Żyd wieczny tułacz (Sue, 1929)/Tom IV/Część trzecia/Rozdział XI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żyd wieczny tułacz |
Podtytuł | Powieść |
Wydawca | Bibljoteka Rodzinna |
Data wyd. | 1929 |
Druk | "Oświata" |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Le Juif Errant |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom IV Cały tekst |
Indeks stron |
Inne jeszcze zaszły wypadki w kilka dni po owym nieszczęsnym wieczorze, kiedy udało się Rodinowi usunąć z Paryża pana Hardy.
Marszałek Simon, od czasu przybycia do Paryża, zamieszkiwał razem z córkami dom przy ulicy Trzech Braci. Powróciwszy do Paryża, po długiem wygnaniu, marszałek Simon, pomimo całego szczęścia z oglądania swych córek, głęboko się martwił śmiercią ich matki, którą kochał aż do ubóstwienia.
Wkrótce też potem złośliwe zabiegi, intrygi Rodina rzuciły zaród niepokoju i zmartwieniu w jego duszę. Z łaski tajemnych intryg wielebnego ojca przy jednym wielkim dworze, tudzież w Rzymie, jeden z emisarjuszów, zdolny do obudzenia ufności swemi dawniejszemi postępkami i wreszcie popierając słowa i propozycje świadectwami, dowodami, udał się do marszałka Simon i rzekł mu:
— Syn Cesarza umiera, jako ofiara chytrych zamiarów Ty, marszałku Simon, ty, jeden z najwierniejszych przyjaciół Cesarza, ty może jeszcze zdołasz wyrwać tego nieszczęśliwego księcia z jego powolnego konania. Listy, które tu widzisz, dowodzą, że bezpiecznie i tajemnie będzie można porozumieć się z osobą, posiadającą największy wpływ między ludźmi, otaczającymi króla Rzymskiego a ta osoba dałaby się nakłonić do ułatwienia księciu ucieczki. Możesz więc, za pomocą niespodzianego śmiałego kroku wydobyć księcia stąd, gdzie umiera powolną śmiercią
Niepewność, co mu czynić wypada, którą jeszcze pogarszały niektóre okoliczności, o czem później powiemy, przykre wspomnienia o tragicznej śmierci ojca, który skonał na jego ręku, równie smutne wspomnienie o żonie, zmarłej na obcej ziemi, wygnaniu i wreszcie zmartwienie, jakie codzień go dręczyło, gdy widział coraz większy smutek Róży i Blanki, nie mogąc dojść jego przyczyny; wszystko to, mówię, dręczyło marszałka Simon; dodajmy nakoniec, że, pomimo wrodzonej odwagi, jakiej dał tyle świetnych dowodów w dwudziestoletnich wojnach, myśl o chorobie, której ofiarą padła jego żona, mimowolnie nabawiała trwogi marszałka; i ten żelazny człowiek, co w tylu bitwach ozięble pogardzał śmiercią, czuł nieraz, jak chwiał się jego niezłomny charakter, na widok klęski, jaka podówczas obrywała żałobą cały Paryż.
Przytem jednak, gdy panna de Cardoville zgromadziła około siebie członków rodziny, aby ich uzbroić przeciwko intrygom wspólnych nieprzyjaciół, uprzejma tkliwość Adrjanny dla Róży i Blanki, zdawała się wywierać na ich tajemne zmartwienie wpływ tak zbawienny, iż marszałek, zapominając na chwilę o dręczących go myślach, cieszyć się zaczynał tą szczęśliwą zmianą.