Arumugam książę indyjski/Dobry uczynek i jego następstwa

<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Arumugam książę indyjski
Wydawca Biblioteka Ludowa Karola Miarki
Data wyd. 1898
Druk Karol Miarka
Miejsce wyd. Mikołów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
4. Dobry uczynek i jego następstwa.

Zbliżyła się chwila, w której Arumugam miał kolegium opuścić. Pewnego dnia zaprosił go mistrz muzyki Winfried, pobożny Anglik, aby wespół z nim poszedł odwiedzić chorego. Winfried utworzył był towarzystwo św. Wincentego, mające na celu wspieranie ubogich. Znając usposobienie młodego księcia, pomyślał sobie, że dzieła miłosierdzia najprędzej wyjednają Arumugamowi łaskę nawrócenia. Zapytał przeto chłopca:
„Czybyś nie miał ochoty pójść ze mną do chorego?“
„Cóż to za chory?“
„Jest to biedny Parias,“ odpowiedział Winfried, wiedząc, że według uprzedzeń pogańskich nic wolno synowi radży mieć jakiejkolwiek styczności ze wzgardzoną kastą Pariasów.
„Parias!“ zawołał z przestrachem Arumugam, „czy nie wiesz, co mnie czeka, skoro się o tem dowie ktoś z mych krewnych, albo ojciec?“
„Coście uczynili jednemu z mych najniższych braci, to uczyniliście mnie,“ odrzekł mistrz muzyki.
Arumugam spuścił wzrok i mocno się zadumał. Wtem przywlokła się biedna staruszka i błagała go na miłość Pana Jezusa o jałmużnę. Arumugam dał jej parę groszy, a staruszka rzekła: „Bóg zapłać. Niech cię Pan Bóg błogosławi i wszystkie drogi twoje.“ Usłyszawszy te słowa, rzekł Arumugam do Winfrieda: „Idę z tobą, bo odebrałem błogosławieństwo na drogę.“
„W milczeniu szli obaj na przedmieście. Muzyk stanął przed nędzną, na pół zapadłą lepianką i rzekł: „Tu mieszka największy nędzarz, jakiego dotąd poznałem.“
Arumugam wstąpił szybko w progi chaty i ujrzał woziwodę szkólnego i jego syna. Ale i ci poznali swego dobroczyńcę, a woziwoda zdumiony zawołał:
„Jak to? Syn radży raczy odwiedzić mnie biedaka? Niechaj Bóg ci odpłaci szlachetny uczynek, zacny książę!“
„Paniczku,“ zawołała chora żona woziwody, leżąca na słomiance, „czy ty jesteś synem radży? Czyś został chrześcijaninem?“
„Nie poczciwa kobiecino,“ odparł zarumieniony Arumugam, „jeszcze nie jestem chrześcijaninem, ale pragnę nim zostać.“ Młodzieniec pocieszył biedaków i zachęcał ich do ufności w Bogu, rozmawiał łagodnie z dziećmi, przyodzianemi w podarte i dziurawe łachmany, i cisnącemi się w kąt. Najstarszy chłopiec, którego Arumugam niedawno obdarzył, patrzał na niego z iskrzącemi od radości oczyma. Przy pożegnaniu wyjął Arnmugam sakiewkę z pieniędzmi i dając ją biednej kobiecie, rzekł: „Módlcie się za mnie do Boga o łaskę, abym wszystko porzucił, a przyjął Chrzest św. II
„Wiemci ja, Panie, że tobie to przychodzi trudniej, aniżeli nam, bo ty przez to wyrzekasz się wszystkiego. Ale póki żyć będę, prosić będę Boga, ażeby ci udzielił szczęścia już tu na ziemi i stokrotnie ci to wynagrodził, czego się dla Niego wyrzeczesz.“
Arumugam podał wszystkim rękę na pożegnanie i obiecał ich znowu odwiedzić; potem wyszedł razem z muzykiem.
Zaledwie stanął na ulicy, wydał okrzyk przerażenia i zdumienia. Ujrzał bowiem siedzącego na słoniu swego ojca, który otoczony sług orszakiem, wybierał się na polowanie. Stojący w progu chaty Winfried miał tyle czasu, iż mógł się ukryć, gdy radża gromkim głosem się odezwał:
„Ty żeś to Arumugamie? Skąd się tu wziąłeś w tej psiej jamie Pariasa!“
Gdy blady jak trup i drzący Arumugam milczał, zakrzyknął radża: „Domyślam się, co się dzieje. Chodź tu do mnie!“
Arumugam wsiadł na słonia, radża kazał, nawrócić i w powrocie do pałacu wrzasnął na syna:
„Coś tu czynił, nieszczęsny?“
„Byłem u biednego z jałmużną,“ odparł Arumugam.
„Aha, odgaduję, co się święci. Brama w samą porę mię tu przyprowadził, aby zapobiedz nieszczęściu. Czy wie o tem O. Franciszek, którego niech Brama ukarze, że odwiedzasz Pariasów!“
„Nie,“ odrzekł Arumugam, „poszedłem z własnej woli i bez jego wiedzy.“
„Szczęście dla niego,“ krzyczał radża, „gdyż zaklinam się na Wiszuu i Sziwę, „że byłbym kazał podpalić jego kolegium na wszystkich czterech rogach.“
„Ojcze!“ zawołał chłopiec, spojrzawszy na niego wzrokiem błagalnym.
„Tak to?“ wrzeszczał radża, „a zatem chodzi ci więcej o dobro tego tałatajstwa chrześcijańskiego, aniżeli o szczęście ojca? Poczekajno, popamiętam ci to.“
To rzekłszy, zamilkł rozgoryczony książę, zamilkł i Arumugam, ale wewnątrz błagał Boga:
„Panie niech się stanie wola Twoja; Twoje to zrządzenie, iż działając dobrze 46 na chwałę Twoją, popadłem w nieszczęście. Ale wszystko pokornie przyjmę z Twej ręki, co na mnie zesłać raczysz.“
Niezadługo stanął orszak cały, ku powszechnemu zdziwieniu pozostałej w domu służby, w dziedzińcu pałacowym. Radża nie posiadał się z gniewu; porwawszy za fuzyę, zastrzelił swego najlepszego charta angielskiego i zwróciwszy się do syna, krzyczał: „To samo ciebie czeka, skoro wykonasz to, coś zamierzył.“ Potem wszedł na schody, każąc Arugumamowi iść za sobą. Wszedłszy na piętro, zamknął się w swym gabinecie. Dopiero wieczorem ochłonął cokolwiek z gniewu, zawołał syna i starał się w dobry sposób dopiąć swego celu. Arumugam poprzednio przepędził na klęczkach kilka godzin i prosił gorąco Boga, aby ojciec w rozjątrzeniu nie dopuścił się jakiego krwawego czynu. Gdy widział wchodzącego radzę, złożył błagalnie ręce. Tymczasem książę pohamowawszy uniesienie, nie wyrzekł złego słówka; owszem uściskał syna i tak się do niego odezwał:
„Kocham cię serdecznie, i dla tego dzisiaj rano zapomniałem się do tego stopnia; obawiałem się bowiem, ażeby twój niedorzeczny postępek nie przyprawił cię o utratę szczęścia. Arumugamie, miły chłopcze, nie płacz, nie lękaj się niczego ; o to cię tylko proszę, abyś był rozsądnym i nie robił głupstw, jak dzisiaj rano.“
„Ojcze,“ rzekł spokojnie Arumugam, „nie było to głupstwo; uczyniłem to z przekonania; mocno bowiem wierzę w Jezusa Chrystusa, i muszę zostać chrześcijaninem.“
„Co bredzisz chłopcze?“ odparł radża, „zakrawa to jakoś na szaleństwo. Proszę cię na wszystkie bogi, nie gadaj tego nikomu; bo gdy się dowiedzą o tem twoi kuzyni, te zgłodniałe pasożyty, ta hołota, to niezawodnie wniosą o to, aby cię wykluczyć z kasty rodzinnej i objąć po mnie spadek. Wtedy ty będziesz żebrakiem, a ja nędzarzem.“
„Ojcze,“ odpowiedział Arumugam, „mnie trzeba wszystko opuścić, a pójść za prawdą, którą poznałem.“
„Głupstwa bajesz,“ wołał zniecierpliwiony radża; każda religia, każdy bóg z razu pięknie wygląda, ale gdy się lepiej przypatrzysz, są to czcze, dyabelskie mamidła. II
„Nie ojczuszku,“ odpowiedział Arumugam śmiało i odważnie. „Pan Jezus jest prawdziwym Bogiem, a Jego Ewangelia prawdziwą wiarą; to wiem, w to wierzę, to czuję w mem sercu.“
„Skądże wiesz o tem?“ zapytał radża, bledniejąc.
„Wiem, bo pięć lat obeznawałem się gruntownie z nauką Chrystusa i pięć lat modliłem się do Boga o łaskę poznania jej dokładnego.“
Radża spojrzał na syna wylękły i osłupiały i jak szalony wybiegł z komnaty.
Nie wiedział, jak sobie poradzić. Był u niego w służbie Hindus, imieniem Manuar, pełniący obowiązki nadwornego ochmistrza, człowiek mądry i doświadczony. Tego przywołał do siebie i przedstawił mu smutne następstwa, jakie mógłby pociągnąć za sobą krok Arumugama.,.Książę,“ rzekł Manuar, oddawszy mu nizki pokłon; „domyślałem się, iż do tego przyjdzie, gdy oddawałeś syna księdzu chrześcijańskiemu. Ach, czemuś wtedy nie posłuchał mej rady? Teraz proszę cię, nie postępuj gwałtownie i pospiesznie. Czas więcej działa na postanowienia młodzieży, aniżeli jawny opór. Wyślij Arumugama w dalekie strony, aby się nie stykał z chrześcijanami. Wypraw go np. do Ceylonu i oddaj go do szkoły Bonzów, zostającej pod sterem sławnego Suami — Widyadyszy; pobyt u tego świątobliwego męża oczyści twego syna od skaz, jakiemi się splugawił dzisiaj przez pobyt w chacie Paryasa. u
„Mądrze mówisz, Manuarze, a rada twoja jest zdrową, u zawołał radża. „Ale któż mi chłopca zawiezie do Ceylonu?“
„Zostaw to zostającemu pod moimi rozkazami Knagorowi. Pochodzi on z niższej kasty, ale jest bystry i tobie całkowicie oddany.“
„Niechże tak będzie,“ rzekł radża. „Ja sam go dowiozę aż do morza. II
O północy przebudził książę chłopca. Wystraszony i na pół senny młodzian obejrzał się wkoło, a radża tak się do niego odezwał: “ Wstań, synu, i prędko się ubierz; trzeba nam natychmiast wyjeżdżać.“ Gdy Arumugam spojrzał na niego wzrokiem pytającym i pełnym wyrzutów, książę tak dalej prawił: „Zaklinam cię, nie wzbraniaj się być mi posłusznym. Pojedziemy razem do klasztoru Braminów. Tam poznaj wprzód gruntownie wiarę ojców, zanim się bezmyślnie chwycisz nowej. Wywieść cię trzeba, póki nie ucichną krzyki i szkandale z powodu dzisiejszego twego postąpienia. Jeśli po dwóch latach pobytu u mądrego Suami — Widyadyszy obstawać będziesz przy swym zamiarze, wtedy idź, gdzie chcesz, i czyń, co ci się podoba.“ Zimne te słowa ojca przeszyły serce chłopca jakby mieczem; ale spokojnie zeszedł z ojcem ze schodów. Na dziedzińcu dosiadł radża słonia, ochmistrz osadził Arumugama na siodle, Knagor umieścił się na siedzeniu przedniem i ruszono w drogę nocną porą. Dokąd? Tego Arumugam nie wiedział. Spoglądał tylko na chmurne i ciemne niebo i westchnął w głębi duszy: „Najświętsza Panno, bądź mi gwiazdą przewodnią na tej ciemnej i smutnej drodze. “
Tymczasem doniósł Winfried O. Franciszkowi o fatalnem spotkaniu się Arumugama z księciem. Ten złożył ręce, spojrzał na krucyfiks i zawołał: „Biedny chłopcze, do tego więc przyszło? Niestety, z dawna to przewidywałem. “
„Ależ Ojcze Franciszku,“ zawołał Winfried, „jakżeż możesz to znieść tak spokojnie? Wszystko trzeba czynić, aby wydobyć Arumugama z rąk jego pogańskich krewnych.“
„Ani myśleć o tem!“ rzekł stanowczo kapłan, „walkę tę winien on sam przebyć za pomocą Boską. Wmięszanie się nasze pogorszyłoby sprawę. Zresztą nic mu nie grozi, póki jest w ręku ojca. Ale modlić, modlić nam się trzeba gorąco za Arumugama; jedna tylko modlitwa pomódz mu może.“
Gdy Winfried wieczorem od O. Franciszka odchodził, spotkał biednego Paryasa, którego z Arumugamem odwiedził. Woziwoda skinął na niego i rzekł: „Panie, księcia, przyjaciela waszego, dzisiaj uprowadzono. Tomasz mój syn, którego znacie, nosi wodę do stajni radży. Widząc gniewne oblicze księcia, gdy ujrzał swego syna na mym progu, poleciłem Tomaszowi, aby starał się wywiedzieć, co się stanie z synem radży. W tej chwili doniesiono mi, ze siodłają słonia i że radża chce wywieść swego syna tej nocy.“
„Dokąd?“ zapytał Winfried. „Trzeba nam wiedzieć, dokąd, ażebyśmy w razie potrzeby mogli Arumugamowi pospieszyć z pomocą. “
„Jeszcze nie wiemy dokąd. Ale nie troszczcie się panowie. Mój Tomasz gotów iść w ogień za swego dobroczyńcę; jest on chybki, jak gazela, a wierny, jak złoto. Pobieży za nimi, jeśli trzeba, i opowie nam, jakie są zamiary radży.“






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.