Dzieje wypraw krzyżowych/Pierwsza wyprawa krzyżowa/Oblężenie Antyochii
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dzieje wypraw krzyżowych |
Wydawca | M. Arct |
Data wyd. | 1905 |
Druk | M. Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Oblężenie Antyochii. Drugi oddział pod wodzą Bohemunda i Godfryda ruszył do Antyochii. Tu sprawa była trudniejsza, gdyż Antyochia była potężną fortecą. Mury jej były tak szerokie, że powóz czterokonny (wszerz) mógł po nich jechać swobodnie; 450 baszt z załogą broniło miasta. To też rok cały blizko trwało oblężenie Antyochii. Bohemund zaczął budować maszyny oblężnicze: wielkie wieże drewniane, niby forteczki ruchome, na kołach; w tych wieżach mogło się pomieścić 200 — 300 żołnierzy; z wieży łatwo było można rzucić most na mur i wejść do obleganego miasta; nadto łucznicy wypuszczali z tej wieży strzały zatrute, inni walili kamieniami, inni zalewali wroga wodą gorącą, oliwą i smołą. Ważnym czynnikiem był też w wojnie t. zw. ogień grecki, osobliwy ogień, który palił się w wodzie. Tajemnica tego wynalazku zginęła — i nikt jej dotąd nie odkrył na nowo.
Emirem Antyochii był wtedy Bagi Syan, człowiek waleczny i wytrwały; ale w owym czasie wrzały ciągłe wojny między książętami muzułmańskiemi. Napróżno Bagi Syan czekał pomocy z Egiptu i Mezopotamii. Krzyżowcy mogliby z tego skorzystać, ale i śród nich nie było porządku. Naprzód wodzowie wciąż toczyli z sobą spory; dalej zaś, gdy nadeszła zima, okazał się brak żywności — i oto krzyżowcy z głodu zaczęli napadać na wsie chrześcijańskie. Dyscyplina wojskowa osłabła, całe oddziały wojsk uchodziły potajemnie; wreszcie ukazały się choroby i rozwinęła się sroga śmiertelność.
Ale Bohemund nie próżnował. Jak wiemy, był to człowiek przebiegły i żądny władzy; wiedział, że Antyochia może być doskonałą stolicą nowego królestwa. Porozumiał się więc jakoś z jednym komendantem, który bronił Antyochii. Był to niejaki Firuz, ormianin, który nienawidził Saracenów, choć służył w ich wojsku. Dnia 2 czerwca wieczorem, Bohemund nakazał oblężenie Antyochii i ruszył ku tej baszcie, gdzie stał na czatach Firuz. Baszta się poddała i Bohemund, a za nim całe szeregi krzyżowców weszły do miasta. Wtedy już i z innej strony łatwo było chrześcijanom wedrzeć się do Antyochii. Z kilku stron otoczeni, Turcy głowę stracili. Rozpoczęła się rzeź okropna. Kto nie uszedł, zginął. Bagi Syan ratował się ucieczką.
Ale Antyochia nie mogła być uważana za zdobytą. Turcy wiedzieli, że armia krzyżowa znajduje się w bardzo przykrem położeniu i że nie jest zbyt liczna, gdyż podzieliła się na części, wielu zginęło od miecza lub od gorączki, a ostatnio pewna ilość uciekła potajemnie. Żołnierze Tankreda byli w Tarsie, armia Baldwina w Edesie.
Zaraz nazajutrz pod murami Antyochii ukazał się emir Kerboga z armią 300-tysięczną — i byłby złamał rycerzy łacińskich i z powrotem odebrał Antyochię, gdyby nie cud rzeczywisty, który nowem męztwem natchnął rycerzy chrześcijan.
Pewien mnich nieznajomy przyszedł raz do jednego z wodzów Rajmunda, i powiedział mu, że w czasie modlitwy ukazał mu się Andrzej Święty i objawił, że tu w Antyochii, w jednem miejscu zakopana jest włócznia, którą niegdyś przebity został bok Chrystusa Pana — i że ta włócznia wybawi krzyżowców. Zaczęto szukać i istotnie włócznię znaleziono. Wieść o tem cudownem odkryciu tak podniosła ducha rycerskiego w wojsku krzyżowem, że Kerboga złamany uchodzić musiał, zostawiwszy 100,000 poległych. (Działo się to dnia 27 czerwca 1098 r.).
Tu jednakże powstał nowy spór między starszyzną chrześcijańską. Bohemund nigdy nie myślał na prawdę o grobie Chrystusa — i chciał przedewszystkiem założyć tu, w Antyochii, własne królestwo. Generał grecki przypomniał, że i to miasto, jak Nicea należy do cesarza. — Rajmund i inni panowie, nie życząc sobie zbytniego wzrostu potęgi Bohemunda, stanęli równie po stronie cesarza greckiego. Cały rok prawie trwały te spory. Przeciwnicy Bohemunda wyprawili do cesarza greckiego hrabiego Hugona, brata króla francuskiego, aby go o tej sprawie powiadomił. Ale Hugo, zamiast tego, powrócił do Francyi, a za jego przykładem poszło wielu innych panów.
Trzeba dodać, że wojsko greckie, liczne, świeże, dobrze zaopatrzone w żywność i maszyny, stało o kilkanaście mil od Antyochii, ale w oblężeniu i w walce nie brało żadnego udziału. Dopiero teraz po upadku Antyochii, Grecy łatwo sobie zdobywali inne miasta (Efez, Milet i in.), nie mające silnych murów i prawie pozbawione załogi tureckiej, która uchodziła w przerażeniu.
Bohemund zwrócił uwagę rycerzy na to postępowanie cesarza i przekonał ich, że nie należy mu oddawać Antyochii. W ten sposób Bohemund zachował dla siebie tę stolicę wraz z obszerną ziemią dookoła i został królem Antyochii. Było to już drugie królestwo łacińskie na Wschodzie.
Tymczasem w Antyochii panował głód i zaraza. Ludzie prości mówili, że Bóg karze chrześcijan za to, że zapomnieli o grobie Chrystusa. Ci, którzy nie po królestwa ziemskie tu przybyli, teraz grozili, że podpalą miasto, jeżeli ich dowódcy nie poprowadzą do Jerozolimy. Bohemund nie usłuchał i pozostał na miejscu. — Ale Godfryd, Rajmund i inni wodzowie wkrótce wyruszyli.
Po drodze leżało miasto Trypoli. Rajmund, który chciał także założyć swoje królestwo, począł to miasto oblegać — i po pewnym czasie zdobył je, ale Bohemund złośliwie wysłał pod Trypoli swego bratanka Tankreda, by ten mu przeszkodził. Spór był długi, strata czasu niemała, a naród wołał: Do Jerozolimy! — Rajmund musiał odstąpić.