[362]BHAGAVAD-GĪTA.
PIEŚŃ XII.
Zamknij do klatek ujarzmione żądze —
I mów: ja wami, duch, jak lwami, rządzę.
Kto wielorakich czynów się wyrzeka —
Ten wpłynie w Jedność, jak w ocean, rzeka.
Ardżuno, będziesz trudził się daremnie,
Gdy swego ducha nie gruntujesz we mnie.
Wytrwaj, choć burza pokus cię nawiedza,
Lecz od wytrwania cnoty lepsza wiedza.
Wiedza pomaga żyć niepokalanie,
Ale od wiedzy lepsze rozmyślanie.
Lepiej nad rozmysł błogości docieczesz,
Gdy się wszystkiego, wszystkiego wyrzeczesz.
Bez samolubstwa, gniewu, nienawiści,
Człowiek najlepiej mój ideał iści.
Kto za wskazaniem tem podąża mojem,
Tego niezmiennym obdarzę spokojem.
Nad bałwaniącą się wzniesiony rzeszę,
Jednako żyje w bólu i w uciesze.
Jakabykolwiek dola go chłostała,
Myśl jego będzie niewzruszenie stała.
Rwących uniesień będzie trzymał wodze,
Łzom, śmiechom obcy, bojaźni i trwodze.
Ardżuno, wolny, rzeźwy zdroju czysty,
Wpłyniesz, jak rzeka w Eden mój wieczysty.
Niech się ukoi, uciszy w rozterce
W wątpieniu twoje, o Ardżuno, serce.
Skrytemi w głębie dusza twa myślami
Zawiści, złości niechaj się nie plami.
Czy ból czy rozkosz — krew niech w twojem tętnie —
Uderza równo, bosko, obojętnie.
Jeśli dosięgniesz niewzruszenia cnoty —
Będziesz mi droższy nad drogie klejnoty.
W rozhuku życia, w gwarze i zamęcie —
Miej taką twardość, jaka w dyamencie,
[363]
Bądź i w radości i w smutku niezmienny
Tak, jako ten jest wielogram promienny.
Bądź sobą w pochwał kadzidelnym dymie,
Bądź sobą, jeśli wróg lży twoje imię.
Ból cię udręczać niech nie umie zadość,
Am radować jakakolwiek radość.
Niech będzie dusza twoja w klęsk powodzi
Jedna — i jedna, gdy się jej powodzi.
Nie gnuśniej w szczęciu, gdy jest, ociężale,
A gdy minęło, nie popadaj w żale.
Po kim bez skargi lata się przesuną,
Ten mi jest drogi mój syn, o Ardżuno,
Kto jest jednaki w bólu i w uciesze,
Już go na wtórnej śmierci zło nie wskrzerze.
Spokój bez troski, cisza i milczenie —
To niech u ciebie zasłuży na czczenie.
Wszystko coś kochał, gdy ci śmierć pozgładza —
Jęk zgnieść najdroższą niech ci będzie władza.
O! które krzyk swój usta przytłumiły,
Tych mi, Ardżuno, ust iest układ miły.
Ta mi się zdaje najwdzięczniejsza warga,
Której nie krzywi rozkosz — ni mąk skarga.
O! Spokój, spokój! I na to bądź pomny,
Ażebyś żywot przeżył ten — bezdomny.
Swój własny, innym wejść broniący kątek,
Dla nieudolnych potrzebny żyjątek.
Żółw w swym pancerzu, pająk w swym oprzędzie:
Ty, wolny, ufny, bezpiecznyś jest wszędzie.
Żadna otwartość bram cię nie wyziębi,
Bo twój żar idzie z twego ducha głębi.
Którzy w domostwie rygle wrót zasuną,
Najbezpieczniejsi czyż są ci, Ardżuno?
Bądź jak powietrzny prąd, którego mknięcie,
Nie da się więzić pod żadne zamknięcie.
Wrogowie czy przyjaciele najszczersi —
Jednako tobą niech ich dyszą piersi.
Niech się tak, jakom rzekł, twe dni przesuną —
Om! Spokój! Spokój! Spokój! o Ardżuno.
(Jan Lemański).
|