Życie Buddy/Część druga/VIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życie Buddy |
Podtytuł | według starych źródeł hinduskich |
Wydawca | Wydawnictwo Polskie |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia Concordia Sp. akc. |
Miejsce wyd. | Poznań |
Tłumacz | Franciszek Mirandola |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W czasach onych żyli w Radżagrisze dwaj młodzi bramini, Sariputra i Madgalyayana. Byli przyjaciółmi od serca i pobierali naukę u pewnego ascety, imieniem Sandżaja. Przyrzekli sobie, że ten z nich, który osiągnie pierwszy wyzwolenie od śmierci, zawiadomi drugiego.
Pewnego dnia Sariputra ujrzał żebrzącego po ulicach Asvadżita i uderzyła go jego postać, skromna, a szlachetne ruchy, oraz chód spokojny, a poważny,
— Oto jeden z tych mnichów — rzekł sobie — którzy za życia jeszcze znaleźli pewną drogę zbawienia. Muszę go zapytać, kto jest mistrzem jego i jakie wyznaje prawo.
Ale po namyśle dodał:
— Zła to chwila na zadawanie pytań. Zbiera jałmużnę i przeszkadzać mu nie wypada. Pójdę za nim, a gdy będzie zadowolony z otrzymanych datków, wówczas przystąpię doń i rozpocznę rozmowę.
Sariputra poszedł za czcigodnym Asvadżitem, który niedługo przestał żebrać, pokłonił mu się po przyjacielsku i odebrał jego ukłon wzajemny,
— Przyjacielu! — rzekł Sariputra. — Twarz twoja pogodna jest, a spojrzenie jasne i czyste. Cóż cię przywiodło do pogardzenia światem? Kto jest mistrzem twoim i jakie wyznajesz prawo?
— Przyjacielu! — odparł Asvadżii. — Mistrzem moim jest wielki mnich, syn rodu Sakjów.
— Cóż mówi mistrz twój i czego naucza? — Niedawno porzuciłem świat i znam prawo od krótkiego czasu dopiero. Nie mogę ci go objaśnić w całej pełni, ale wyrażę pokrótce to, co stanowi jego ducha.
— Uczyń to, przyjacielu! — zawołał Sariputra.
— Mów, jak chcesz, nadewszystko jednak objaw mi ducha prawa tego, gdyż na tem mi zależy najbardziej.
Czcigodny Asvadżit rzekł tylko:
— Mąż doskonały uczy poznawać przyczynę i skutek.
Uradowały te słowa wielce Sariputrę, gdyż zaraz jął się domyślać całej nauki. Wspomniał, że wszystko, co się rodzi, ma swój koniec, podziękował gorąco Asvadżitowi i pełen nadziei, poszedł do Madgalyayana.
— Przyjacielu! — rzekł Madgalyayana, ujrzawszy go. — Widzę, że promieniejesz radością na twarzy, a spojrzenie twe czyste jest i jasne. Czyżbyś uzyskał wyzwolenie od śmierci?
— Tak się, stało. Mistrz wielki przybył do Radżagrihy, a naucza on jak się wyzwolić od śmierci.
Sariputra opowiedział o spotkaniu i przyjaciele postanowili iść do Błogosławionego. Sandżaya chciał ich powstrzymać, mówiąc:
— Zostańcie ze mną, a dam wam poczesne miejsce pośród uczniów moich, tak że sami zostaniecie mistrzami, równymi mnie.
— Nie chcemy być równymi tobie! — odrzekli. — Nie chcemy szerzyć błędów. Wiemy teraz, co warta nauka twoja. Grzech byśmy popełnili, stając się mistrzami błędu.
Sandżaya nalegał, ale w tejże chwili krew gorąca buchnęła z ust jego, a przyjaciele cofnęli się z przestrachem.
Odnaleźli Buddę, a on rzekł, ujrzawszy ich:
— Oto dwaj ludzie, którzy zostaną pierwszymi
pośród uczniów moich.
I przyjął obu z radością do gminy wiernych.