>>> Dane tekstu >>>
Autor Adam Fischer
Tytuł Ex oriente lux?
Pochodzenie Ziemia. R. 4: 1913 nr 50-51.
Data wyd. 1914
Druk A. Pęczalski i K. Marszałkowski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Adam Fischer.



EX ORIENTE LUX?








Druk A. Pęczalski i K. Marszałkowski
Warszawa, ul. Erywańska 2—4.
1914.


ODBITKA z „ZIEMI”.



Wiedza ludoznawcza nie może poszczycić się zbyt dawną przeszłością w stosunku do innych gałęzi ludzkiej umysłowości. Wytworem ostatnich też czasów możemy nazwać zainteresowanie się naukowe baśnią ludową, i dopiero od 1822 r. od chwili wydania „Kinder – und Hausmärchen“ braci Grimmów z poważnie uczonym komentarzem rozpoczyna się okres systematycznych porównawczych studyów nad baśnią ludową.
Zrazu zajmowali się tą nową dziedziną przeważnie filologowie i historycy literatury i oni też tym początkowym badaniom nadali odpowiedni kierunek, nie zawsze trafny, bo stosowano literacką i językoznawczą metodę tam nieraz, gdzie charakter przedmiotu domagał się wręcz innych sposobów badania.
Przy tych wstępnych poszukiwaniach dwa przedewszystkiem zagadnienia zajęły uwagę badaczy, a mianowicie kwestya genezy baśni ludowych i wyjaśnienie wielkiego podobieństwa niektórych motywów twórczości ludowej. Teorye początkowe były oczywiście dość naiwne. Jedni uważali baśnie za wytwór wyobraźni trubadurów lub Arabów, inni za opowieści nianiek i maniek. Grimmowie twierdzili, że te ludowe opowiadania należy uważać za echa dawnych mitów i jako takie, za wspólną własność wszystkich ludów.
W pojęciu tem tkwiły już zarodki aryjskiej teoryi, stworzonej przez Maxa Müllera, a bronionej przez Sayce’a i Bréala. Uwiedzeni rzekomą starożytnością ksiąg wedyjskich twierdzili, że mity wszelkie są jedynie poetycznem opisaniem zjawisk przyrody. Przy tem wyjaśnianiu etnologia, opierająca się zawsze na sanskrycie, jako źródle podstawowem, odgrywała główną rolę. Ta fantastyczna teorya dochodziła też niejednokrotnie do wyników, urągających zdrowemu rozsądkowi. Zwykłą bajeczkę o czerwonym kapturku tłumaczyli uczeni mitologowie mniej więcej w ten sposób, że czerwony kapturek to czerwień jutrzenki, a sama bohaterka tej baśni to właśnie jutrzenka. Bułki i garnuszek z masłem oznaczają prawdopodobnie chleby ofiarne, a masło jest symbolem składanej ofiary. Babka ma oznaczać dawną jutrzenkę, a wilk oznacza albo pożerające słońce, albo chmurę lub noc. Prosta bajeczka o lisie i kruku również spotkała się z głębokim symbolicznym wykładem, w którym kawał sera miał symbolizować zachodzący księżyc. Nie dziw więc, że teorya, która w istocie polegała na zupełnie niedorzecznem żonglowaniu słońcem, księżycem, jutrzenką, dniem i nocą, została wreszcie w zupełności zwyciężona.
Powstały dwa nowe kierunki, tak zwani indyaniści i antropologowie lub socyologowie. Pierwsi w głównych swych przedstawicielach, jak Benfey, Reinhold Köhler i E. Cosquin wywodzą wątki podaniowe z Indyi, skąd od X w. po Chrystusie rozpoczęły swą wędrówkę. Pilni uczniowie wybitnych założycieli szkoły oryentalistycznej zestawiali olbrzymi materyał baśni i podań, dowodząc zawsze wschodniego ich pochodzenia. Zachwiał ich poważnie Joseph Bédier w swej książce „Fabliaux“, gdzie, opierając się na bogatym porównawczym materyale udowodnił polygenezę motywów baśniowych i podkreślił możliwość równoczesnego samorodnego powstawania baśni u różnych ludów, w różnych czasach bez jakiegoś specyalnego znaczenia pośrednictwa indyjskiego. Praca Bédiera, choć zasadniczo przeciwstawiała się wschodniej szkole, nie dawała żadnych wskazań pozytywnych. Te starała się sformułować szkoła antropologiczno-socyologiczna, opierając się na znacznie szerszych, racyonalnych podstawach. Głównym przedstawicielem tego kierunku był Andrew Lang (Myth, Ritual and Religion, London 1906, 2 wyd.). Głosił on, że do zrozumienia dzisiejszych ludowych podań konieczne jest porównanie ich z folklorem ludów pierwotnych. Niezwykłe, fantastyczne i dziś dla nas niezrozumiałe motywy wskazują właśnie na te pierwotne stadya twórczości ludzkiej, dla której było to czemś naturalnem, powszedniem. Dzisiejsza forma baśni ludowych odtwarza atoli w bardzo drobnej części pierwotny ich wygląd. Rodzaj tego zniekształcenia określił bliżej inny zwolennik szkoły antropologicznej Antti Aarne w swem studyum p. t. Vergleichende Märchenforschungen (Mémoires de la Société Finno-Ougrienne, XXV, Helsingfors 1908). Wedle wywodów jego powstały baśnie ludowe w pewnym określonym czasie i pewnej określonej okolicy i stąd rozszerzyły się z biegiem lat i zmieniły swą pierwotną formę. Przekształcenia dokonywują się na podstawie pewnych stałych przerw myślenia i twórczej wyobraźni, a mianowicie: 1) szczegóły mniej ważne zatracają się, 2) zdarzenia lub przedmioty podwajają się, 3) wtrąca się nowe motywy lub znaczenie zmienia umyślnie.
Aarne twierdzi więc, że przez porównawczą, geograficzno-historyczną metodę można rekonstruować pierwotną postać jakiejkolwiek baśni, wyjaśnić jej ojczyznę, drogę wędrówki a nawet czas powstania. Nadzieje te wydają mi się zupełnie złudne. Najwyżej zgromadzi się szereg pokrewnych motywów i systematycznie ułoży w grupy, ale czy potrafimy rozpoznać wśród niezliczonych odmian wersye starsze od nowszych, wydaje mi się rzeczą niezmiernie wątpliwą. Czy pierwotna forma ma być bardziej czy mniej logiczna, możnaby nad tem długą toczyć dyskusyę. Psychologiczna analiza, któraby umiała nawet ojczyznę wykazać, również nie prowadzi do żadnych rezultatów, albo też do wyników przeciwnych nowej teoryi. Zasadnicza idea jest prawie zawsze ogólnie ludzka, tak że baśń mogła równie dobrze wszędzie powstać, a nie koniecznie gdzieś w jakiejś wschodniej krainie.
Teorya Aarne’a nie znalazła u uczonych powszechnego uznania i spotkała się z licznymi, przeważnie uzasadnionymi zarzutami. Tak np. Forke w swem studyum p. t. Die indischen Märchen (Berlin 1911), nawiązując do dowodów fińskiego uczonego, że baśnie o zaczarowanym pierścieniu pochodzą ze wschodu z Indyi, zupełnie trafnie rozważa chwiejność tej tezy. Autor bowiem oparł swoje twierdzenie na wschodnim kolorycie i nastroju opowiadania. Tymczasem przedewszystkiem wyrażająca się w opowieści wdzięczność zwierząt, którą łączy Aarne z indyjską teoryą wędrówki dusz, nie jest w niczem specyalnie znamienną i wiele różniącą się od zupełnie podobnych wyobrażeń ludów pierwotnych. Jâtaka opowiada równie wiele o niewdzięczności jak i wdzięczności zwierząt. Następnie nie rozstrzyga kwestyi okoliczność, że ojciec węża wręcza bohaterom opowiastki czarodziejski przedmiot, bo czczenie wężów znamy nie tylko w Indyach, ale i u innych ludów, podobnie jak rozmaite czarodziejskie przedmioty i pierścienie, których też dlatego nie należy wywodzić od indyjskiego, „cintâmani“, cudownego klejnotu, użyczającego spełnienia pragnień. Widzimy więc już na tym przykładzie, że kwestya z powodu swego powikłania wewnętrznego nie da się łatwo rozjaśnić.
W każdym razie, gdy zestawimy teoryę oryentalistyczną z antropologiczną, musimy przychylić się na korzyść tej ostatniej. Baśnie spotykamy u wszystkich ludów, nie tylko specyalnie w Indyach. Ponieważ zaś najnowsze badania udowodniły, że cała rzekoma starożytność indyjska nie da się dalej wstecz przesunąć, jak do czasów Aleksandra Wielkiego, czyli do czasów, które dla historyka kultury nazywają się niedawnem wczoraj — więc należy nazwać zupełnie nieuzasadnionem szukanie źródeł dzisiejszej twórczości ludowej w Indyach. W wielu wypadkach dało się to wyraźnie unaocznić, gdy znaleziono u ludów kulturalnie starszych, jak Egipcyanie, Babilończycy, Grecy, dawniejsze, bardziej pierwotne w swej budowie, aniżeli przez indyjskich uczonych trawestowane przeróbki. Równie nieprawdopodobnem wydaje się twierdzenie Benfeyowców, że bajki zwierzęce pochodzą z Grecyi, zaś baśnie — od Indów. Trudno bowiem uzasadnić logicznie i psychologicznie, dlaczego, by Grecy w tych tak blizkich rodzajach literackich mieli się rozmaicie zaznaczyć. Dziś stwierdzono to już zupełnie dokładnie; u nas np. Dr. Witold Klinger w swej ostatniej książce p. t. „Żywotnoje w antycznom i sowremiennom“, że raczej w Grecyi należy szukać form pierwotnych. A wreszcie bardzo liczne podobieństwa baśni europejskich i wschodnich dadzą się zupełnie dobrze wytłumaczyć przypadkowem niezależnem zbliżeniem. Na polu podań ludowych należy również uwzględnić znaczenie przypadku. Wiemy już z życia codziennego, jak częste zdarzają się zgodności i ciekawe analogiczne ukształtowania okoliczności, ile zupełnie podobnych wynalazków i myśli powstaje niezależnie od siebie.
U znakomitego filozofa chińskiego Chuang-Tse z czwartego wieku przed Chr. znajdujemy następujące zdanie:
„Gdy ludzie śnią, nie wiedzą o tem, że śnią, i we śnie usiłują nawet sobie sen wytłumaczyć. Dopiero po obudzeniu się spostrzegają, że śnili. Gdy atoli nadejdzie chwila wielkiego obudzenia się, spostrzeżemy, że wszystko to było snem tylko. Głupcy tylko wierzą w to, że żyjemy na jawie, i przekonani są istotnie o tem, że są książętami czy chłopami. Konfucyusz i ty jesteście snem tylko, a ja, który ci mówię, że ty jesteś snem, sam snem tylko jestem“.
Calderon z pewnością Chuanga-Tse nie czytał, a jednak powiedział prawie dosłownie to samo w „La vida es sueno“ (Życie snem Akt II. 19 scena, końcowe wiersze). Nie czytał też genialnego Chińczyka z pewnością autor „Hamleta“, a jednak znajdujemy u tego wielkiego filozofa scenę, w której Chuang-Tse, znalazłszy czaszkę ludzką na drodze, przemawia do niej zupełnie analogicznie do monologu z czaszką Joryka.
Oczywiście analogia i podobieństwo mogą być rozmaite. Prof. Forke wyróżnia trojaki stopień: 1) gdy niektóre tylko rysy i myśli zgadzają się; te oczywiście nie wystarczają do jakichkolwiek stanowczych wniosków i niczego nie dowodzą; 2) zgodność całych epizodów, w niektórych wypadkach mogąca dowodzić pewnych wpływów; 3) zupełna zgodność całej opowieści, która oczywiście skłania do przypuszczeń pokrewieństwa bliższego.
Zestawienia wschodnich bajek z motywami europejskimi dały przeważnie w ostatnich czasach ujemne wyniki. Badacze niemieccy stwierdzili np., że w zestawieniu 1400 baśni indyjskich z 400 niemieckiemi, ledwie 15 epizodów znalazło się tak podobnych, by módz przypuszczać pewne wpływy wschodnie. Podobny stan rzeczy da się stwierdzić w stosunku do baśni francuskiej i wogóle europejskiej. Pokrewieństwa zaś dowodzą może wpływu Europy na Indye, lecz nie odwrotnie, jak dotąd sądzono, a co w świetle nowszych badań antropologicznych zupełnej musi uledz zmianie.
W ogólności bowiem wpływy i wędrówki podań w prawdziwem tego słowa znaczeniu spotykamy istotnie jedynie u narodów bardzo blizkich geograficznie i językowo pokrewnych. Tak np. zbliżają się bardzo swym typem do siebie baśnie holenderskie, duńskie, szwedzkie, norweskie i niemieckie; wiele analogii spotkamy w podaniach francuskich, włoskich i hiszpańskich. Możliwe są wędrówki dalsze i w Europie nawet częste, szczególnie za pośrednictwem obszarów granicznych z ludnością mieszaną.
By zrozumieć charakter i historyę rozwoju baśni, musimy wziąć do porównania baśnie ludów pierwotnych, a w tych wywodach idziemy śladem Wundta.
Baśń (Märchen) jako najbardziej pierwotna forma prozaicznej poezyi znajduje się u wszystkich ludów, zarówno jak śpiew, muzyka i taniec. Pierwsze baśnie wynikają jedynie ze skłonności wrodzonej do opowiadania, jako naturalny refleks twórczej wyobraźni. Udatne krążą z ust do ust, ulegają coraz to nowszym przemianom i przekształceniom. Baśń wyprzedza zarówno mit jak podanie, bo wszystkie ludy pierwotne mają swe baśnie, ale nie u wszystkich rozwinęła się mitologia i bohaterskie podania. Jako swobodny wytwór wyobraźni baśń nie jest przywiązana w swej istocie ani do miejsca, ani do czasu jakiegokolwiek — dzieje się zawsze i wszędzie. Tem różni się od podania (Sage), które zbliża się więcej do historyi i nawiązuje do określonych osób, miejsc i czasów, i legendy, która osnuta bywa zwykle na tle jakiegoś świętego, mędrca lub bohatera. Baśnie ludów pierwotnych obfitują też w motywy czarów i cudów, brak natomiast jeszcze zupełnie tendencyi moralnych. Czyny bohatera są moralnie obojętne, a świat baśni zupełnie odmienny od rzeczywistego. Przyroda cała jest ożywiona i to nie w poetycznem tego słowa znaczeniu. Człowiek pierwotny przypisuje zwierzętom ludzkie właściwości, uważa je za swych przodków, stąd zrozumiałe, dlaczego zwierzęta odgrywają w baśniach tak wybitną rolę. Podobnie też patrzy na cały świat otaczających go zjawisk. Wundt uważa za najstarszą formę baśnie mitologiczne, t. zn. takie, w których ludzie i zwierzęta wraz ze słońcem i księżycem, chmurami i wszelkiemi innemi zjawiskami przyrody występują jako uosobione, ludziom podobne istoty. Do tych baśni należy zaliczyć wszystkie baśnie o niebie, w których występują na pierwszym planie różni niebańscy bogowie, i wszelkie baśnie kulturalne, które poszczególne ludzkie zdobycze, jak wynalazek ognia, broni, uprawy roli mają objaśniać, a wreszcie także baśnie zwierzęce. Z tych ostatnich po zaniku totemizmu, a opatrzeniu dokładniejszym komentarzem występujących zwierząt wytwarza się wszędzie bajka zwierzęca, tak jak ją mamy dziś w postaci ezopowej. Dalsze wreszcie stopnie rozwoju — to baśń żartobliwa, kłamiąca (Lügenmärchen) świadomie, i baśń biologiczna, która objaśnia pewne kształty i właściwości zwierząt. Specyalny wreszcie rodzaj stanowią baśnie z motywem fantastycznych, awanturniczych wypraw celem uzyskania wielkich skarbów za pomocą czarów, siły i podstępu, a po odrzuceniu tych motywów cudownych wytwarza się stąd nowela, mało różniąca się od opowieści Katâsaritsâgara lub nowel Boccacia i Cervantesa.
Porównajmy zaś baśnie europejskie i indyjskie, wytwory naszej ludowej wyobraźni, pełne naiwności w opowiadaniu o czarownicach, olbrzymach i karłach, dyabłach i pożeraczach ludzi, zaklętych zamkach, zaczarowanych jeziorach, ukrytych skarbach etc., a z drugiej strony przypatrzmy się indyjskim opowieściom trzeźwym i rozsądnym, z silnie moralizującym tonem. Czy te ostatnie mogą być źródłem pierwszych? Zupełnie wykluczone, bo przecież forma młodsza nie może wytwarzać formy bardziej pierwotnej. Bardzo zrozumiałe natomiast będzie to dla nas wtedy, gdy przyjmiemy wpływy europejskie na kulturę indyjską, które zresztą z antropologicznego punktu widzenia znalazły potwierdzenie w odkryciach ostatnich Hugona Winklera. O ile badania nad baśnią ludową pójdą śladami, wskazanymi przez prehistoryka i antropologa, dojdą może do wyników bardziej trafnych, aniżeli dotychczasowe, zapatrzone ślepo w zasadę: „Ex oriente lux“.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Fischer.