[103]FALA.
Gdzie wikliny chylą wici,
Kędy pną się smukłe iwy,
Na jeziorze lazurowem —
Srebrna fala żyła tam.
Rankiem, czesząc swe kędziory,
Przeglądała się w jeziorze,
A w zaciszu ją pod liśćmi
Kołysała srebrna toń.
Gaśnie dzień, pomyka wieczór,
Toń usypia pocałunkiem,
Świat osnuwa w ciemne szaty
I rozprzędza białe mgły.
Z chmur wypływa księżyc srebrny,
Śle jezioru pocałunki,
Falę jaśnią wciąż łaskocze,
By rozbudzić ją ze snu.
[104]
Fala już rozwiera oczy,
I przeciąga się i wzdycha,
Drżąc, zalotnie patrzy w księżyc,
Błogo się uśmiecha doń.
Wieczór w srebrnych mgłach utonął,
Noc schyliła się nad ziemią,
Noc zawisła nad jeziorem
I skrzydłami tuli je.
Fala kosy rozczesuje,
Przyozdabia klejnotami,
Lśnią szafiry, lśnią topazy,
Perły i szmaragdów rój.
Fala toczy się po wodach,
Chwyta, bryzga, igra niemi,
Tonie, nurza się, swawoli,
Huśta się na barkach wód.
Chyli się do fali jesion,
Chyli jawor, modre kwiaty,
Pną się iwy, gną wikliny,
Schyla się i szemrze skrzyp.
Wzdycha jesion: »srebrna falo!«
Wzdycha jesion: »droga falo!
Wejrzyj, usłysz mnie młodego,
Ja usycham, z tęsknot mrę.
[105]
Patrz, zielony liść mi żółknie,
Mierzwi mi się kędzior ciemny,
Ile łez w źrenicach moich,
Ile smutku w duszy mej…«
Szepce fala: »ach jesionie!«
Szepce fala: »piękny, luby,
Wszak cię kocham nie od wczora,
Wierzysz? nie? nieszczęsnam ja!«
Jesion szczęściem promienieje,
Jesion lśni, wyciąga wici,
By uścisnąć srebrną falę
I o smutku powieść snuć.
Ale fala pluszcze zdala,
Fala już przedrwiwa śmiechem,
Wciąż pytając się jesiona:
»Więc piękniejszam ja od wierzb?«
Pną się łozy, szepcąc: »falo!«
Gną wikliny, szepcąc: »droga!
Popieść nas, o srebrna falo,
Urodziwe, gibkieśmy.
Jako tę przecudną perłę
Chroni niezgłębione morze,
Tak schyliwszy się nad tobą,
Dzień i noc cię będziem strzedz.
[106]
Rankiem my nie puścim brzasku,
By cię, luba, nie rozbudził,
By nie rozwiał złotych marzeń,
Nie zamącił ciszy twej.«
Szepce fala: »lube moje!«
Szepce fala: »drogie moje!
Wszak was kocham nie od wczora,
Lecz w milczeniu tęsknię, schnę…«
A wikliny promienieją,
Lśnią i wyciągają wici,
By przytulić srebrną falę,
Zacałować ją na śmierć.
Ale fala pluszcze zdala,
Naigrawa się z wikliny:
»Hej, wikliny krzywobiodre,
Niech szuwary pieszczą was!«
Modre kwiaty szepcą: »falo!«
Modre kwiaty szepcą: »luba!
Stąpże do nas na wybrzeże,
Wszystkie tu miłujem cię…
Na wybrzeżu smaragdowem
Snuje się i buja zapach,
Tu osiki baśń szeleszczą,
Drobne rosy sypie noc.«
[107]
Szepce fala! »modre kwiatki!«
Szepce fala: »śliczne kwiatki!
Czemu, czemuż wy nie wiecie,
Że od dawna kocham was…«
Kwiaty błyszczą i jaśnieją,
Kwiaty myją się rosami,
Falę radeby uwieńczyć,
Wianki jej z barwinku spleść.
Ale fala szemrze zdala
I wydrwiwa modre kwiaty:
»Kwiatki! a miłujcież trawy —
Dla was nie stworzona jam!«
Wionie wicher, szepcąc: »falo!«
Wionie wicher, wzdycha: »luba!
Ach pokochaj ty mię, falo,
Bystry, bujny, wolnym ja!
Moc mi chwycić cię na skrzydła
Z ciasnej oto tej topieli,
Którą drzewa zasłaniają
I zakuwa twardy brzeg.
Moc mi wynieść, spocząć z tobą
I na górach i na chmurach
Moc przelecieć błyskawicą
Całą ziemię, cały świat.
[108]
Szepce fala: »bujny wichrze!«
Szepce fala: »wolny wichrze!
Twoją byłam z dawien dawna
I zostanę wierną ci.«
Cichnie wiatr w omdleniu słodkiem,
Pragnie falę wziąć w uściski,
Fala już plusnęła w wodę,
Słychać tylko chichot, śmiech…
Wzdycha jesion ponad wodą,
Jęczą łozy, gubią ślozy, —
Więdną kwiaty, wiatr zawodzi,
Fala — znów żartuje z kimś.
|