Chata wuja Toma (Beecher Stowe, 1933)/Rozdział II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Chata wuja Toma |
Pochodzenie | Skarbnica Milusińskich Nr 82 |
Wydawca | Wydawnictwo Księgarni Popularnej |
Data wyd. | 1933 |
Druk | Sikora |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Gdy zjawił się Halcy — był tylko Tom do wzięcia, dziecka nigdzie nie było.
Oburzony handlarz, posądzając państwa Szelby o pomoc w ucieczce, awanturował się i przeszukiwał dom cały, ale, jak wiadomo, napróżno.
Zaproszony na śniadanie przez panią domu, aby odwlec poszukiwanie Henryczka, siedział zły, wołając o pomoc w ściganiu zbiegłej matki. Pani Szelby zaś wydała rozkaz służbie, aby zwlekała z gotowaniem i podawaniem, dając w ten sposób Elizie, możność oddalenia się od domu.
Po śniadaniu nadeszła straszna chwila rozstania z Tomem. Żegnano się z nim z płaczem, a potem zabrzmiał głos oburzenia, gdy Halcy włożył na nogi jego kajdany, jakby był złoczyńcą.
Pościg za Elizą nie udał się. Niewolnicy wysłani do pomocy w jej złapaniu, naumyślnie zmylali drogę, straszyli konia, na którym jechał Halcy, aby dać uciec Elizie.
Jeden z niewolników dostrzegł biedną matkę w oknie izdebki przewoźnika i zagwizdał. Wtedy to Eliza porwawszy dziecko, rzuciła się ku rzece, nie patrząc na niebezpieczeństwo.
Przeskakiwała z lodowca na lodowiec, raniąc nogi i drąc na sobie suknie, a żaden z niewolników nie chciał jej ścigać, tłomacząc się, iż pływać nie umie.
Uciekła od okrutnego handlarza i ukryła się w domu senatora, który wzruszony jej bohaterstwem wysłał z dzieckiem do Kanady, gdzie miała nadzieję znaleźć też swego męża.
Tymczasem Tom wsiadł już z innymi niewolnikami na okręt, gdzie poznał śliczną, o anielskiej twarzyczce dziewczynkę, jedyną córkę jadącego okrętem pana Saint Claire.
Dziewczynka z litością patrzała na biednych niewolników, szczególną sympatją darząc Toma, wreszcie uprosiła ojca, że kupił go dla siebie na furmana, płacąc dużą za niego sumę.
Po przyjeździe do domu, Tom czuł się bardzo szczęśliwy, o ile nie stawały mu przed oczyma, chata jego, a w nim dobra Kloc i ukochane dzieci.
Pan Saint Claire, widząc wielką w Tomie uczciwość i zmysł praktyczności, oddał w ręce jego cały zarząd domem i majętnością.
Tom modlił się w wolnych chwilach, a postępowanie jego było tak beznaganne, że służył dla wszystkich przykładem.
Słowem i czynem nawracał najbardziej nałogowych, a postać jego pełna szacunku i godności budziła chęć naśladowania go we wszystkiem.
Istotą, za którą oddałby życie, była mała Ewunia, której cudna twarzyczka powleczona była zawsze smutkiem na widok ludzkiej niedoli, a mała rączka utulała wciąż chorych i obsypywała darami ubogich.
Umiała też mała apostołka nawracać złych i poprawiać dobrem słowem złośliwych.
Była w domu jej ojca, oddana naopiekę jej ciotki Ofelji, mała murzynka Topsy.
Dziewczynka ta, w przeszłości bita, poniewierana, odpychana ze wstrętem, wyrobiła w sobie złośliwość i chęć szkodzenia każdemu. Nie umiał jej nikt wychować w duchu Chrystusowej miłości, bito ją tylko i karano.
To też i tutaj starała się tylko źle robić i jeśliby nie anielska Ewunia, która dobrocią i opowiadaniami o niebie nawróciła biedne dziecko — byłaby złą i zepsutą do końca.
Ale Ewunia była od maleńkości wątłą i słabowitą, a wkrótce rozchorowała się na dobre. Tom rozpaczał, rozpaczali rodzice i służba, gdy pewnego dnia duszyczka Ewuni odeszła do Boga. Przedtem żegnała się ze wszystkiemi i każdemu coś dała na pamiątkę, wreście uprosiła ojca, aby po jej śmierci dał wolność niewolnikom, a jaknajprędzej Tomowi.