FIJOŁEK.



Czuję cię, czuję po woni,
Miękkiéj pieszczochu murawy!
Darmo — gdziekolwiek w ustroni
Wzrok cię mój najdzie ciekawy.

Gdzieżeś o kwiatku kochany?
Otóż wygląda — jak miły!...
Jak ja samotny, nieznany,
Tuli się w cieniu mogiły.

Witaj mi w miejscu tak cichém
Wiosny nadobny kochanku,
Strojny jutrzeńki uśmiéchem,
Lśniący perłami poranku.

O! dam ci milszy przytułek:
Namiot rozepnę z tych drzewek;
Tu cię pijący łzy ziółek
Psotny nie znajdzie powiewek.


Na téj jedwabnej ziół tkance,
Siądę przy tobie gdzie w dali,
I o naturze, kochance,
Będziemy sobie dumali.

Powiémy z jakiéj pobudki
Dzika pustynia nas łudzi:
I czemu, oba odludki,
Nie lubim blasku i ludzi.

Lecz ty tak piękny i świéży,
Moja cię lubi kochanka,
Od obu hołd jéj należy,
Zerwę, o zerwę do wianka.

Zerwę, posadzę we dzbanku,
Łzami mojemi upoję...
Dwójga kochanków kochanku,
Będziem cię pieścić oboje.

O co za rozkosz, wesele!
Widzę Rozynę swawolną...
Okiem pieszczoty podzielę,
Bo mi inaczéj nie wolno.
 
Tuli twarz do mnie milutką,
I pocałunkiem ogrzewa,
Ale ty żyjesz tak krótko,
A ona dobra i tkliwa.


Ona tak dobra i tkliwa,
Oj nie pochwali téj psoty,
Może się jeszcze zagniéwa,
Otóż mi będą pieszczoty.

Nié, już cię kwiatku nie trącę;
Słodką się zimną pój rosą:
Łzy moje gorzkie, palące,
I twe ich listki nie zniosą.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Bohdan Zaleski.