Granice opodatkowania/Część I/V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Granice opodatkowania |
Wydawca | Towarzystwo Ekonomiczne w Krakowie |
Data wyd. | 1936 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część I Cały tekst |
Indeks stron |
Poprzednio, na końcu rozdziału III-go, wymienione były cztery możliwe sposoby rozpatrywania problemu granic opodatkowania. Jako pierwsze wymienione było badanie globalnej wysokości świadczeń na rzecz gospodarki publicznej w stosunku do wysokości dochodu społecznego, czyli w stosunku do sumy dochodów gospodarstw prywatnych. Jeżeli raz jeszcze powtórzymy za Ricardo’em, że «podatki jest to część dochodu krajowego... oddawana do rozporządzenia rządu», to wówczas pytanie można sformułować w sposób następujący: czy i ewentualnie jakie możemy odnaleźć kryterja, według których moglibyśmy oznaczyć, jaka część dochodu społecznego może być przeznaczona na zaspakajanie potrzeb zbiorowych?
Pytanie to jest niewątpliwie bardzo stare. Jest to prawdopodobnie jedno z najpierwszych pytań, jakie pojawiły się z chwilą, gdy zaczęto zastanawiać się nad problemami skarbowości w ogóle. Pytanie to zadawali sobie często już t. zw. kameraliści w wieku XVIII. Od czasów ówczesnych aż do dnia dzisiejszego nie brakuje usiłowań znalezienia ilościowej odpowiedzi na to pytanie, to znaczy odpowiedzi, któraby ilościowo określała, jaka część dochodu społecznego, 10%, 20% czy 30% może być odciągnięta od konsumcji indywidualnej jednostek gospodarujących i przeznaczona na rzecz gospodarki publicznej.
Odpowiedzi na tak sformułowane pytanie co do granic opodatkowania musiały być, rzecz prosta, zupełnie arbitralne. Sensem ich było odnalezienie tej ostatecznej granicy, której przekroczenie grozi już, mówiąc obrazowo, podcinaniem gałęzi, na której się siedzi, to znaczy grozi zmniejszeniem w przyszłości dochodów prywatno-gospodarczych, co musi wywołać również zmniejszenie i dochodów publiczno-gospodarczych. Zupełna arbitralność tych odpowiedzi wynika przede wszystkim z tego, że w ramach rozważań ogólnych równie wiele, a właściwie równie mało możemy znaleźć argumentów, uzasadniających 20%, czy też 30% w stosunku do dochodu społecznego, jako granicę opodatkowania. Zależnie od najrozmaitszych warunków w jednym wypadku zagarnianie przez gospodarkę publiczną, powiedzmy, 15% dochodów prywatno-gospodarczych może zostać przez jednostki gospodarujące odczute bez porównania dotkliwiej, niż w innym wypadku i w innych warunkach obciążenie tych dochodów świadczeniami na rzecz gospodarki publicznej w wysokości choćby nawet 30%.
Dla zilustrowania powyższego twierdzenia weźmy następujący przykład: przypuśćmy, że przeciętny dochód na głowę ludności w Polsce wynosi np. 500 zł. rocznie, przypuśćmy dalej, że przeciętny dochód na głowę ludności we Francji wynosi np. trzy razy tyle, to znaczy 1.500 zł. rocznie, a w Anglii np. sześć razy tyle, to znaczy 3.000 zł. rocznie. Przypuśćmy jeszcze, że przeciętne obciążenie świadczeniami na rzecz gospodarki publicznej wynosi na głowę ludności w Polsce np. 50 zł., we Francji 300 zł., a w Anglii 900 zł., to znaczy, że w procencie przeciętnego dochodu na głowę obciążenie to wynosi: w Polsce 10%, w Francji 20% i w Anglii 30%. Z zestawienia tego wynikałoby na pierwszy rzut oka, że obciążenie podatkowe w Polsce, liczone czy to w liczbach absolutnych globalnie lub na głowę ludności, czy też nawet w liczbach względnych, w procencie dochodu na głowę ludności, zawsze byłoby najniższe z grupy tych trzech państw. Czy możnaby zatem z powyższego zestawienia wyciągnąć wniosek, że wobec tak niskiego i bezwzględnego i względnego obciążenia można polskiego podatnika obarczyć jeszcze szeregiem nowych podatków? Wniosek taki byłby co najmniej ryzykowny.
Wyobraźmy sobie trzech ludzi o dochodach rocznych 500, 1.500 i 3.000 zł. i zbadajmy ich budżety. Tego rodzaju badania nie są nowością i od dawna są prowadzone między innymi i w Polsce. Wynika z nich, że w miarę, jak przesuwamy się od dochodów niższych do wyższych, możemy stwierdzić zawsze malenie procentu dochodu zużywanego na zaopatrywanie się w dobra t. zw. pierwszej potrzeby, a równolegle wzrost procentu dochodu przeznaczonego na zaspakajanie t. zw. potrzeb luksusowych. To powszechnie stwierdzone zjawisko możemy zastosować do podanego powyżej przykładu. Przypuśćmy zatem, że Polak na zaopatrywanie się w dobra pierwszej potrzeby wydaje rocznie 350 zł., to znaczy 70% jego dochodu pochłaniają wydatki na mieszkanie, ubranie i jedzenie, ponieważ zaś zaspakajanie jego potrzeb zbiorowych pochłania mu jeszcze 50 zł., pozostaje mu na zaspokojenie wszystkich innych potrzeb (kształcenie, rozrywki i t. p.) wraz z potrzebą kapitalizacji 100 zł. rocznie, czyli 20% dochodu.
Na zaspokojenie potrzeby mieszkania, jedzenia i ubrania Francuz wyda zapewne więcej, a więc np. 500 zł., to znaczy 33.33% swego dochodu. Świadczeń publicznych zapłaci on 300 zł. Na zaspokojenie wszystkich innych potrzeb oraz na kapitalizację pozostanie mu zatem 700 zł., czyli 46.66% rocznego dochodu. Anglik na jedzenie, mieszkanie i ubranie wyda, powiedzmy, 20% swego dochodu, to znaczy 600 zł. rocznie, podatków zapłaci 900 zł., na inne potrzeby wraz z kapitalizacją pozostanie mu więc 1.500 zł., czyli 50% jego rocznego dochodu.
Dopiero spojrzawszy od tej strony na zagadnienie obciążenia podatkowego w stosunku do dochodu możemy zorientować się w dotkliwości tych obciążeń, odczuwanych przez mniej i więcej zamożne społeczeństwa.
Już z tego krótkiego przykładu wyraźnie widać, jak trudne, a właściwie jak niemożliwe nawet jest znalezienie jakiejkolwiek ogólnej wskazówki co do optymalnego procentowego stosunku świadczeń na rzecz gospodarki publicznej do dochodu społecznego. Wszelkie próby ogólnego rozwiązania problemu granic opodatkowania na drodze znalezienia ilościowej odpowiedzi co do tego stosunku należy więc uznać za nie prowadzące do celu.