Dzieje wypraw krzyżowych/Czwarta wyprawa krzyżowa/Wenecya

<<< Dane tekstu >>>
Autor Antoni Lange
Tytuł Dzieje wypraw krzyżowych
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1905
Druk M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Wenecya. Jak już to widzieliśmy, w owych czasach nie było takich wielkich państw jak dzisiaj, ale małe księstwa i miasta wolne. Zwłaszcza Włochy dzieliły się na kilkadziesiąt państewek i nieraz jedno miasto już było osobnem państewkiem. Państwa te wojowały ze sobą, nienawidziły się, a zwłaszcza w sprawach handlu starały się wzajem prześcignąć. Główne państewka we Włoszech, prócz Państwa Kościelnego, były: Genua, Piza, Florencya, Ferrara, Lucca, Modena, Parma i t. d., wreszcie Wenecya.
Wenecya — to osobliwe miasto, nie leży ona na lądzie, ale na trzystu małych wysepkach, raczej kępach, które ci ludzie wielce przemyślnie zabudowali, połączyli mostami i przyozdobili. Zamiast ulic, są tam kanały; zamiast wozów i koni — łodzie, zwane gondolami. Tuż obok morze, z początku małe, a potem coraz szersze: — to morze Adryatyckie. Okręty średniej wielkości, (dawniej nie było wielkich okrętów) wygodnie się mieściły w tej przystani. Nie mając u siebie nic, ani roli, ani gospodarstw, wenecyanie żyli rzemiosłem i handlem; a że to byli przemyślni ludzie, więc coraz nowe drogi handlowe wynajdywali.
Całe morze Śródziemne nosiło na swym grzbiecie okręty weneckie. Wenecyanie byli to żeglarze odważni i kupcy przezorni. Podbijali też nie jeden kraj: Dalmacya długi czas należała do nich, wyspy greckie, potem Cypr, brzegi Syryi i t. d. Był to kraj tak potężny naówczas, jak dziś Anglia.
Wenecya nie była księstwem, ale rzecząpospolitą, t. j. nie miała króla, lecz sama sobie na jakiś czas wybierała rządcę, ze swych współobywateli. Rządca taki nazywał się doża; wyobrażał samą Wenecyę, a gdy został obrany, odbywał piękną uroczystość: zaślubiny Wenecyi z morzem Adryatyckiem; śród modłów i pieśni pobożnych, śród muzyki i gwaru tysiąca ludzi na gondolach — doża wenecki zaślubiał morze, rzucając złoty pierścień w jego nurty.
Jednak doża sam nie rządził, ale miał sobie przydanych dziesięciu przedniejszych obywateli miasta, również wybranych przez naród, którzy się nazywali: Radą Dziesięciu. Patronem Wenecyi był święty Marek apostoł.
W chwili, kiedy zaczynała się czwarta wyprawa krzyżowa, dożą Wenecyi był Henryk Dandolo, człowiek stary, blizko 90 lat mający, ale jeszcze rzeźki, pełen mocy ducha i wielce przenikliwy.
On to w imieniu Wenecyi przedstawił krzyżowcom plan całej wyprawy i określił koszty. — Wenecya ma przewieźć na swych okrętach wojska krzyżowe do Aleksandryi, miasta w Egipcie: mianowicie 4,500 konnicy, 9,000 rycerzy pieszych i 20,000 żołnierzy, za co ma otrzymać po 2 grzywny za człowieka, po 4 grzywny za konia; grzywna ówczesna znaczyła 20 rubli, a ponieważ cała suma wynosiła 85,000 grzywien srebra, przeto krzyżowcy mieli zapłacić Wenecyi razem 1,780,000 rubli, w trzech ratach. Jak widzimy, Wenecyanie handlowali przebiegle.
Krzyżowcy wypłacili pierwszą ratę 25,000 grzywien, t. j. pół miliona rubli i zaczęli się zjedżać do Wenecyi. Ponieważ w Wenecyi nie było miejsca, pomieszczono ich na obszernej, a pustej wyspie Lido, o pół godziny drogi od Wenecyi. Obozowanie tam było wygodne, a Wenecyanie obowiązali się dostarczać rycerzom żywności.
W czasie pobytu rycerstwa w Wenecyi nadeszła wieść bardzo smutna: kuzyn króla francuskiego, Teobald hrabia Szampanii, który miał być głównym wodzem wyprawy, umarł w miesiącu maju 1201 roku. Było to wielkie nieszczęście, bo na czele wyprawy stanął nagle nowy a bardzo przewrotny człowiek, książę Bonifacy z Monteferratu.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Lange.