Duch od stepu. Przygrawka do nowej poezji/XV
XV.
Duch mój spoczął. Błogo śniłem,
W śnieniu ducha lekkiém, miłém:
Niecielesne znowu oko —
Budzę w cudach, o! szeroko.
Czas bezbrzeżny, — czas w rozstrzeni,
Słowem Bożém się promieni,
Spiewa wielką epopeję;
Miliony świateł, cieni,
Swiaty w kwiaty — światów dzieje,
Na kadzidło Panu wieje...
Któż ogarnie i wypowie,
Drobny promyk w Bożém słowie!
Widzę! — Zmiana w mgnieniu oka.
Swiat łysieje jak opoka.
Zasiew — taki bujny, żyzny,
Marnie rozwiał się Narodom.
Duch unosi się ku wodom;
Wszędy piaski a mielizny...
W Carogrodzie wrą poswarki,
Waśń szalona — o! pijana —
Bluźni — huczy! A na karki
Z góry — miecz się chyli Pana...
O! straszliwsze, dziksze ordy,
Timurlęga, Batukana,
Grzmią po stepach znów na mordy.
Pod Kossowem krew ofiarna;
Krew ofiarną — wsiąka Warna;
Dla przyszłości — czyjeś ziarna!...
Widzę, ludzkość milczy zdala, —
Już się czemuś lepszą mieni;
Rozum — rozum swój wyzwala!
Miecz — precz; — ręce na kieszeni,
A szamoce się — wykrzyka:
«Proch! i druk! i Ameryka!»
Duch czy wróci?...
Mnich się żeni;
W ślady za nim waśń złowroga:
Skróź duchowni już cieleśni!
Smutno — pusto — nigdzie Boga —
Ani w sercach — ani w pieśni!
Drobne czyny, — nudne dzieje; —
Duch pochłania skry zapału, —
Człowiek studzi się pomału —
Jako kruszec: — świat kupczeje! —
Dawne gniazda na skał zrębie, —
Ale pierzchły już jastrzębie:
Więc o liche miasta, sklepy...
Czubią się — ze ślepym — ślepy...
Wiedeń! Wiedeń! krew ofiarna...
Dla przyszłości czyjeś ziarna!
Rozum — rozum się wyzwala!
Z góry oto pluska fala.
Z przenajświętszej wolnych wiary, —
W Imię Boże — sztuką zdradną,
Kręcą bicz — królowie, cary,
Rozbijają ludy; — kradną;
Na gościniec biegną śliski...
Zagajona straszna sprawa!
Walka huczy długa, krwawa, —
Już zabawą nocne spiski;
Wszędy — jak na Czarnej-Rusi,
Duszą cara, — to car dusi.
Rozum — rozum wyzwolony —
Czyż użyczy swej potęgi?
Czy pomoże burzyć trony?
Patrzaj — pisze grube księgi —
Łaskaw — bąka coś niekiedy —
I o wierze, — z musu, z biedy:
«Gawiedź zabobonna, płocha,
«Wciąż Chrystusa swego kocha.
«Więc do czasu durzyć trocha.»
Rozum — służka duszy lichy,
Niedołęga, — który nie wie —
Choćby — skąd ów liść na drzewie?
W Boga mierzy rogi pychy!
Straszna jakaś katastrofa —
Krew zamrozi filozofa!...
Z dołu znowu pluska fala.
O! niewiasta się wyzwala!
Puste słowa: Dom — Rodzina.
Nuda — niesmak — jak przed wieki!
Rozum — pewnie znajdzie leki?
Ruszaj uczniu do Seneki!...
Switać — świtać — och! zaczyna —
Może jutrznia?.. gilotyna!...
Kiedyż świat ów Pan użyźni?