[116]DO EMIGRACJI 1864 ROKU.
Byle z Bogiem, to aż lubo,
Dumka idzie w skład,
Byle w cnocie to i z chlubą
Człek gotów do strat.
Z wiarą w siebie, bo statecznie
Gdzie myśl i gdzie wiek
A z zapałem, to koniecznie
Celu dojdzie człek.
I my dojdziem przyjaciele
Pokąd pierś nam strwa;
[117]
Przebrodzimy trosk topiele,
A Bóg siłę da.
Gdyby razem! — Lecz któż zgadnie
Co tam zrodzi czas?
Może czarna gałka padnie
I rozdzieli nas.
Może — — gorzka myśl mnie dręczy.
Gdy się spełnią sny —
Który z nas nie ujrzy tęczy
Z zagrobowej mgły.
O, bo już nie jeden stercy
Przyjacielski grób,
Bo już los nam przeniewierczy
Zdarł nie jeden ślub.
Pamiętajcie — wspomnieć miło —
Nasze gniazdo wprzód
Ilu to nas ptaszków było —
Równa myśl i ród!
Jeden rychłe zaczął pienia
A od serca piał,
I skrzydełka jak z promienia —
Złote piórka miał.
[118]
Toż uleciał śród zachwytu
Do gniazda i zórz —
Umiłował świałświat błękitu
I nie wrócił już.
Lecz do działań przez to więcej
Pozostawił nam;
Toż i działać nam goręcej
By mu sprostać tam.
Ha, więc weźmy to w podziele,
Ale idźmy wraz —
W imię tego, przyjaciele:
Ja pozdrawiam was!