[342]POŻEGNANIE
Tak więc tragiczne kończę widowisko,
nie bez rosnącej we mnie lękliwości;
za mną zawrotne ludzkich burz kolisko,
już nie dosięże mnie przemoc ciemności.
Któż rad odtwarza uczuć bojowisko,
gdy go już droga wiedzie do jasności?
Niech więc barbarzyństw rubaszności zgasną
wraz z czarnoksięską drogą nazbyt ciasną.
Niechaj i wreszcie z dobremi cieniami
zły duch przepadnie w zapomnieniu głuchem,
z którym się chętnie młodość żeni snami,
co mi w zaraniu wrogiem był i druhem.
Żegnajmy wszystko, co już po za nami —
i na wschód słońca mocnym lećmy duchem.
Wszelkim wyprawom niech Muzy przewodzą,
miłość i przyjaźń niech nam życie słodzą.
[343]
Z wami po jednym zawsze idę torze,
o przyjaciele, w wspólności bogatej;
społem czujemy, że braterstwo może
z małego kręgu liczne stworzyć światy.
My nie pytamy się w upartym sporze,
przecz ten niechętny, a ów lodowaty —
czcimy radośnie z myślą równie chrobrą
antyczność jak i każde nowe dobro.
Szczęśliw, kto sztukę, wolność w sobie czuje! —
każdej go wiosny wabi łąk uroda;
kto niezwadzony losem się raduje,
temu trop ducha własnego świat poda.
Żadna przeciwność nóg mu nie skrępuje,
wciąż naprzód dąży — bo tak chce przyroda.
Z góry pogłosem dzikie drżą wiszary —
to ducha czasu butne grzmią fanfary.