Historja Dziadka do Orzechów/Koniec historji księżniczki Pirlipaty
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historja Dziadka do Orzechów |
Wydawca | Księgarnia Polska Bernarda Połonieckiego |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Piller-Neumann |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Wanda Młodnicka |
Tytuł orygin. | Histoire d’un casse-noisette |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Skoro tylko przybyli do stolicy, zostawiwszy Amaranta w hotelu, poszli oznajmić królowi, że naszukawszy się po całym świecie znaleźli nareszcie Krakatuka, ale o młodzieńcu, któryby go miał stłuc, nie powiedzieli ani słowa.
W pałacu była ogromna radość. Natychmiast posłał król po tajnego radcę, inspektora ruchu umysłowego, i rozkazał mu umieścić w rządowej gazecie odezwę, jako każdy kto ma dobre zęby może się zgłosić do pałacu, a po stłuczeniu orzecha otrzyma tysiąc dukatów.
Trzy tysiące pięćset kandydatów przypuszczono do tej pierwszej próby, która trwała ośm dni, a której jedynym wynikiem było niesłychana ilość połamanych zębów i pokruszonych szczęk.
Postanowiono zatem rozpisać drugi konkurs. Król oprócz pierw oznaczonej nagrody dodał jeszcze posadę dożywotniego prezesa akademji umiejętności i order złotej wiewiórki dla tego, kto potrafi zgryźć Krakatuka.
Współubiegający się mogli być analfabetami.
Druga ta odezwa sprowadziła pięć tysięcy kandydatów. Próba trwała czternaście dni, nie była jednak pomyślniejsza od pierwszej. Mnóstwo ludzi połamało sobie najlepsze zęby, zaś na orzechu nie było nawet śladu tych usiłowań.
Król popadł w rozpacz. Ponieważ nie miał następców płci męskiej, kazał ogłosić, że kto zgryzie Krakatuka otrzyma rękę księżniczki Pirlipaty wraz z dziedzictwem tronu. Jedyny warunek obowiązujący tym razem był ten, że konkurenci mieli być między ośmnastym a dwudziestym rokiem życia.
Obietnica takiej nagrody poruszyła świat cały. Kandydaci zaczęli się zjeżdżać z całej Europy i byliby ściągnęli ze wszystkich części świata, gdyby mechanik i astrolog nie osądzili, że nadszedł już czas przedstawienia Amaranta Pięknosza. Wyższej nagrody król nie był w stanie oznaczyć. Cóż mógł dać więcej?
Właśnie w dzień kiedy księżniczka kończyła szesnasty rok życia, oznajmiono nazwisko młodzieńca u dworu.
Stawił się on w towarzystwie wuja i astrologa.
Po raz pierwszy obaj uczeni ujrzeli księżniczkę od chwili gdy ją opuścili w kolebce i musieli przyznać, że nie wyładniała. Wtedy była okropna, teraz stała się wprost straszna.
Ciało jej rozrosło się bez żadnej proporcji. Potworna głowa porastała zjeżonemi włosami, zielone oczy, ogromne usta i bawełnista broda postarzały się tylko o lat piętnaście.
Ujrzawszy tego potwora brzydoty, biedny Amarant zadrżał i zapytał mechanika i astrologa, czy pewni są, że Krakatuk powróci piękność księżniczce, gdyż w razie nieudania próby on zrzeka się honoru małżeństwa i dziedzictwa tronu. Naturalnie, że obaj uczeni uspokoili wątpliwości młodzieńca, zapewniając, że Pirlipata w chwili gdy orzech będzie zgryziony, stanie się najpiękniejszą księżniczką na świecie.
Jeżeli widok księżniczki Pirlipaty przeraził nieszczęsnego Amaratita, to obecność jego wprost przeciwnie sprawiła wrażenie na czułem sercu księżniczki; gdyż ujrzawszy go zawołała uradowana :
— Ach! jakżebym pragnęła, żeby to on zgryzł orzech!
Na co wielka mistrzyni, wychowująca księżniczkę, rzekła ze zgorszeniem:
— Muszę uczynić uwagę Waszej Książęcej Mości, że nie przystoi, aby tak młoda i piękna księżniczka wyrażała głośno swoje życzenia w podobnych sprawach.
W istocie Amarant mógł śmiało zawrócić głowy wszystkim księżniczkom całego świata. Ubrany był w czamarkę z amarantowego aksamitu, szamerowaną złotem, buciki połyskujące przylegały jak malowane.
Szkoda tylko, że drewniany płaszczyk psuł nieco wrażenie całości, ponieważ jednak nosił go tak urodziwy młodzieniec, przemyśliwano u dworu, czyby takie płaszczyki w modę nie wprowadzić.
Dlatego też spostrzegłszy wchodzącego pięknego kawalera, każda z obecnych dam dworu powtórzyła w duchu to samo, co nieroztropna księżniczka wymówiła głośno, a nawet król i królowa życzyli sobie w głębi serca, aby Amarant zgryzł orzech.
Młodzieniec z pewnością siebie, zbliżywszy się do stopni tronu, skłonił się układnie, poczem z rąk Wielkiego Mistrza ceremonji wziął orzech, włożył go do ust i — krrrak! — strzaskał łupinę.
Następnie zręcznie wyłuszczył ziarno z włókien i podał je księżniczce z ukłonem pełnym wdzięku i uszanowania, a zamknąwszy oczy, zaczął cofać się wtył.
Szkaradny potwór znikł, a młoda osoba anielskiej piękności stała wśród dworzan. Twarz jej była niby lilje i róże, oczy błękitne, a złote włosy spadały w bujnych falach na śnieżne ramiona.
Natychmiast uderzono w trąby i kotły. Radosne okrzyki ludu wtórowały muzyce. Król, ministrowie, radcy i dwór cały, jak po urodzeniu księżniczki zaczęli tańczyć na jednej nodze i trzeba było skropić wodą kolońską twarz królowej, która zemdlała z zachwytu.
Nagła a gwałtowna wrzawa zmieszała Amaranta, który dla dopełnienia swego zadania miał cofnąć się o siedm kroków wtył, wszelako zapanował nad sobą i właśnie stawiał nogę dla dokończenia siódmego kroku, gdy nagle królowa myszy wpadła mu pod stopę, poślizgnął się i zaledwie nie upadł.
I niestety! Piękny młodzieniec stał się równie potworny, jak przedtem była księżniczka. Nogi mu ścieniały, krępy korpus zaledwie mógł unieść ohydną głowę, oczy zzieleniały i wytrzeszczyły się, usta miał od ucha do ucha, a piękną bródkę zmienioną w porost wełnisty.
Pani Myszosławy zdradziecki a zbrodniczy czyn został na miejscu ukarany. Pięknosz rozdeptał ją obcasem tak, że zdołała tylko zawołać — Kwik! jestem pomszczona! — i zdechła.
Natychmiast wezwano rękawicznika dworu, który ująwszy panią Myszosławę za ogon, wyniósł ją na śmietnik.
Wśród ogólnej radości nikt nie zajmował się Amarantem, księżniczka nie wiedząc wcale co zaszło, kazała przedstawić sobie młodzieńca.
Ale zaledwie rzuciła okiem na biedaka, zapomniała o przysłudze, jaką jej wyświadczył i zawołała:
— Za drzwi z tym szkaradnym dziadkiem do orzechów!
Natychmiast więc marszałek koronny wziął Amaranta za kołnierz i wypchnął go za drzwi.
Król rozgniewany, że ośmielono się przedstawić mu dziadka do orzechów za zięcia, zwalił całą winę na mechanika i na astrologa i zamiast wszystkich przyrzeczonych nagród, wygnał obu z kraju, dając im dwadzieścia cztery godzin czasu do przebycia granicy.
Trzeba było się poddać. Mechanik, astrolog i młody Pięknosz, zmieniony w dziadka do orzechów, opuścili miasto i udali się za granicę.
Skoro noc nadeszła, udali się dwaj uczeni ponownie po radę do gwiazd. Tu wyczytali, że młody Pięknosz będzie mimo wszystkiego królem, jego brzydota zaś zniknie, gdy osobiście będzie dowodził w bitwie, w której polegnie ostatni potomek pani Myszoslawy, Mysikról z siedmioma głowami, i gdy młoda dama pokocha go, nie zważając na brzydotę.
Zanim to wszystko nastąpić miało, młody Pięknosz, który jako jedynak właściciela opuścił magazyn ojcowski, wracał do niego jako — dziadek do orzechów.
Naturalnie, że rodzony ojciec nie poznał go, pytał tylko szwagra o losy syna, ten zaś odpowiedział mu, że królestwo nie chcieli się rozstać ze zbawcą księżniczki i że Amarant opływa u dworu w sławę i zaszczyty.
Nieszczęsny dziadek do orzechów, który głęboko odczuwał swą krzywdę, nie mówiąc ani słowa, czekał zmian, jakie mu przyszłość zapowiadała. Jedno tylko zauważyć było można, że wyszczerzał gniewliwie zęby na wuja, istotnego sprawcę jego nieszczęścia.