Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Nicyasz
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Nicyasz | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Cały tekst | |
| ||
Indeks stron |
Kiedy już Perykles laty i pracą zwątlony, mniej był sposobnym do rządu, i spraw publicznych, natenczas właśnie wsparty wziętością powinowatych Nicyasz, zaczynał usługi swoje. Że zaś przy Wysokiem urodzeniu i bogactwach zachowywał skromność, podobał się ludowi. Pospolicie ubodzy bogatych nie cierpią, wzniesieni wstręt mają od niższych. Widząc zaś w Nicyaszu uniżoność i postać trwożliwą, ilekroć przed niemi stawał, tym chciwiej lgnęli do niego, im bardziej zdawał się unikać różnicy i poważenia.
Umiał on, ile baczny, korzystać z takowego o sobie mniemania, dogadzał więc gminowi, aby go sobie tym mocniej ujął : czynił zaś to wspomagając potrzebnych, wstawiając się za ukrzywdzonymi, dając igrzyska rozmaite, na które ile dostatni, kosztu nie żałował.
Bojaźń zwierzchnie okazywana nie była kunsztem, jak pospolicie rozumiano : pochodziła raczej z umysłu mniej stałego, którego wahanie się sprawiało trwożliwość. Okazał to w pierwiastkach działania, gdy pierwszych, które mu się nadarzyły, urzędów zrazu przyjąć się wzbraniał; aż gdy prawie przyniewolonym został, ze wstrętem brał włożone na siebie obowiązki.
Gdy mu poruczano władzę nad wojskiem, nie był skorym w działaniu, i nie inaczej to co był zamyślił, wykonywał, aż się wprzód o dobrym skutku przedsięwzięcia upewnił, ile tylko roztropność pozwolić mogła : stąd też po większej części szczęsne miał wyprawy.
Pierwsza była morska, i w tej niedaleko brzegów Lakonji leżącą wyspę Cyterę opanował, przez co dał sposobność Ateńczykom trzymać Spartany na oku w ustawicznej trwodze, stamtąd albowiem łatwo do ich kraju wpadać było można na zyskanie zdobyczy z ponadbrzeża.
Wyprawiony był potem do Tracyi, gdzie się były niektóre dawniej ustanowione osady zbuntowały. Skoro tam przybył, w krótkim czasie bunt wszczęty uśmierzył, i obywatelów do posłuszeństwa przywiódł. Udał się dalej naprzeciw Megarytanom, wyspę Minoe opanował, a wysadziwszy wojsko na brzegi Koryntskie, blizko tego miasta w bitwie nieprzyjacioły pokonał. Że zaś nie przyszło mu było zabitych ze swojej strony zwłoki pochować, słał do zwyciężonych, ażeby mu to uczynić dopuścili. Lubo takowe poselstwo odbierało mu poniekąd zaszczyt zwycięztwa, przeparł jednak czułość chluby własnej, byleby uczynił zadość obowiązkom ludzkości i religji.
Wyprawa jego przeciw Lacedemończykom niemniej była pomyślna. Gdy zbliżała się ateńska flota, znalazła gotowych na odpór u brzegu stojących. Lubo przewyższała liczba broniących, lud jego, który miał na okrętach, przybił jednak do lądu, i natarłszy z wielką żwawością na nieprzyjacioły, przymusił je do cofnienia. Wziął zatem postępując dalej twierdzę Tyrejską, której bronili Eginetowie, i równie jak dawniej, pojmanych w bitwie słał przed sobą w więzach do Aten.
Drugiego wojska Ateńskiego wódz Demosten właśnie wówczas wziął szturmem Pylos, i osadził tę twierdzę żołnierzem swoim. Gdy się o tem dowiedziały pobliższe osady Peloponezu, złączywszy siły szły na odsiecz zdobytemu miastu, ale zastąpili im drogę Ateńczycy, i w bitwie z wielką stratą pokonali. Czterysta zbiegłych schroniło się w niedalekiej wyśpię Spaktoryi, ale i tam ścigali ich zwyciężcy, i byliby dostali, gdyby nie wstrzymało ich zapału przybycie posłów ze Sparty, żądających pokoju. Pragnął go Nicyasz, ile że widział stąd użytek; ale główny zdawna przeciwnik jego Kleon oparł mu się, i tyle u gminu względu dla siebie znalazł, iż odesłano posłów nie zawarłszy przymierza. Oblężenie tymczasem Pylos przez nieprzyjaciół trwało, a że wiele cierpiało wojsko, i wielki był w mieście oblężonem żywności niedostatek, lud na Kleona powstał, jemu przypisując takowe dolegliwości. Sam Nicyasz, ile już naówczas od ludu wsparły wymawiał złą i szkodliwą Rzeczypospolitej radę, a obracając mowę do Kleona rzekł : « Jeżeli cię w takowym kroku odwaga i wspaniała zapalczywość uniosła, idź teraz sam do Pylos, i broń oblężonych, których wyzwolić nie chciałeś. »
Nagłe zagadnienie zmięszało Kleona; lud rozgniewany nie dając mu czasu do odpowiedzi, natychmiast rozkazał : aby szedł do wojska, i wziął na siebie obronę miasta, które było w oblężeniu. Widząc, iż nie była rzecz podobna wymówić się, przyrzekł uczynić, co mu rozkazano, i udawając odwagę chlubnie wyszedł ze zgromadzenia, i do wojska się udał.
Lud który znał niesposobność jego, śmiał się z dumnych obietnic; nad spodziewanie jednak los mu posłużył. Objąwszy albowiem rząd nad wojskiem poraził nieprzyjacioły w bitwie, i miasto uwolnił. Pomyślność zuchwalca bolesna była Nicyaszowi, gdy mu sam w ręce zwycięztwo podał.
Właśnie w te czasy zaczął wchodzić w sprawy publiczne Alcybiad, o którym nie od rzeczy twierdzono, iż był podobien do ziemi Egiptu, która przez zbyteczną bujność wraz z najskuteczniejszemi ziołami najzjadliwsze trucizny wydaje. Młodzieniec ten, jak się już wyżej w życiu jego namieniło, do wszystkiego nader zdatny, z równą popędliwością i ku cnotliwym czynom, i ku wszelkim bezprawiom używał rzadkich przymiotów, któremi hojnie był obdarzony. Umysł sławy chciwy nie cierpiał równych : że zaś pierwsze między obywatelami miejsce zdał się wówczas Nicyasz trzymać, przeciw niemu powstał, i starał się wszelkiemi sposobami, jeżeli nie zniszczyć, przynajmniej zmniejszyć wziętość powszechną, którą miał dotąd.
Trwała jeszcze wojna między Atenami i Spartą; i lubo Spartanie znaczne w niej ponieśli straty, utrzymywali ją jednak z mężną stałością. Ateńczykowie lubo zwyciężcy odnieśli ze swojej strony nie mniejsze szkody : stąd pochodziło, iż wszyscy prawi i dobrze myślący obywatele, na których czele znajdował się Nicyasz. pragnęli pokoju, i łagodząc umysły skłaniali je do pożądanego ze wszech miar spoczynku przez zawarcie przymierza. Stanęła nakoniec ze sławą i pożytkiem, a że się najwięcej do takowego dzieła przyłożył Nicyasz, zwano je pospolicie Nicyaszowem.
Zrazu nieukontentowanie okazywali sprzymierzeńcy Spartanów Beocyanie i Koryntczycy; ale mimo ich sprzeciwienie, przywiedli godziciele rzecz do skutku, z wzajemnem z obojej strony przyrzeczeniem obrony w czasie napaści od postronnych.
Nie mógł przewieść tego na sobie Alcybiad, iż się uiściły zamysły Nicyasza, użył więc podstępu; i gdy przybyli posłowie Spartańscy, udał się do nich ofiarując wszelkie usługi, byleby nie wydawali się z tem, iż mają moc potwierdzić, co było w poprzedniej ugodzie postanowiono. Przyrzekli to uczynić; Alcybiad więc przywiódłszy ich do zgromadzonego ludu, pytał, czyli mieli moc potwierdzić dawniej zawarte przymierze? Odpowiedzieli według umowy. Natenczas niby przerażony takową odpowiedzią Alcybiad, odmieniając ton głosu wziął na świadectwo takowej odpowiedzi przytomną radę, a obracając się do ludu powstał na Spartany, i wyrzucał im chytrość, zwał ich podstępcami i zwodzicielami, i wyniosłym głosem, tak iżby od wszystkich mógł być słyszanym, mówił im wręcz : iż ponieważ okazują jawnie zdradę i kłamstwo, nie zwiodą ludu, jak sobie fałszywie pochlebiali, ani lud ateński, jeżeli rady jego usłuchać zechce, wierzyć będzie takim, których przyrzeczenia i myśli lada dzień odmienić może.
Oniemieli z zadumienia na takowy zarzut Spartańscy posłowie, Nicyasz sam ledwo słuchowi swojemu wierzył; lud zaś gniewem zapalony tegoż momentu przyzwać kazał posłów Argijskich, aby się z niemi przeciw Sparcie zjednoczyli, i byłoby to nowe sprzymierzenie nieodwłócznie doszło, gdyby nagłe trzęsienie ziemi dalszym obradom nie przeszkodziło. Gdy więc przeszło, a lud się powtóre zgromadził, wymógł przecież Nicyasz, iż rzecz zwleczono do dalszego czasu, i wojna, tak jak zamyślano, nie była zapowiedziana, jego zaś samego mianowano posłem do Sparty.
Gdy tam stanął, z wielką był czcią i ludzkością przyjęty, nie tylko dla sławy, cnoty i dzielności swojej, ale iż zawsze się pokazywał być ich przyjacielem; i w tej, w której zjeżdżał okoliczności, dał tego dowody. Ale starania jego dążące ku zgodzie nie były skuteczne : przemogli trwali w nienawiści przeciw Ateńczykom Beocyanie, a do tego podstęp chytry Alcybiada obraził cnotliwą Spartanów otwartość, zapaleni zemstą odrzucili jednostajnie pośrednictwo Nicyasza, i nic nie sprawiwszy wrócić się do domu musiał.
Że był upewnił współziomków, iż pokój sprawi, a ci widzieli, iż ich zawiódł, obruszyli się przeciw niemu : ale ten gniew innego skutku nie przyniósł nad ten, iż Alcybiadowi powierzono wyprawę przeciw Lacedemończykom. Stanęło dawniej już rozpoczęte z Argianami przymierze, do którego przystali wezwani Eleanie i Mantynejczycy : wysłano zatem wojska, aby wkroczyły w kraj nieprzyjacielski.
Gdy się to działo, przybyli do Aten posłowie od Egestanów i Leontynów, prosząc o posiłki przeciw innym narodom Sycylji, z któremi byli w zatardze. Wysłuchane poselstwo ujęło wielu, ale przeciw żądaniu i rozpoczęciu takowej wojny powstał Nicyasz, sądząc ją być mniej użyteczną choćby była pomyślną; szkodliwą zaś wielce, gdyby zle poszła. Nie wzruszyły takowe uwagi Alcybiada : żądzą sławy ujęty a pierwszeństwa chciwy namawiał lud, aby przyzwolił na żądanie posłów. Żeby zaś usprawiedliwił żądania swoje, stawiał przed oczy sławę nieśmiertelną, wzmocnienie sił krajowych, i pewność niezmiernej zdobyczy; dzieło zaś tym łatwiejszem udawał, iż sami Sycylijczykowie wzywali do siebie na pomoc, a oznaczyli przeto i chęć dobrą i wdzięczność, z której się sowicie wypłacać obiecywali. Temi i podobnemi mowami tak ujął lud, a osobliwie młodzież, iż o niczem w Atenach nie mówiono, tylko o przyszłych tryumfach, zdobyczach i rozszerzeniu państwa. Zaraza ta przeszła i do starszych, omamienie zaś tak wzrosło, iż czekano tylko pory, w którejby iść na morze.
Opierał się, jak mógł, niebacznemu przedsięwzięciu Nicyasz, ale jego rady, prośby, usiłowania nie były skuteczne. Ubodzy nadzieją korzyści złudzeni byli, majętni bali się odporem obrazić lud płochy a krnąbrny, któryby sądził, iż umyślnie nie chcą przestać na zdaniu powszechnem, aby oszczędzili osób i majątków swoich. Zgoła po wielu usiłowaniach i sprzeczkach stanął wyrok ostateczny, przez który wojna Sycylijska ogłoszoną została pod pozorem dania pomocy Egestanom i Leontynom, i z takową pożądaną dla siebie odpowiedzią wrócili posłowie do domów swoich.
Gdy przyszło do przygotowań, i zaciągi były uczynione, pierwszym wodzem wyprawy mianowano Nicyasza, pod nim mieli namiestnictwo Alcybiad i Lamachus. Trwały w pierwszym sposobie myślenia powstał na Alcybiada, iż on dla dogodzenia dumie i chciwości swojej, naraża Rzeczpospolitę na wojnę niepotrzebną, mniej bezpieczną i pewnie szkodliwą. Ale przeprzeć uporu współziomków zbyt uprzedzonych nie zdołał. Ci lubo wzruszeni przestrogą i napomnieniem, nie odstępowali od zdania stwierdzonego powszechnem zezwoleniem, i pochlebną dawali wodzowi odpowiedź uznając, iż choćby było w przedsięwziętem dziele niebezpieczeństwo, jemu go powierzając ubezpieczali się na doznanej roztropności, i byli pewnemi, iż je z chwałą kraju uskuteczni.
Trochę przedtem przypadał czas wyznaczenia Ostracyzmu. Wygnanie to było, na które lud wskazywał obywatelów takowych, którzyby zbyt wielką przemożnością lub wziętością mogli się stać podejrzanemi. Wygnanie takowe przez lat dziesięć trwające skutkiem kary, nie przynosiło więc wskazanym osławienia. Los według wszelkiego podobieństwa zdawał się paść na Nicyasza, lub Alcybiada. Tego życie wzniosłe, i zuchwałe postępki obrażały współziomków : tamten równie możny, wstrzemięźliwy jednak i nienagannych był obyczajów, ale sposób życia jego odludny, postać surowa niemiłym go czyniła ludowi, który nieinaczej tylko łagodnością i pochlebstwy niewolić i skłaniać ku sobie było potrzeba. Gdy się więc obadwa w równem widzieli niebezpieczeństwie, mimo wstręt zobopólny złączyli się ku ocaleniu wspólnemu, a wsparci własnem swojem, powinowatych i przyjaciół znaczeniem, dokazali tego, iż ów wyrok padł na niejakiego Hyperbola, tem tylko znacznego, iż zuchwałą gadatliwością obrady publiczne zastanawiał i mieszał. Że zaś byłto człowiek powszechnie dla niezdatności i złych obyczajów wzgardzony, tak wstydliwym uczynił ostracyzm, iż dotąd zupełnie ustał. Zrazu albowiem, jak się już rzekło, nie tak był karą, jak surowem ostrożności użyciem, która oddalając z kraju zbyt poważnych obywatelów, nie karała ich zasług, i przymiotów, ale wolała się pokazać na czas niewdzięczną, niżli w jakiejkolwiek z ich przyczyny zostawać trwodze.
Mianowany wodzem wyprawy Sycylijskiej Nicyasz mimo wolą swoję, przyjął ten obowiązek; widząc jednak iż złemu zabieżeć rzecz była niepodobna, starał się przynajmniej oto, aby jeżeli pożądany skutek zamysłu takowego nie nastąpi, mniej był przynajmniej szkodliwym. Poprzestał zatem mówić przeciw rzeczy już ustanowionej i rozpoczętej, aby nie zrażał wojska, zwłaszcza gdy postrzegł, iż dawniejsze jego przełożenia dość już były osłabiły powziętą gorliwości pierwszy zapał. Żeby więc dalszemu ostygnieniu zabieżeć, odmienił mowę i postać, dając dobrą otuchę.
Za pierwszem wnijściem na radę wojenną Lamachus był tego zdania, aby płynąć prosto do Syrakuzy, wysadziwszy na ląd wojsko, jeźliby się znalazł odpór, stoczyć bitwę z nieprzyjacielem, a potem szturm do miasta przypuścić. O zwycięztwie upewniał mając wojsko liczne, bitne i pełne rzezkiej ochoty, a zaś Syrakuzanów wystawiał jako gnuśnych, rozwiozłych, do boju nieprzyzwyczajonych i wcale niezdatnych. Jeźliby więc, mówił dalej, stanęli na murach, łatwo ich będzie spędzić, i wnijść z tryumfem w podbite miasto.
Alcybiad innego był zdania : sądził rzeczą przyzwoitą to czynić, co im było przepisano, tojest przybyć na pomoc wzywającym Egestanom, złączyć się z nimi, inne Sycylijskie osady przywieść do wspólnictwa, i dopiero uderzyć razem na Syrakuzę, pod której jarzmem większa część Sycylji zostawała.
Nicyasz obadwa te zdania odrzucił, a czyli uporczywie trzymając się pierwszego układu, czyli zbyt trwożną uwiedziony roztropnością, postanowił ukazać się tylko przy brzegach, i krążyć z flotą około Sycylji; samem przeto okazaniem przyszłego niebezpieczeństwa odstręczyć i wybawić Egestanów i Leontynów od napaści ich nieprzyjaciół, wrócić się potem do Aten dla dalszego w takowych okolicznościach rozmyślenia, zostawiwszy jednakże miastom, które wzywały pomocy, część jaką wojska, aby tymczasem miały obronę i bezpieczeństwo.
Wyszła flota na morze : Alcybiada nazad do Aten przywołano, aby stawał u sądu. Nicyasz trwały w przedsięwzięciu zwłaczał działanie, i krążył tylko około brzegów Sycylji. Zbliżył się nakoniec ku Syrakuzie z sześciudziesiąt okrętami, i z tych dziesięć przed sobą na zwiady słał ku portowi tamtejszemu. Te zbliżały się obwieszczając Syrakuzanom, aby natychmiast krzywdy nagrodzili Leontynom, i z ich miasta i kraju lud swój wyprowadzili. Ale gdy żadnej nie odbierali odpowiedzi na zapytanie, zdobywszy niedaleko portu siatek jeden, wrócili do Nicyasza. Obległ potem miasto Hyble, gdzie tak żwawy znalazł odpór, iż ze stratą odstąpić musiał.
Pomyślność takowa wzbudziła odwagę w zastraszonych przybyciem Nicyasza Sycylijczykach; gromadzili się zewsząd, i gdzie tylko chciał się udawać zbrojnie ku opanowaniu twierdz nadbrzeżnych, wszędzie gotową obronę znalazł. Nie sprawiwszy więc nic w innych miejscach krążenia swojego, płynął do Katany, i w jej okolicach wysadziwszy na brzeg wojsko, szedł ku miasteczku zwanemu Hikara, i zdobywszy je spalił.
Nieczynność wielce kosztownej wyprawy uprzykrzyła się Ateńczykom, i gdy wojsko, którem zawiadował Nicyasz, coraz większe okazywało nieukontentowanie, przedsięwziął iść do Syrakuzy. Żeby się zaś o skutkach takowego kroku zapewnił, namówił jednego ze swoich, aby udawając zbiega wszedł do miasta, i doniosł, iż wojsko Ateńskie bezpiecznie pod Kataną w stanowiskach swoich spoczywa, i łatwo, byleby znagła na nie napaść, pokonane być może, a razem i flota, która je przywiozła. Uwierzyli takowej powieści Syrakuzanie, wyprawili do Katany wojsko, a ostrzeżony o takowym kroku Nicyasz, ruszył z flotą, i podstąpiwszy nagle pod miasto, port opuszczony opanował : wysadził zatem na brzeg wojsko, rozłożył je w okolicach, obierając najzdatniejsze miejsca ku przyszłemu oblężeniu.
Przybyli zwiedzeni Syrakuzanie do Katany, nie zastawszy, tak jak się spodziewali, Ateńczyków, poznali zdradę, wracając zatem z wielkiem pośpiechem zastali już ściśnione zewsząd oblężeniem miasto, a port wzięty. Stanęli więc przed miastem, a gdy przeciw nim wojsko swoje Nicyasz z obozu wywiódł, zaszła walka zapalczywa : porażeni Syrakuzanie uniknęli z placu, i byłaby ich klęska nierównie większa, gdyby jazda nie wstrzymała goniących.
Wieść zwycięztwa Nicyaszowego rozeszła się po całej Sycylji, w Syrakuzie sprawiła niezmierną trwogę i rozpacz; ale z tak szczęśliwej pory zwycięzca korzystać nie umiał; i gdy przestraszeni obywatele co moment spodziewali się szturmu, Nicyasz z pod Syrakuzy wojsko do Naxu wyprowadził, i tam na zimowe stanowiska rozłożył.
Przez całą zimę spokojnie przebywało w obozie : za nadeszłą wiosną wróciło do Syrakuzy, ale opłonęli już byli z pierwszego strachu tamtejsi obywatele; mając czas do przygotowania się, twierdze i mury zmocnili znacznie. Z wielkiem usiłowaniem niewcześnie już rozpoczął oblężenie Nicyasz, i nadało mu się odeprzeć ze stratą wycieczki, które pokilkakrotnie czynił nieprzyjaciel, i gdy potem przyszło do bitwy, otrzymał zwycięztwo. Zamknąć się więc z wojskiem swojem musieli oblężeni. Nicyasz, iżby tym ścisłej opasał Syrakuzę, zaczął mur stawiać, i z taką pilnością chodził około tej roboty, iż w krótkim czasie miasto okrążył. Że zaś w takowych zabiegach bynajmniej się nie oszczędzał, ustawiczność pracy zwątliła go, i wpadł w ciężką chorobę. Do tego stopnia słabości nakoniec przyszedł, iż z namiotu wyruszyć się nie mógł. Zastępował naówczas miejsce jego namiestnik wyznaczony ku tej wyprawie Lamachus, ale i ten gdy w bitwie zginął, cały ciężar zwalił się znowu na Nicyasza.
Przychodził nieco do sił, i szło żywiej jeszcze niż przedtem oblężenie; już zamyślali Syrakuzanie o poddaniu, i nad tem się tylko zastanawiali, jakby najdogodniejsze zyskać mogli w ugodzie dla siebie względy. Coraz nowe do obozu od sprzymierzeńców przychodziły posiłki, i pewna już prawie była nadzieja najszczęśliwszego tej wojny dokończenia. Zaufał więc Nicyasz w szczęśliwym losie, i odrzucił ze wzgardą żądania Syrakuzanów, ile że go z samegoż miasta dochodziły wieści o coraz tam większym żywności niedostatku. Prawdziwe były poniekąd takowe doniesienia : widzieli Syrakuzanie przemoc ateńską, nie wiele zaś polegali na Lacedemończykach, których flota pod rządem Gylippa już się zbliżała im na pomoc ku brzegom Sycylijskim.
Nicyasz czy w siły swoje zaufany, czy mniej ostrożny, wtenczas się dopiero o przybyciu Gylippa dowiedział, gdy ten wysiadłszy na brzeg z wojskiem swojem, już szedł Syrakuzanom na pomoc. Zbliżył się w krotce ku obozowi Nicyasza, i gdy zastał go w gotowości wszczęła się bitna równie z obu stron zapalczywa i żwawa : i tą razą los posłużył Ateńczykom, ale drugiego dnia Gylipp odmieniwszy sposób następu tak mężnie walkę rozpoczął, iż po długim odporze pierzchnęli Ateńczycy z wielką stratą. Korzystając zwyciężca z tak szczęsnej pory, część murów okrężnych rozrzucił, a wolne przeto zyskawszy ku miastu przejście, znaczny posiłek oblężonym przesłał. Wypadli z miasta natychmiast Syrakuzanie, i goniąc rozproszone nieprzyjacioły, wielu zabrali w niewolą, reszta ledwo w skwapliwej ucieczce ocalenie znalazła.
Po takowej klęsce zebrawszy zbiegłych żołnierzy swoich, cofnął się z pod miasta Nicyasz, i rozłożywszy dalej stanowiska, wzmocnił się w obozie; wysłał zatem gońce do Aten przekładając stan rzeczy, i żądając posiłków, lub rozkazu na powrót.
Gdy doszła do Aten wiadomość o zdarzonej klęsce, zebrano jak najprędzej świeże wojsko, połowę wyprawiono zaraz, druga na przyszłą wiosnę żeglować miała. Eurymedon przypłynął w dziesięciu okrętach do Sycylji, i złączył się z Nicyaszem, zwyciężywszy wprzód na morzu Syrakuzanów, którzy byli naprzeciw niemu wyszli.
Gylipp wziął tymczasem szturmem twierdzę Plemyryon, gdzie był skład największy rynsztunków ateńskich; chcąc się zaś zemścić przegranej Syrakuzanie, z większą jeszcze liczbą okrętów na morze wyszli, i spotkawszy krążącą Ateńczyków flotę, zupełne za sprawą Arystona Koryntczyka, biegłego wodza, otrzymali zwycięztwo.
Wiosenna pora sprowadziła do Sycylji Demostenesa wyprawionego z Aten z większą flotą, niż był przywiódł przedtem Eurymedon. Wódz ten chciwy sławy, a zaufany w moc swoję, mimo przestrogi i rozradzanie Nicyasza, skoro wojsko na ląd wysadził, szedł prosto do szturmu przyrzekając, iż nieodłówcznie miasto zdobędzie. Jakoż w pierwszym zapędzie tak przestraszył Syrakuzany, iż jednę z twierdz miejskich zwaną Epipole do razu opanował : ale gdy się szturm dalszy do nocy przewlókł, wsparci nowo nadeszłemi posiłkami od Beocyanów oblężeni, zwrócili się nazad, i z niewymowną zjadłością rzuciwszy się na Ateńczyków znacznie ich odparli. Noc ciemna, miejsc nieznajomość, nie dała przyjść do porządku cofającym się żołnierzom : bojaźń nakoniec przeraziła umysły, i tak uciekając na domysł jedni spadali z szańców już zdobytych, drudzy tułając się wśród skał, tracili życie. Dwa tysiące naówczas Demosten utracił, Nicyasz zbiegłych zebrał i przyjąwszy ich w obóz, zastanowił impet zwycięzców.
Jeszcze był czas ochronienia reszty zwyciężonego wojska powracając do Aten : ale przyzwyczajony do zwycięztw nie śmiał w tak opłakanym stanie pokazać się współziomkom. Odrzucił więc rade Demostena udać się na okręty. Gdy w nieczynności zostawał, zajęły obóz choroby i niedostatek żywności; zły ich gatunek powiększył zarazę : sam już dawniej wynędzniały coraz się bardziej słabym widząc zezwolił na powrót; i gdy zbliżał się ku flocie, po żwawej bitwie w oczach jego zwyciężoną została przez tegoż samego co i pierwej Arystona, który tamże życia dokonał.
Nie zostawał po tak nieszczęsnej przygodzie sposób ratowania się morzem : jeszcze jednak nie stracili nadziei Ateńczycy wstępnym bojem przerżnąć się przez nieprzyjacioły, i dostać się w kraj sprzymierzeńców, gdzieby się w siłę wzmogli. Ale złudzony obietnicami ugody Nicyasz, gdy im niebacznie zaufał, Syrakuzanie opanowali tymczasem wraz z Gylippem wszystkie naokoło niego cieśniny i przejścia, a uderzywszy na stanowiska Demostenesowe i opasawszy je, po najżwawszym odporze resztę wojska rozproszyli i znieśli : ranny Demostenes widząc swoich porażkę własnym się mieczem przebił.
Jeszcze Nicyasz ze swojej strony wstrzymywał pogrom, przez ośm dni przedzierał się przez kraj nieprzyjacielski, i lubo zwątleni chorobami i pracą ustawiczną, bronili się żołnierze jego walecznie : rozpacz dodawała dzielności i mocy. Ale gdy przyszli nad rzeczkę Azynarus, a przebyć jej dla wód wylanych niemożna było, mnogością nieprzyjaciół, niesposobnością miejsca, głodem nakoniec zmorzeni, broń rzucili.
Nieludzko obeszli się zwycięzcy z walecznem wojskiem i wodzem tak znamienitym : większą część jeńców wycięto, reszta poszła w niewolą, sam Nicyasz skazany na śmierć, losu nieszczęsnego dokonał.