Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Alexander

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Alexander
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


ALEXANDER.

Urodzenie ludzi nadzwyczajnych podobnemiż okolicznościami pospolicie zdobili pisarze ich życia; nie brakło więc Alexandrowi na snach, cudach i proroctwach. Synem był Filipa króla Macedonji i Olimpiady, urodził się dnia szóstego Sierpnia; a że tegoż dnia świątnica Dyany zgorzała w Efezie, i to weszło w liczbę nadzwyczajności zdarzonych przy jego urodzeniu. Że zaś także w tym dniu ojciec jego miasto Fotydę zdobył, przez Parmeniona Illiryjczyków zwyciężył, i wiadomość odebrał, iż w igrzyskach Olimpji jego konie najlepiej biegły, tak miał być naciskiem szczęścia swojego przerażony, iż prosił bogów o zły przypadek; gdyby to była prawda, nie wielkiegoby godzien szacunku, stąd osobliwie, iż żartkość koni swoich w liczbie szczęśliwych zdarzeń policzył. To w nim pochwalenia godne, iż skoro się syna doczekał, troskliwym był, iżby mu dał mistrzów obyczajnością i nauką znamienitych : i list który miał pisać do Arystotelesa, równie sobie winszując, iż mu się syn urodził, z tem, iż z nauki jego korzystać będzie mógł, oznacza chwalebną troskliwość nie tylko o krwi własnej, ale o dobro poddanych swoich.
Wcześnie się wydawać poczęła w młodym Alexandrze osobliwa pojętność, zręczność, i wspaniałość umysłu. Odpowiedzi jego roztropne a żywe, oznaczały nadzwyczajne przymioty; a chęć do nauk i rycerskiego rzemiosła tak była w nim wielka, iż nad zwyczaj pospolity wstrzymywać go raczej, niż zachęcać potrzeba było.
Między innemi wielą, ta jego odpowiedź w dzieciństwie wielbioną była, iż gdy go pytano, czyby chciał się stawić na igrzyska? rzekł : « Czemu nie, bylebym je z królami odprawił. »
Że dzikiego konia Bucefalo dosiadł i oswoił, wydarza się w nim niezwyczajna nad wiek sprawność i odwaga : a że to się działo w przytomności ojca, ściskając go serdecznie rzekł : « Szukaj synu lepszego królestwa, Macedonia dla ciebie mała. » Zbyteczne więc ojca pochwały, a jak zwyczaj, dworaków otaczających podłość, umysł wzniesiony i żądze porywcze, tak zapaliły niepohamowanem władzy i sławy pragnieniem, iż słysząc jak ojciec zabierał kraje, płakał, że mu nic do brania nie zostawi.
Mając lat dwadzieścia objął rządy Macedonji po śmierci ojca swego, i zastał kraj w wielkiem zamięszaniu, tak wewnątrz dla kłótni obywatelów, jako też i przy granicach, którym sąsiedzi ze wszystkich stron grozili, gardząc młodością nowego króla. Opanował był Filip Grecyą, ale do swobody przywykłe kraje z przykrością znosiły ciężar obcego jarzma, i ze wszystkich stron gotowały się do wojny. Widząc powszechne oburzenie Macedończycy radzili Alexandrowi, aby dobrowolnie zrzekł się panowania nad Grecyą, a zaś inne narody, z któremi graniczył, łagodnemi sposoby odwiodł od wojennych zamysłów. Ale odrzucił trwożliwe rady, i przedsięwziął raczej wspaniale zginąć, niż szukać w upodleniu bezpieczeństwa. Wiódł więc po nad Dunaj wojska swoje, i wstępnym bojem Tryballów króla Syrmę pokonał.
Wkrótce potem dowiedziawszy się, iż Tebani złączywszy się z Ateńczykami rokosz przeciw niemu podnieśli : przeszedłszy ciaśninę Termopilów rzekł do tych, którzy go otaczali : « Krasomowca Demostenes zwał mnie dzieckiem, gdym szedł na Tryballów : młodym, gdym wtargnął w Tessalią : pozna pod murami Aten, iż mam wiek dojrzały. »
Gdy pod Teby na czele wojska podstąpił : umyślnie się zatrzymał przez czas niejaki, aby się upamiętali, i dobrowolnie odstąpili od rokoszu; ogłosił więc przebaczenie. byleby mu wydali hersztów spisku Fenixa i Protutesa : ale oni naśladując w tej mierze jego samego postępek, żądali, aby im wydał Filotę i Antypatra, i ogłosić kazali, iż kto chce bronić wolności greckiej, niechaj się z nimi łączy.
Widząc iż łagodnością uporu ich nie przeprze, udał się do kroków wojennych. Nastąpiła bitwa z obu stron równie natarczywa, ale gdy osadzeni w zamku Tebańskim Macedończycy wypadłszy stamtąd tył wzięli Tebanom, okrążeni naokoło polegli prawie wszyscy broniąc z niewypowiedzianą odwagą ojczystych swobód. Zdobyte miasto zburzyła do szczętu mściwa zwycięzców zapalczywość. W tak srogiem zamięszaniu Tracy napadłszy na dóm Tymoklei zacnej niewiasty, gdy go złupili z ozdób i sprzętów, a wódz ich najniegodziwszym z nią postępując sposobem, nie syt jeszcze ze zdobyczy, naglił ją do odkrycia skarbów : mam rzekła, i wiodąc go samego do ogrodu ukazała mu studnię, w której jak twierdziła, schowała, co miała najdroższego. Chciwy zyskownego połowu, gdy się patrząc w dno schylił, wepchnęła go w nię, i rzucając zewsząd kamienie zemściła się nad sprośnym zbójcą. W tym właśnie uczynku zastali ją żołnierze, i gdy winiąc o zabójstwo wodza, skrępowaną przywiedli do Alexandra, pytał kto była? « Jestem siostrą Teagena (rzekła) który broniąc przeciw ojcu twemu ojczyzny, wodzem był w bitwie Cheronejskiej, i tam poległ. » Zadziwiony męztwem i wspaniałością umysłu Alexander, pochwalił dzieło, i wolnością wraz z dziećmi obdarzył.
Na Tebach zapał zemsty jego zdał się wysilić, gdyż Ateńczykom równie zbuntowanym winę odpuścił, i pochwalił ludzkość gdy względnie zbiegów Tebańskich do siebie przyjęli. Tak zaś zbyteczna srogość w tej okoliczności jemuż samemu napotem była nieznośną, iż chcąc jej pamięć zmazać, odtąd ile możności Tebanów wspierał, i którykolwiek się do niego udał, pewen był, iż skutek prośb swoich zyska.
Zgromadziły się wkrótce niedaleko Koryntu wszystkie Greków narody, i tam wojnę przeciw Persom ogłoszono, mianując Alexandra wyprawy wodzem. Przyjął żądany tytuł mile; a że zewsząd zbiegali się najznamienitsi z Greków do niego, między któremi wielu było filozofów, obcował z nimi poufale, i był każdemu przystępnym. Otoczony przychodniów tłumem, przechadzając się w mieście postrzegł w beczce leżącego Dyogenesa, zbliżył się ku niemu, i pytał, czegoby pragnął? « Tego rzekł Dyogenes, żebyś mi słońca nie zasłaniał. » Lubił Alexander nadzwyczajność, i tak go ta odpowiedź ujęła, iż śmiejących się z grubijaństwa mędrca gromiąc rzekł. « Gdybym nie był Alexandrem, chciałbym być Dyogenesem. » Czczo poważne te słowa oznaczały, iż jeżeli mędrek był dumnym, jeszcze dumniejszym ten, który go pochwalił, a zatem nie dziw, iż się jeden drugiemu podobał.
Idąc za powszechnym zwyczajem szedł do Delfów badać się wieszczb Apollina o przyszłej wyprawie. Właśnie trafił na dzień, w którym nie godziło się badać. Niecierpliwy zwłoki gdy opierającą się wieszczkę gwałtem ciągnął do świątyni, zawołała : « Ach! synu, któż ci się oprze? » Nie trzeba więcej rzekł Alexander, i kontent z takiego wyroku, Apollina zaniechawszy, zaczął przygotowania.
Gdy wszystko było na pogotowiu, znalazło się, iż nie miał wojska więcej nad trzydzieści tysięcy piechoty i pięć tysięcy konnych; cały skarb składał się z siedmdziesiąt talentów, żywności nie więcej nad jeden miesiąc. Względny na swoich namiestników, wszystko co miał między nich rozdał : a gdy kolej przyszła na jednego z nich, a ten go pytał. « Panie, cóż sobie zostawisz? Nadzieję, rzekł Alexander : i ja tę część biorę na siebie, odpowiedział ów namiestnik, i darów przy jąć nie chciał. »
Przebywszy ciaśninę Hellespontu, na zwaliskach Troi grób Achillesa obchody uroczystemi uczcił, i tego mu zazdrościł, iż żyjąc miał prawdziwego przyjaciela, po śmierci zaś godnego siebie chwalcę.
Na odgłos wszczętej wyprawy liczne wojsko zbierali króla Perskiego namiestnicy, i na przeprawie Graniku rzeki czekali Alexandra; nie inaczej ją więc przebyć mógł, jak walcząc z nierównie mocniejszym nieprzyjacielem. Rzeka ta że nader była głęboka, a brzegi miała wysokie, wiele trzeba było użyć trudności, iżby ją przebyć, zwłaszcza gdy z drugiej strony wszystkie jej brzegi zajęły Persy. Gdy więc Parmenion nie radził się śpieszyć z przeprawą, ile że już zmierzchać poczynało, i raczej to nazajutrz wykonać, rzekł na to z uśmiechem Alexander : « A cóżby nato powiedział Hellespont, któryśmy przebyli, gdyby się dowiedział żeśmy się Graniku zlękli? » Skoczył więc pierwszy w rzekę, a za nim jezdni, mając każdy za sobą na koniu jednego z pieszych. Rzęsiste pociski i strzały rzucane od Persów łaziły płynących Macedończyków, ale przykład monarchy wzbudzał ich i utrzymywał. Zuchwałość takowej przeprawy zdawała się prawie nadludzką, trzeba było albowiem walczyć z rzeką szeroką, głęboką, wielce bystrą, i piąć się na ledwo dostępne brzegi, które nierównie liczniejszem wojskiem, broniącem wstępu, osadzone były. Przeparł zapał niepohamowany Alexandra to wszystko, i gdy stanął na brzegu, bez odetchnięcia wraz z nieprzyjacielem spotykając się, wstrzymywał cały impet na sobie, nim reszta żołnierzy jego przeprawić się mogła. W największem zostawał niebezpieczeństwie dla świetności zbroi i odzienia. Na niego więc nacierali hurmem Persowie. Rezaces i Spitrydat, dwaj z najznamienitszych Daryusza namiestników postrzegłszy go wśród bitwy, wpadli nań razem : rzucił pociskiem na Rezacesa, ale ten się strzaskał; dobywszy więc pałaszów, ścinali się wręcz z największą zapalczywością, a tymczasem przypadłszy Spitrydat z boku, taki mu cios zadał, iż prysł szyszak na poły; już się powtóre zamierzał, gdy w tym punkcie Klitus go wskróś pociskiem przebodł, a tymczasem Rezacesa Alexander pokonał.
Przebył nakoniec rzekę sławny półk Macedoński, który falangą zwano, a naówczas ogromnością swoją przeparł hufce nieprzyjacielskie, i poszły w rozsypkę wszystkie, sama tylko została na placu zaciężna, którą mieli z Greków, piechota. Wstąpili na blizki pagórek, i tam stojąc wysłali posłów do Alexandra, chcąc wnijść w umowę; ale nie słuchając wysłanych, popędliwością zajęły, wskoczył pierwszy na ich szyki, lecz mężniejszy niż u Persów znalazł odpór : wszyscy prawie którzy go otaczali, na placu polegli, i sam własnego konia postradał. Nakoniec i Greków pokonawszy zupełne otrzymał zwycięztwo. Mało co ze swoich utracił. Persów na dwadzieścia tysięcy legło.
Zwycięztwo to przeraziło tak dalece nadmorskich Azyi mieszkańców, iż Sardy niegdyś stołeczne miasto Lidyi, wysłało posły do Alexandra poddając mu się; toż samo uczyniły inne pobliższe, między któremi dwa tylko Milet i Halikarnas zachowały wierność królowi Perskiemu, lecz Alexander mocą je posiadł. Szedł dalej ku Frygji, którą opanował; a gdy się znajdował w jej stolicy, zwanej Gordyum, pokazano mu ów sławny węzeł, którego dotąd nikt rozpleść nie mógł, i temu się to tylko nadarzyć miało, któryby świat posiadł. Udał się Alexander do rozwiązania, a gdy tego dokazać nie mógł, dobywszy miecza rozciął ów węzeł, i jak gwałtem chciał to, co nie jego było posiadać, tak podobnież powieść ową bajeczną sobie przystosował. Gusłów badacze przeczyli owemu przecięciu, i ażeby proroctwo spełnić, utrzymywali, iż ów węzeł wszystkim trudny, łatwym się Alexandrowi ku rozwiązaniu stawił. Cokolwiek bąć, to pewniejszą, iż jak w Deliach wyrok żądany, tak i w Gordyum, śmiałym przemysłem zyskał, a przez to dał poznać, jak był od gminnego uprzedzenia dalekim.
Na wieść coraz dalej w kraj pomykającego się Alexandra, Daryusz dotąd spokojnie przebywający w Suzach, stolicy swojej, zaczął czynić przygotowania do jak największego odporu. Ściągały się ze wszystkich stron na wyznaczone miejsca wojska liczne, i jak wieść powszechna niesie, do pięciu kroć do tysięcy zbrojnego ludu rachowano. W tem Alexander gdy się w rzece Cydnie kąpał, z przeziębienia wpadł w ciężką niemoc. Już powątpiewali o życiu jego lekarze. Filip pierwszy z nich widząc, iż wszystkie dotąd zażyte sposoby ku ratowaniu były nieskuteczne, jął się tak gwałtownego, iż słusznie się obawiać można było, iżby mocy jego zbyt osłabiony Alexander, znieść nie mógł : ale iż inaczej ratować go nie można było, przedsięwziął ten ostateczny. Już niósł zgotowane lekarstwo choremu, gdy ten w tymże czasie odebrał list od Parmeniona, iż go Filip otruć zamyślił : wziął więc w jednę rękę naczynie z trunkiem, i w tymże czasie drugą podał ów list lekarzowi, a gdy go ten czytał, on przyniesione lekarstwo wypił. Przedziwny to był a godzien czułości poczciwych widok, i cnoty i takiego w niej zaufania.
Skutek lekarstwa tak był nagły, iż zdawał się już zgonu być blizkim, ale rzezkość młodości i pilne staranie, wkrótce go do zdrowia przywiodły z niezmierną Macedończyków pociechą. Zebrawszy liczne wojska swoje Daryusz śpieszył się przeciw Alexandrowi, i tak był zaufany w sile swojej, iż zwykł był mawiać, że tego się tylko obawiał, aby Alexander skorą ucieczką rąk jego nie uszedł. Ledwo nierówne i tego było obawianie, tak żądał spotkać się z Daryuszem, ale zminęły się wojska. A że się był nieprzyjaciel udał w ciaśniny, skoro się o tem dowiedział, z największym pośpiechem w tamte strony poszedł, z tym większą nadzieją pokonania, im mniej zdatne były miejsca rozpostarcia się tłumom, które wiódł z sobą Daryusz, a wcale niezdatne jezdzie, którą go nierównie przewyższał. Nadarzył więc los szczęsny, a bardziej przemysł i odwaga powtórna Alexandrowi pod Issem zwycięztwo. Za pierwszym wstępem rozpędził pierwsze straże, ale w zapale bitwy rannym w nogę został, jak twierdzą niektórzy, od samego Daryusza; ten jednak skoro postrzegł zmięszane hufce swoje, porzucił wóz złotem i kamieńmi drogiemi śklniący, na którym się na wzór bożyszcza unosił, i dopadłszy rzezkiego konia, ucieczką życie ocalił. Liczba zabitych i wziętych w niewolą nader była wielka : puścili się byli w pogoń za zbiegłemi zwycięzcy, ale nie mogąc dostać Daryusza, i niezmiernemi łupy powrócili. Został w zdobyczy obóz perski z niezliczonemi bogactwy, a sam Alexander gdy wszedł do namiotów Daryusza, a w nich zbiór wszystkich wspaniałości znalazł, nie mógł się wstrzymać od tego wyrazu, iż dopiero poznał, co tojest być królem.
Gdy miał siadać do stołu dano mu znać, iż matka i żona Daryusza w obozie zajęte, postrzegłszy wóz Daryusza w wielkiej zostawały rozpaczy, mniemając, iż zginął. Słał zatem do nich Leonta upewniając, iż żyje, obawiać się zaś w niczem nie mają, gdyż tak, jak na stan ich przystoi, podejmowane będą, i tymże sposobem, jak za czasów Daryusza. Jeżeli takowe zapewnienie wzmogło je, skutki przeniosły nadzieje. Z taką czcią, jak nigdy większej nie doznawały, usłużone były, a co je najbardziej dziwiło, rząd obozowy w tak ściślej był karności i wstrzemięźliwem utrzymaniu, iż niczego nie doznały, ani zasłyszeć nawet mogły, coby w najmniejszych okolicznościach z ścisłych granic przystojności wykraczało. Wstrzymał się nawet od ich widzenia Alexander, lubo żona Daryuszowa przedziwnej była urody, zacniejszem poczytując zwycięztwem siebie pokonać, niżeli nieprzyjaciela.
Ze wszech miar przedziwna była w owe czasy wstrzemięźliwość jego, stąd gdy Ada królowa Karyi przysłała mu wybornych kucharzy i piekarzów, podziękowawszy za uczynność, rzekł : « Mam ja lepszych u siebie, których mi dał nauczyciel mój Leonidas : praca ranna gotuje mi smaczny objad, a ten mierny smaczniejszą jeszcze wieczerzę, »
Zwycięztwo pod Issem poddało mu Damaszek, gdzie wielką zdobycz zastał, ale tę wojsku oddał. Chcąc potem nadmorskie Persów krainy odzierżyć, gdy się ku tamtym stronom udał, w samym tylko Tyrze znalazł odpór, siedm miesięcy pod nim leżał obozem; trzeci już oblężenia gdy mijał, znudzony nieczynnością, poruczył dzieło namiestnikom, sam zaś z częścią wojska udał się w góry. Tam w wielkiem jednego razu był niebezpieczeństwie; nie chcąc albowiem odstąpić nauczyciela niegdyś swojego Lizymacha, który w chodzie był ustał, pozostał się za wojskiem, a gdy już noc była zaszła, wpadł na Arabów siedzących przy ogniu, natarł zaraz na nich, i gdy dwóch położył trupem, reszta mniemając, iż w licznem był towarzystwie, uciekła. Szczęściem postrzegli Macedończykowie, iż go nie było, i przybiegli mu na pomoc.
Po wzięciu Tyru, udał się do Syryi, gdzie niezmierną moc zdobyczy znalazł, obesłał nią obficie matkę i domowych. Między innemi darami było dla Leonidy, niegdyś nauczyciela, pięćset cetnarów najwyborniejszego kadzidła, z takowym napisem : Posyłam ci ten zbiór mirhy i kadzidła, abyś poprzestał być względem bogów oszczędnym. Gdy albowiem był jeszcze niemowlęciem, a w ofierze rzucał garściami w ogień kadzidło, rzekł mu wówczas Leonidas : « Jak zdobędziesz kraj gdzie się rodzi kadzidło, rzucaj go obficie, ale teraz tych, które masz, oszczędzaj. »
Jak szacował uczone dzieła, stąd znać, iż gdy mu przyniesiono nieskończonego szacunku skrzynkę, która się była znalazła w skarbach Daryusza, pytał się obecnych, coby sądzili być godnem, aby w nię włożyć? Różne różnych były zdania, on rzekł : « Włożę w nię Iliadę Homera. » Jakoż tak uczynił, i w tem ją zamknięciu miał zawsze przy sobie.
Ciąg statecznej pomyślności słał przed nim zwycięztwa z tąż prędkością, z którą był nadbrzeżne Azyi kraje posiadł. Egipt opanował, a upodobawszy sobie blizkie wnijścia Nilowego w morze miejsce, założył miasto, i od imienia swego nazwał Alexandryą. Tato jest, która zczasem w liczbę pierwszych weszła; i przez długi przeciąg czasu będąc stolicą królów Egiptu, była oraz składem i źródłem handlu całego świata, póki jej dzikość ostatnich właścicielów do ostatniego upadku i poniżenia, w którem ją teraz widzimy, nie przywiodła.
Pielgrzymowania Alexandra do wieszczbiarni Jowisza Ammona w Libji, nadarzyło mu dotąd nieznane synostwa Jowiszowego dostojeństwo, Tam gdy badał się o zabójców ojca swego, takową uczynny bożek dał odpowiedź. « Nie bluźnij Alexandrze; synem człowieka nie jesteś. » Jak się więc domyślić można, hojnie i wieszczbiarnią, i wieszczbiarzów udarowawszy, wrócił bożkiem do domu.
Różne są zdania o tym dziwacznym Alexandra postępku : ta najpodobniejsza zdaje się do wiary być przyczyna, iż chcąc wrazić w dzikie narody, które był ogarnął, postrach i uszanowanie, dla nich się z Jowiszem spowinowacił, i pokłon bożki oddawać sobie kazał. Nie raz albowiem w poufałem ze swojemi obcowaniu zwykł był mawiać : « Iż Bóg był wszystkich ludzi powszechnym ojcem, ale tych szczególniej dziećmi swojemi uznawa, którzy się cnoty najdzielniej imają. » Jakoż względem Greków, osobliwie w pierwszych czasach, wielce był skromnym, i przestawał z nimi poufale; ale gdy się w obecności znajdował Persów, lub innych narodów ludzi, czynił to z niewymowną okazałością i powagą, jakby w istocie zupełnie przyrodzeniem od nich się różnił. I w tem jeszcze okazał, jak owe bóztwo dla dogodzenia okolicznościom na siebie powziął, gdy będąc jednego czasu ranny, otaczającym łóżko, gdzie leżał, rzekł : « Homer powiada, iż bogowie krwi nie mają, a moja płynie. »
Gdy z Egiptu i Libji powróciwszy bawił się w Fenicyi : odebrał list Daryusza, w którym mu na okup niewolników dziesięć tysięcy talentów ofiarował, i córkę w małżeństwo z dzierżeniem wszystkich krain, które są między Hellespontem i Eufratem. Gdy rzecz w radzie roztrząsano, rzekł Parmenion : « Gdybym ja był Alexandrem, przestałbym na tem. I ja, odpowiedział Alexander, gdybym był Parmenionem. » Odpowiedziano Daryuszowi, iż gdy się podda, względy zyska. Alexander zaś nieodwłócznie ciągnął przeciw niemu. W drodze gdy odebrał wiadomość o śmierci żony Daryusza, natychmiast wrócił do obozu, i wspaniały obchód czyniąc zeszłej, nawiedził Daryuszową matkę, ciesząc ją w tak bolesnej przygodzie. Przytomny wówczas jeden z niewolników Daryusza, wykradłszy się z obozu, biegł do dawnego pana, i oznajmił o śmierci Statyry. Rzewno zapłakał na takową powieść, i narzekał na los nieszczęsny, który mu nie dozwolił przynajmniej po śmierci uczcić zwłoki ukochanej małżonki. Odebrała tę cześć, rzekł ów niewolnik. I gdy opowiedział z jaką wspaniałością pogrzebioną została; jak za życia czczoną i szanowaną w obozie Alexandra była, jaki wzgląd miał na matkę i powinowatych jego; uśmierzył się nieco w żalu, a biorąc go na stronę zaklął, iżby wiernie objawił, czyli się czego z ujmą jej sławy zwycięzca nie dopuścił. A gdy pod najstraszniejszem zaklęciem upewnił go ów niewolnik : iż powątpiewaniem nawet uczyniłby krzywdę cnocie i wstrzemięźliwości Alexandra, naówczas powróciwszy do swoich Daryusz, wznosząc ręce do nieba zawołał : « Bogowie, którzy państwy i królami władacie, raczcie zachować Persów, i krwi mojej zostawić panowanie, abym pokonawszy Alexandra, zwyciężonemu pokazał wdzięczność za jego ludzkość i cnotę. A jeżeli już taki padł wasz wyrok, iżby państwo Perskie zaginąć miało, niech nie kto inszy nad Alexandra tron Cyrusa osiędzie. »
Zeszły się nakoniec wojska między Gangamelami i Arbellą, i gdy przy nocnej porze niezmierzone okiem obozu Daryuszowego okazały się po nizinach i wzgórkach przyległych ogniska, a wrzask i szelest nieprzeliczonej zgrai ogromnemi rozlegały się i powtarzały odgłosy, okropność widoku tak dalece pierwszych Alexandrowych wodzów ujęła, iż wszedłszy w radę osądzili nocą raczej napaść na obóz nieprzyjacielski, niż wpośród dnia wstępnym bojem walczyć z przemagającą potęgą. Szli więc z takową radą do Alexandra : gdy ich wysłuchał, rzekł : « Ja zwycięztwa kraść nie chcę. » I lubo takową odpowiedź za zbyt zuchwałą poczytano, skutek pokazał, iż była rozsądną : większe albowiem było niebezpieczeństwo małą liczbę wśród ciemni puszczać, niż w dniu wieść ją porządnie wśród nieszykownego motłochu :
Że spał smaczno tej nocy Alexander, i aż go budzić rano Parmenion musiał, powieść ta oznacza, iż był zaufany w dzielności i swojej i swoich, a może też i spracowany wielce.
Wszczęła się pamiętna bitwa równo ze dniem, a część ta wojska, którą dowodził Parmenion niespodziewanym dzikiego ludu następem tak zmięszaną została, iż cofać się musiał, a tymczasem Mazeasz na czele Baktryanów wziął tył Macedończykom, i prosto ku obozowi zmierzał. Dał natychmiast o tem znać Alexandrowi Parmenion, dodając, iż obóz może pójść w zdobycz nieprzyjaciołom. Ale takową posłaniec odebrał odpowiedź : « Powiedz temu, co cię przysłał, iż jeźli zwyciężymy, i to co ma nieprzyjaciel weźmiem : jeźli oni nas zwyciężą, nie czas będzie wtenczas myślić o obozie. » Stanął zatem przybrany świetnie na czele sławnego półku wybranych swoich Macedończyków, i pierwsze zaraz hufce Persów do ucieczki przymusił. Postrzegłszy zaś w tłoku owym zdaleka wzniosłego na wozie Daryusza, tam się przedzierał wśród najsroższej walczących wrzawy, jedynie żądając, iżby się do samego Daryusza dostał. Ale opasali ze wszystkich stron monarchę swego wierni Persowie, i wśród tak walecznego tłoku nader ciężki był przystęp do niego. Gdy się jednak srogim bojem coraz ta mnogość przerzedzała, nie dotrzymał Daryusz miejsca, i śpieszną ucieczką ocalił życie; lecz odjął reszcie walczących odwagę, gdy postrzegli, iż ich odstąpił. Nie byłby jednak uszedł rąk Alexandra, który go nieodstępnie ścigał, gdyby powtórny Parmeniona posłaniec nie był go zwrócił z pogoni, dawając znać, iż z tamtej strony Persowie dotrzymywali kroku, i sam z częścią wojska, którą miał przy sobie, nie mógł im podołać. Z niezmiernem zmartwieniem musiał porzucić zdobycz prawie pewną, i gdy wracał na pomoc Parmenionowi, zastał już pokonanych zupełnie nieprzyjaciół.
Zwycięztwo pod Arbellą zakończyło Persów monarchią. Alexander Azyą odzierżał. Babilon otworzył wrota nowemu panu, a zatem i stolicę Perskich monarchów posiadł. Skarby które tam zastał, zawierały w sobie skład tego wszytkiego, co świat naówczas w bogactwach, kunsztach i okazałościach najszacowniejszego w sobie zawierał. Czterdzieści tysięcy talentów w srebrze samem mennicznem zastał, reszty mnogość nieprzeliczoną. Powiadają, iż samej purpury najprzedniejszej znalazło się pięć tysięcy cetnarów.
Wszedł zatem w samo królestwo perskie, i opanował stołeczne miasto Persepolis; tam wśród biesiady sam zbytkiem napoju rozmarzony pałac królów zapalił. Spłonął więc gmach ten najwspanialszy w Azyi, a w nim wielkie bogactwa. Postrzegł niebaczność swoję i płochość mniej przystojnego postępku, kazał natychmiast pożar gasić : ale już było po czasie, moc ognia pochłonęła gmach ów wspaniały, i dotąd jeszcze, pomimo przeciąg tylu wieków, ostatki jego zadziwiają ogromnością swoją.
Im bardziej pomnażała się możność Alexandra, tym szczodrzej innym dostatków udzielał, co się w wielokrotnych okolicznościach, zwłaszcza w tym czasie okazało. Aryston wódz jazdy Peońskiej zabiwszy wodza perskiej jazdy, rzucił głowę jego pod nogi Alexandra mówiąc; « U nas za to dają złotą czaszę; ale bez wina, odpowiedział Alexander, a ja ci ją tak dam, i za twoje zdrowie wypiję. » Drugiego razu widząc, iż chłop pędząc muła złotem obładowanego, gdy ten ustał, sam z niezmiernem utrudzeniem wór niósł owego złota, i gdy już dalej zdołać ciężarowi nie mógł, rzekł do niego : « Nie ustawaj w pracy, a zanieś do i domu ten wór, który ci daruję. » Obraził się był na jednego z dworzan : przyjaciele jego ledwo Alexandra ułagodzili. Przywoławszy go więc przyjął do łaski : ten jak był żartobliwy rzekł : « A jakąż będę miał przebłagania twojego rękojmią? » Rozśmiał się Alexander, i kazał mu natychmiast pięć talentów wyliczyć. Te i inne szczodrobliwości jego nadzwyczajnej skutki wypróżniały skarb, i zdawało się, iż wylany na uszczęśliwienie innych zapominał o sobie; co bacząc matka jego Olimpias upominała go wielokrotnie, iżby poprzestał takowej szczodroty. Nie ganię ja tego, pisała mu, iż uszczęśliwiasz przyjaciół i domowników, ale trzeba, iżbyś miarę zachował w darach twoich, i nie równał z sobą tych, nad któremi przełożonym jesteś. Lubo przestrogi wdzięcznie odbierał, i dogadzał jej żądaniom, nie cierpiał jednak tego, iżby się w sprawy publiczne wdawała.
Widząc zbytki niezmierne u domowników, a przeto stygnącą ochotę do pracy i wstręt na niewczasy, strofował ich o to; i razu jednego szeroce im złe skutki rozpieszczonego, w które się wdawali, życia przekładając, tem rzecz zakończył : « Jeżeli chcecie korzystać ze skutku prac waszych, i zwycięztwo trwałem uczynić, nie naśladujcie zwyciężonych. » Dzielniejszy nad mowę był przykład, który sam z siebie dawał : zamiast tego albowiem, iżby w gnuśności korzystał z tego, co miał; powiększał prace swoje, i choć wszystkę zamożność perską posiadał, zachował dawną skromność i wstrzemięźliwość.
Nie z taką, jak przedtem, powolnością przyjmowane były od zniewieściałych Macedonów Alexandra upominania; obojętnemi zrazu być się zdawali na to, i zamiast wdzięczności szemrali na niego i narzekali między sobą; co gdy coraz się powiększało, a wieść o tem do niego doszła, rzekł : « Tak to królom zwyczajnie za dobrodziejstwa płacą. »
Niewdzięczność, której doznawał, tym czulszą była jego sercu, iż lubo w pierwszym gniewu zapale porywczy, wielce był przyjacielski, i w dobrze czynieniu największą zakładał rozkosz. Miał jednak rzadką królom pociechę w kilku doświadczonych przyjaciołach, którym nie dawał uczuć martwiącej zawsze miłość własną różnicy stanu. Umiał utrzymać powagę monarchy, i otwartość uprzejmego towarzystwa, a to nie tylko z pierwszemi urzędnikami i wodzami, ale ze wszystkiemi, z któremi kiedykolwiek obcować mu przyszło. Listy jego, które do wiadomości wieków naszych nie doszły, ale często od dawnych są wspominane, zawierały w sobie liczne dowody ludzkości i względów jego; wchodził albowiem w szczególne sprawy i okoliczności przyjaciół swoich, i poufale z nimi przestając, jak prywatny człowiek czynił im przysługi.
Rozrządziwszy podbitemi krajami szedł dalej za Daryuszem; ale gdy był w drodze dowiedział się, iż od Bessa jednego z Satrapów zbuntowanych, pojmanym został, nie przestał w pogoni ścigając Bessa. Niezmierne, ile przy wielkich upałach, ponosił trudy w tej podróży. Razu jednego w czasie południowym gdy przy niedostatku wody omdlewał prawie z pragnienia, spotkał Macedończyka jednego, w szyszaku uczerpaną wodę niosącego : gdy go spytał komu ją niosł? Dla dzieci moich odpowiedział, niosę, ale ci ją chętnie ofiaruję; mniejsza, iż one z pragnienia umrą; byłeś ty żył. Wziął zatem w rękę ów szyszak z wodą, a poglądając na równie spragnionych towarzyszów, oddał ją nazad mówiąc : « Nie masz jej dosyć dla nas wszystkich, a gdybym się ja sam tylko ochłodził, inniby tym bardziej cierpieli. » Na takie słowa jednostajnym głosem krzyknęli wszyscy. « Wiedź nas, gdzie chcesz, już nam pragnienie nic nie dokucza : pod takim królem, jak ty, więcej się być czujemy, niż ludźmi. »
Sześćdziesiąt jednak tylko mogli z nim iść dalej, reszta znieść dalszego trudu nie zdołała. Z temi więc doszedł obozu perskiego; ale był opuszczony, i stały otworem namioty niezmiernych bogactw pełne : dalej ujrzał pieszo i na wozach niewiasty pozostałe, starce i dzieci, którzy błąkali się po polach szukając schronienia. Nie zastanawiając się jeszcze gdy coraz śpieszniej uciekających ścigał, przednie straże na ustroniu między krzaczystą gęstwiną znalazły wóz wspaniały; i w nim ledwo już żywego od wielu ran zadanych Daryusza. Nim skonał, żądał wody : tę świeżą gdy mu przyniósł w naczyniu Macedończyk jeden nazwiskiem Polistrates, napiwszy się jej, orzeźwiony nieco tak mówił do niego : « Ostatnie to już nieszczęście moje, że za tę przysługę odwdzięczyć ci nie mogę : ale Alexander nagrodzi, a bogowie jemu za dobroczynność, którą dla matki mojej, żony i dzieci okazał. Podaj mi rękę, i weź moję, a powiedz, iż jemu ją podawam na znak wdzięczności; i w tem życia dokonał. » Przybiegł Alexander, a zastawszy już nieżywego, tkliwie żałował losu nieszczęśliwego monarchy; jakby nie był sam przyczyną. Dostał wkrótce Bessa zdrajcę, i rozszarpać żywego rozkazał. Ciało zaś Daryuszowe zwyczajem Persów namaszczone matce jego odesłał, i z wielką wspaniałością pochować kazał.
Szedł dalej przez Hirkanią ku morzu Kaspijskiemu : tam łotry porwali mu byli zawołanego owego konia Bucefala; z niewymowną boleścią tę stratę uczuł, z równą radością odebrał nazad : gdyż na pogróżkę, iż póki konia nie odzyska, ogniem i mieczem kraj ukarze, samiż obywatele tamtejsi dostawszy od łotrów, nazad mu go przywiedli.
Wkroczył potem w Partów krainę, i tam pierwszy raz odzież kraju owego przywdział, mięszając jednak w ubiorze Persów i Medów, sposób noszenia się. Zrazu samym się tylko nowym poddanym tak ukazywał, ale odmiana takowa obraziła wielce Macedończyki; lubo tego zwierzchnie nie okazywali, przez wzgląd na wielkie przymioty i prace, które dla nich podejmował, nie oszczędzając w niczem własnej swojej osoby : świeżo albowiem jeszcze postrzału w nogę dostał, a dawniej pokilkakrotnie był rannym.
Wkrótce potem, jak twierdzą niektórzy odwiedziła go królowa Amazonek; ale ta powieść zdaje się być bajeczną, gdyż Alexander w listach swoich żadnej o tem wzmianki nie uczynił. I gdy późniejszemi czasy czytał Onezykryt przez siebie napisaną historyą Alexandra Lizymachowi królowi natenczas, a niegdyś namiestnikowi tego bohatyra, a przyszło do owej powieści o królowej Amazonek : uśmiechnąwszy się Lizymach rzekł : « A gdzież to ja byłem naówczas?  »
Zamyśliwał coraz dalej zapuszczać się w Azyą ze zwycięztwy swemi Alexander : obawiając się jednak, iżby się nakoniec nie sprzykrzyła Macedończykom, choć sławna i okazała, zbyt jednak przedłużona włóczęga, taką miał do nich przemowę : « Dotąd okazując się tylko blaskiem zwycięztwa przerażonym barbarzyńcom, gdy ich siedliska raptownie przebiegamy, widzimy je zmartwiałe w przestrachu i zadziwieniu. Jeżeli zabierać się będziemy do powrotu, otworzą się ich oczy; i jak ze snu obudzeni wzmogą się, a widząc nas w postaci zbiegów : wszystką ogromnością sił swoich na nas uderzą. Niech więc odezwie się, kto wrócić pragnie; zatrzymanym nie będzie : ale gdy ja resztę ziemi pod moc Macedonów poddam, objawię wówczas, którzy z nich wśród dzieła takiego porzucili Alexandra. » Skoro to wyrzekł, krzyknęli wszyscy : « Wiedź nas na koniec świata.»
Pocieszony, iż mu się zamysł tak dobrze powiódł, resztę mniej ochoczych zasilił nadzieją; i odtąd chcąc się przypodobać nowym poddanym, począł bardziej jeszcze, niż przed tem tak w ubiorze, jako i sposobie życia stosować się do ich zwyczajów. Najwięcej pozyskał sobie tem ich miłość, gdy przybrał z narodu Persów za małżonkę Roxanę, której wdziękiem i przymiotami zniewolony został. Że zaś z najpoufalszych domowników Elestyon równie z nim sposób życia Medów i Persów przyjął, Krater zaś ściśle się dawnych obyczajów trzymał; w zdarzających się okolicznościach pierwszego z nich do nowych poddanych, drugiego do Macedonów i innych Greków używać począł.
Dotąd czyny Alexandra były nienaganne, i oprócz zbytniego ku wojnie zapału i ambicyi, którą uprzedzenie miłością sławy nazywa, znamienite dawał przykłady skromności, wstrzemięźliwości, wszystkich prawego rządcy przymiotów : ale zbytek szczęścia zawsze niebezpieczny, i cnocie jego stał się szkodliwym.
Ślepa zapalczywość uczyniła go lekkowiernym; dowierzając przytem zjadliwym udaniom, Filotę syna Parmenionowego na śmierć skazał, nie dawszy mu sposobności do usprawiedliwienia się : a jakby jeszcze tym okrutnym postępkiem nie nasycił zemsty swojej, samego Parmeniona najzasłużeńszego z wodzów, zdradliwie ze świata zgładzić kazał. Wkrótce potem wśród uczty rozgrzany zbytecznym trunkiem, Klita, który go pod Granikiem przy życiu zachował, własną ręką zabił. Prawda, iż wytrzeźwiawszy rzewno występek opłakiwał, ale już był zdziałany, i pijaństwo którego nie zaniechał, było przyczyną śmierci jednego z najwaleczniejszych Macedonów.
Znajdował się na dworze Alexandra, między zgrają wielu mędrców, godzien tego nazwiska Kalistenes. Ten brzydząc się pochlebstwem, chwalił chwalebne dzieła jego, ale złych usprawiedliwiać, a dopieroż wielbić nie umiał. Gdy zaś do tego stopnia podłość uwielbiaczów przyszła, iż zmówiwszy się na na to, przy zaczętej zdrowia jego kolei, każdy go jak boga uczcił, i tym sposobem ucałowanie zyskał; pił wprawdzie, jak inni za zdrowie Alexandra Kalisten, ale na kolana nie padłszy, szedł odbierać pocałowanie. Okrzyknęli stołownicy, iżby odmówił : Umknął twarz Alexander, a Kalisten bynajmniej niezmięszany wrócił na swoje miejsce mówiąc : « toć i bez pocałowania usiędę. » Słowa te zwyczajnym dworów sposobem obrócono w bluźnierstwo i wstępek stanu, a Kalisten wspaniałość postępku swojego życiem wkrótce przypłacił.
Zostawały jeszcze Indye celem nienasyconej żądzy Alexandra, i przedsięwziął tam wieść wojsko swoje; ale gdy przyszło do ruszenia się, a widział obóz napełniony niezmierną mnogością bogatych sprzętów, a zatem osób niepotrzebnych, których ku dowozowi potrzeba było; poranku tego którego miał ruszać, przyszedł najpierwej do własnych swoich, i sam je zapalił. Widząc to inni, jakby na własną stratę bynajmniej nieczuli, palili co żywo z radośnemi okrzykami powozy, i jakby za powszechną zmową obóz cały z niezmiernej zawady uprzątnionym został.
Nie zbywało Alexandrowi ku tej wyprawie i na cudach. Odkryto źródło, i upewnili dworscy, iż było oliwne; a wieszczbiarze stąd wnieśli, iż wszystko Alexandrowi łatwo pójdzie, jednakże nie bez pracy; o czem i bez wieszczby można się było domyśleć. Jakoż wielkich trudów użyło wojsko w tej wyprawie; osobliwie w braku żywności i złych wielce przeprawach. To co innych zraża, wzbudziło i zachęciło bardziej Alexandra. Jeźli więc kiedy dawał dowody wytrzymałej cierpliwości, wówczas najbardziej się w nim wydawała. Nie oszczędzał się bynajmniej, i równo z drugimi znosił wszystkie niewygody, znaku nawet zwierzchnie nie okazując wstrętu, lub niecierpliwości.
Gdy przyszedł do Nysy miasta ludnego i obronnego, opasał je naokoło; czekając iżby się poddali mieszkańcy dobrowolnie. Wysłali wkrótce posłów domagając się zachowania swobód swoich. Miłe mu to było poselstwo, a widząc na czele poważnego starca, który miał do niego mowę, wstał z krzesła i prosił, iżby on ile zmordowany na niem usiadł. Zdziwiła uprzejmość takowa posła, nazywającego się Akufis, i gdy się pytał Alexandra : czegoby po nich żądał? « Tego rzekł, iżby cię obrali panem i rządcą swoim, i przystawili mi w zakład wierności stu prawych mężów. » Uśmiechając się nato starzec rzekł : « Jeżeli chcesz, żebym rządy miasta objął, weź raczej stu łotrów, bo mi dobrych będzie potrzeba. »
Zbliżał się zatem ku państwom Taxila, a ten monarcha zaszedłszy drogę tak mówił do niego : « Poco ty chcesz z nami walczyć Alexandrze! chyba masz wolą odjąć nam wodę i pożywienie, o co każdy człowiek zastawiać się i brać do broni powinien. Żądaszli bogactw naszych? jeżeli ich mniej masz, niż my, a przeto chcesz, iżbyśmy ich tobie użyczyli, uczynimy z ochotą. Jeżeliś od nas bogatszy, i chcesz co ze swego użyczyć, przyjmiemy z wdzięcznością dary twoje. » Podobała się wielce takowa otwartość Alexandrowi, uściskawszy więc wprzód Taxyla, takową dał mu odpowiedź : « Jeżeli mniemasz, iż dla przyczyn, które przywiodłeś, obejdziem się bez walczenia, mylisz się Taxilu. Będę z tobą walczył, i pokonam cię, ale dobrocią i szczodrotą. » Sowicie go więc udarował i zaprosiwszy na biesiadę kazał podać czaszę wielce kosztowną, a spełniwszy za zdrowie Taxyla, podał mu ją do spełnienia mówiąc : « Weź odemnie ten upominek i z nim tysiąc talentów. » Obraziła szczodrobliwość Macedony, ale gdy się wieść takowego daru rozeszła, ujęła serca okolicznych narodów, i garnęły się zewsząd do niego.
Dokuczały mu wielce w tej wyprawie najemne wojska, które, według zachowanego zwyczaju w Indyach, utrzymywały dla zysku swojego miasta, i dodawały ich za pewną opłatę. Gdy się więc zbliżał ku jakowemu państwu, pospolicie takowi zbrojni najemnicy zastępowali mu drogę : gdy mu się nakoniec sprzykrzyło wielokrotne potyczek takowych powtórzenie, uczynił z niemi umowę : pokonani w bitwie spuścili się na jego słowo, nie mieli się na ostrożności, on uwiedziony zemstą w pień wszystkich wyciąć kazał. Uczynek ten szkaradny skaził dotąd uczciwe (jeżeli tego wyrazu w niesłusznej wojnie zażyć można) zwycięztwa jego.
Nie tylko zaś najemnicy, ale i mędrcy znudzili go; tak mu dokuczyli nakoniec baśniami swemi, iż ich kilku powiesić kazał.
O wojnie jego i bitwie z Porusem z powieści różnych i własnych jego listów takowa zostaje wiadomość. Monarcha ten znaczne państwo posiadał, i rozłożył obóz swój z drugiej strony rzeki Hidaspu. Tam skoro przybył Alexander, Porus nad brzegiem rozsławił jazdę swoję, a za nią wojsko piesze, które trybem tamtejszym ogromne wydawało wrzaski, a znać było z przeraźliwych odgłosów, iż w wielkiej się liczbie znajdowało. Przez czas niejaki stał spokojnie w obozie Alexander, chcąc lud swój do owych krzyków przyzwyczaić. Nocy jednej postanowiwszy wyspę, która wśród rzeki była opanować, szedł ponad jej brzegami daleko, a w tem nasłała burza straszliwa, gromy i błyskawice ustawiczne : mimo to jednak puścił się ze swojemi w bród; a że rzeka znacznie była wezbrała, ledwo dna dosięgnąć mogli, i tam Alexander gdy impetem wody nieraz był uniesiony, powiadają, iż wówczas miał zawołać : « O Ateńczycy! co też mnie wasze pochwały kosztują! » Wydał się z dumą swoją, a razem odkrył, jak są szkodliwi podli uwielbiacze, gdy chwalą zbrodnie monarchów.
Przeszedłszy przez rzekę uderzył na nieprzyjacioły, i wozy ich zbrojne opanował. Poznał Porrus po straży porażce, iż Alexander rzekę przebył, szedł więc swoim na pomoc; wszczęła się z obu stron żwawa bitwa, i dopiero ku południowi nieprzyjaciel z pola ustępować zaczął. W zwrocie jednak bronił się mężnie : słoń na którym siedział przyuczony do boju pomagał panu, nogami tłocząc, gniotąc trąbą, rażąc kłami, a postrzegłszy w panu rannym tkwiące pociski, i bojąc się, aby nie spadł; kląkł dobrowolnie, aby zszedł z niego, na co patrzali wszyscy z zadumieniem, i wówczas groty z ran jego wydobywał. W tym stanie na pół żywego dostali nakoniec Macedończycy, i gdy przywiedli do Alexandra, o on się pytał : jak chce, aby się z nim obszedł? « Tak jak z monarchą, » odpowiedział Porus. « I niczego więcej nie żądasz? mówił Alexander. Nic, odpowiedział Porus, wszystko się w tem, com raz rzekł, zamyka. » Wspaniałością odpowiedzi wzruszony zwycięzca, nie tylko życie, wolność i królestwo zwyciężonemu dał, ale żądał oraz przyjaźni jego, i na rękojmią nadał mu tyle państw nowych, ile dawniej własnych posiadał.
Pod obowiązkiem lennictwa, nic sobie nie zachowując, nadawał przyjaciołom i domownikom zawojowane państwa, i jednego z nich nazwiskiem Filipa możniejszym, niż był Porus, monarchą uczynił.
Ustawiczne prace znużyły nakoniec wojska Alexandrowe, przykrzyć się im zaczęła włóczęga, i gdy przyszło rzekę Ganges przebywać, na której brzegach niezliczone, jak nieść niosła Gangarytów i Prazyanów czekały na nich wojska, oparły się woli Alexandrowej, jednostajnemi głosy żądając powrotu. Pierwsze to było jawne sprzeciwienie się rozkazom jego, i niezmiernie go obeszło. Zamknął się więc w namiocie swoim pełen żalu i rozpaczy, na to najbardziej ubolewając, iż zwrot takowy zniszczy sławę wszystkich zwycięztw dotąd otrzymanych, i poda go w ohydę całemu światu, gdy powracając nie dokonawszy tak chwalebnie zaczętego dzieła, uzna się być zwyciężonym od nieznanych dotąd narodów, ten, który Persy, Medy i Greki nawet pokonał.
Próżne były z początku namowy przyjaciół i domowników, ale gdy sami żołnierze z płaczem żądali, aby raczył mieć wzgląd na pokorne ich prośby, dał się ująć sprawiedliwym żądaniom, i nie przebywając rzeki udał się ku morzu, ale i w tej podróży wiele miast i krain zdobył. Z tych gdy szturm do jednego przypuścił, i pierwszy po drabinie na mury wszedł, a nieprzyjaciele zebrawszy się z drugiej strony ze wszech stron puszczali na niego strzały, niepomiarkowanym uwiedziony zapałem skoczył z muru, i wpadł wpośród broniących. Chrzęst błyszczącej jego zbroi, widok śmiałości nadludzkiej przestraszył owe rzesze, i odskoczyli zarazem : ale widząc iż trzech tylko miał z sobą towarzyszów, natarli na niego, i kilkukrotnie w mężnym odporze ranionym został. Ostatni pocisk przeszył puklerz i zbroję : gdy w piersiach utkwił, padł na ziemię Alexander; zasłonili go w tym razie Limneus, który na placu poległ, i Peucestas : ten lubo ranny bronił go jeszcze, a naówczas przyszedł do siebie Alexander, i podniósłszy się z ziemi zabił tego, który mu był ranę zadał. Ale nowych dostawszy ran oparł się w zamroczeniu ostatniem o mur, twarz mając obróconą ku nieprzyjaciołom, i byłby pewnie życiem przypłacił lekkomyślną zuchwałość, gdyby w tym samym czasie nie wyłamali bram żołnierze jego. Wpadli więc w miasto, broniący poszli w rozsypkę, a zastawszy ledwo tchnącego Alexandra do obozu zanieśli. Natychmiast wieść się rozeszła, iż zginął. Gdy przyszli lekarze, i cyrulicy opatrywać go poczęli, boleść i odejście krwi tak go omdlilo, iż zdawał się już być martwym : ale gdy grot tkwiący w ranie dobyto, przyszedł do siebie, i wróciła się nadzieja o życiu jego. Przez długi czas w wielkiej zostawał słabości; gdy usilnie żądali żołnierze widzieć go, pokazał się im nakoniec, a naówczas powstały radosne okrzyki, i dzięki bogom za jego ocalenie. Ruszył więc dalej z wojskiem, zawsze się trzymając brzegów rzek, i podbił okoliczne kraje.
Między innemi niewolnikami przywiedziono raz przed niego dziewięciu tamtejszych mędrców, których Gymnozofistami zwano, obwinieni zaś byli o to, iż pobudzili narody tamtejsze dodania mu odporu. Kazał ich przed siebie przywieść, i zadawał pytania następujące, które z ich odpowiedziami pisarze życia jego zachowali.
Pytał pierwszego : « Których jest więcej, umarłych czy żywych? Odpowiedział : żywych, bo umarłych nie masz. »
Drugiego : « Kto więcej żywi źwierząt, czy ziemia, czy morze? Odpowiedział : ziemia, bo i morze w niej jest. »
Trzeciego : « Które zwierze najzmyślniejsze? Odpowiedział : to, którego człowiek nie zna. »
Czwartego : « Dla jakiej przyczyny wiódł króla Sabbę do odporu? Dla tego rzekł, iżby żył z chwałą, lub zginął.»
Piątego : « Co było pierwej, dzień czy noc? Dzień odpowiedział, bo był przed nocą; a że się Alexander tej odpowiedzi dziwił, dodał mędrzec : jakie pytanie, taka odpowiedź. »
Szóstego pytał : « Jaki jest najdzielniejszy sposób, aby być kochanym? takową odebrał odpowiedź : ten tego dokaże, kto przy najwyższej władzy bojaźnią niższych nie nabawi. »
Siódmego : « Jak człek może być bogiem? Odpowiedział : gdy to zdziała, czego człeku czynić nie może. »
Ósmego : « Co mocniejsze, czy życie, czy śmierć? Odpowiedział : życie, ponieważ to znosi, a tamta kończy. »
Ostatni zapytany : « Dopóki dobrze żyć człowiekowi? « Dotąd gdy śmierci nad życie nie przełoży. »
Kontent i z obrotu dowcipu, i z prędkości odpowiedzi, nie tylko im winę odpuścił, ale hojnie udarownych do domu odesłał. Że zaś o wielu jeszcze innych mieszkańcy powiadali, wysłał Onezykryta wzywając ich do siebie. Mąż ten przymiotów znakomitych, i w nauce wielce biegły odwiedził naprzód Kalana, który go zrazu odrzucił, za namową jednak króla Taxyla stawił się potem przed Alexandrem. O drugim zwanym Dandamis, powiadają, iż niewdawając się w żadne rozmowy z Onezykrytem o to go pytał : « Po co Alexander tak daleko się wybrał. » Wielka w tem zapytaniu i dla posła i dla posyłającego zawierała się nauka, Kalanus gdy stanął przed Alexandrem, zeschłą skórę wołową rzucił na ziemię, stanął zatem na jednym jej końcu, a drugie się wzniosły; co gdy ze wszech stron uczynił, wstąpił na środek, i równie leżącą skórę okazał. Nic więc nie mówiąc dał poznać zbyt obszerne państwa mającemu, iż porzuciwszy te, które się zapuścił dalekie podróże, w środku państwa zdobytego osiąść mu należało, a stąd opatrywać powszechną całość.
Siedm miesięcy strawił Alexander zmierzając ku morzu : gdy stanął na bregach, wsiadł na okręty i płynął do wyspy poblizkiej, którą zwano Psyltucys. Tam oddawszy bogom ofiary, mówią, iż o to ich prosił, iżby żaden dalej po nim w tamte strony nie zaszedł. Bluźnierskie modły oznaczały zapamiętałość żądz ludzkich, gdy roztropnością nie są wstrzymane.
Zlecił zatem Nearkowi przełożeństwo nad okrętami, i nakazał, aby nadbrzeżne Indyj kraje, krążąc około nich, zwiedził. Sam zaś wracając nazad, gdy przez kraj Orytów przechodził, i tak wiele poniosł przykrości i trudów, iż gdy podróż zakończył, ledwo się czwarta część tych, których był wziął z sobą, wróciła; miał zaś przy początku swej wyprawy wojsko ze stu dwudziestu tysięcy złożone. Przez długi czas wstrzymywać musiał owe niewygody, ledwo nakoniec przybył do Gedrozyi, gdzie wszystko w obfitości zastał. Królowie bowiem i satrapy ze wszystkich stron słali mu żywność, i to, co ku użyciu służyć mogło. Spoczął więc w żyżnej owej krainie, a zasiliwszy niermiernie strudzonych żołnierzy, już nie ciąg wojskowy, jak raczej rozhukaną trzodę biesiadników z niesłychaną okazałością i rozpustą wiódł w dalszej podróży swojej do Babilonu. Ośm dzielnych rumaków ciągnęły wspaniały wóz jego; pod złoto śklnącym baldachinem wznosił się stół, przy którym z pierwszemi urzędnikami i wodzami siedząc wiodł uczty nieustanne. Następowały niezliczone inne, wszystkie kosztownie przybrane, okryte drogiemi zasłonami, pod któremi stały równie pełne najwyborniejszych przysmaków, owoców i trunków stoły : z kwiatów liściem prześciełanych uwite wieńce wznosiły się na powozach i okrywały wesołe wydawających odgłosy biesiadników. Nie widać tam było tarcz, zbroi i pocisków; wszystko oznaczało pokoju słodycz i radość zwyciężkiego spoczynku. Na wzór powracającego ze zwycięzkiej wyprawy, jak dawna powieść niosła, Bacha, chełpliwy bożyszcza naśladowca Alexander, podobneż narodom znękanym okazywał widowisko, a jak wojny pogromem zastraszył, wzbudził igrzyskami i ucztą do powszechnej radości. W takowym orszaku stanął w Gedrozyi : przybył tam z żeglugi Neark, i opowiadaniem tego, co widział, tak wzbudził ciekawość Alexandra, iż przedsięwziął sam wsiąść na okręty, i przebywszy morze Czerwone, krążąc w około Afryki, ciaśniną Herkulesową przebrać się na morze Śródziemne. Ale zamieszania nowe w krajach podbitych i w Macedonji samej wszczęte, nie pozwalały mu tak daleko się oddalać; wysłał powtóre Nearka na tę, której wykonać nie mógł, żeglugę, zalecając mu jak największą pilność w zwiedzeniu miejsc, określeniu położeń, i opisaniu tych, któreby znalazł osobliwości.
Że go z wielu stron zachodziły skargi na chciwość rządców w krajach podbitych; roztrząsnął zażalenia, i przestępnych surowo ukarał; jednego zaś z nich Oxyarta własną ręką zabił. Udał się potem do Persyi, tam gdy się dowiedział, iż grób Cyrusa ważono się otworzyć, Palymacha Macedończyka, który się takowego świętokradztwa dopuścił, przykładnie skarał : nawiedzając go potem takowy na nim napis znalazł. « Ktokolwiek jesteś, i skądkolwiek przychodzisz, bo wiem że przyjdziesz; wiedz o tem, iż jam jest Cyrus, którym to państwo zawojował : nie zazdrość mi tej garstki ziemi, która mnie okrywa. »
Przybywszy do miasta Suzy, gdzie królowie perscy pospolicie przemieszkiwali, pojął Statyrę córkę Daryusza; insze zacniejsze panny dał w małżeństwo najpierwszym z domowników, i obchód weselny z wielką wspaniałością odprawił. Wieść niesie, iż na tych godach do dziesięciu tysięcy stołowników rachowano, a każdy z nich złotą czaszą zwykłą przy ucztach bogom ofiarę laniem wina uczynił. Żeby zaś godną siebie wspaniałością zakończył biesiady owe, wszystkie długi Macedonów zapłacił, co jak mówią na dziesięć tysięcy talentów wynosiło.
Zostawał wtenczas w Ekbatanie, gdy strawiony rozpustą i pijaństwem najpoufalszy z domowników jego Efestyon życia dokonał. Zbytek żalu w rozpacz go wprawił, i nie dość jeszcze mając na tem, iż z niewymównemi wydatki obchód pogrzebowy sprawił, nadał mu bóztwo i czcić rozkazał, a łącząc najdziksze okrucieństwo ze świętokradztwem, naszedł pobliższe okolice, gdzie naród Kassów miał swoje siedliska : tych skazawszy na ofiarę utworzonemu przez siebie bożyszczu, bez względu na płeć i wieku różnicę, w pień do ostatniego wszystkich wyciąć rozkazał.
Zbliżał się coraz ku Babilonowi, a że wróżki wieszczbiarzów groziły mu w tem miejscu śmiercią, przez czas długi w okolicach miasta przemieszkiwał; ośmielił się nakoniec wnijść, i tam czyli dla uśmierzenia żalu po świeżej stracie, czyli chcąc wybić z myśli fatalne wieszczbiarstwo, udał się do ustawicznych biesiad, z których zbytku wpadł w śmiertelną niemoc. Gdy go pytano, kogoby chciał mieć następcą? rzekł : najgodniejszego. Na drugie pytanie, kiedy sobie bozką cześć oddawać każe? « Wtenczas, odpowiedział, gdy będziecie szczęśliwemi. » Żył lat trzydzieści dwa miesięcy ośm; panował lat dwanaście.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.