Dzieje wypraw krzyżowych/Pierwsza wyprawa krzyżowa/Jerozolima Wyzwolona
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dzieje wypraw krzyżowych |
Wydawca | M. Arct |
Data wyd. | 1905 |
Druk | M. Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jerozolima Wyzwolona. Wodzowie posłuchali tego wołania ludu i już teraz armia krzyżowców szła wprost do Jerozolimy. Widzieliśmy, że dotychczas głównie działali: Bohemund, Tankred, Baldwin, Rajmund; nic prawie nie słyszeliśmy o Godfrydzie. Ten, choć był hetmanem, nie mógł znaleźć posłuchu śród samowolnych i zuchwałych rycerzy; każdy z nich marzył tylko o założeniu nowego królestwa i dlatego to droga do Jerozolimy ciągle się opóźniała. Godfryd nie jedno zwycięstwo odniósł nad Turkami, ale dla siebie nic nie zyskał, i niczego też nie pragnął. Teraz dopiero nadszedł czas dla niego.
Armia szła, pełna myśli rozrzewnionej, że idzie do świętego miasta, ale była to armia nieliczna, bo z 200 tysięcy spadła na 20,000 żołnierzy, zmęczonych, wygłodniałych, schorowanych.
Jeszcze trzy dni, jeszcze dwa, jeszcze dzień, i ukazało się miasto święte. Cała armia, na kolana padłszy, wołała z radości:
— Jeruzalem! Jeruzalem!
Trzy dni rycerze modlili się i pościli, zanim przystąpili do oblężenia. Godfryd, najpobożniejszy z wojowników bożych, stanął teraz na ich czele.
Niełatwe było to oblężenie. Na pomoc Turkom nadpłynęła silna i bitna armia sułtana egipskiego, a wieści były, że jeszcze nowe niezliczone szeregi mahometan idą im z posiłkami.
Żołnierze chrześcijańscy nie tracili ducha: mówili tylko, że widać Bóg jeszcze nie uważa ich za godnych wejścia do Świętego miasta. Podwoili więc modły i pieśni — i czekali znaku bożego.
Jakoż, powiadają, że im się nad Górą Oliwną ukazał Święty Jerzy, a widok ten natchnął ich niezwalczonem męstwem. Właśnie też nadpłynęły z Europy okręty włoskie — i żeglarze dopomogli wojownikom.
Dnia 15 lipca 1099 r., po ciężkim szturmie, chrześcijanie weszli do Jerozolimy. Rozpoczęła się rzeź okropna. 70,000 Saracenów zginęło od miecza krzyżowców. Krew rzeką płynęła przez ulice. Teraz wszystkie miejsca święte uzyskały ochronę i cześć należytą. Świątynie, które Turcy przerobili na meczety, na nowo zostały poświęcone i wrócone kościołowi. Nadto wielkie bogactwa, nagromadzone w mieście, rycerze podzielili między sobą, jako zdobycz wojenną.
Skoro tedy Jerozolima na nowo została ziemią chrześcijańską, rycerze łacińscy postanowili wybrać jednego z książąt na króla. Za powszechną zgodą tron Jerozolimski oddano Godfrydowi. Ale ten nie chciał przyjąć korony królewskiej tam, gdzie Jezus Chrystus nosił koronę cierniową. Zgodził się tylko, żeby go nazywano „Baronem (t. j. sługą) i Obrońcą Grobu Świętego.”
Patryarchą Jerozolimskim został Arnold, kapelan Roberta, księcia Normandzkiego.
Musimy tu wspomnieć jeszcze o jednej bitwie, mianowicie o bitwie pod Askalonem — o parę dni drogi za Jerozolimą. Tu się na nowo zgromadziła armia saraceńska, chcąc nowym szturmem przełamać chrześcijan, ale Godfryd raz jeszcze siły swoje zgromadził i raz jeszcze nieprzyjaciela zwyciężył.
Od tej chwili królestwo Jerozolimskie było na pewien czas bezpieczne od najazdu niewiernych. Rycerze krzyżowi uważali, że obowiązek ich spełniony: w Jerozolimie pozostał tylko Godfryd z niewielkim oddziałem i Tankred z 300 rycerzami. Inni książęta, Eustachy, brat Godfryda, Robert z Flandryi, Robert Normandzki wrócili do Europy, a Rajmund z Tuluzy otrzymał księstwo Laodycei w Małej Azyi.
Wieść o wyzwoleniu Grobu Zbawiciela jak błyskawica rozeszła się po całej Azyi chrześcijańskiej. Z Syryi, z Cylicyi, z Bitynii, z Mezopotamii, z Egiptu — śpieszyli teraz chrześcijanie do Jerozolimy.
Wkrótce o zwycięstwie krzyża dowiedziała się też i Europa.