Drzewa (Niemojowski, 1881)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Niemojowski
Tytuł Drzewa
Pochodzenie Trójlistek
Wydawca Józef Unger
Data wyd. 1881
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LXXXVI.
Drzewa.

Wszakże wy znacie, o lube dziatki,
Wśród licznych pięknéj przyrody tworów,
Tę najpiękniejszą ozdobę borów
Drzewa, dziecięcych lat waszych świadki?
Wszakże wy znacie w roślinnym świecie
Jodły i sosny wiecznie zielone,
I ów dąb stary, który koronę
Z liści, nad skrońmi waszemi plecie,
I tysiąc innych, co swoim cieniem
Chronią przed skwarnym słońca promieniem.
Spojrzyjmy naprzód na wzniosłą postać
Rozłożystego olbrzyma lasów,
Co wśród wspominków ubiegłych czasów,
Zdoła najstarszym z swych braci sprostać.
Jak on wspaniały ten protoplasta
Minionych wieków! Przechodzą lata,
A on niezłomny, szydząc z burz świata,
Żyje, i w ciąż się siłą rozrasta:
To mocarz borów, dąb wiekopomny,
Mocą potężny, kształtem ogromny.
Daléj na smugach z barwą radosną,
Któréj chłód zimy nigdy nie zmieni,
Nie zćmią srebrzyste szrony jesieni,
Zwieszasz swe igły poważna sosno!
Otrząsłszy z siebie szyszek miliony,
Bogacisz lasy, zasilasz bory,
A okalając chaty i dwory,
Zmieniasz w gaj wdzięczny puste wygony;

Kiedy zaś człeka zwalą cię dłonie,
Rozlewasz ciepło w skostniałém łonie.
Teraz spojrzyjcie, lube me dziatki,
Na tę poważną lipę w ogrodzie,
Pod któréj cieniem wieczór o chłodzie
Czas wam przemijał pod okiem Matki;
Tam siadał Ojciec z księgą otwartą
Dziejów ubiegłych, a czerpiąc w treści
Lat co minęły cudne powieści,
Splotł prądy zdarzeń z historyi kartą,
Byście w wytknięte wstępując ślady,
Z cnót swoich przodków brali przykłady.
I ty co zdobisz drogi nad rolą,
Darzysz podróżnych liści swych cieniem,
Co strzelasz w górę splotów promieniem,
Witaj nam, witaj, smagła topolo!
Kolébką twoją Wisły wybrzeża,
Nadbużne łany, Niemna doliny,
I Mazowieckiéj gleby równiny,
I barwne niwy ziem Pobereża:
Topolo, zagród naszych ozdobo,
Wśród gwarów świata tęsknim za tobą!
Czyście widziały drzewinę młodą,
Drżącą pod chłodnem prądem wietrzyka.
Która wyrosłszy koło strumyka,
Gałązki swoje zwiesza nad wodą?
Chociaż jak drugie rozkwita wiosną,
Chociaż jak drugie stroi się latem,
Wdzięcznéj zieleni cudnym pryzmatem,
Ona wciąż smutną jest i żałośną;
A wśród wesołych drzewek tysiąca,
Zda się łzy ronić wierzba płacząca.

Mińmy bór gęsty i ciemne knieje,
I pełen tworów przyrody lasek,
Idźmy gdzie wydmy, sapy lub piasek,
Tam wśród bezdroży brzoza bieleje:
Dlań pusta niwa jest ziemią żyzną,
Nieplenna smuga źródłem rozwicia,
Każda piędź roli dawczynią życia,
A każda przestrzeń gruntu — Ojczyzną;
Gdzie prądy wzrostu drzew licznych gasną,
Tam ona żyje siłą swą własną.
Nakoniec, czerpcie wasze nauki
Z rozrostu drzewek wśród leśnéj kniei:
Na jodły, świerki, graby i buki,
Wiązy i olchy patrząc z kolei...
Ileż tam różnych kształtów, postaci,
I ileż odmian widziéć się daje:
To las, co skarby swemi bogaci
Ziemię rodzinną i obce kraje,
To las, którego żywe przedmurze
Wichry odwraca, i łamie burze.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Niemojowski.