<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Antonina |
Data wyd. | 1871 |
Druk | F. Krokoszyńska |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Stanisław Bełza |
Tytuł orygin. | Antonina |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
— Pani Pereux jest w domu? zapytała służącego, który jéj otworzył.
— Jest proszę pani.
— Nikogo u niéj nie ma?
— Nikogo.
— Proszę powiedzieć, iż przyszła p. Antonina Devaux.
Służący przeprowadził naszą bohaterkę do salonu i otworzył drzwi buduaru, w którym znajdowała się pani Pereux.
Zaledwie wymówił jéj nazwisko, pani Pereux zerwała się szybko i pobiegła ku nowo przybyłéj.
— Pani jesteś córką doktora Devaux? zapytała.
— Tak pani, odpowiedziała Antonina.
— Jesteś tu sama?
— Sama jedna.
— Co to się stało, drogie dziecię? spytała matka Edmunda; jakim sposobem...
— Stało się, rzekła Antonina, rzucając się w objęcia pani Pereux, że przychodzę poprostu i szczerze zapytać cię, czy chcesz mnie przyjąć za córkę?
— Czy ja chcę!.. tak chcę, — chcę, drogie dziecko; to mnie uczyni szczęśliwą i dumną!
Mówiąc to, pani Pereux wprowadziła Antoninę do swego buduaru, zdejmowała jéj szal i okrycie, prosiła ją siedzieć i sama obok niéj usiadła, mówiąc:
— Kochane dziecko, opowiedz mi co cię tu sprowadza. I wpatrywała się z zajęciem w młodziutką przybyła, która od kilku dni tak bardzo zajęła jéj syna.
— Czy pan Pereux jest w domu? spytała Antonina.
— Nie, ale zaraz przyjdzie.
— Widziałaś go pani dzisiaj?
— Widziałam.
— Nic pani o mnie nie mówił?
— Nie, z wyjątkiem że panią kocha, nieprawdaż? A pani czy kochasz go także?
— Byłażbym tu, gdybym go nie kochała? Prosiłaż bym cię pani, abyś była moją matką, gdybym nie była zdecydowaną zostać jego żoną? Tak, kocham go pani, a ponieważ jego szczęście zależy odemnie, chcę aby był szczęśliwy.
— Jesteś zachwycająca. Co ja mogę dla ciebie uczynić, dla ciebie, która kochasz mego syna? Mów moja śliczna, a wszystko co będę mogła uczynię.
— Rozmawiał téż on z panią o mnie?
— O niczem innem nie mówi; sądziłam że jesteś piękną, choć nie tak jak jest w rzeczywistości. A! opowiedz mi, jak to się stało iż sama jedna przybywasz do mnie bez swego ojca albo ochmistrzyni
— To bardzo proste; przyrzekłam moją rękę synowi pani.
— Kiedy?
— Dziś rano.
— Widziałaś go?
— Nie, ale widziałam jednego z jego przyjaciół.
— Gustawa?
— Zdaje mi się. Pan Gustaw powiedział mi, że Edmund... iż pan Pereux poprawiła się rumieniąc, nie może być szczęśliwy jeżeli nie będzie moim mężem, przsięgłam więc, iż będę jego żoną, posłałam mu pierścionek mojéj matki, świętéj kobiety tak jak ty pani.
— Nic o tem nie wiedziałam.
— Poco trzymać na wodzy swoje uczucia? Twój syn pani mnie kocha, wiem o tem; ja go kocham, on wie o tém... Dla czego nie należeć od razu jedno do drugiego, na co opóźniać dobrowolnie nadejście szczęścia? Jest przysłowie, które mówi: „lepiej późno jak nigdy”, — ja znam jedno, które jest daleko prawdziwsze: „lepiéj wcześniéj jak późno”.
— Zachwycające dziecko!... zawołała pani Pereux, wzruszona tą szczerością bez troski i niewinną.
— A więc, ciągnęła daléj Antonina, kazałam powiedzieć panu Pereux, iż będziesz mogła od jutra przyjść prosić ojca o moją rękę i udałam się do gabinetu jego, aby go uprzedzić o wszystkiem co zaszło.
— I cóż powiedział p. Devaux?
— Powiedział że jestem szaloną, że nie można kochać człowieka którego się zna od czterech dni, z którym się nawet nie rozmawiało i odmówił mi krótko tego o com go prosiła, dodając iż jeżeli nalegać będę, to odda mnie do klasztoru.
— A wtedy?...
— A wtedy, — ponieważ uczyniłam już przysięgę ze szczerym zamiarem dotrzymania jéj i ponieważ nic w świecie nie mogłoby nakazać milczenia głosowi mego serca, włożyłam na siebie okrywkę i kapelusz i postępując na palcach, aby nie być słyszaną, zeszłam ze schodów, wsiadłam w powóz i przyszłam tu pani, zapytując cię powtórnie: „czy chcesz zostać moją matką”?
Mówiąc to, Antonina ściskała po raz wtóry panią Pereux.
— Tak więc, ojciec pani nie wie gdzie się obecnie znajdujesz?
— Jeżeli pozwolisz mi tu pani pozostać, zawiadomię go o tem.
— Przyjdzie po ciebie i zabierze do domu.
— Nie pani — odpowiedziała Antonina.
— Tak myślisz?
— Jestem tego pewną, znam mego ojca; trochę pokrzyczy, ale — w ostateczności zrobi to co ja będę chciała.
— Z tem wszystkiem to co pani robisz jest wielkiéj wagi?
— Jakto?
— Uciekać od własnego ojca.
— Aby się udać do ciebie pani. Czy jest w tém co złego? Nie jestem-że u ciebie tak bezpieczną jak u mego ojca?
— Co za anioła mój syn mieć będzie za żonę!
— Jacy my wszyscy będziemy szczęśliwi!
Antonina i pani Pereux kochały się już tak serdecznie jak gdyby się oddawna znały.
— Teraz napisze do mego ojca, zaczęła panna Antonina.
— Poczekaj, moje dziecko, zastanówmy się, odpowiedziała pani Pereux biorąc za rękę Antoninę, — czy ojciec twój nie rozgniewa się skoro zechcesz posługiwać się takiemi środkami dla dojścia do celu? Skromny list, dla osiągnięcia tak ważnéj rzeczy, to mało.
— I cóż robić?
— Zdaje mi się iż wszystko pogodzimy, jeżeli będziesz posłuszną mojéj radzie.
— Mów pani, mów.
— Pojedziemy zaraz do p. Devaux; powiem mu, iż cię odprowadzam, prosząc go o twoją rękę dla Edmunda. Zobaczy, iż projekt twój nie jest dzieciństwem. Opowiem mu moje położenie majątkowe i mego syna to nigdy nie szkodzi, — i wszystko pójdzie jak z płatka.
— Chodźmy rzekła Antonina, kładąc na siebie okrycie i kapelusz.
W chwili kiedy obie kobiety zabierały się do wyjścia, służący otworzył drzwi mówiąc:
— Pan Devaux.
Doktór wszedł. Był blady. Nie trudno było spostrzedz iż był pastwą gwałtownego wzruszenia, ale uśmiech usiadł na jego ustach, jak skoro zobaczył Antoninę.
— Sprawiłaś mi wiele boleści, Antonino!.. to było jego pierwsze słowo.
I w istocie, p. Devaux zmuszony był oprzeć się na krześle, aby nie upaść. Był cały w potach. Antonina pobiegła ku niemu, rzucając się na jego szyję.
— Sądziłeś żem umarła dobry ojcze? pytała go śmiejąc się.
— Można-ż wiedziéć czego się spodziewać po takiem jak twoje usposobieniu? Gdybym cię tu nie znalazł, nie wiedziałbym już co robić. Wybaczy pani, rzekł zwracając się do pani Pereux, mój niepokój, który jest przyczyną żem zapomniał zwrócić się naprzód do ciebie; ale jesteś matką więc czujesz jaką boleść sprawia zniknięcie dziecka.
— Siadaj doktorze, odezwała się p. Pereux. Miałyśmy właśnie udać się do pana, ale ponieważ domyśliłeś się iż córka pańska jest u mnie, tem lepiéj pomówimy tu.
— Tak więc, przerwała Antonina uśmiechając się i stawiając na stronie laskę i kapelusz doktora, odgadłeś od razu iż jestem u pani Pereux?
— To było moją ostatnią nadzieją — odpowiedział ocierając pot z czoła.
— Jak ci jest gorąco, mój biedny ojcze! zawołała Antonina. Widzisz więc ilu to złego może być sprawcą, kto usiłuje dotrzymać swojéj przysięgi.
I w téj chwili młoda dziewczyna usiadła u stóp swego ojca, mówiąc mu po cichu:
— Ani słówka mój ojcze, o chorobie p. Pereux, albo nie będziesz miał córki.
— No, doktorze, rzekła matka Edmunda, odmówisz mi szczęścia zostania matką tego pięknego dziecka?
— Co téż mówiła Aniela nie znalazłszy mnie w domu? zapytała Antonina, która lękając się aby pani Pereux nie podejrzywała ani chwili, prawdziwéj odmowy jéj ojca, postanowiła całą tę sprawę w śmiech obrócić.
— Zemdlała naprzód trzy razy i pozostawiłem ją całą we łzach.
— Wytłomaczę ci to wszystko.
— Więc ty rzeczywiście kochasz tego młodego człowieka? zapytał p, Devaux biorąc swoją córkę na kolana.
A w pocałunkach, któremi obsypywał młodą, dziewczynę zawierała się cała radość z uspokojonej obawy.
— Widzisz to dobrze, mój ojcze, ponieważ dla niego zgodziłam się na sprawienie ci przykrości, jakiéj ci jeszcze nigdy nie sprawiłam i jakiéj ci już nigdy nie sprawię, jeżeli zgodzisz się na oddanie mu mojéj ręki. Dla czegoś mi nie wierzył, kiedym ci wyznała moje postanowienie? Wszystko to nie byłoby nastąpiło.
— Doktorze, prosiła z kolei pani Pereux, daj się zmiękczyć. Te dzieci kochają się, niech się pobiorą... Będziemy mieli, ty więcéj jednego syna, ja więcéj jedną córkę.
Ten biedny pan Devaux, znając egzaltowany charakter swojéj córki, tak bardzo obawiał się aby sobie co złego nie zrobiła — i tak był uszczęśliwiony tem że ją nareszcie zobaczył, że nie miał odwagi odmawiać.
— Ponieważ tak chce Antonina, rzekł, ponieważ przysięgła sobie i przyszła prosić panią aby twoje przywiązanie zastąpiło jéj moje, — niech się stanie według jéj woli.
Pani Pereux, schwyciła rękę p. Devaux i poniosła ją do ust swoich.
— Będę ci obowiązana spokój mojego syna zawołała ze łzami w oczach i nie zapomnę ci tego nigdy...
Kiedy to mówiła, Edmund wszedł i zatrzymał się zdziwiony widokiem, jaki ukazał się jego oczom.
— Uściskaj swojego teścia, rzekła mu pani Pereux, wszystko już ułożone.
Edmund rzucił się w objęcia doktora, poczem poszedł do Antoniny.
— Po raz to pierwszy pani przemawiam do ciebie, a już mam prawo wyznać, iż cię kocham.
— Czyś mi pan tego nie napisał? rzekła Antonina pokazując list i wyciągając rękę ku swemu narzeczonemu.
— Doktorze, rzekła pocichu pani Pereux, zbliżając się do p. Devaux, ani wiesz jak mnie szczęśliwą robisz. Czy uwierzysz iż dotąd, obawiałam się, czy Edmund nie jest dotknięty tą samą chorobą piersiową co i jego ojciec.. Ale od chwili, w któréj pan, doktór oddajesz mu swoją córkę, obawy moje ustępują. Szczęśliwy ta dzień dla mnie.
— Niczego nie trzeba się obawiać, odpowiedział pan Devaux.
Potem dorzucił cicho mówiące do siebie:
— Trzeba go teraz ocalić, Nasze szczęście złączone jest z życiem tego młodego człowieka. Będzie to walka między naturą i mną; Bóg mi dopomoże.