Historja Dziadka do Orzechów/Wuj i siostrzeniec

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas
Tytuł Historja Dziadka do Orzechów
Wydawca Księgarnia Polska Bernarda Połonieckiego
Data wyd. 1927
Druk Piller-Neumann
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Wanda Młodnicka
Tytuł orygin. Histoire d’un casse-noisette
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Wuj i siostrzeniec

Jeżeli który z moich młodych czytelników skaleczył się kiedy szkłem, wie, że to rana szczególnie nieprzyjemna, dlatego, że trudno się goi.
Marynia musiała cały tydzień leżeć w łóżku; wreszcie wyzdrowiała i mogła jak pierwej biegać po pokoju. Łatwo zrozumieć, że pierwsza jej wycieczka była do szklanej szafy, która przedstawiała zachwycający widok.

Szybę wprawiono, panna Emilja poukładała wszystko starannie. Folwark wśród zielonych drzew, lalki w ładnym pokoju. A wśród wszystkich tych skarbów, dziadek do orzechów uśmiechał się do Maryni z drugiej półki i pokazywał wszystkie zęby, jakby ich nigdy nie był wyłamał. Spoglądając tak na swego ulubieńca, pomyślała, że wszystko, co ojciec chrzestny opowiadał, nie było bajką, jeno rzeczywistą historją Amaranta Pięknosza i pani Myszosławy. Że dziadek musiał być siostrzeńcem konsyljarza, którego z Norymbergi sprowadził do ich domu.
— Dlaczego wuj nie przyszedł ci z pomocą, drogi panie Gryzorzeski? — mówiła Marynia, poglądając na swego protegowanego. Obojętność ojca chrzestnego tem bardziej martwiła Marynię, że pewna była, iż wszystkie lalki, które w bitwie z takiem poświęceniem słuchały pana Gryzorzeskiego jako wodza, wyniosłyby go z pewnością na godność króla lalek.
Teraz było w szafie zupełnie spokojnie, dziadek leżał w obojętnej rezygnacji.
— Panie Amarancie Pięknosz Gryzorzeski — rzekła Marynia — wiem już, kim jesteś, wiem, że doskonale mnie rozumiesz i znasz moje dobre względem ciebie zamiary. Bądź spokojny, uproszę wuja, aby ci dopomógł, niepodobna, aby ciebie opuścił, skoro mnie kocha nieco!
Tymczasem wieczór zapadł. Prezydent wszedł do pokoju z konsyljarzem Świdrzyckim. Panna Emilja zajęła się herbatą i cała rodzina rozmawiając wesoło, zasiadła koło stołu. Marynia przysunęła niski stołeczek swój do ojca chrzestnego i w chwili, gdy rozmowa umilkła, podniosła na niego swoje duże oczy, mówiąc:
— Wiem już, kochany konsyljarzu, że mój dziadek do orzechów jest twoim siostrzeńcem Amarantem Pięknoszem z Norymbergi. Został on królem lalek, jak to astrolog przepowiedział, i trwa w otwartej a zaciętej wojnie z Mysikrólem. Powiedz mi tylko, dlaczego nie przyszedłeś mu w pomoc, kiedyś udawał sowę, siedząc na zegarze. I teraz dlaczego opuściłeś go zupełnie?

Głośny śmiech całego towarzystwa przerwał jej mowę.
— Także coś! — krzyknął Staś — co ona wygaduje!
— Co ta dziewczynka wyplata za brednie? — rzekł ojciec chrzestny.
— Zbyt żywą ma wyobraźnię — odparła matka — wszystko to są jeszcze pozostałości gorączkowych przywidzeń.
— Najlepszy dowód tego — rzekł Staś — iż opowiada, jakoby moje huzary uciekły z placu boju, co nie może być prawdą!
Ale ojciec chrzestny uśmiechając się wziął Marynię na kolana i rzekł do niej łagodnie:
— Nie wiesz drogie dziecko na co się narażasz, obstając tak gorąco za dziadkiem do orzechów, gdyż Mysikról uważając go za mordercę swej matki, będzie go ścigał zawzięcie. W każdym razie nie ja, ale ty możesz go ocalić. Bądź tylko wierna i stała.

Ani Marynia, ani nikt z obecnych nie rozumiał słów ojca chrzestnego: prezydentowi zaś wydały się tak dziwnemi, że wziął przyjaciela za puls i rzekł:
— Mój drogi, połóż się do łóżka, gdyż musisz mieć gorączkę.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: Wanda Młodnicka.