Za mury zamkowe Kopciuszek wylata,
Rozgląda się bacznie w cztery strony świata;
Nie widać karety, lokaja, furmana,
Tylko leży dynia, nawpół rozłupana.
A tam wdali, piszcząc, uciekają szczury,
Kot za niemi goni z ostremi pazury,
Myszki się schowały gdzieś do nory mysiej,
A szara spódniczka na Kopciuszku wisi.
Gorzkiemi się łzami zalała dziewczyna;
Ach! już uderzyła dwunasta godzina!
Dobrej chrzestnej matki czary się skończyły, —
„Ale ten królewicz jaki śliczny, miły!“
Piechotą do domu Kopciuszek powraca,
Gdzie ją w brudnej kuchni czeka ciężka praca,
Pranie, prasowanie, ognia rozpalanie,
Pajęczyn zmiatanie, talerzy zmywanie.
Idzie łąką, polem, idzie gęstym borem,
Aż tu widzi cmentarz za królewskim dworem,
Tam jej droga mama w cichej śpi mogile...
„Pójdę — i na grobie pomodlę się chwilę...“
Klęknęła Różyczka na grobowcu matki,
Gdzie przez nią sadzone rosną wonne kwiatki.
Oczy w łzach srebrzystych podnosi do Boga,
A z błękitu na nią patrzy mama droga...