Bezimienna/Tom II/XXI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Bezimienna
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1912
Druk Drukiem Piotra Laskauera
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXI.

Gdy się przyjęcie skończyło, mistrz obrzędów przyszedł uprzejmie dać znać jenerałowi, że Najj. Pani przyjmie go w swym gabinecie. Z radością ścigano oczyma szczęśliwego, który w dzień złego humoru dostąpił tak wielkiej łaski.
Wołając Puzonowa, Katarzyna chciała z ust jego posłyszeć i romansową historyę, o której szeptano w Ermitażu, i historyę zgniecionej Polski.
Puzonów, wszedłszy, zastał ją przy stole papierami zarzuconym. Jeden z sekretarzów senatu nadszedł był z papierami, ale skinienie odprawiło go za drzwi.
— Dymitrze Wasiljewiczu — odezwała się imperatorowa, wpatrując się w niego — wiem, słyszałam, żeście wiele wycierpieli w Polsce, ale spodziewam się, że zapomnicie o tem.
To, coście znieśli dla mnie i dla Rosyi, zapomniane wam nie będzie... a co z własnej winy — uśmiechnęła się z politowaniem — czas uleczy.
Była chwilka milczenia.
— Wszakżeście ożenili się w Polsce? cóż się stało z waszą żoną?
Rozkaz imperatorowej był wyraźny. Puzonów, ośmielony, w krótkich słowach odpowiedział, jakie go spotkały losy.
Taić byłoby napróżno: wiedziała ona wszystko. W czasie opowiadania oko zgasłe Katarzyny zapaliło się jakiemś uczuciem gniewnem, do którego miała usposobienie, brew się ściągała, w rękach darła kopertę z ogromną pieczęcią szwedzkiego kanclerza.
— Dobrze wam tak, Dymitrze Wasiljewiczu! — zawołała — czy to w Rosyi mało jest dziewic, żebyście towarzyszek życia szukali u tego zepsutego rozpustą i samowolą narodu, gdzie kobiety są tak zuchwałe, jak mężczyźni, i równie buntowniczego ducha? Aleście ukarani do zbytku, litość mam nad wami, to tak pozostać nie może. Ja nie pozwolę na to, ażeby bezkarnie działo się podobne bezprawie... Tę kobietę potrzeba porwać choćby wśród Warszawy, choćby w biały dzień, a że żyć z nią, spodziewam się, nie będziecie, należy ją zamknąć na wieki, postrzydz w monasterze i więzieniem do zgonu ukarać.
Wydam stosowne rozkazy ambasadorowi, jest dość zręczny, by bez jawnego gwałtu potrafił ją pochwycić, dość przebiegły, by odkrył, gdzie się schroniła... a monaster koło Archangielska aż nadto dla niej dobry będzie.
Wymówiwszy te słowa, spojrzała na jenerała, spodziewając się wyrazu wdzięczności za zainteresowanie się tak gorące jego sprawą. Ale Puzonów, który przed chwilą jeszcze pragnął zemsty, gdy ją ujrzał tak groźną i blizką, niewysłowione uczuł przerażenie jakieś. Pragnienie zemsty opuściło go, litość przyszła, stał milczący. Katarzyna odgadła, co się w jego duszy działo. Dziwną sprawą miłości własnej drażniło ją i gniewało, że wobec jej majestatu ktoś mógł żywić uczucie miłości i politowanie dla istoty, na którą ona gniew wywrzeć postanowiła.
Zmarszczyło się jej czoło.
— Milczycie, Dymitrze Wasiljewiczu — rzekła — milczycie, rozumiem to, pozostała w was niedogasła miłość dla tej nikczemnej istoty, dla tej buntownicy, którą kula rosyjska powinna była dosięgnąć pod Maciejowicami, ale ja tak pobłażającą, jak wy, być nie mogę.
W osobie waszej upokorzoną ja jestem i ojczyzna nasza, zwyciężyła nas jedna awanturnica i naigrawa się z nas, z potęgi naszej.
Rozkazujemy wam, jenerale, poddać się wyrokowi memu: kobietę należy zamknąć w monasterze, a my dla was znajdziemy na dworze moim kobietę, która wam tę stratę nagrodzić potrafi.
Puzonów milczał, nie było na to odpowiedzi. Imperatorowa wszakże niecierpliwem wejrzeniem wyzywała go na słowo.
— Mówcie — odezwała się — mówcie... jeśli wam w czem łaską moją mogę osłodzić życie.
— Najj. Pani — rzekł Puzonów — nie śmiem się przeciwić wyrokowi waszemu, którego łaskawość dla mnie uznaję... jednakże, gdyby mi było wolno prosić o co, błagałbym o zapomnienie win tej kobiety.
— Wy ją kochacie jaszcze? — żywo odparła Katarzyna.
— Nie, N. Pani — rzekł jenerał — ale się lituję nad nią, a może uznaję w tem winę moją własną, żem się zbyt starał o serce, które mi nigdy nie było przychyliłem i wcale się z tem nie taiło.
— To wasza sprawa... litujcie się, gryźcie — zawołała imperatorowa — to kara wasza, ale moja krzywda i upokorzenie darowane być nie może. Każdy z moich poddanych w Polsce reprezentuje mnie i Rosyę, a wielka Rosya i jej monarchini nie mogą ustąpić przed nikim...
Najświętszy synod wyrzecze o waszym rozwodzie, sprawę tę przedstawić mu każę, ale kobietę schwycić i ukarać muszę!
To mówiąc, uderzyła w stół ręką.
Jenerał milczący patrzał w ziemię.
— Do woli waszej — rzekła — albo podejmiecie się sami ją tu sprowadzić i oddać w ręce moje... jakimi chcecie środkami, lub wyślę kogo z poleceniem, ażeby ją z pod ziemi dobyto...
— Najjaśniejsza Pani — rzekł Puzonów — nie wiem, czy Waszej Cesarskiej Mości wiadomo, że ta kobieta... jest córką możnej osoby.
— Naturalną — przerwała imperatorowa.
— Że matka jest bogata, ma stosunki i wedle wszelkiego podobieństwa za granicę już ją uwieźć musiała...
Katarzyna uśmiechnęła się.
— Dymitrze Wasiljewiczu — rzekła — czy sądzicie, iż monarchini rosyjska ma tak krótkie ręce, iż za granicę Polski sięgnąć nie potrafią?
Czy sądzicie — dorzuciła — że dłoń, która pokonała Turków, zgniotła Polskę, podbiła Krym... i trzyma berło dziesięciu carstw, nie podoła dwom czy jednej kobiecie i to jeszcze Polce?
Puzonów skłonił się tylko.
— N. Pani, możesz uczynić co tylko zażądasz, ale przedmiot to, który nie zasługuje na to, abyś się nim zajmowała.
— O tem ja sądzę sama — wstając, rzekła Katarzyna. — Mówcie więc: podejmujecie się wy dostawienia mi tej kobiety do monasteru... czy... mam wydać rozkazy stosowne?
Puzonów zawahał się, nie wiedział jak postąpić: wydać ją na łup najemnikom, czy samemu stać się katem.
— Możecie uczynić, jak się wam podoba — dodała imperatorowa — ale uprzedzam was, że i was ukarać potrafię, jeśli rozkazy moje nie będą spełnione.
Katarzyna, groźnie patrząc, poczęła się przechodzić po gabinecie, niekiedy stając i wzrokiem szklanym, dziwnym, jak sztylet zimnym i przenikającym przeszywając swą ofiarę.
— Jakto! — mówiła — dla waszych fantazyi cierpieć ma godność mego państwa? Żaden z was, do wyższych powołany obowiązków, nie ma prawa rozporządzać sobą. Cześć jest wielka służyć mnie i krajowi, ale też obowiązki wielkie. Że się wam prosta jakaś podobała dziewczyna, której daliście nierozmyślnie imię żony, mają się ludzie urągać z moich jenerałów i szydzić z wychwyconej z rąk zemsty!
Nie! ja na to nie pozwolę... ona musi być ukarana, inaczej być nie może i nie będzie.
— Gdybym się podjął spełnienia rozkazów W. C. Mości — rzekł jenerał — mógłbym być posądzony o brak gorliwości, jeślibym nie potrafił ich wypełnić.
— Zrobi więc to za was kto inny! — zawołała surowo Katarzyna.
Z ukosa wejrzenie cesarzowej skierowało się na Dymitra Wasiljewicza. Rada była zobaczyć go przybitym, aby widzieć skutek swojej potęgi, urok i potęgę słowa monarszego, które w chwili zdołało człowieka zgnieść lub podźwignąć.
Spostrzegła imperatorowa, że jenerał był w istocie smutny i znękany, chciała więc okazać, jak Schillerowski Wallenstein, moc swoją rozjaśnienia tej twarzy zżółkłej i serca strwożonego i odezwała się, stając wśród gabinetu:
— A za zasługi wasze, Dymitrze Wasiljewiczu, monarchini rosyjska, która wdzięczną być umie, obdarza cię orderem św. Włodzimierza i tysiącem dusz na Białej Rusi.
Puzonów miał w oczach łzy. Przyklęknął na jedno kolano, skłonił głowę; biała pulchna i śliczna niegdyś rączka wyciągnęła się ku niemu; ucałował ją z uszanowaniem, z jakiem pobożni przyjmują Sakramenty. Imperatorowa skinęła mu głową na pożegnanie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.