Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Stanisław Kośmiński

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Peszke
Tytuł Stanisław Kośmiński
Pochodzenie Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX
Wydawca Marya Chełmońska
Data wyd. 1903
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom drugi
Indeks stron
Stanisław Kośmiński
(*1837 — †1883.)
separator poziomy
W

Wśród lekarzów naszych mało bardzo znajduje się takich, coby radzi zajmowali się dziejami lecznictwa lub jego bibliografią, dla tego też literatura nasza w kierunku tym jest dotąd nader uboga. Tem większe uznanie zatem należy się niewielu ludziom, poświęcającym z zamiłowaniem i z powodzeniem czas swój poszukiwaniom i badaniom tego właśnie rodzaju, a do takich wyjątków nielicznych należał mąż, którego życiorys tu opowiedzieć mamy treściwie.

(według oryginalnego portretu rysował Ks. Pilatti).

Stanisław Lubicz Kośmiński urodził się w Warszawie d. 22 maja r. 1837, jako syn nauczyciela szkół rządowych, Józefa Kośmińskiego i Franciszki z Kamieńskich, małżonki jego. Ojca utracił będąc jeszcze w wieku chłopięcym, a matka, obarczona kilkorgiem dzieci drobnych, nie posiadała środków dostatecznych, by zapewnić rwącemu się do nauki chłopcu wykształcenie, do którego wzdychał. Ale Kośmiński już od lat najmłodszych posiadał ogromną siłę woli oraz wytrwałość, niełatwo dającą się stropić. Piętrzące się więc przeszkody, zamiast zniechęcić, tem bardziej pobudziły go do wytrwania na raz obranej drodze.
Do szkół uczęszczał naprzód w Sandomierzu, następnie w Warszawie. Uczył się gorliwie, zarabiając równocześnie na naukę własną nauczaniem innych, młodszych, lub mniej zdolnych od siebie. Pracując ciężko w ten sposób, w r. 1856 ukończył chlub nie ówczesne gimnazyum gubernialne w Warszawie, która wtenczas nie posiadała jeszcze uniwersytetu; a że postanowił sobie niezłomnie zdobyć wykształcenie wyższe, więc mając uciułany fundusik niewielki, bo sto rubli zaledwo przenoszący, wyjechał po skończeniu szkół do Moskwy, aby tam wstąpić do uniwersytetu. Jak mu tam nieraz ciężko bywało, niejednokrotnie miewałem sposobność słyszenia z ust jego własnych, gdyż dobiwszy się stanowiska, zapewniającego mu utrzymanie dostatnie, rozpowiadać lubił nieraz o twardych czasach swej młodości.
Stanąwszy w Moskwie, zapisał się na wydział lekarski i ukończył go w r. 1861; wszakże podczas pobytu swego w starej stolicy rosyjskiej, nietylko na wykłady zawodowe uczęszczał, ale przykładał się także pilnie do filologji i dziejoznawstwa, co na tem większe uznanie zasługuje, że wciąż był zmuszony pracować usilnie na swe utrzymanie.
Szczupłe zasoby przywiezione z Warszawy, wyczerpały się bardzo prędko, z domu zasiłków spodziewać się nie mógł, w mieście wielkiem, nieznanem, wśród społeczeństwa obcego, zarobić cośkolwiek było bardzo, bardzo trudno; głód nieraz doskwierał i rozpacz czarna zaczęła ogarniać młodzieńca. Gdyby nie usposobienie religijne, wyniesione z domu, a zachowane i w wieku późniejszym, kto wie, coby się wtenczas było stało. — Wskutek wysiłków daremnych i niedostatku, rozchorował się nakoniec niebezpiecznie, co mu wszakże ostatecznie wyszło na dobre.
Leżąc obłożnie chory w klinice uniwersyteckiej, poznał się Kośmiński bliżej z Dr. Kornelim Młodziejowskim, kierownikiem jej ówczesnym. Zacny profesor dowiedziawszy się o położeniu rozpaczliwem studenta, a poznawszy go i polubiwszy, zajął się szczerze dolą jego i dopomógł mu do ukończenia nauk, do czego przyczynił się również profesor chemii, Henryk Giwartowski.
Wyzdrowiawszy po kilkotygodniowej bardzo ciężkiej niemocy, znalazł Kośmiński, popierany od obu wymienionych profesorów, lekcye prywatne w zamożnych domach moskiewskich; wystarali mu się też o stałe zajęcie w kilku redakcyach dzienników politycznych, większych, gdzie pracował lat kilka, jako tłómacz, z języków: francuskiego, niemieckiego i angielskiego, których poduczył się sam, będąc jeszcze w szkołach w Warszawie; wtedy też nauczył się po włosku. Mając w ten sposób zapewniony byt jaki taki, oraz możność pewną ukończenia uniwersytetu, jał się pracy z zapałem, i, jak się rzekło, w r. 1861 złożył »cum eximia laude« egzaminy lekarskie. Zniewolony zaś troską o chleb powszedni, wyrzec się musiał ubiegania się o godność doktora medycyny i opuściwszy Moskwę zaraz po zdaniu egzaminów, powrócił do Warszawy, aby zająć się wykonawstwem lekarskiem.
Każdy początek trudny, więc też i Kośmińskiemu nie wiodło się od razu świetnie, ale wyćwiczony w twardej szkole życia, nie upadł na duchu, znosił dolę swą cierpliwie i rąk nie opuszczał. W roku 1862 zdarzyła mu się sposobność wyjechania za granicę. Rodzina barona Mohrenheima, późniejszego ambasadora rosyjskiego w Paryżu, wybierając się w podróż dłuższą po Europie, ofiarowała Kośmińskiemu posadę lekarza przybocznego na warunkach dość korzystnych. Przyjął ją oczywiście bardzo chętnie, a podróżując wygodnie, w towarzystwie miłem i mając dość dużo czasu wolnego, pracował dalej nad wykształceniem swem, zwiedzając, gdy tylko zdarzyła się sposobność po temu, kliniki, szpitale i biblioteki, bo książki kochał zawsze bardzo. Nie długo atoli trwało to życie przyjemne.
Na początku roku 1863 uwolnił się od obowiązków, z którymi rozstawał się z żalem, i pospieszył z powrotem do kraju, gdzie jako lekarz znalazł pracy niemało, pielęgnując i lecząc licznych wtedy ranionych i chorych. Gdy spokój znów nastał, osiadł w Zakroczymiu, gdzie otrzymał posadę lekarza obwodowego, lecz pozostał na niej rok tylko. W czasie tym wstąpił w związki małżeńskie z Lucyną Gregorowiczówną, w której znalazł wierną towarzyszkę doli i niedoli życia dalszego, oraz pomocnice chętną w pracy swej bibliotekarskiej, późniejszej.
Osiedliwszy się powtórnie w Warszawie, w r. 1865, niebawem został asystentem profesora Szokalskiego w klinice chorób ocznych, którym postanowił poświęcić się. Dla wydoskonalenia się w zawodzie obranym, wyjechał w r. 1867 do Berlina i do połowy roku następnego kształcił się tam pod przewodem znakomitego profesora Graefego. Po powrocie do Warszawy zaczął z powodzeniem coraz rosnącem zajmować się wykonawstwem okulistyki, chociaż nie zaniedbywał przytem innych także gałęzi lecznictwa, a czas wolny od zajęć lekarskich, obracał na pracę naukową, bez której obywać się nie umiał.
Od roku 1870 był lekarzem Zakładu dla ubogich dzieci przy ulicy Żytniej, okulistą Zakładu chłopców sierot przy ulicy Freta, oraz od roku 1875 konsultantem dla chorych na oczy w Warszawskim szpitalu dla dzieci. Wymienione obowiązki spełniał zawsze bardzo gorliwie i nie pobierając za to wynagrodzenia żadnego. Oprócz tego był lekarzem stałym wielkiej fabryki Norblina i Wernera.
W roku 1872 Towarzystwo lekarskie warszawskie, którego członkiem czynnym był od r. 1867, obrało Kośmińskiego na bibliotekarza. Na urzędzie tym pozostawał do śmierci i rozwinął na nim działalność zasługującą na uznanie największe Pierwsze lat kilka urzędowania poświęcić musiał uporządkowaniu powierzonej sobie biblioteki, będącej pomimo pozoru porządku, rzeczywiście w nieładzie opłakanym. Ponieważ był przeświadczony o tem, że od rzeczy starej, chociażby najstaranniej wyłatanej, lepsza zawsze jest rzecz nowa zupełnie, zrobiona umiejętnie, nie wdając się w naprawianie tego, co zastał, podjął pracę całą od początku, nie lękając się jej ogromu.
Sporządzenie katalogu repozytoryalnego, obejmującego spis książek w porządku, w jakim ustawione są na półkach. i drugiego z kartek pojedyńczych, ułożonych w porządku abecadła podług nazwisk autorów, a zawierających zarazem dokładny opis bibliograficzny książki każdej (wtedy około 6000), było zadaniem olbrzymiem, wymagającem czasu długiego, pracy gorliwej i znajomości rzeczy, na której zbywało właśnie poprzednikom jego. Kośmiński, miłośnik zapalony książek, zapoznał się już wcześniej z bibliotekarstwem, bądź to z dzieł zajmujących się niem teoretycznie, bądź też zwiedzając biblioteki różne i badając ich urządzenia, był więc do zawodu tego przygotowany należycie, a nadto, co może ważniejsze jeszcze, rozmiłowany w nim.
Parając się lat kilka owem uporządkowaniem biblioteki, Kośmiński zaznajomił się z nią najdokładniej, poznał jej skarby i niedostatki, a że miał pamięć osobliwie dobrą, ogarnął nią całość jej w sposób godny podziwu. Gdy z mozołem niemałym porządek już był ustalony, przemyśliwać zaczął nad zbogaceniem książnicy, pieczy jego powierzonej, nad uzupełnieniem braków jej najdotkliwszych, mając przytem na uwadze szczególnej dział jej polski.
Biblioteka Towarzystwa lekarskiego warszawskiego powstała i wzrasta, chociaż nie wyłącznie, ale przeważnie, tylko z darów lub zapisów członków Towarzystwa tego, które na zakup książek nowych nie wiele łożyć może. Za czasów Kośmińskiego na cel ten nie wyznaczano zwykle więcej nad 100 rubli rocznie, za które rzeczywiście nie można zakupić wiele dzieł lekarskich, jak wiadomo, zawsze dość drogich. Pomimo to w czasie urzędowania Kośmińskiego biblioteka wzrosła bardzo znacznie, bo doszła do 11,000 dzieł i broszur treści lekarskiej i przyrodniczej, a przyrost ten w znacznej części zawdzięcza zabiegom jego. Obaczmy w jaki sposób tego dokonał.
Po ukończeniu zupełnem uporządkowania biblioteki, Kośmiński w dniu 2 listopada r. 1875 złożył Towarzystwu sprawozdanie z czynności dokonanej, a zarazem wymową swą umiał nakłonić kolegów wielu do wzbogacenia biblioteki dziełami posiadanemi, mniej im samym potrzebnemi, ale dla zbioru Towarzystwa pożądanemi. Tym sposobem pozyskał przyrost wcale pokaźny. — W zbiorach ksiąg, przekazywanych Towarzystwu od zmarłych członków jego, oprócz dzieł lekarskich i przyrodniczych, pożądanych zawsze, znajdują się też nieraz dzieła treści innej, czasem nawet bardzo cenne, ale do biblioteki nie wcielane nigdy, jako dla niej nieodpowiednie. Z biegiem lat nagromadziła się liczba dość znaczna książek tego rodzaju, oraz więcej jeszcze duplikatów, zajmujących wiele miejsca, bibliotece zaś niepotrzebnych. Z ksiąg tych umiał też zrobić Kośmiński użytek właściwy, wymieniając je na dzieła lekarskie lub przyrodnicze, albo sprzedając je możliwie korzystnie, a za osiągnięte w ten sposób pieniądze kupując książki brakujące dotąd w bibliotece; tym sposobem przyczynił się znów niemało do powiększenia zbiorów. Często wszakże, gdy nie znalazł wśród dzieł nielekarskich, lub duplikatów bibliotecznych, nic takiego, coby można było dać w zamian za dzieło upatrzone, do własnego sięgał księgozbioru, z niego wydobywał książkę odpowiednią i chętnie oddawał ją, by tylko zbogacić bibliotekę Towarzystwa, będącą Benjaminkiem jego. Tą drogą np. nabył dla biblioteki bardzo piękny i cenny egzemplarz zielnika Marcina z Urzędowa, oddajac w zamian Biblię łacińską illustrowaną z wieku XVI, będącą jego własnością osobistą. Niejednokrotnie też, gdy zdarzyła się sposobność nabycia rzadkości jakiej, a fundusz biblioteczny roczny był już wyczerpany i na zamianę także nic się nie znajdowało, to kupował ją za pieniądze własne, płacąc nieraz drogo, i niósł uradowany nabytek swój do biblioteki, nie mówiąc wszakże nikomu, że to owoc szczodrobliwości jego. Ile książek w ten sposób przybyło bibliotece, oznaczyć nie sposób, ponieważ Kośmiński taił się z tem zawsze, jakby z występkiem jakim, a w sprawozdaniach o stanie biblioteki, składanych Towarzystwu corocznie, nigdy nie wspominał o tych darach swoich. Piszący słowa te, będąc lat kilka, jako bibliotekarz młodszy, pomocnikiem Kośmińskiego, miewał wszakże nieraz sposobność podpatrzenia go, wie zatem z pewnością, że książek z tego źródła pochodzących znajduje się bardzo wiele na półkach biblioteki Towarzystwa. — Księgozbiór swój własny, złożony z kilkuset dzieł nowszych, treści przewaźnie okulistycznej, zapisał także bibliotece Towarzystwa, pozostawiając jej i tę jeszcze pamiątkę po sobie. — Rozumie się, że zaprowadziwszy ład i porządek w bibliotece, umiał go też utrzymywać wybornie, wogóle rzec o nim można, że pod każdym względem był bibliotekarzem wzorowym, łączącym w sobie głęboką znajomość rzeczy z miłością prawdziwie ojcowską dla powierzonych sobie zbiorów.
W szkołach będąc jeszcze, Kośmiński z zamiłowaniem wielkiem zajmował się już dziejami ogólnemi, toż samo czynił będąc na uniwersytecie. Zamiłowanie to pozostało mu i na później i skłoniło go do podjęcia badań historycznych, odnoszących się do przeszłości lecznictwa naszego. Od r. 1867 do śmierci nie ustawał nigdy w pracy tej i skrzętnie bardzo wciąż zbierał materyały do napisania dziejów lecznictwa polskiego oraz bibliografji jego. W celu tym pilnie bardzo czynił poszukiwania w bibliotekach i archiwach polskich i obcych, szczególnie w Berlinie, Wiedniu, Dreźnie, Pradze, Wenecyi, Bolonii, Padwie, Rzymie i Neapolu; udało mu się też odkryć szczegół niejeden niedostrzeżony przedtem, albo sprostować błędy uchodzące za prawdę. Szkoda nieodżałowana, że nie starczyło mu życia na spełnienie zamiaru i że tylko część zebranych przez siebie materyałów zużytkował w »Słowniku lekarzów polskich« (Warszawa, 1883—1885), zawierającym życiorysy krótkie, od czasów najdawniejszych, oraz bibliografję bardzo starannie i dokładnie zestawioną. Dzieło to dla każdego, kto chciałby się zająć opracowaniem dziejów lecznictwa naszego, jest niezbędne. Kośminski rozpoczął wydawnictwo na początku r. 1883; wydawszy dwa zeszyty, stanowiące połowę dzieła, wyjechał na wypoczynek letni, obiecując sobie dokończyć je po powrocie, tymczasem śmierć zaskoczyła go niespodzianie, a dwa zeszyty pozostałe wydane były z papierów jego, z dodaniem uzupełnień pewnych, przez niżej podpisanego.
Drugą, wcześniejszą pracą Kośmińskiego, treści również bibliograficzno-historycznej jest »Wykaz rzeczy zawartych w 72 tomach Pamiętnika Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego« (Warszawa 1877). Znajdujemy tam we wstępie, treściwie ale dokładnie napisane dzieje wydawnictw peryodycznych polskich, treści lekarsko-przyrodniczej, dawniejszych od Pamiętnika, oraz historyę powstania jego samego w roku 1837 i rozwoju dalszego do końca roku 1876. Tekst właściwy zawiera wykaz prac, mieszczących się w 72 tomach Pamiętnika, ułożony podług działów umiejętniczych, spis autorów i t. d. Koniec książki stanowi wykaz imienny wszystkich członków Towarzystwa, od chwili założenia go w dniu 6 Grudnia roku 1820, do dnia 1 Kwietnia roku 1877, oraz takiż spis urzędników Towarzystwa z oznaczeniem czasu urzędowania ich. Książka wymieniona posiada więc nietylko wartość bibliograficzną, wcale niepoślednią, ale jest też bardzo cennym przyczynkiem do dziejów Towarzystwa lekarskiego warszawskiego.
Oprócz wymienionych napisał Kośmiński dwie jeszcze prace historyczne, mniejsze, jak oto: »Krótki rys dziejów biblioteki Towarzystwa lekarskiego warszawskiego« (Pamiętnik Tow. lek. warsz. r. 1875, tom LXXI, str. 519 i nast.) oraz »Chronologia moru dymienicowego« (Medycyna, r. 1879, nr. 6). Spis innych prac jego, badź oryginalnych, bądź tłómaczonych, znajduje się na str. 239 »Słownika lekarzów polskich«.
Po ukończeniu »Słownika« zamierzał Kośminski zabrać się do napisania dziejów lecznictwa polskiego od czasów najdawniejszych aż do końca wieku XVI, oraz historji Akademii Zamojskiej; miał nawet do tego już wiele materyału przygotowanego. Niestety! śmierć przedwczesna nie dopuściła do spełnienia tak chwalebnych zamiarów.
Kośmiński był lekarzem dobrym i nadzwyczaj starannym, znającym się wybornie na chorobach ocznych, zawsze usłużnym i chętnym, a dla ubogich miłosiernym i dobroczynnym. Jako człowiek odznaczał się zacnością i prawością wielką, poczucie obowiązku było w nim rozwinięte nadzwyczajnie; surowy sam dla siebie, również surowo zwykł był sądzić postępowanie innych, jeżeli na to zasługiwało; nigdy nie umiał zdobyć się na pobłażliwość, gdy chodziło o czyny naganne; nakoniec jako uczony mógł służyć każdemu za wzór sumienności i pracy.
W ostatnich latach życia miał zwyczaj wyjeżdżania w lecie na miesięcy parę za granicę, bądź dla wzmocnienia zdrowia żony słabowitej, bądź też dla wypoczynku własnego, który po pracy ciągłej a natężonej, był mu rzeczywiście potrzebny. W lipcu roku 1883 wyjechał więc do Włoch, gdy stamtąd powracał, zatrzymał się na dni kilka w Sławnie, majątku brata żony w Opoczyńskiem. Tam w nocy d. 14 września zasłabł niespodziewanie zupełnie około godziny jedenastej, a zanim północ wybiła, już nie żył. Przyczyną śmierci tak nagłej była prawdopodobnie wada serca, na którą cierpiał już od dawna, pomimo wyglądu wciąż czerstwego. Pochowano go w Warszawie na cmentarzu Powązkowskim w dniu 18 września.
Żywot Kośmińskiego, nieomal od kolebki do mogiły, był jednem nieprzerwanem pasmem pracy, a pracą swą zasłużył się dobrze społeczeństwu swemu i kochał je z całej swej duszy.

Dr. med. Józef Peszke.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Peszke.