Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Jan Lam

<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Wróblewski
Tytuł Jan Lam
Pochodzenie Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX
Wydawca Marya Chełmońska
Data wyd. 1901
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom pierwszy
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Jan Lam.
* 1838 † 1886.
separator poziomy
W

W okresie konstytucyjnym dziejów Galicyi Jan Lam był jedną z postaci najwybitniejszych. Nie był to wódz, któryby umiał sam prowadzić armie, ale wodzów, niezawsze najlepszych, był doradzcą dobrym; nie był to twórca programu, któryby odpowiadał potrzebom chwili, ale, przyjąwszy program cudzy, umiał go bronić uczciwie i wiernie, był bowiem publicystą i dziennikarzem jednym z najlepszych, jakich posiadaliśmy kiedykolwiek, nawet jako poeta i powieściopisarz był przedewszystkiem publicystą z talentu, upodobań, zamiłowań i przyzwyczajenia.

Rodzina Lamów pochodziła ze Szkocyi, skąd pradziad Jana przesiedlił się do Hesyi. Ojciec autora Głów do pozłoty Konrad przeniósł się do Galicyi, rozpoczął nauki w gimnazyum O. O. jezuitów w Tarnopolu, ale ich nie skończył i wstąpił do służby skarbowej austryackiej, gdzie dosłużył się stopnia t. zw. komisarza straży skarbowej. Pisał się Lamm i w życiu codziennem używał języka niemieckiego, ale, ożeniwszy się w r. 1837 z Joanną Ziołecką, córką urzędnika ze Stanisławowa, spolszczył się, jak syn jego mówi w jednej z kronik swoich, dlatego że był «dobrym człowiekiem,» a dobry człowiek nie może nie przejąć się uczuciami i nadziejami otoczenia.» Jan Paweł Ferdynand Lam urodził się dnia 16 stycznia r. 1838 w Stanisławowie, a że ojca jego przenoszono często z miejsca na miejsce, przeto Jan spędzał lata swe dziecięce kolejno w Kocmaniu na Bukowinie, w Śniatynie, w Buczaczu, wreszcie w Narolu. Pobyt w tej ostatniej miejscowości był ważnym w życiu przyszłego pisarza. Nawiązały się serdeczne stosunki rodziny Lamów z sąsiadującą z Narolem w Lubyczy królewskiej rodziną Zielińskich. Syn tej rodziny, rówieśnik Jana, Władysław, który później miał sobie także zdobyć imię w piśmiennictwie, zaprzyjaźnił się z nim, a częsty pobyt w Lubyczy, gdzie panowała atmosfera czysto polska, oddziaływał korzystnie na naszego Jana, w którego domu język polski walczył jeszcze na dobre z niemczyzną, nie mogąc jej pokonać zupełnie. Do zwycięstwa przyczynili się najpierw Zielińscy, a potem rok 1848, który ożywił niezmiernie i pokrzepił społeczeństwo polskie w Galicyi.
Nauki Jana Lama nie szły porządnym trybem, choć wcześnie ukazywały się nadzwyczajne jego zdolności. Czytać i pisać nauczył się od matki i stryja, pierwszemi naukami gimnazyalnemi kierował ksiądz Tymoteusz Kochlewski z Narola i trochę ojciec. Reszty dokonała silna wola Jana, który zdołał sam przygotować się do wstępnego egzaminu do klasy VI w Buczaczu, a w trzy lata później do złożenia w charakterze t. zw. «prywatysty» egzaminu maturycznego w gimnazyum w Stanisławowie. Świadectwo otrzymał chlubne.
Było to w r. 1856. Z świadectwem matury w ręku Jan Lam pojechał do Lwowa, aby się zapisać w uniwersytecie w poczet uczniów prawa. Czyniąc zadość życzeniu rodziców, zwłaszcza ojca, pokutował między nimi przez trzy lata, choć nauka prawa zupełnie nie odpowiadała jego upodobaniom. To też gdy wybuchła wojna austryacko-włoska w r. 1859, Lam porzucił raz na zawsze studya prawne i wstąpił do wojska, do pułku hr. L. Nugent’a, lecz przybył na pole walki zapóźno, bo już po zawieszeniu broni, i po pięciu miesiącach noszenia munduru wojskowego z nim się rozstał. Po kilku latach tułania się po domach szlacheckich w charakterze nauczyciela prywatnego i po roku przymusowego pobytu w Złoczowie (w więzieniu) Jan Lam ożenił się w r. 1865 z p. Maryą Jasińską, córką właściciela Wiktorówki w ziemi brzeżańskiej, i osiadłszy we Lwowie, już się z niego nie ruszał do końca życia.
Zawód pisarski Jan Lam rozpoczął około r. 1862, zachęcony doń przez jednego z najwybitniejszych redaktorów galicyjskich i polskich wogóle, Jana Dobrzańskiego. Miał tę niepospolitą właściwość Dobrzański, że umiał zdolności piszących w lot ocenić i ich odpowiednio użyć, umiał zachęcić, nie stawiając nikomu nadmiernych wymagań, nie zrażając nikogo i nie nadużywając. Dobrzański redagował wówczas «Gazetę narodową» i «Dziennik literacki,» a poznawszy zdolności Lama z wydanej w r. 1861 satyrycznej Latarni antidemokratycznej, (Lwów, w 8-ce, str. 4), potrafił go sobie zjednać, powierzając mu sprawy «Dziennika literackiego,» w którego tomie z r. 1862[1] spotykamy już udatne wiersze i artykuliki młodego autora.
Próbował Lam w tym czasie na seryo poezyi. Na dochód zawiązującego się stowarzyszenia bratniej pomocy uczniów uniwersytetu wydał poemat, pisany oktawą, a osnuty na tle dziejów polsko-rusińskich p. t. Zawichost[2]; próbował tłómaczyć Henryka Heinego, z którego nieliczne urywki ogłaszał później w «Dzienniku literackim»[3], jednakże mimo niezaprzeczonej wartości tych prób, nie była to właściwa droga dla jego talentu. Był on bowiem przedewszystkiem satyrykiem, głównie zaś celował w dowcipie politycznym, którego dowody złożył w pisemkach humorystycznych, wydawanych kolejno w r. 1862 p. t. «Bąk», «Krzykacz», «Kometa I», «Kuźnia», «Kometa II». Do pisemek tych Lam sam robił ilustracye, iskrzące się dowcipem, raniącym boleśnie tych, których autor chciał zranić.
We Lwowie Lam zamieszkał we wrześniu r. 1866 i odtąd był przez trzy lata do września r. 1869 współpracownikiem «Gazety narodowej,» kierowanej przez Dobrzańskiego, który, smagany przez Kraszewskiego w «Rachunkach» i nazywany ironicznie Janem IV, stał wówczas u szczytu swojego znaczenia i wpływu w Galicyi. Zakres działania Lama w «Gazecie» był w latach 1866 i 1867 dość szczupły. W r. 1868 rozszerzył się znacznie. Dnia 4 stycznia t. r. pojawiła się w fejletonie «Gazety» pierwsza kronika lwowska Jana Lama i odtąd przez półtora roku pojawiała się już co tydzień, rozrywana przez czytelników i chłoszcząca biczem nieubłaganej satyry wszelkie nieuctwo, miernotę, blagę, przesadę, nienależyte kierowanie sprawami publicznemi, niewczesne karyerowiczowstwo, wogóle wszelkie grzechy społeczeństwa, które rozpoczynało wówczas żyć życiem nowem, konstytucyjnem.
W teatrze hr. Skarbka we Lwowie rozpierał się wówczas dumnie teatr niemiecki pod dyrekcyą jakiegoś p. Bluma, podczas gdy teatr polski był kopciuszkiem, rzadko tylko mogącym dawać przedstawienia, mimo, że w szkole i urzędzie zapanował już wtedy język polski, a dawna biurokracya niemiecka poczęła się powoli wynosić z Galicyi, albo też gwałtownie, szybko się polszczyć. W akcie fundacyjnym teatru Skarbkowskiego były zagwarantowane prawa teatru niemieckiego, a sejm, wydział krajowy i społeczeństwo niezbyt raźnie brały się do zmiany tego uciążliwego postanowienia fundatora, który, nawiasem mówiąc, uczynił je w czasach (1842) wszechwładnego panowania niemczyzny w kraju, jedynie zmuszony koniecznością. Przez lat kilka z całą gwałtownością i zaciekłością chlubną Jan Lam uderzał na tę niemczyznę teatralną i, trzeba przyznać, w wielkiej mierze przyczynił się do jej usunięcia.
Ważyły się wówczas w polityce galicyjskiej dwa kierunki: jeden, reprezentowany przez Franciszka Smolkę, dążył do przemiany ustroju Austryi w duchu federacyjnym, drugi, który wyobrażali namiestnik Agenor hr. Gołuchowski i Floryan Ziemiałkowski, żądał jedynie jak najobszerniejszych koncesyj od rządu na rzecz narodowości naszej w Galicyi, Ziemiałkowski zainaugurował w kraju politykę utylitarną, której trzymała się później przez długie lata delegacya polska w Wiedniu.
«Gazeta narodowa» (a z nią Lam w kronikach lwowskich) popierała tę ostatnią politykę. Ale w r. 1869 Jan Dobrzański zmienił front i przerzucił się na stronę polityki Smolki, Wtedy dwaj współpracownicy «Gazety,» Jan Lam i Henryk Rewakowicz, wystąpili z redakcyi pisma i wspólnie z Ziemiałkowskim, Józefem Rogoszem i Józefem Laskownickim założyli nowy organ polityczny p. n. Dziennik polski.
«Dziennik polski» zaczął wychodzić w październiku r. 1869, a żywot swój gazeciarski zainaugurował gwałtownemi atakami na Dobrzańskiego. Celował w nich przedewszystkiem Lam, pisujący tu, prócz kronik lwowskich, artykuły naczelne i niewyczerpany w wymyślaniu coraz to złośliwszych epitetów dla Dobrzańskiego[4].
Epizodem tej walki był proces, wytoczony przez Dobrzańskiego w marcu 1870 r. Lamowi i Rewakowiczowi o obrazę honoru, Oskarżeni, sądzeni przez ławę przysięgłych, zostali wówczas skazani na 14 dni aresztu. W wiele lat później, kiedy się różnice wyrównały, a namiętności ochłodły, w kilka dni po śmierci Dobrzańskiego, zmarłego w d. 30 maja r. 1886, Lam pisał o tem zajściu: «Do historyi założenia «Dziennika polskiego» należy jeszcze historya procesu o obrazę honoru, który w r. 1870 Jan Dobrzański wytoczył przeciw mnie i Henrykowi Rewakowiczowi. Wolę jednak na dziś nie poruszać tej sprawy, lecz tylko prosić łaskawego czytelnika, ażeby w pamięci swojej odróżniał zawsze ten proces od późniejszych zatargów p. A. J. O. Rogosza z Dobrzańskim, z któremi ja i Rewakowicz nie mieliśmy nic wspólnego, W naszej sprawie niczyje prywatne stosunki nie były dotykane i była ona tak czystą. że dziś jeszcze przystalibyśmy na to, gdyby ją chciał roztrząsać najsurowszy jaki trybunał, Bolesnem tylko jest, że ten, o którego tu głównie chodziło (Dobrzański), już nie żyje i zabrał z sobą do grobu może jaką część żalu, na który wobec sumienia naszego nie zasłużyliśmy. Czas zresztą zatarł już był po części gorycz tego wspomnienia i w ostatnich latach zostawaliśmy ze ś. p. Dobrzańskim w dobrych wcale stosunkach. Pokój więc jego pamięci i zapomnienie wszystkim urazom»[5]
Przytoczyliśmy ten ustęp ze wspomnień, charakteryzuje on bowiem wybornie szlachetną duszę tego człowieka, któremu tak często za życia zarzucano stronniczość i niezdolność do wypowiadania sądów dodatnich. Mówiono, że Lam niczego nie uszanował, że plwał na wszystko. Była to nieprawda. Lam umiał szanować uczucia ludzkie osobiste i zbiorowe i nigdy ich nie lekceważył. Była to bowiem natura nawskroś uczuciowa, a w najciętszej polemice, pozornie osobistej, chodziło mu daleko więcej o zasadę, niż o osobę.
Równocześnie z wstąpieniem do «Gazety narodowej» Lam, zachęcony przez Dobrzańskiego, wziął się do pisania powieści. Jeszcze w roku 1863 umieścił w »Dzienniku literackim» opowiadanie p. t. Pan komisarz wojenny, ale pierwszym jego utworem powieściowym na większą skalę jest Panna Emilia (Lwów 1869), w zbiorowem wydaniu powieści Lama zatytułowana Wielki świat Capowic, za którą poszedł Koroniarz w Galicyi czyli powagi powiatowe (Lwów 1870). W pierwszej z tych powieści autor przedstawił znakomicie i srodze wyszydził tę biurokracyę austryacką, która do roku 1867 zaciekle starała się kraj zgermanizować, a ze zmianą prądów politycznych, aby nie stracić intratnych posad i stanowisk, zaczęła się stroić w piórka polskie. Postać Precliczka w tej powieści jest typową i udała się autorowi wybornie.
«Koroniarz w Galicyi» nie ustępuje «Pannie Emilii» pod względem wartości i tego zacięcia satyrycznego, w którem autor celował. Jak tam biurokracyę austryacką, tak tu Lam wydrwił wady rodzącej się autonomii krajowej, a zrobił to z taką ciętością i humorem, że stał się przez jakiś czas jednym z najpoczytniejszych powieściopisarzy nietylko w Galicyi. Taką poczytnością cieszyły się zarówno Głowy do pozłoty, (3 t., Lwów 1873), Idealiści (2 t., Lwów 1876) i Dziwne karyery (Lwów 1880), jak i liczne humoreski i powiastki (śród tych najbardziej cenione Swaty na Rusi), zebrane razem i wydane we Lwowie w r, 1880.
Jednakże nie artystycznej budowie powieściowej, prawie zawsze szwankującej, powieści Lama zawdzięczały swoją poczytność. Tajemnicą jej była tych powieści aktualność. Mieszkańcy Galicyi umieli nazwać Capowice właściwem nazwiskiem Kozowy w Brzeżańskiem, gdzie się rozegrywa akcya powieściowa; wiedzieli dobrze, kto są bohaterowie tych powieści, umieli nazwać po imieniu księcia Blagę, budującego kolej żarnowską, lub finansistę dr. Mitręgę, lubiącego się tytułować baronem. Aktualność powieści Lama szła tak daleko, że można je w pewnej mierze uważać właściwie za pamflety polityczne. Wartość i trwałość natomiast zapewnia im bezwątpienia znakomita obserwacya stosunków galicyjskich, wytrawna znajomość niedomagań społecznych i uchwycenie ich ze strony najbardziej śmiesznej. Dla historyka pierwszych chwil ery konstytucyjnej w Galicyi powieści te mają wartość dokumentu. Zbiorowe wydanie powieści Lama wyszło we Lwowie w r. 1887.
Ale właściwem źródłem sławy i wziętości Jana Lama były jego kroniki lwowskie. Autor sam wydał w książce zbiór ich z r, 1868 i 1869 (Lwów 1874), a uczynił to w tym celu, aby pokazać, jak się w tych latach «Gazeta narodowa» zapatrywała na zasadnicze zagadnienia polityki galicyjskiej i o ile potem zmieniła przekonania.
Inne kroniki utonęły w morzu bibuły dziennikarskiej. Pisywał je zaś od roku 1869 do końca życia w «Dzienniku polskim,» przez jakiś czas oprócz tego w «Tygodniku» lwowskim J. Rogosza p. n. «Pogadanki» i w ostatnich latach życia w «Gazecie lwowskiej» p. n. «Z kraju i ze świata,» a wreszcie w warszawskiej «Gazecie polskiej» w formie korespondencyj. Liczbę jego kronik obliczają na tysiąc przeszło, wszakże ile mi się zdaje, napisał ich Lam znacznie więcej.
W «Dzienniku polskim» początkowo redaktor i osobistość nadająca pismu kierunek, Lam później utracił w nim swój wpływ, gdy ten organ począł dość często zmieniać swych właścicieli. W tych czasach królestwem Lama była kronika, w której z zupełną swobodą wypowiadał swoje zdania o rzeczach i ludziach bez względu na to, co pisano u góry pisma. Niesłychana pamięć, pozwalająca mu na pisanie bez trudu o najrozmaitszych rzeczach, do których inni potrzebują nieraz mozolnie robionych notat i zapisek, dalej niepospolita znajomość praw i stosunków galicyjskich, wreszcie ów humor Dickensowski, polegający na mówieniu bardzo seryo o rzeczach, o których się zazwyczaj seryo nie mówi, — to wszystko jednało kronikom Lama bardzo liczne koło czytelników, dla których śmierć jego była ciosem bolesnym.
Zniszczony chorobą, wywołaną bardzo nieregularnym trybem życia, znękany trzyletniemi cierpieniami, w ciągu których początkowo nie wypuszczał pióra z ręki, a później, gdy go nie mógł utrzymać w ręce, co tydzień dyktował swoją kronikę, Jan Lam zmarł dnia 3 sierpnia 1886 roku. W tym samym dniu «Gazeta lwowska» umieściła w swym feljetonie ostatnią pogadankę Z kraju i ze świata, opatrzoną liczbą CIII, tyle bowiem pogadanek Lam umieścił w tem piśmie.
Nad otwartą mogiłą Henryk Rewakowicz pożegnał w imieniu dziennikarzy martwe zwłoki przyjaciela i towarzysza pracy. Przemawiał także w imieniu redakcyi «Dziennika polskiego» Lubin Ilasiewicz, dzisiaj już także nie należący do żywych (zmarł 1888 roku). Z artykułów i szkiców o życiu i pismach Lama wyróżnia się chlubnie praca profesora doktora Józefa Tretiaka p. t. «Jan Lam. Talent i charakter.» (Szkice literackie, Serya I, str. 241—261, Kraków, 1896).

Kazimierz Wróblewski.







  1. Ob. nr, 28, 38, 55.
  2. Lwów 1862, z drukarni E. Winiarza, w 8-ce, str. 32.
  3. 1868 nr. 30 i 31. Ustępy z Heinego «Atta Troll.»
  4. Ob. n. p. Krywe Krywejte, powieść z czasów przedrezolucyjnych. «Dziennik polski» 1870 r., nr. 17 i nast. Podpisano n. m., t. j. Jan Lam. Dobrzański nazywa się tam Borbifaksem, redaktorem «Trąby narodowej,» «referentem od śmiecia» i t. d.
  5. Jan Lam: U kolebki dziennika. («Dziennik polski» z dnia 1 lipca 1886).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Wróblewski.