Dziennik podróży do Tatrów/Góry Łopuszańskie
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziennik podróży do Tatrów |
Wydawca | B. M. Wolff |
Data wyd. | 1853 |
Druk | C. Wienhoeber |
Miejsce wyd. | Petersburg |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały rozdział Cały tekst |
Indeks stron |
Przez te dni kilka obiegłem całą prawie okolicę górną nad Łopuszną, poznałem się z bliższemi mnie przedmiotami.
Mniéj mię zajmuje strona dolna, jest to płaszczyzna, która w sobie saméj niema nic nęcącego, oprócz widoku na Tatry. I tu jednak przechadzka jest miła, zwłaszcza ku granicy węgierskiéj. Lubię chodzić w tym kierunku: jest tam kilka skał ogromnych, samotnych, rzuconych jakby dla przerwania jednotonności tych płaszczyzn, takiemi są: Kramnica nad Białką i Cisowa skała między wsiami Nową-Białą i Gronkowem.
Cisowa skała szczególniéj zatrzymała moją uwagę. Sterczy ona śród płaszczyzny jak samotna wieża, naga w największéj części, można jednak wejść aż na jéj wierzchołek, który jest płaski i dosyć przestronny. Co szczególniejsza, że podobne skały znajdują się wzdłuż całego pasma Tatrów, na równoległéj prawie od nich linji i w niewielkiéj odległości: tworzą one jakby łańcuch szyldwachów przed górami. Skały te są wapienne i znacznéj wysokości. Staszyc o ile sobie przypominam, w swoim dziele o Ziemiorodztwie Karpatów, zastanawia się nad niemi; niepamiętam jakie daje zdanie.
Reszta płaszczyzny z téj strony Nowegotargu, oprócz kilku sosnowych lub świerkowych borków, przedstawia pola nagie, częścią w rolach uprawnych, a częścią w odłogach jałowych, w bagnach, torfowiskach, zgoła przypomina nadmorskie płaszczyzny zwane u francuzów landes, z jednym dodatkiem mnóstwa kamieni na całéj powierzchni, tu przysłonionych nikłą murawą, ówdzie bez żadnéj osłony coby łagodziła widok téj dzikości.
Całkiem inny kraj na północ wsi, w jéj stronie górnéj. Rolnik wprawdzie znajdzie tam jeszcze mniéj jak na dolinie pola dla swojéj pracy, ale życie roślinne samorodne jest bez porównania pełniejsze, silniejsze, wyższe: wszystko tam jest pastwiskiem lub lasem. Niektóre polany, zwłaszcza w położeniach niższych, i w sąsiedztwie wód, nie ustępują najładniejszym łąkom; taka bujność trawy i obfitość kwiatów. Co do lasów tutejszych, to tylko góry Karpackie mogą podobne wypielęgnować; nieustępują one niezawodnie ani naszym borom poleskim ani nawet dziewiczym puszczom Amerykańskim, jak je nam opisują: trzeba cokolwiek zapuścić się w ich głębią, trzeba widzieć ogrom drzew, gęstwę zarośli, stosy warstw powalonych i porosłych już nowemi lasami, aby sobie powiedzieć, że takie być muszą puszcze niezbadane dotąd, nie tknięte ani ręką ani nogą ludzką.
Znajdziesz to na mniejszą skalę, w mniejszym obrębie śród lasów Łopusznéj. Trafiłem nieraz na takie miejsca, że jest zupełném niepodobieństwem przedrzeć się głębiéj, przebić tę sieć żyjącą drzew, głazów, roślin, które ci zewsząd zastępują jak wał warowni. Oczyszczanie lasów jest tu niepodobne. Korzyść ze sprzedaży drzewa bardzo mała w porównaniu z wydatkiem koniecznym na taką pracę: spuszczanie drzewa odbywa się powszechnie nad wodami bieżącemi, na górach spadzistych, skąd drzewo zrąbane i oczyszczone z gałęzi samo ześlizgiwa się aż ku wodzie; gdzie niema tych warunków, tam sprowadzają drzewo jak najmniejszym trudem i kosztem, ze wzgórzów bliższych, dostępniejszych, mających drogi dogodniejsze. A tymczasem w górach głębszych i trudniejszego przystępu, burze, ulewy, potoki, robaki, walą co roku drzewa na drzewa, warstwy na warstwy, z czego powstaje dziwna ruina, która służy i za warownię tym lasom, i za kolebkę późniejszym ich pokoleniom. Mam próbkę téj uprawy lasów przez samą rękę czasu, za pomocą żywiołów przyrodnych, w górach Łopusznéj, które dotąd mogłem zwiedzić.
Góry Łopusznéj składają się z licznych garbów mniéj ostrych, lub krągłych, lub płaskich, między któremi snują się doliny, parowy, wąwozy, mniéj więcéj głębokie, jedne bezwodne, inne ożywione potokami; przez nie tworzą się oddzielne wzgórza czyli szczyty, a każdy szczyt z własném swojém nazwiskiem. — Między takiemi szczytami w górach Łopusznéj są znaczniejsze: Centyrz, Magóra, Wielka-góra, Turniska, Groń, Wyżnia, Ciaski, Kluczki i inne których nazwań niewiem. Ogół ich jako mający szczyty różnéj wysokości, układa się w stopnie i tworzy niejako amfiteatr, którego częścią najdalszą i najwyższą są Kluczki.
Różne są oblicza tych szczytów: niektóre dzikie nagiemi skałami jak np. Turniska, inne przeciwnie odkryte, wesołe, ożywione źródłem lub jeziorkiem, jak np. Wyżnia. Ale podobne szczegóły na późniéj. Tą razą chcę tylko zachować ogólny rys najbliższéj mnie okolicy, jak mi się przedstawiła przy pierwszém poznaniu się.