Clerambault/Część piąta/I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Romain Rolland
Tytuł Clerambault
Podtytuł Dzieje sumienia niezawisłego w czasie wojny
Wydawca „Globus”
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia „Sztuka“
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Leon Sternklar
Tytuł orygin. Clérambault
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część piąta
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
I.

Ponownie znalazł się wśród samotności. Ale tym razem wydawała mu się, jak jeszcze nigdy, piękną i tchnącą spokojem, z twarz dobrotliwą, z serdecznym wyrazem oczu i łagodnemi rękoma, od których spływał na jego czoło chłód kojący. I zrozumiał, że tym razem, boska towarzyszka uczyniła go swoim wybrańcem.
Nie każdy człowiek zdolny jest znosić samotność, wielu narzeka na nią, jakkolwiek odczuwa przytem tajną dumę. Skarga ta brzmi poprzez wieki i dowodzi, bez wiedzy tych, którzy się skarżą, że nie byli wybrańcami i powiernikami samotności. Otworzyli jedynie pierwsze drzwi do niej i czekali napróżno w przedsionku, ale nie mieli cierpliwości zostać tak długo, aż przyjdzie na nich kolej wejść do środka albo też ich natrętne naleganie sprawiło, że ich znów wydalono. Nie dociera się do serca przyjaciółki samotności bez daru łaski albo bez próby z należną czcią odbytej. Trzeba otrzeć u drzwi proch ze stóp swoich, zostawić tam hałaśliwe głowy z zewnątrz i wszelkie myśli niskie, egoizm, próżność, godny politowania bunt zawiedzionych uczuć i zranionej miłości własnej. Tak jak czyste cienie orfickie, których gasnący głos nam przekazały złote tabliczki, tak musi się dusza wymkąwszy się z koła boleści“, samotna i naga, pojawić obok lodowatej fontanny, która wytryska z jeziora pamięci.„
To cud zmatwychwstania. Ten co zastawił swój szczątek śmiertelny i myśli, że stracił wszystko, odkrywa, że dopiero od dnia dzisiejszego wstępuje W swoje prawdziwe dobra. I nietylko on sam i inni są mu teraz zwróceni, ale widzi nadto, że dotychczas nigdy ich nie posiadał. Zewnątrz w natłoku, jakżeż mógłby widzieć ponad głowami tych, którzy go ciasnem kołem otaczają? A nawet najbliższym, którzy przyciśnięci do jego piersi, ciągną go z sobą, nie jest mu możliwe patrzeć długo w oczy. Brak mu na to czasu i przestrzeni. Czuć tylko zderzanie się ciał, które się miażdżą stłoczone gęsto wspólnem przeznaczeniem i które unosi z sobą mulisty prąd życia mas. Swego syna Clerambault poznał dopiero wtedy, gdy już zginął. A uciekająca godzina, w której on i córka jego zbliżyli się do siebie, była ta, w której wszystkie węzły złowrogiego złudzenia były właśnie zerwane nadmiarem boleści.
Otóż teraz, gdy on w swej samotności, po stopniowych wyłączaniach, oddzielił się, możnaby sądzić, od namiętności żywych ludzi, odnalazł ich wszystkich w miłej i pogodnej poufałości. Wszystkich, nietylko swą rodzinę, żonę, dzieci, ale wszystkie te miljony istot, o których dotychczas mylnie myślał, że je ogarnia miłością retoryczną. Obrazy ich wszystkich pojawiły się w głębi jego wewnętrznej ciemnicy optycznej. Na posępnej rzece przeznaczenia, która unosi ludzkość i którą on mylnie uważał za ludzkość, ukazywały mu się miljony żywych szczątków, szamocących się wśród fal — byli to ludzie, A każdy człowiek był sam dla siebie światem radości i cierpień, marzeń i wysiłków. A każdy człowiek był także ja. Pochylam się nad nim i widzę siebie „Ja,“ mówią mi jego oczy; serce jego mówi mi „ja.“ O, jak ja was dobrze rozumiem; wasze błędy są także i mojemi. Nawet w zawziętości tych, którzy mnie zwalczają, poznaję ciebie, mój bracie, nie dam się zwodzić: to jestem ja sam.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Romain Rolland i tłumacza: Leon Sternklar.