<<< Dane tekstu >>>
Autor Jean Webster
Tytuł Długonogi Iks
Wydawca Bibljoteka Dzieł Wyborowych
Data wyd. 1926
Druk Sp. Akc. Zakł. Graf. „Drukarnia Polska“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Róża Centnerszwerowa
Tytuł orygin. Daddy-Long-Legs
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

14-y grudnia.

Pająkowaty-Długonogi Ojczulku.
Przezabawny śnił mi się tej nocy sen. Śniłam, że wchodzę do księgarni i że subjekt podaje mi nową książkę, noszącą tytuł: „Życie i listy Agi Abbott“. Widziałam ją zupełnie wyraźnie: oprawa z czerwonego płótna z wizerunkiem Domu Wychowawczego na okładce oraz moją podobizną na karcie tytułowej i napisem u dołu: „Szczerze panu oddana Aga Abbott“. W chwili wszakże, kiedy otwierałam ostatnią stronicę, aby przeczytać napis na moim kamieniu mogilnym, obudziłam się. Byłam ogromnie zła! Już, już miałam się dowiedzieć, za kogo wyjdę za mąż i kiedy umrę!... Szkoda!
Prawda, jakie to byłoby ciekawe móc czytać historję własnego życia, opisaną zupełnie wiernie przez wszechwiedzącego autora? Gdyby tak móc ją przeczytać pod jednym tylko warunkiem: że nigdy się jej nie zapomni i że przejdzie się przez życie, wiedząc naprzód dokładnie, jakie każdy nasz krok zrodzi skutki, co się z człowiekiem stanie i kiedy, w jakim dniu i o jakiej godzinie umrze! Jak się panu zdaje, ilu ludzi miałoby w takim razie odwagę przeczytania jej? Lub też, odwrotnie, ilu potrafiłoby oprzeć się ciekawości przeczytania jej, nawet za cenę pozbawienia się na resztę życia niespodzianek, nadziei i ułud?
Życie jest w najlepszym razie wystarczająco jednostajne; tak często trzeba jeść i spać. Wyobraźmy sobie jednak, jak śmiertelnie nudne byłoby, gdyby żadna już niespodzianka nie mogła spaść na nas pomiędzy śniadaniem a obiadem, albo obiadem a kolacją. O, Boże! usadziłam żyda, ale jestem na trzeciej stronicy i nie mogę przecież zaczynać nowego arkusika.
Studjuję w tym roku w dalszym ciągu biologję — bardzo ciekawy przedmiot; przechodzimy teraz system odżywczy. Żeby też pan mógł zobaczyć, jaki miluchny jest skrawek dwunastnicy kota pod mikroskopem!
Słuchamy już wykładów filozofji — ciekawe ale zanadto nieuchwytne. Wolę biologję, bo mogę wpiąć przedmiot dyskusji na arkusz tektury. O, jeszcze jeden kleks! I jeszcze jeden! Moje pióro roni obficie łzy. Przepraszam za nie.
Wierzy pan w wolną wolę? Ja wierzę — bez zastrzeżeń. Zupełnie się nie zgadzam z filozofami, którzy uważają każdy czyn za bezwzględnie nieunikniony, niemal automatyczny wynik szeregu uprzednich przyczyn. Podług mnie jest to najbardziej niemoralna, jaka być może, teorja — nie możnaby nikogo za nic winić. Człowiek, który wierzy w fatalizm, siedziałby zupełnie bezczynnie, powtarzając: „Niech się dzieje wola Boża“ i będzie siedział tak, aż do końca, aż do śmierci.
Wierzę stanowczo we własną moją wolną wolę, we własną moją możność doskonalenia się — a taka wiara zdolna jest przenosić góry. Zobaczy pan, że stanę się wielką autorką! Ukończyłam już cztery rozdziały mojej nowej książki, a pięć dalszych naszkicowałam.
Czuję sama, że mój list wygląda trochę jak groch z kapustą. Pewnie boli już pana głowa, Ojczulku? Czas skończyć. Zresztą muszę się zabrać do robienia ciągutek. Szkoda, że nie mogę panu posłać paru sztuk; będą doskonałe — z prawdziwej śmietanki i trzech kulek masła.

Pańska bardzo oddana,
Aga.

P. S. Przechodzimy teraz kurs tańców fantastycznych. Wyglądamy zupełnie jak prawdziwe baletnice. Nasze pełne wdzięku piruety budzą ogólny zachwyt.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jean Webster i tłumacza: Róża Centnerszwerowa.