Co się po wsiach włóczył
I piosenek uczył;
Ale w myśli mojéj
Wszystko żywo stoi.
Sosna rosochata,
I na łące rzeczka,
Kędy jaskułeczka
Latała skrzydlata;
A białe gołębie
Siadały na dębie;
A w oknie siadała
Panieneczka biała,
Co pieśni śpiewała.
Ach! w niebie kraj taki
Jak nasze równiny,
A jakie chłopaki,
A jakie dziewczyny,
Ach Boże jedyny!
Co siwa u brzega
A modra zdaleka.
Gdzie płynąc na tratwie
Flis przygrywa dziatwie,
I wiezie za morze
Mazowieckie zboże,
Ach! Bożeż mój, Boże!
A każdziuchne pole
Równe jak po stole;
To jak z ciepłą wiosną
Pszenice porosną,
A zboże kłosieje
A wiater powieje:
To zda się w tém zbożu,
Że płyniesz po morzu,
Tak wietrzyk kłosami
Buja jak falami.
To po dawnych dworach
Srebro stało w worach,
Na srebrze jadali,
W jedwabiach chadzali;
Dziś jadają z gliny,
Mój Boże jedyny!
Lecz choć nie ma wiela
Bogactwa, wesela,
Chociaż więcéj biedy
Niżli było kiedy;
Wspomnij jeno komu
Że ma odejść z domu,
I z domu i z kraju:
Łzami się zaleje.
Na śmierć zatęschnieje
Po rodzinnym kraju.