielce mu dokuczał, opuścił miejsce, gdzie dotąd obozował, i szedł do Macedonji przeciw Scypionowi.
Ucieczka Cezara zasiliła Pompejusza ufność : nalegali usilnie namiestnicy jego, aby ścigać zbiegłych, ale on w zwłoce założył pewność zwycięztwa, i wtenczas nie bez przyczyny głód albowiem i niewczas ponękałyby były Cezara, gdyby się był raz powziętego zdania Pompejusz statecznie trzymał. Jakoż lubo się wszyscy inni sprzeciwiali takowej, jak mu wymawiali, trwożliwości, Katon choć niepochlebny, i owszem w innych okolicznościach sprzeciwiający się, naówczas poszedł za jego zdaniem.
Przemogła nakoniec nie tak starszyzny uwaga, jak ślepa płochej Rzymu młodzieży popędliwość. Puścił tedy los Rzymu Pompejusz na hazard bitwy owej pamiętnej pod Farsalią, gdzie pierwsza owa młodych junaków trzoda pierzchła, a to z tej najbardziej przyczyny, iż Cezar świadom zniewieściałości tych pieszczochów, kazał swoim, aby nie gdzieindziej, jak po twarzach zadawali ciosy; dla ochronienia więc wdzięków, wszyscy z placu uciekli.
W największym bitwy zapale jakby przeistoczony zupełnie Pompejusz, nie zachował i śladu dawnej dzielności : widząc cofające się jezdne półki, jeden z pierwszych wpadł w obóz, i dostawszy się do swego namiotu siadł w nim zamyślony. Obudziły go z tego zamartwienia już wpadających nieprzyjaciół odgłosy : porzuciwszy więc znaki pierwszeństwa uszedł, i udał się do Loryssy, ztamtąd ku morzu; a dopadłszy okrętu płynął do Egiptu, gdzie, jak się w życiu jego namieniło, zdradą Ptolemeusza życie utracił.
Gdy wszedł w obóz Pompejusza Cezar, widząc zwyczajne krwawej bitwy skutki, udawał żałość, a chcąc na przeciwnych sobie złożyć szkaradność dnia owego rzekł : « Nie ja jestem tej klęski przyczyną, przysporzyli ją sobie ci, którzy mnie do tego, co się stało, przywiedli. »
Liczba zabitych Rzymian do sześciu tysięcy dochodziła; niewolników Cezar wolnością darował, żołnierzy Pompejusza pomiędzy półki swoje podzielił, na żadnego osobistego nieprzyjaciela zemsty nie wywarł, a między temi, których w domownictwie swojem umieścił, znajdował się ów Brutus jego zabójca.
Udał się potem do Azyi, której zwyczajnym sposobem słodził jarzmo łagodnością, przystępem i szczodrotą; a gdy przybył do Alexandryi, Teodatus przyniósł mu głowę Pompejusza : odwrócił oczy od takiego widoku, i jak mówią, zapłakał. Gdy stamtąd do Rzymu pisał, między innemi ten się tam znajdował wyraz, iż sposobność doborze czynienia nieprzyjaciołom, najmilszym uznawał zwycięztwa swojego skutkiem.
Czas który przepędził w Alexandryi na biesiadach u królowej Kleopatry, dał sposobność wzmocnienia się strwożonym przyjaciołom Pompejusza. Cezar zaś uśmierzywszy w Syryi rozpoczęte rozruchy, szedł przeciw Farnacesowi królowi Pontu, który był niedawno Rzymiany zwyciężył. Tego niedaleko miasta Zeli pokonał, Bitynią i Kapadocyą przez niego na Rzymianach zdobyte odzyskał, a na znak prędkości obrotów i zwycięztwa, pisząc z pobojowiska do przyjaciela swego, te tylko słowa w liście umieścił : Veni, Vidi, Vici. Stały się potem jego hasłem, i w czasie tryumfu nieść je przed sobą kazał.
Przybył zatem do Rzymu i skończywszy rok powtórnej dyktatury, raczył być konsulem na rok następujący; a że jeszcze Afryka dała schronienie ostatnim z Rzymian, tam się wyprawił. Wojska które byli przeciw niemu zebrali Katon ze Scypionem, dość były znaczne, ale przemogła szczęśliwość Cezara i ten ostatni niegdyś współziomków jego odpór : odniosłszy pod Tapsem pamiętne zwycięztwo, trzy obozy, Numidów, których król Juba prowadził, Afraniusza i Scypiona w jednym dniu zabrał. Katon powziąwszy o klęsce wiadomość sam sobie życie odebrał. Gdy się o jego śmierci dowiedział Cezar, zawołał : « O Katonie! zazdroszczę ci chwalebnej śmierci, tak jak ty mi zazdrościłeś sławy, iżbym cię przy życiu zostawił. »
Przez trzy dni trwał tryumf, który wiódł w Rzymie Cezar z niezmierną okazałością; między jeńcami znajdował się syn króla Numidyi Juba, który udawszy się do nauk, wiele potem pism szacownych zostawił.
Nie zostawało już do zwyciężenia Cezarowi nad pozostałych synów Pompejusza : ci znaczne w Hiszpanji zebrali wojsko, i coraz się bardziej wzmacniali. Zaraz więc po tryumfie odprawionym udał się tam, i znalazł większy nierównie odpór, niżli go się spodziewał. Bitwa pod Mundą, w której synów Pompejusza zwyciężył, ostatniem dla niego była zwycięztwem, ale nim je otrzymał : sam się w tym dniu w największem niebezpieczeństwie widział, co sam zeznał mówiąc : « Iż w innych potyczkach szło mu o sławę, w tej o życie. »
Tryumf, który śmiał odprawić po zwyciężonych Rzymianach, obraził wszystkich, i odtąd bardziej zaczęło i w przyjaciołach jego słabieć przywiązanie, które byli ku niemi powzięli. Bojaźń wymuszała pochlebstwa, nakazy senatu i ludu brzmiały pochwałami zwycięzcy. Każde słowo Cezara było wyrokiem, a cześć, którą mu oddawano, coraz się zwiększająca, do tego nakoniec stopnia przyszła, iż znudzony uwielbieniem, rzekł razu jednego wysłanym do siebie z senatu posłom: « Iż zmniejszać je raczej, niż mnożyć należało. » Wszystkie te jednak wymuszone względy zamiast zwiększenia wziętości jego, zmniejszały ją nieznacznie, i wstręt sprawiały przeciw temu, któremu do zupełnego jedynowładztwa tytułu tylko monarchy nie dostawało. Chcieli mu go nadać pochlebnicy, i on tego jedynie pragnął : ale że rzecz była i trudna i wielce niebezpieczna, ostrożnie sobie w takowej okoliczności postępował. Żeby zaś usposobił ku żądaniom swoim Rzymian umysły, wylał się cały na dobroczynność; sprawił ucztę całemu ludowi z niezmierną okazałością, tak dalece, iż razem widziano zasiadających a hojnie podejmowanych biesiadników u dwudziestu tysięcy stołów : wszystkim którzy przeciw niemu powstawali, nie tylko winę odpuścił, ale dobrodziejstwa świadczył, żołnierzom wysłużonym nowe osady nie daleko Koryntu i Kartageny nadał, każdemu z nich obmyślając należyte ku wygodnemu życiu opatrzenie.
Chciwy działania umysł jego obmyśliwał i nastręczał mu naówczas nowe czyny. Jakoż już był przedsięwziął wojnę wieść z Partami, i zemściwszy się Krassowej klęski, nękać na wzór Alexandra po za Eufratem i Gangesem leżące narody, udać się ku północy i Scyty zwalczyć, a tak zaokrągliwszy Rzymowi podległe kraje, uczynić morze państwa zwycięzkiego zewsząd granicą.
Najużyteczniejszy i który do skutku przywiódł zamysł, była poprawa dotąd używanego kalendarza. Że przedtem obrotami xiężyca oznaczane były miesiące, ich nierówność sprawiała ustawiczne w oznaczonych czasach, świętach i obrządkach odmiany, których gdy nie poprawiono, zdarzało się, iż co przypadało z początku w zimie, przypadało później na wiosnę lub w jesieni. Według słonecznych więc obrotów raz na zawsze oznaczył i wymierzył rok, dawszy mu dni umieszczonych w dwunastu miesiącach 365, co dotąd z niektóremi poprawami trwa i sprawcy swojego nazwisko nosi.
Przyszedł nakoniec czas, gdy miał sam paść ofiarą nienasyconej wyniosłości swojej. Zdało mu się, iż przezwycięży wstręt powszechny i oswoi Rzymiany z monarchią. Zrazu jak się już rzekło, nieznacznie objawiał tę chęć swoję, jaśniej się potem wydała, przez nasadzonych umyślnie podłych wykonywaczów woli jego. Że zamyślał wojnę podnieść przeciw Partom, puszczono odgłos, jakoby było dawne proroctwo, iż nie inaczej Rzymianie Partów, jak za przywództwem króla, pokonają. Gdy więc jednego razu powracał z Alby do Rzymu, zaszły mu drogę namówione rzesze obwoływając go królem z wielkiemi okrzykami. Zamilkli na to ci, co nie byli w umowie, i gdy większej części ludu milczenie oznaczało wstręt i niesmak, Cezar niby urażony rzekł do owych wykrzykaczów : « Nie nazywam ja się królem, ale Cezarem. » Wjechał zatem do Rzymu okazując smutną postać.
Że się ten pierwszy krok nie udał, nie przestali jeszcze inszemi sposobami przyjaciele i domownicy jego dokonywać dzieła : jakoż w obrządkach uroczystości, które zwano Lupercalia, gdzie czciciele leśnego bożyszcza obiegali ulice i przysionki : Antoniusz w tym biegu siedzącemu na złotem krześle w miejscu wywyższonem Cezarowi włożył na głowę koronę, otoczoną laurowym wieńcem : lud zgromadzony słabym się na to okrzykiem ozwał. Co Cezar postrzegłszy zrzucił koronę z głowy, a natychmiast powstały całego ludu radośne wołania, których znieść nie mogąc ze zgromadzenia wyszedł.
Odkryte już jawnie dążące ku monarchji Cezara zamysły przyczyną nakoniec były spisku na jego życie. Brutus od niego ukochany z Kassyuszem byli na czele spisku, a reszta z najznakomitszych obywatelów złożona.
Przestrzegany wielokrotnie o niebezpieczeństwie życia, rzekł: « Lepiej umrzeć, niż śmierci się obawiać. » Przypadła ta wśród senatu, dnia piątego Marca, gdzie obskoczony od sprzysiężonych, puginałami skłóty, życia dokonał, mając lat pięćdziesiąt sześć.