Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!/Przygoda jenerała Tabaki na wakacjach

<<< Dane tekstu >>>
Autor Szczypawka
Tytuł Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!
Rozdział Przygoda jenerała Tabaki na wakacjach
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1913
Druk Allied Printing Trade Council Union
Miejsce wyd. Chicago
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PRZYGODA JENERAŁA TABAKI NA
WAKACJACH.

Pochwalony!
A no, to cłek z wielgo bido wyjechoł na rezorte patrjotycne do Michiganu, aby se ździebko wypoconć.
Jednygo odwiecyrza wzieliźwa z pułkownikiem Paprzymucho, (bo i on ze mno rano był na rezorcie) bołt i pojechaliśwa na lejk ryby łapać i chociaz lejk był spokojny, pedom wom rodaki, wierne krześcijany, ze o malutki włosek nie dostaliźwa sie do ojcyzny niebieski, o który to tak fajnie pedoł ociec Skarga. Było to tak: Do bołtu, któren nie był bardzo wielgi, wzieliźwa na pokrzepienie kiek piwa, flaske wisky i pienć jardów kiełbasy, wula tygo, ze na lejku mieliźwa pobyć jakieś pienć godzinów, to i zapas był potrzebny.
Dzionek był fajny, słonko ślicnie świeciło i przypiekało, kiedyźwa wyjezdzali na lejk, przeto kuzden był w dobrym umorze i co chwilka pociongaliźwa po ździebecku to piwa, to wisky. Nie trza tyz wom chyba godać, rodaki, wierne krześcijany, ze przy taki okazyi, zaro zacenim radzić nad wyzwoleniem z niewoli nasy ojcyzny. Zapomnieliźwa i o rybach, a ino pociongajonc co minuta, zaceniśma układać plany, wedla którnych mozna byłoby zmiazdzyć wrogów i kto wi, cyby to wej cłek, bendocy przy takiem natchnieniu, nie omyślił jakigo fajnygo wynalazku na zbawienie ojcyzny, ale psieścirwo niecysta siła nie śpi i zawse cłeka grzysnygo kusi, bo kiej juz oto zacenim kuflami kryślić róźne plany, pułkownik Paprzymucha, pewnikiem podkusony przez złygo, pedo:
— Oj, brak ci nom je ino Napolijona! Kiejby nasa armija miała takigo rycerza — to ojcyzna juzby dawno była oswobodzona!
Zabolało mnie bardzo syrce na takie poniewirkie moi osoby, i rzekem:
— A cóz to, psieścirwo, cy to ja gorsy jezdem od Napolijona, aboco? Krejzy jezdeś!
— E!... zawseć to, psieścirwo, co Tabaka — to Tabaka a nie Napolijon! — pedo Paprzymucha.
— Siarap! — krzyknonem i benc go kuflem w łeb, bom nimug zniść taki obrazy moigo onoru.
Zerwoł sie Paprzymucha i chcioł skocyć na mnie, ale tu ci sie psieścirwo bołt przewruciuł i my — bluk do wody!
Jezusie Nazareński! Cłek juz myśloł, ze przyńdzie bez spowiedzi i sakramentów świentych pojechać do nieba, a tu jesce bida, bo nawet i tykiet do raju, któren se kupiłem dwa roki temu — ostał sie w domu, bez co cłekby sie nie mug dostać do królestwa niebieskigo! Zaceniźwa krzyceć, a tu temcasem woda lizie do giemby, iaze sie na boleści zbiro!... Juz, juz mieliźwa iść na dno, kiej podjechał mały bołt gazolinowy i wyciongneli ludzie nas z wody. Rany boskie! Byłem ci psieścirwo taki gruby i ochlany wodo, kiej jaki rekin, aboco! Dopiro ci musieli wypompowywać wode z bebechów i wtedy dopiro cłekoju lepi sie zrobiło. Pedom wom rodaki, wierne krześcijany, ze chyba bez dwa duce roków nie wypiłem tyla wody, co wtedy... Zeby to tak pan Jezus miłosierny był przynajmni przemienił ten lejk w wino abo w piwo, jak w Kanie Galilejskiem, ale wodę pić — to ino ańba i nic wiency!
Na jentencyje tygo scenśliwygo ocalenia mnie od niechybny śmierci a armii nasy od upadku — śtab gieneralny urzondził tyz bankit, na którnem cłek sie znowu pokrzepił ździebko na patrjotyźmie.
Uchwaliliźwa tyz na tem bankiecie, zeby urzondzić maniebry nasych wojsków polskich, bo kto wi, cy lada dzień nie wypadnie wyrusyć, wyzwalać ojcyzne!
Taj przecie tero wielgi gulimatyjas je w Juropie to moze i trza bendzie uderzyć na wroga.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Telesfor Chełchowski.