Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych/18

<<< Dane tekstu >>>
Autor Andrzej Niemojewski
Tytuł Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych
Podtytuł Z 112 wizerunkami i rysunkami
Wydawca Wydawnictwo „Myśli Niepodległej“
Data wyd. 1909
Druk L. Biliński i W. Maślankiewicz
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
18. BLIŹNIĘTA BOŻE.

Ewangielista Łukasz rozpoczyna księgę swych objawień od tajemniczych momentów zwiastowania, poczęcia i narodzin dwojga bożych dziecin, z których jedno ma poprzedzać drugie, obie zaś z woli niebios świat przeistoczą.
Opowieść ta daje dużo do myślenia. Pisał ją mistrz, który wiedział, że wedle prastarych wiar wszelkie zdarzenia ziemskie są tylko odbiciem tego, co się dzieje na wysokościach.
Zapowiedziane zdarzenia nie są chwilowym kaprysem bóstwa, ale wynikają z przedwiecznej jego woli, która puściła w ruch planety, gwiazdom ich drogi wyznaczyła a teraz nastaje wyroczna chwila, zbliżająca się równie nieubłaganie, jak sama konieczność.
Ale do ludzi ludzkim przemawiać trzeba językiem. Zdarzenia niebieskie przyjąć muszą kształty cielesne. Nieskończoność ma przywdziać szaty ziemi.
„Był za dni Heroda, króla żydowskiej ziemie, kapłan niektóry imieniem Zacharjasz i żona jego Elżbieta. A nie mieli syna, przeto iż Elżbieta była niepłodna, a byli oboje podeszli we dniach swoich. A stało się, gdy odprawował urząd kapłański w rzędzie porządku swego przed Bogiem, według zwyczaju urzędu kapłaństwa losem padło, iż miał kadzić, wszedłszy do kościoła Pańskiego: i ukazał mu się Anioł Pański, stojąc po prawej stronie Ołtarza Kadzenia. I rzekł do niego Anioł: żona twoja Elżbieta urodzi tobie syna i nazowiesz imię jego Jan. A ty będziesz miał wesele i radość, i wiele ich będą się radować z narodzenia jego. Albowiem będzie wielki przed Panem: wina i sycery pić nie będzie i będzie napełnion Duchem Świętym jeszcze w żywocie matki. A on uprzedzi przed nim w duchu i mocy Eljaszowej, aby obrócił serce ojców ku synom, a niedowiarki ku roztropności sprawiedliwych, iżby zgotował Panu lud doskonały. I rzekł Zacharjasz: skąd to poznam? Bom jest stary i żona moja podeszła w leciech. Anioł rzekł mu: Jam jest Gabrjel, który stoję przed Bogiem, a jestem posłań, abych to dobre poselstwo tobie odniósł. A oto będziesz milczącym, ani będziesz mógł mówić aż do dnia, którego się to stanie: dlatego, żeś nie uwierzył słowom moim, które się wypełnią czasu swego“.
I rzeczywiście po onych dniach Elżbieta poczęła, ale taiła się przez pięć miesięcy.
A miesiąca szóstego udał się Anioł Gabrjel do Panny imieniem Marja, przyrzeczonej (μἐvηστευμέγη) mężowi, któremu było Józef, i rzekł:

„Oto poczniesz w żywocie i porodzisz syna a nazowiesz imię jego Jezus. Ten będzie wielki a będzie zwań Synem Najwyższego: i da mu Pan Bóg stolicę Dawida, ojca jego, i będzie królował w domu Jakóbowym na wieki, a królestwa jego nie będzie końca. A Marja rzekła do Anioła: Jakoż się to stanie, gdyż męża nie znam? A Anioł odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na cię a moc Najwyższego zaćmi tobie. Przetoż i co się narodzi z ciebie święte, będzie nazwane Synem Bożym“
(Greckie cytaty wedle ostatniej recenzji Tischendorfa.)

Następnie jakby dla poparcia przykładem wróżby powiada:
„A oto Elżbieta, krewna (συγγεvίς) twoja, i ona poczęła syna w starości swej a ten miesiąc szósty jest onej, którą zowią niepłodną”.
Tedy Marja udaje się „z kwapieniem“ (μετὰ σπουδής), dążąc „w górę” (εὶς τὴv ὸρειvήv), wchodzi do „miasta” (πόλις) judzkiego a następnie w „dom” (οίχος) Zacharjaszów. Elżbieta, ujrzawszy ją, woła: „A skąd mnie to, że przyszła matka Pana mego do mnie?”
Marja bawi u niej „jakoby“ (ώσεί, ώς) trzy miesiące, potem wróciła się do „domu” (οίχος) swego.
A Elżbiecie wypełnił się czas porodzenia i porodziła syna. Sąsiedzi i krewni bardzo się radowali i chcieli dzieciątku dać imię Zacharjasz. Ale matka powiedziała, że Jan będzie imię jego. Więc zwrócono się z zapytaniem do niemego ojca. Ten zażądał tabliczki i napisał oraz nagle przemówił: „Jan jest (ὲστίν) imię jego”. A potem zawołał z radością: „Nawiedził nas Wschód z wysokości”.
Tymczasem Marja dąży wraz z Józefem do Betleemu, miasta Dawidowego, kędy miano „popisać wszystek świat“. I stało się, gdy tam byli, wypełniły się jej dni, aby porodziła. A ponieważ nie było miejsca w „gospodzie”, przeto złożyła dzieciątko w „żłobie” (φάτνη).
A byli pasterze w tejże krainie, czujący i strzegący nocne straże nad trzodą (ὲπὶ τὴν ποίμνην) swoją. A oto Anioł Pański stanął pośród nich, oświeciła ich wielka jasność, bardzo się przelękli, Anioł zaś zwiastował im narodzenie się Zbawiciela. Niechaj idą a ujrzą dzieciątko w „żłobie” (φάτνη). A z Aniołem było mnóstwo wojska niebieskiego. Tedy poszli i znaleźli Marję, Józefa i dzieciątko w „żłobie”.
A gdy wypełniły się dni oczyszczenia Marji wedle zakonu Mojżeszowego, przyniesiono dzieciątko do Jeruzalem. Tam żył w one dni Symeon bogobojny, oczekiwający pociechy izraelskiej. I przyszedł w „duchu” (ὲν τῷ πνεύματι) do świątyni. A gdy wnoszono dzieciątko Jezus, on wziął je na ręce i zawołał: „Teraz odpuść sługę swego, Panie, w pokoju”.
I była Anna Prorokini, ta była „bardzo podeszła w leciech”, która też onej godziny nadszedłszy, wyznawała Pana i opowiadała o nim wszystkim.
Dzieciątko rosło i umacniało się a rodzice jego co roku chodzili do Jeruzalem na dzień Paschy.
Na tem kończy się część pierwsza misterjum ewangielicznego wedle relacji Łukaszowej.
Znajdujemy tu bardzo dużo ustępów i zwrotów tajemniczych, całkiem w języku zwykłego zdarzenia niezrozumiałych. Przywykliśmy do tego, iż stare teksty święte znamionuje nadzwyczajna ścisłość. Tłomaczenie ich sobie dzisiejszemi naszemi doświadczeniami naukowemi nietylko nie wystarcza, ale wiedzie na manowce. I tak: wydawało się nam naiwnością ze strony autora pierwszej księgi Mojżeszowej, iż Bóg stwarza światło dnia pierwszego a źródło światła dopiero dnia czwartego. Nie wiedzieliśmy, że był to tylko starożytny pogląd na zjawiska. Mniemano, że słońce nie jest źródłem światła, że światłość i ciemność mają byty odrębne, a słońce i księżyc są tylko znakami dla układania kalendarza. Wobec tego nie możemy również z lekkiem sercem przejść około różnych tajemniczych zwrotów i wyrażeń Łukasza, lub uważać je za przenośnie, w którym to wypadku nader często przenośnią to nazywamy, czego nie potrafimy jasno zrozumieć.
Cóż to znaczy, że Symeon przyszedł „w duchu” do świątyni? Więc przyszedł, czy nie przyszedł i tylko, jak mówi przysłowie polskie, „przez imaginację pojechał na koronację”?
Jest powiedziane, że Elżbieta taiła się po poczęciu przez pięć miesięcy. Dlaczego akurat przez pięć a nie przez cztery lub sześć?
Zacharjasz widzi Anioła po prawej stronie Ołtarza Kadzenia. Dlaczego po prawej a nie naprzykład po lewej?
Anioł Gabrjel udaje się do Marji szóstego miesiąca. Dlaczego właśnie szóstego a nie piątego lub siódmego?
Cóż znaczy ono tajemnicze wyrażenie: Moc Najwyższego zaćmi tobie?
Po zwiastowaniu Marja udaje się do Elżbiety. Dlaczego Marja do Elżbiety a nie Elżbieta do Marji, skoro nawet Elżbieta dziwi się i pyta: skądże mnie to, że przyszła matka Pana mego do mnie?
Ale Marja udaje się nawet „z kwapieniem”. Dlaczego aż z kwapieniem? Czy dlatego, jak tłomaczą egzegeci, aby się podzielić radosną nowiną? Ale dlaczego czyni to PANNA a dlaczego taiła się MĘŻATKA?
Dlaczego Marja bawi w domu Elżbiety „jakoby” trzy miesiące?
Dlaczego Zacharjasz powiada: Jan JEST imię jego a nie „niech będzie”, ἔστω? Czy tak jak u nas Janem ten jest, który się „na świętego Jana” narodził? Więc w jego znaku? Ale co znaczyłoby w JEGO znaku?
Co znaczy tajemnicze wyrażenie Zacharjasza: nawiedział nas Wschód z wysokości?
Dlaczego nie było miejsca w gospodzie i dlaczego Panna złożyła dzieciątko akurat w żłobie? Dlaczego ta poetyczna legenda np. nie powiada, że złożyła je: śród kwiecia?
Cóż to za pasterze, którzy mają JEDNĄ trzodę? Ujrzeli Józefa, Marję i dzieciątko w żłobie. I po tem „poznali słowo, które im było powiedziane o dzieciątku tem”. Gdy Zacharjasz jest tak niedowiarczy, gdy nawet Marja wątpi w chwili zwiastowania, dlaczego ci pasterze po tak drobnej okoliczności, jak ułożenie dziecka w żłobie, poznają prawdziwość zapowiedzi o Dziecku Zbawicielu?
Dlaczego Symeon woła, że teraz już Pan może go odpuścić w pokoju, gdy może właśnie przydałby się opiekun jeszcze jeden bożemu dzieciątku, nim podrośnie?
Co znaczy owa Anna Prorokini i dlaczego jest ona akurat bardzo podeszła w leciech?
I dlaczego jest wreszcie powiedziane, że rodzice jego chodzili na dzień Paschy każdego roku do Jeruzalem? Czy przedtem nie chodzili a po raz pierwszy wybrali się w te strony tylko dlatego, ponieważ miał być „popisan wszystek świat“?
Dlaczego jest powiedziane, że ma być popisan „wszystek świat”, kiedy wiemy z historji, iż spis ludności za Quiriniusa dotyczył tylko ludu żydowskiego?
I dlaczego wreszcie rodzice Jezusa na ten popis wędrują do „miasta” swego z domu swego? Dlaczego ich „dom” nie znajduje się w ich „mieście”?
Gdzie jest „dom” Marji a gdzie „dom” Józefa, skoro ze sceny zwiastowania wynika, iż ona męża swego jeszcze nie zaznała i on też przy zwiastowaniu nie był obecny?
Jak się oni zeszli ze sobą, że następnie razem dążyli a ona już była brzemienna?
I dlaczego u Mateusza wszystko to jest całkiem inaczej opowiedziane?
Oto jest szereg pytań, które się nasuwają. Rodzi się dylemat: albo zdarzenia te są fantazją wschodnią a w takim razie odpowiedzi mogą być tylko fantastyczne, albo też tkwi w nich ukryta głęboko musowość a w takim razie winniśmy jej dociec.
A winniśmy to uczynić tem bardziej, iż Łukasz na wstępie wyraźnie powiada, że już wielu kusiło się opowiedzieć historję Jezusa, ale on dopiero „porządnie” ją wyłuszczy.
Operuje nawet liczbami. Relacja jego tajemnicza posiada pozory jakiejś dziwnej ścisłości. Czyż znowu będziemy mówili z uśmiechem o „naiwności” pisarza starożytnego? Czy ci pisarze starożytni nie bywali istotnie niekiedy wielkimi myślicielami?
Czy wierzyć będziemy Euzebjuszowi, gdy z wyjątkiem jednego jedynego Pawła nazwał wszystkich pisarzy Nowego Testamentu „idjotami”, czyli „gwarowcami”, czyli „prostakami”?
Jeżeli rzekomą fantastyczność i to fantastyczność kapryśną Apokalipsy rozwiali Kircher, Newton, Dupuis i Morozow, ukazując nam w niej prześliczny język astralny, pojęcia jasne i ścisłe, oraz ten ostatni zdarzenia rachunkiem sprawdzalne, czy wolno nam po takim wypadku naukowym przechodzić z lekkiem sercem obok Łukasza i to w chwili, kiedy tacy uczeni, jak dr. Alfred Jeremias oraz dr. Eryk Bischoff tyle pierwiastków astralnych odkryli w Ewangieljach i Talmudzie a tak poważny organ, poświęcony orjentalistyce, jak „Memnon”, powitał ich badania z największem uznaniem?
Przystąpmy tedy z aparatem współczesnych zdobyczy naukowych do zbadania tych pierwszych dwóch rozdziałów ewangielji Łukasza.
Na pierwszy rzut oka postrzegamy, wyrażając się językiem mitologji porównawczej, iż mamy przed sobą mit o Bliźniętach.
Obaj nowonarodzeni są bliźniętami ideowemi. Razem założyć mają nową religję. Jeden padnie na progu, zbroczony krwią, z głową odrąbaną, drugi wzięci w niebo, aby tam sądził żywych i umarłych. Tak przecież dzieje się niemal z Remusem i Romulusem.
A i matki są bliźniaczkami w zakresie misji. Są to przytem żony-dziewice. Rozumieją swoje zadanie dziejowe. Ojcami zaś są sprawiedliwi starcy.
Wciąż przesuwają się parami jakiejś typy bliźniacze. Więc Anna Prorokini i Symeon bogobojny. Więc dwóch Łotrów. Więc wysłanych do Jezusa dwóch uczniów Jana. Nawet Herod i Piłat w jakiś bliźniaczy zachodzą stosunek i „stają się sobie przyjaciółmi”, choć „przedtem byli sobie nieprzyjaciółmi” (XXIII, 12).
Jest to więc, jeżeli o formę chodzi, klasyczny mit o Bliźniętach. A ponieważ dr. Eryk Bischoff powiada, że FORMA każdego objawienia Starożytnego Wschodu jest zawsze w ostatnim rzędzie ASTRALNA, przeto możemy śmiało przypuścić, że będzie to: ASTRALNY MIT O BLIŹNIĘTACH.
A w takim razie za punkt wyjścia należy wziąć konstelację Bliźniąt, czyli to miejsce na niebie, gdzie ukazuje się słońce w czasie wiosennego porównania dnia z nocą, czyli 21 marca.
Ale przeniosłoby to nas w tak zwaną Epokę Bliźniąt, która trwała mniej więcej od roku 2900 do 5000 przed naszą erą.
Będzie to jednak epoka mityczna, nie historyczna. Legenda jest konserwatywna i lubi formy możliwie starożytne. Nazwy naszych zwrotników pochodzą także z epoki przed Kopernikiem i już nie odpowiadają rzeczywistości astronomicznej.
Narysujmy sobie tedy zodjak z Epoki Bliźniąt (Wiz. 83). Wszystko, co się dziać ma, będzie się działo w tym układzie.
Widzimy przedewszystkiem, że w-onym układzie zwrotnikami będą Ryby i Panna. Postrzegamy też, że odległość pomiędzy konstelacją Panny a konstelacją Bliźniąt wynosi dziewięć miesięcy. Konstelacja Ryb nazywa się w zodjaku żydowskim „Asser”, czyli „szczęście“. Jan ma się narodzić w znaku „radości”, „szczęścia”.
Znakomity znawca pojęć astralnych Starożytnego Wschodu dr. Eryk Bischoff powiedział, jak już zaznaczyłem, że ludzie starożytni wyobrażali sobie związek pomiędzy niebem a ziemią daleko „realistyczniej“, niż my. Jeremias zaś przypomina słowa Klemensa Aleksandryjskiego: „Wszyscy teologowie Hellenów i Barbarów istotę rzeczy skrywali i przekazywali prawdę w zagadkach i symbolach, alegorjach i przenośniach“ (Stromata V, 4, 21). Chrześcijan zawsze posądzano o kult astralny, jak to przyznaję Tertuljan.
Ale owe tajemnice, ukryte głęboko w tekstach, były tajemnicami tylko dla prostaczków, dla umysłów grubych i ciężkich, dla istot cielesnych i nieświatłych. Tym podawało się rzecz w postaci zmysłowej, dla nich jedynie przystępnej. Umysły wyższe otrzymały coś więcej. Orjentowały się doskonale w palimpseście objawieniowym. Dla nich każde słowo miało drugie, wyższe znaczenie.


Wiz. 83. Epoka Bliźniąt.

Objawienie szło z nieba. Na niebo przeto trzeba spojrzeć. Zjawiska ziemskie są przecież dla owych ludzi tylko odbiciem zjawisk, zachodzących na wysokościach. Tam też niedowiarstwo znajdzie olbrzymie potwierdzenie Dobrej Nowiny. Tylko ślepi nie widzą. Ale kto ma oczy, ten zobaczy!
Świat współczesny daleko odbiegł od tych wyobrażeń. Prysła złota nić tradycji rozumienia tych starożytnych tekstów. Nie nasza to wina. Uczyniła to świadomie urzędowa egzegezą ze względów teologicznych, by wyprzeć kult astralny.
Uczyniła to kosztem zaćmienia tekstów i zgrubienia pojęć. Zbrutalizowała urocze koncepcje, zacieśniła widnokrąg świata ewangielicznego. Kluczem komentatorskim zamknęła podwoje niebieskie.

Niechaj klucz wiedzy współczesnej znowu je nam otworzy.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Andrzej Niemojewski.