Frytjof (Tegnér, tłum. Wiernikowski)/Pieśń V
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Frytjof | |
Wydawca | nakład tłumacza | |
Data wyd. | 1861 | |
Druk | Jozafat Ohryzko | |
Miejsce wyd. | Petersburg | |
Tłumacz | Jan Wiernikowski | |
Tytuł orygin. | Frithiofs saga | |
Źródło | skany na commons | |
Inne | Cały tekst | |
| ||
Indeks stron |
Odpycha Ryng złote krzesło. — Skaldowie,
Drużyna od stołu wstają,
Czekając bacznie, jakie słowo powie
Pan, co go z mądrym Mimerem
I dobrotliwym Balderem
Północne ludy równają.
Kraj jego, gdyby gaj — bogów mieszkanie —
Nie słyszy oręża sczęku;
Bujnej murawy zielone posłanie
Świeżość dokoła rozlewa;
Wonnych róż majowe krzewa
Kwitną wszędy pełne wdzięku.
W bezstronnym sądzie, jak para dobrana,
Rygor, Łaska dzierżą szale;
Przez Pokój błogość, po kraju rozlana. —
W blasku słońca, niw jesienny
Obszar, w kłos odziany plenny,
Świetnie swe kołysze fale.
Ślimaki[1] czarną pierś nurzając w tonie
Białe skrzydła wytężają,
I śpiesznie dążą ku Ryngowej stronie
Z bogactwy różnorodnemi,
Które skarby jego ziemi
Zawsze hojnie opłacają.
Pokój Swobodę tu stale miłuje,
Nikt nie zna, co ucisk znaczy:
Ojca-monarchę lud cały szanuje;
Każdy kto na tyngu stanie,
Wynurzając swoje zdanie,
Smiało przed nim się tłumaczy.
Tak zim trzydzieści kraju Nordlandzkiego
Strzeże Ryng mądrością słynny;
Nikt bez pociechy nie wrócił od niego
Do swojej skały rodzinnej;
Co dzień w modłach ludu głosy
Imię jego szlą w niebiosy.
Król złote krzesło od stołu odpycha —
Czeka gromada życzliwa;
Król patrzy smutnie, z głębi duszy wzdycha,
I przed druhy walecznemi,
Co są murem jego ziemi,
W takie się słowa odzywa:
»W Folkwangu[2] — wysoko — na kraśnym dywanie
»Dziś moja siedzi małżonka;
»W pokrytym darniną, zielonym kurhanie.
»Co nad rzeką usypany,
»Leżą zwłoki Ukochanej
»A strzeże ich wonna łąka!
»Gdzież będzie druga, podobna jej żona?
»Piękności, cnoty wzór rzadki!
»Ona na niebie wesela używa,
»A tu, kraina strapiona
»Po niej się we łzach rozpływa;
»Tu dzieci tęsknią — do Matki!
»U Bela (nieraz go latem w mą stronę
»Przychylne wiatry przyniosły)
»Jest córa — chciałbym pojąć ją za żonę!
»Piękna! kibici wyniosłej!
»Z licem cudnem jak lilija
»W której zorza się odbija!
»Zamłoda wprawdzie — o, jej by się chciało
»Poigrać jeszcze z kwiatami —
»A jam odkwitnął... głowę moję całą
»Wieku prawica niemiła
»Już z włosów ogołociła
»I przyprószyła szronami!
»Lecz, jeśli Dziewczę oceni me cnoty
»I, nie bacząc, że skroń w bieli.
»Po zmarłej matce ubogie sieroty
»Do swego przytuli łona
»Chętnie Jesień zasępiona
»Z młodą Wiosną tron podzieli!
»Hejże do skarbców! złota z nich nabierzcie,
»A z dębowych szaf — klejnotów;
»Do arf skaldowie, przy poselstwie spieszcie!
»Bowiem bóg wasz[3] zawsze gotów
»Być tam, gdzie się bawią, grają,
»Gdzie ucztują, gdzie swatają.« —
Rusza poselstwo do Helga radośne,
Jedzie hucznie a buńczucznie;
Z nimi skaldowie, brzmiąc w arfy rozgłośne
Bohaterskie dzwonią pienia,
Spieszą nie czując znużenia,
Przed Helgiem stają niezwłocznie.
Do późnej nocy ucztują posłowie,
Trzy dni ciągnie się biesiada;
Nastał dzień czwarty — starszy poseł powie:
»Królu, racz nam dać odpowiedź,
»I tą odpowiedzią dowiedź,
»Czyś rad z oświadczyn sąsiada,
»Nam czas powracać.« — Helg ostry nóż chwyta,
Sokoła, źrzebca zabija;
Pyta wieszczbiarkę, ofiarnika pyta:
Czyli wola bogów sprzyja
Chęciom Rynga? czy wypada
Wydać siostrę za sąsiada?
Lecz słysząc zewsząd, kogo tylko bada,
I widząc, co każda wróży
Ofiara święta, posłom odpowiada:
Że nie wyda siostry swojej
Za ich króla; że się boi
Iść naprzekór woli bożej.
»Gdy tak, (trzpiot Halfdan śmieje się i mówi)
Żegnajcie wesołe gody! —
Żal, że nie jedzie ztąd król szarobrody
Sambym zacnemu Dziadowi
Chętnie pomógł wsiąść na konia
I w szczęśliwsze ruszać błonia,« —
Zjątrzeni męże wracają do domu,
I z poselstwa sprawę zdają;
A Ryng im krótko: »Jak z hańby i sromu
Otrząsa się Szarobrody,
I król Helg i Halfdan młody
Wkrótce nieźle to poznają!« —
I silnie mieczem w tarcze bije grzmiące.
Co na wzniosłej lipie wiszą;
Lud broń porywa — patrz, smoków tysiące
Kraśnogłowych morzem płyną;
Błysczą hełmy nad głębiną,
Z wiatrem kity się kołyszą.
Heroldy na bój wyzywają śmiele —
Helg woła gniewem przejęty:
»Ciągnie wróg silny — będąż straszne boje!
Tymczasem ja siostrę moję
Przed burzą zamknę w kościele
Ochroni ją Balder Święty!« —
Tam dni królewna pędzi niesczęśliwa,
Dumając o swoim losie;
Złotem, jedwabiem, w krosienkach wyszywa,
Łzy perłowe na pierś leje,
Na pierś śnieżną, co bieleje
Jak lilija w srebrnej rosie!
- ↑ Okręty kupieckie zwano powszechnie ślimakami (snäckar). Różniły się one od wojennych (od smoków) równie kształtem budowy, jak kolorem żagli, które u smoków były zawsze czarne, u ślimaków, białe. Łatwo tedy rozpoznawano jedne i drugie na morzu.
- ↑ O Folkwangu, pałacu Frei, patrz przyp. 1.
- ↑ brag — bóg Skaldów, (przyp. 6).