Mówi mama, ojciec, ciotka.
W całym domu jedna plotka Żem kapryśna — to i cóż?...
Kapryśnica jestem sobie —
Może z czasem się przerobię, Jestem, jakam jest — i już.
∗ ∗ ∗
Czasem mi się na śmiech zbierze,
To się śmieję głośno, szczerze, Psocę, broję, że aż strach!...
Potém nagle coś się stanie,
Śmiech się urwie, w nowéj zmianie Milczę, wzdycham, oczy w łzach.
Zkąd to wszystko, czyja wina,
Żem tak dziwna jest dziewczyna — Ani o to pytać śmiem —
Przyjdzie, pójdzie, znów powróci,
Raz weseli, raz zasmuci, Ale czemu? — czy ja wiem!...
∗ ∗ ∗
Czasem piosnka się przyczepi,
Od słowika śpiewam lepiéj.... Lepiéj — nie, lecz głośniéj — tak:
Niechże tylko kto pochwali
Oho, ani tonu dalej — Milknę, jak spłoszony ptak.
∗ ∗ ∗
Wszytko chciałabym na opak,
By się każdy kochał chłopak I w miłosny popadł szał —
Tylko gdy niebaczny powie:
„Kocham“, — klątwa jest w tém słowie, Cały urok jakby zwiał.
Błąka mi się myśl bezbożna:
Gdyby można, co nie można — Tożbym miała radość w tém!
Lecz gdyby znów wolno było,
Pewnieby mnie nie kusiło — Tak i tak źle.... czy ja wiem?!...
∗ ∗ ∗
Czasem to się tak zachmurzę,
Jakbym w sobie niosła burzę Na calutki boży świat —
Lecz za chwilkę w chmurném łonie
Najjaśniejsze słonko płonie — Serce, jak na wiosnę kwiat....
∗ ∗ ∗
I nuciłabym piosenkę,
I pobiegła ręka w rękę Z kimś na kwietny dywan łąk
Szukać szczęścia, bujać mile,
Aby.... rzucić go za chwilę Ach i wyrwać mu się z rąk.
Taki kaprys, żal się Boże —
Ludziom życie zatruć może, Wszystko to jest, wszystko złem....
Kiedy miłość raz uczuję
To się pewno ustatkuję. — Powiadają.... czy ja wiem!...