Franciszek z Assisu

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Kondratowicz
Tytuł Franciszek z Assisu
Pochodzenie Poezye Ludwika Kondratowicza/Tom IV
Wydawca Wydawnictwo Karola Miarki
Data wyd. 1908
Miejsce wyd. Mikołów-Warszawa
Źródło skany na commons
Indeks stron
FRANCISZEK Z ASSISU.
KANTATA


INTRODUKCYA.
Nr. 1.

CHÓR.

Aniołów i ludzi
I ptasząt śpiewanie
Niechaj się rozbudzi,
Niech głośną zostanie
Wszechświata modlitwa poranna;
Raz, drugi i trzeci
Nad ziemią zawiśnie,
I w górę poleci,
Na ziemię wytryśnie,
Jak deszczyk majowy, jak manną.
Niech w jedno uczucie
Połączy świat cały,
I zleje się w nucie
Potężna pieśń chwały:
Hosanna Królowi, hosanna!
On w piersiach aniołów, i ludzi, i ptaków,
Dał świętą potrzebę śpiewania;
Bóg mocy niebieskich jest Bogiem śpiewaków,
On Niebo przed nimi odsłania.
Więc kiedy nam piersi rozżarza i pali
Do pieśni ta chęć nieustanna,
Posłuszni natchnieniu będziemy śpiewali :
Hosanna Królowi, hosanna!

Nr. 2.
RECITATIVO.

Niegdyś we Włoszech był piękny młodzieniec,
Zwany Franciszkiem, z Bernardonów rodu,
Podwójny pieśni i muzyki wieniec
Skroń jego chwałą opasał za młodu.
Do dźwięków wiersza, do muzyki grania
Namiętnym taktem jego pulsa biły;
Lecz Niebu więcej poświęcił kochania,
Z całego serca, ze wszystkiej swej siły.
Jak pierwszych wieków pustelnik sędziwy,
Pracą, modlitwą i postem się krzepi;
Lubił pustynię i natury dziwy,
Tam mu się modlić bywało najlepiej.
Tam, gdy go ogień rozpromienia Boży,
Ukląkłszy w cieniu gałęzistym drzewa,
Tak się zaduma, że piosnkę ułoży,
I pocznie śpiewać, nie wiedząc, że śpiewa.
Nieraz gdy gorzał w tej świętej zabawie,
W duszy nadziemska zjawiała się siła,
A przed oczyma miewał sny na jawie,
Kraina cudów przed nim się odkryła.
Jednego razu, w noc ciemną majową,
Na rozmyślaniach klęczał wedle drzewa;
Wtem na gałązce, ponad samą głową.
Słowik czarodziej piosenkę zaśpiewa.
Taka go rwała do śpiewu ochota,
Że tworzył cuda gardziołkiem śpiewaczem:
Tryska trelami, pieści się, szczebiota,
I jakby rzewnym rozlega się płaczem.
Franciszek słuchał — i łzy lejąc z powiek,
Głośno zawołał: O Boże mój, Boże!
Ja, krwią najświętszą odkupiony człowiek,
Czemuż tak cudnych hymnów Ci nie złożę?
Bracie słowiku, nie uciekaj z drzewa!
Serce mi rwie się do pieśni ptaszęcej:
Śpiewać będziemy: kto kogo prześpiewa,

Ten swego Stwórcę miłuje goręcej!
I tak wydali walkę w cześć Jehowy:
Święty wyznawca i śpiewak gajowy.

Nr. 3.
SŁOWIK.

Nie wam, nie wam,
Dolecieć tam,
Gdzie nasza pieśń dostrzeli:
Nad piętra chmur,
Gdzie pieją chór
Ptaszkowie i anieli!

FRANCISZEK.

On sam nauczył pieśni
I ptaszka, i cheruba!
Nie wam, śpiewacy leśni,
Nie wam, niebiescy, chluba!
Panu samemu cześć,
Panu samemu sława!
On pieśniom daje treść,
On dźwiękiem je napawa!

SŁOWIK.

Znam pieśń człowieczą, znam:
To twardych słów igraszka!
Ludzie, nie wam, nie wam
Pieśnią prześcignąć ptaszka!

FRANCISZEK.

Bracie, śpiewaku drzew!
Człek się nie upokorzy:
Silniejszy jego śpiew
Nutą miłości Bożej!

SŁOWIK.

Ptaszkowa modlitwa strzelista, głęboka!
On Pana ogląda w widniejs&ym zakresie,

On cuda natury ogląda z wysoka,
Modlitwę na skrzydłach do Niebios doniesie,
Bez egoizmu plam,
A wy śpiewaną prościej!...
Ludzie, nie wam, nie wam
Prześcignąć nas w miłości!

FRANCISZEK.

Bracie, śpiewaku kniej!
By godnie kochać Pana,
Wy macie środków mniej,
Bo ptaszkom łza nie dana!
My czujem tylko sami
Urok miłości Bożej:
Gdy człowiek, zlany łzami,
W ziemskim się prochu korzy,
Myślą przebiega góry,
Nurtuje otchłań wody.
Przebija czarne chmury,
Leci na księżyc młody,
Do gwiazd, do mlecznych dróg,
I widzi ze wszech stron,
Że wszędzie Bóg!
Że wszędzie On!
On w chwale majestatu
Założył wszędzie tron;
W słońcach i pyłkach kwiatu,
Wszędzie On!
Zawsze On!
A chcecie ujrzeć Mocarza,
Co słowem światy utwarza?
Patrzcie na jej góry szczyty!
Stroma, straszna ze wszech stron!
Tam człowiek na krzyż przybity:
To On!
Z pod cierniowej korony krew z czoła mu tryska;
Ciżba widzi w nim lichy cel urągowiska.

Błaga o kroplę wody przykowan do drzewa;
A z rozdartej swej piersi zdroje krwi wylewa,
Zdroje łaski dla ludzi — i w skonaniu chwili
Modli się za oprawców, co go umęczyli!
Kiedy patrzą nań ciekawi,
Gdy się znęca zgraja sług,
Okiem światu błogosławi:
To On... to Bóg!
To miłość Boża, to Duch wcielony!...
O gdzież te słowa? o gdzież te tony?
Gdzie jest piosenka, co w rym posplata
Tę wielką miłość (Boga do świata?...
Kocham Cię, Boże, całą istotą!
Tłumne uczucia piersi mi gniotą,
Tysiące hymnów szumi w mej głowie;
Lecz nie wyśpiewam, lecz nie wysłowię!
Najwyższa pieśnią, gdy w proch się korzę,
Jęcząc ze łzami: Kocham Cię, Boże!

Nr. 4.
RECITATIVO.

Ukląkł Franciszek w niebieskim zachwycie,
Oczy wytężył ku Niebios oddali.
Zda się, że z piersi uleciało życie;
Ono się tylko w głębi serca pali.
Twarz mu się mieni gorącem, to zimnem,
Snadź kipi w myślach to radość, to trwoga.
Pierś uroczystym kołysze się hymnem,
Którego żaden nie słyszy prócz Boga.
A słowik, siedząc na gałęzi drzewa,
Wysiłek człeka uważa z oddali,
Jedną piosenkę szczebiotliwie śpiewa,
Jedną modlitwą Pana Boga chwali.

SŁOWIK.

Ja znam, ja znam
Moich piosenek skalę:

Nie nam, nie nam
Śpiewać o Bożej chwale!
Czuł ziemski pył,
Że mu na ziemi ciasno:
W górę się wzbił,
Upadł pod pieśnią własną.
Ptaszkowie my
Mędrsi od ziemskich dzieci!
Jak dusza śni,
Tak się piosenka kleci.
Bez żadnych zmian
Ciągniemy hymn zaczęty:
Tyś Bóg, Tyś Pan,
Ty Święty, Święty, Święty!

RECITATIVO.

I na promieniach porannego słońca
Płyną słowika czarodziejskie tony.
Cała natura powtarza bez końca:
„O Święty, Święty! o nieogarniony!”
I cichy wietrzyk, i jeziora fala,
I stare dęby, i chmurki w lazurze,
Stworzenie chórem Jehowę wychwala,
Słowik rej wiedzie w przyrodzenia chórze.
Wtem z poza gaju, z nad wodnej wilgoci,
Echem przepływa pieśń ziemskiego świata.
Z blizkiego zamku, gdzie się wieża złoci,
Odgłos piosenek biesiadnych dolata.
Zbliża się, zbliża — to z hucznej biesiady
Wraca rycerstwo i orężem dzwoni;
Za nimi spieszą minstrelów gromady
Z piosenką w ustach, z harfami we dłoni.
Z wesołym śmiechem postępuje rzesza,
Słychać jej łoskot od wąwozów góry;
Echo jej pieśni swawolnie się miesza
Z uroczystymi hymnami natury.

Nr. 5.
PIEŚŃ.

JEDEN Z RYCERZY.

Hej! niemasz na świecie, jak życie rycerza!
Gdy walczy w turnieju, gdy goni na ostrze.
Gdy piersi uzbroi, gdy ciosy wymierza,
Gdy sztandar swej ziemi nad wojskiem rozpostrze,
A wrogów toporem nasiekłszy do syta,
Do zamku swych przodków zajeżdża gromadą;
Tam każdy rycerza wesoło powita,
Dziewica uśmiechem, trubadur balladą,
I rusza do kniei polować na zwierza!
Hej! niemasz na świecie, jak życie rycerza!

CHÓR.

Hej! niemasz na świecie, jak życie rycerza!

JEDEN Z RYCERZY.

Hej! niemasz na świecie, jak życie rycerza!
Niedźwiedzia lub dzika gdy wbije na ostrze,
I z łowów na powrót gdy w trąbkę uderza;
Gdy sztandar gościnny nad zamkiem rozpostrze;
A potem z drużyną, przy pełnym puharze,
Braterstwo ucztuje dni całe,
Przywoła minstrelów, opiewać im każe
Kochanie zwycięstwo i chwałę,
I nowe wyprawy na wrogów zamierza!
Hej! niemasz na świecie, jak życie rycerza!

CHÓR.

Hej! niemasz na świecie, jak życie rycerza!

JEDEN Z MINSTRELÓW.

Hej! niemasz na świecie nad życie minstrela!
On śpiewa na dworach mocarzy,
On sercom zbolałym radości udziela,
On mężnych do boju rozżarzy.
Powiernik miłości i bicia serc świadom.
Sercami, jak zechce, tak włada;

Gdzie przybył — sąsiedzi donoszą sąsiadom,
I zaraz zakipi biesiada:
Bo przybył z pieśniami posłannik wesela!
Hej! niemasz na świecie nad życie minstrela!

CHÓR RYCERZY.

Niech żyje pogromca i wrogów, i zwierza!

CHÓR MINSTRELÓW.

Niech żyje z pieśniami posłannik wesela!

RYCERZE.

Hej! niemasz na świecie nad życie rycerza!

MINSTRELE.

Hej! niemasz nad życie minstrela!

Nr. 6.
RECITATIVO.

Z brzękiem zbroicy, tętnieniem podkowy,
Z chórami pieśni, wedle uczty prawa,
Przeciągał orszak biesiady światowej,
Kędy Franciszek Bogiem się napawa.
Ocknął się, głośną obudzony wrzawą,
Uchylił głowę i uważnie słucha.
Takty piosenki bijące tak żwawo,
Nie były obce dla młodego ucha.
Cenił rycerzy, jak wszyscy spółcześni,
Jako obrońców kraju i Kościoła;
Kochał minstrelów, bo znając cel pieśni,
Wiedział, co nuta smutna i wesoła.
Do dźwięków wiersza, do muzyki grania
Namiętnym taktem jego piersi biły.
Bóg, co kraj ducha przed piewcą odsłania,
Rymotwórczemi obdarzył go siły.
Poczuł natchnienie ku świeckiej piosence,
Opiewać boje, łowy i puhary,
I mimo woli zadrżały mu ręce,
Jakby szukając dźwięcznych strun cytary,
Ale cytary pod ręką nie było,

Zatęsknion po niej, jak po cacku dziecię;
A tu natchnienie z nieprzepartą siłą
Wiodło myśl jego po tym pięknym świecie,
W krainę bojów, zwycięstwa, kochania,
Gdzie leży niwa dla pieśni bogata...
Dawno Franciszek sam sobie zabrania
Tych marnych uczuć znikomego świata;
A jednak serce rwało się ku ziemi,
Chciał swoje ziemskie wypowiedzieć żale:
Wybrał najświętszą pomiędzy ziemskiemi.
Pieśń o swym kraju i o jego chwale.
Więc chociaż z sobą nie miał swej cytary.
Głos wydać z piersi odważył się śmielej.
Dobrawszy słowa do muzycznej miary.
Taką pieśń posłał za echem minstreli:

Nr. 7.
PIEŚŃ FRANCISZKA.

Niema na świecie, niema,
Jak ta ziemia bogata!
Między morzami trzema
Króluje berłem świata.
Niemasz bogatszej strony,
Jako kraj mój rodzony.

Świat zdumiewa mocarka.
Wszystko zbiega się ku niej.
Rzym, Neapol, gród Marka,
To trzy kwiaty jej skroni.
Niemasz sławniejszej strony,
Jako kraj mój rodzony!

Tu, choć ziemia bez pracy,
Urodzajna i święta;
Tu najlepsi śpiewacy,
Najpiękniejsze dziewczęta.
Niemasz weselszej strony,
Jako kraj mój rodzony!

Łaski świeże a świeże
Płyną na nią jak rosa:
Tu najprawsi rycerze,
Tu najczystsze Niebiosa.
Niemasz szczęśliwszej strony,
Jako kraj mój rodzony!
O! jak chlubnie, jak miło
Wyznać przed światem Bożym,
Że się tutaj zrodziło.
Że tu głowę położym!
Bo niemasz milszej strony
Jako kraj mój rodzony!

Nr. 8.
RECITATIVO.

Kiedy tak mówił, uderzył blask słońca,
Jęknął dzwon ranny w poblizkim kościele,
Poważne echo o pagórki trąca,
Nad dolinami jako mgła się ściele.
Umilkło ptastwo, ścichnął wiatr w dąbrowie,
Ogarnął echo dzwon rozkołysany,
Jęcząc i mrucząc w uroczystem słowie:
„Módlcie się Panu nad pany!"
Ten jęk Franciszka duszę opamięta;
On przetarł oczy, badając, czy nie śni:
Witaj mi, dzwonów harmonio święta,
Co od światowej odrywasz mię pieśni!
Piękny jest wprawdzie mój kraj rodowity,
Nie dziw, że z piersi piosenkę wymami:
Ale piękniejsze są Niebios błękity,
Świętsza ojczyzna ponad błękitami.
Tam, tam daleko — tam dla pieśni droga!
Leć, duszo moja, do Boga, do Boga!

Nr. 9.
MODLITWA FRANCISZKA.

Panie, Panie, Boże mój!
Przebaczenie święte daj,

Żem na ziemski nucił strój.
Żem zanadto kochał kraj!
Żem na chwałę lubych stron
Śmiał oderwać pieśni ton!
Źródłem pieśni Tyś jest sam,
Tobie służy Hymnów treść;
Jam się ważył, choć to znam,
W inną stronę myśli wznieść!
Oto błaga ziemski syn
Przebaczenia swoich win!
Przebaczenie, Boże, daj
Za myśl ziemską w serca dnie,
Że gdy wspomnę ojców kraj,
Coś do pieśni duszę rwie!
A gdym Boga pieśnią czcił,
To zabrakło marnych sił!
Ziemska pieśni! dość już, dość
Być narzędziem ziemskich chwał!
Ty byś mogła w serce wróść, —
Bóg nie na to serce dał!
Och! już nigdy w cieniu drzew
Mnie nie skusi ziemski śpiew!

Nr. 10.
RECITATIVO.

Bóg przyjął świętą Ofiarę człowieka,
Ofiarę barda, co swe struny zrywa.
I oto słychać z wysoka, z daleka,
Muzyka jakaś dźwięczna, pieszczotliwa
Płynie z błękitu nad góry, nad gaje,
Drga w rdzeni drzewa, po gałązkach lata,
Głos się dla ucha znajomym być zdaje,
Przecież to dźwięki nie ziemskiego świata
Są tu i hymny, i ptasząt piosenka,
A wszystko zlane w tak cudnym doborze,
Że się, słuchając, mimowolnie klęka

I ucha od niej oderwać nie może.
Och! lecz nie każde śmiertelnika ucho
Godne słyszeć te święte rozgwary!
Trzeba być godnym miłością i skruchą,
Unieść się duchem przez potęgę wiary.
Bliżej... wyraźniej... nad gęstwiną drzewa
Tryskają tony dźwięczne i bogate:
To chór Aniołów nad Franciszkiem śpiewa,
By ziemskiej pieśni nagrodzić mu stratę.

Nr. 11.
CHÓR ANIOŁÓW.

Wesel się, synu człowieczy!
Pan kontent z ofiary twojej:
W zamianę znikomych rzeczy,
Muzyką Niebios cię poi.
Ona twe serce rozżarzy,
Od ziemskiej pieśni uleczy!
W chórze niebieskich pieśniarzy
Wesel się, synu człowieczy!

CHÓR SŁOWIKÓW.

Ej, drobniż my ptaszkowie,
Pieśnią wzruszamy las!
Modlimy się Jehowie,
Jako nauczył nas!
Ej, weźcie nas, Anieli,
Weźcie w niebieski chór!
Niech wasza pieśń wystrzeli
Aż pod obłoki chmur,
I tam, i tam,
U Niebios bram,
Odbije wtór!

FRANCISZEK.

Wobec ptaszka i Anioła,
Pieśń człowieka taka błaha!
Wtenczas tylko wzrosnąć zdoła,
Kiedy zaprzeć się nie waha,

Kiedy ziemskie minie cele,
Gdy miłością Bożą płonie,
Gdy się śpiewak krzyżem ściele,
Gdy wyciąga w Niebo dłonie!
Ja mizerny w mej pokorze,
Jednym hymnem wciąż zadzwonię:
Chwała Tobie, wielki Boże!
Chwała Tobie na Syonie!

Nr. 12.
CHÓR OGÓLNY.

Aniołów, i ludzi,
I ptasząt śpiewanie,
Niechaj się rozbudzi,
Niech głośną zostanie
Wszechświata modlitwa poranna;
Raz, drugi i trzeci
Nad ziemią zawiśnie,
I w górę poleci,
Na ziemię wytryśnie,
Jak deszczyk majowy, jak manna.
Niech w jedno uczucie
Połączy świat cały,
I zleje się w nucie
Potężna pieśń chwały:
Hosanna Królowi, hosanna!
On w piersiach Aniołów, i ludzi, i ptaków
Dał świętą potrzebę śpiewania.
Bóg mocy niebieskich jest Bogiem śpiewaków,
On Niebo przed nimi odsłania.
Więc kiedy nam piersi rozżarza i pali
Do pieśni ta chęć nieustanna,
Posłuszni natchnieniu będziemy śpiewali:
Hosanna Królowi, hosanna!

1857. Wilno.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Kondratowicz.