<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Verne
Tytuł Czarne Indye
Rozdział Legenda starego Silfaxa.
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1909
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Indes noires
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XXII.
Legenda starego Silfaxa.

W sześć miesięcy po wyżej opisanych wypadkach, odbył się ślub Nelly i Henryka, w kaplicy św. Idziego, tak dziwnie przerwany za pierwszym razem.
Skoro pastor Hobson pobłogosławił związek, młodzi małżonkowie przybrani jeszcze w żałobę, powrócili na folwark.
James Starr i Szymon Ford, pozbywszy się wszelkiej trwogi, przewodniczyli uroczystej zabawie, która nastąpiła po ceremonii i prze­ciągnęła się do dnia następnego.
Jakób Ryan przybrany w swój piękny kostyum dudziarza, odniósł potrójny tryumf, śpiewając, grając i tańcząc równocześnie, przy głośnych oklaskach całego zgromadzenia.
Nazajutrz roboty wewnętrzne i zewnętrzne rozpoczęły się na nowo pod dyrekcyą inży­niera Jamesa Starr.
Zbytecznem mówić, że Nella i Henryk byli szczęśliwi.
Te dwa serca, tak ciężko doświadczone, znalazły w swym związku szczęście, na które zasłużyły.
Co do Szymona Ford, honorowego nadsztygara Nowej Aberfoyle, żywił on nadzieję doczekania pięćdziesiątej rocznicy swego ślubu z dobrą Magdaleną, która również nic prze­ciwko temu nie miała.
— A po pierwszym jubileuszu będziemy czekać na drugi — mówił Jakób Ryan.
— Masz słuszność, mój chłopcze — odpo­wiedział spokojnie stary nadsztygar. — Cóżby to było dziwnego! W uroczym klimacie Nowej Aberfoyle, który nie zna zmian i pór roku, można tu doczekać lat dwustu!
Czy mieszkańcy Coal-City mieli kiedykolwiek być świadkami tej drugiej ceremonii? Przyszłość na to odpowie. W każdym razie, jeżeli kto miał doczekać nadzwyczajnej sta­rości, to był nim harfang Silfaxa.
Zamieszkał on i nadal ciemne pieczary ko­palni. Ale po śmierci starca, chociaż Nella próbowała go niejednokrotnie zatrzymać, ucie­kał zawsze po kilku dniach.
Towarzystwo ludzi nie podobało mu się tak samo, jak i jego dawnemu panu; prócz tego, zdaje się, zachował niechęć do Henryka; zasmucony ptak poznał i nienawidził w nim tego, który mu porwał Nellę.
Nella widywała go kiedy niekiedy, krążą­cego nad wodami jeziora Malcolm.
Czy chciał zobaczyć swoją dawną przyja­ciółkę? Czy też chciał dosięgnąć okiem dna tych głębin niezmierzonych, które pochłonęły Silfaxa?
Obie wersje przyjęto i harfang przeszedł do legendy, która posłużyła Jakóbowi Ryan za temat do historyi fantastycznej.
Dzięki temu wesołemu towarzyszowi, śpie­wają dzisiaj jeszcze, podczas wieczornic szkockich, legendę o ptaku starego Silfaxa, dawnego pokutnika kopalni Aberfoyle.

KONIEC.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Juliusz Verne i tłumacza: Anonimowy.