[318]XVII.
Garnek z mlékiem.
(podług Lafontaina).
Raz pracowita Magdeczka
Wydoiwszy białą krówkę,
Poszła z mlékiem do miasteczka
Zmienić nabiał na gotówkę;
I dziewuszka niosąc w garnku
Wiejski produkt, myśli sobie:
Sprzedam mléko na jarmarku,
Jaki taki grosz zarobię,
A gdy się grosiki zbiorą,
Kupię kokoszkę czubatą,
Która mi przez całe lato
Znosić będzie jajek sporo.
Z jajek na pierwszy początek,
Ledwie czas przeminie krótki,
Wyrośnie tuzin kurczątek,
W tłuste kury i kogutki;
Wszystkie sprzedam i to z zyskiem,
A gdy już ma dola taka,
Znowu w miasteczku pobliskiém
Kupię zdrowego prosiaka.
Doczekawszy się maciorki,
Wezmę za nią choć ze stratą,
Nowych groszy całe worki,
I nabędę krowę za to;
Wtedy z mojéj własnéj krówki,
Przybędą za parę latek,
Raźne wołki i jałówki
Do obory — ot dostatek!
[319]
Z czasem zabiegłość rozumna,
Da mi rolę i domeczek,
Przy nim pełne zboża gumna,
I z warzywem ogródeczek!...
Nie czując w złudzie uroczéj,
Jakie ciężkie niesie brzemię,
Wesoło sobie podskoczy,
A garnuszek bęc o ziemię...
Wszystko mléko się rozlało,
I z kurczątek, macior, krówek,
Roli, wołków i jałówek,
Nic niebogiéj nie zostało.
Jeszcze słówko. W całéj treści
Powiedzianéj wam bajeczki,
Wielka się nauka mieści,
Dla was miłe me dziateczki,
Taką ona: wszystkiem trudy,
Niczem marzeń szał dziecięcy;
Chroń co twoje, stroń od złudy,
Gdy masz trochę — nie chciéj więcéj.