<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Niemojowski
Tytuł Delikacik
Pochodzenie Trójlistek
Wydawca Józef Unger
Data wyd. 1881
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
CXVIII.
Delikacik.

Czyli z was które kiedy widziało
Chłopca o miękkim i wolnym ruchu,
Co to ma niby kości i ciało,
A jednak zda się jakby był z puchu?
Zawsze się krzywi, zawsze narzeka:
To mu zawadza ciasny surducik,
To mu pończoszka szorstka dopieka,
To gniecie nóżkę zbyt twardy bucik.
Jeśli mu owad późnym wieczorem
Brzęczy nad uszkiem: „Mamo kochana!”
Krzyczy — „ja czuję, że będę chorym:
Komar mnie ugryzł — na twarzy rana!”
Jeżeli idąc czasami drogą,
Stąpnie, jak to się każdemu zdarzy,
Na mały kamyk przypadkiem nogą:
„Oj, boli!” woła — „oj, piecze, parzy!”

Jeśli się wietrzyk podniósł nie wielki:
„Brrrr!” płacze, trzęsąc się jakby listek,
Dészczu na nosek spadły kropelki:
„Ah Mamo!” jęczy — „przemokłem wszystek!”
Zabłysło słońce jasnym promieniem:
„Uf, jak gorąco, z żaru topnieję!”
Słowem, dlań życie ciągłém cierpieniem,
Choć świat się cały do niego śmieje.
A wiecież kim jest ów biédny chłopak,
Z miną żałosną i zfrasowaną?
Któremu wszystko idzie na opak:
To delikacik! — ot jego miano.
On jest zdrów, silny, nie zmokły zając,
On tak jak drudzy mógłby w potrzebie
Użyć sił własnych, lecz dogadzając
Drobnym wygódkom, rozpieścił siebie.
Tak jest, rozpieścił! i mamiąc ludzi
Jakimś pozorem cierpień zwodniczem,
Rad, że współczucie u wszystkich budzi,
Zmiękł, zdrobniał, zmalał — i został niczém.
O, chłopcy zdrowi i dzielni duchem,
W ślad ten nie wstąpcie, gdyż każdy przyzna,
Że taką lalę trudno zwać zuchem,
A kto się pieści — ten nie mężczyzna!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Niemojowski.