Na królewskim zamku sto się świateł pali,
Po sto par tańcuje w każdej zamku sali,
A królewicz smutny chodzi przez te sale:
Żadna mu się z panien nie podoba wcale.
Wtem się otwierają drzwi — i do komnaty
Wchodzi śliczna dama; złote na niej szaty,
Lśnią od cudnych pereł włoski uczesane,
A na małych nóżkach pantofelki szklane.
Przybiega z ukłonem radosny królewic,
Prosi ją do tańca, najpiękniejszą z dziewic,
Tańczy z nią mazura, tańczy z nią oberka,
A wciąż się uśmiecha, wciąż w jej oczy zerka.
Jakże córki księżnej żółkną z irytacji,
Gdy królewicz z obcą siedzi przy kolacji!
Dla niej jest rozmowny, a dla wszystkich — niemy.
Znosi jej ciasteczka, konfiturki, kremy!
Zegar idzie szybko... Już dwunasta blisko!
Coraz większym gwarem rozbrzmiewa zamczysko,
Śliczna panna mówi: „Żegnaj! Czas mi w drogę!“
A królewicz: „Zostań!“