Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres V/9

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Okres V
Rozdział Uzbrojenia
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Uzbrojenia.

Tymczasem w W. Księstwie Poznańskiem we wszystkich prawie powiatach z wyjątkiem części powiatów, należących do rejencyi bydgoskiej, uzbroiła się ludność polska, a komitet narodowy, ciągle w myśli, że będzie organizowane wojsko polskie, polecił 27 marca sprawy wojskowe wydziałowi wojskowemu, w skład którego weszli: Józef Breza z Więckowic, w r. 1831 podpułkownik kwatermistrzostwa, kawaler krzyża złotego, Aleksander Guttry, Feliks Białoskórski, Aleksander Brudzewski, Sewery Mielżyński i Józef Bonawentura Garczyński.[1]
Garczyński urodził się 1805 roku w Duranowie pod Sochaczewem na Mazowszu, już 1822 r. wstąpił do wojska polskiego, a 1831 r. jako podporucznik 1 pułku liniow. piechoty otrzymał 15 kwietnia krzyż złoty, był w licznych bitwach, a w końcu został kapitanem i adjutantem brygady. Na emigracyi we Francyi poślubił Angielkę, pannę de Brondley-Luard, i założył browar, wyrabiając piwo angielskie i porter. Stęskniony za krajem, spieniężył swe przedsiębiorstwo, przybył do Księstwa i kupił folwark Mechnacz pod Kcynią, a zarazem trudnił się browarnictwem. W r. 1846 aresztowany, przesiedział rok w więzieniu.[2]
Wydział wojskowy starał się zaprowadzić jaki taki ład pomiędzy ochotnikami, dzieląc ich na bataliony i szwadrony.
Tymczasem w mieszkaniu poznańskiem p. Karolowej Stablewskiej panie polskie składały w ogromne skrzynie srebra stołowe, pierścienie i drogocenne klejnoty i przyspasabiały szarpie na przyszłą wojnę z Rosyą.
Dnia 29 marca wezwał komitet narodowy rodaków, aby nie tylko złoto i srebro, ale także surową wełnę, len i płótno na dery, wojłoki, sakwy i torebki nadsyłali do Poznania pod adresem członka Towarzystwa Dobroczynności Kolanowskiego lub też na ręce komitetów powiatowych.[3]
W mniemaniu swem utwierdzony został komitet narodowy przybyciem do Poznania pod dowództwem Henryka Szumana gwardyi polskiej berlińskiej czyli tak zwanego legionu akademickiego, któremu Minutoli dał 27 marca na piśmie pozwolenie udania się z bronią w ręku do W. Księstwa Poznańskiego.
Opuszczając Berlin, napisała owa gwardya pożegnanie do mieszkańców tamtejszych,[4] w którem mieściły się te słowa:
„Wracamy do kraju, aby się przygotować do ostatniej, najważniejszej walki, którą przebyć musim, do walki z potęgą ciemności, pychy i gwałtu, która od wieków była rodowym wrogiem naszym, do walki między wolnością i niewolą, do walki na śmierć.” Kończyło się zaś pożegnanie okrzykiem: Niech żyje wolność! Niech żyją ludy i ich braterstwo!”
Podpisali się: Szuman, dowódca gwardyi polskiej, W. Cybulski, były dowódca gwardyi polskiej, F. Małecki, A. Koczorowski, J. Wójtowski, J. Koźmian w imieniu wszystkich współtowarzyszów.
W Poznaniu powitał gwardyę przemową Karol Libelt, odpowiedział Szuman, poczem wyznaczono jej posterunek przy rogu Fryderykowskiej i Wilhelmowskiej ulicy. W Poznani wstąpili do niej synowie Hektora hr. Kwileckiego i Izabeli z hr. Taufkirchen, Kaźmierz i Władysław Kwileccy, oraz Zembrzaski z Królestwa.
Tego samego wieczoru, dnia 28 marca, ukazał się w Poznaniu Mierosławski. Przyjmowano go owacyjnie.
„Uroczysty pochód z chorągwiami polskiemi — pisała Gazeta Polska — uświetniło tym razem przyłączenie się strzelców miejskich i całej dotąd gwardyi miejskiej pod bronią. Jedni i drudzy wyszli za miasto naprzeciw oczekiwanemu naczelnikowi powstania z r. 1846, a niezliczony tłum ludzi obojej płci, wszelkiego wieku i różnych narodowości towarzyszył ich porządnemu szykowi. Powitawszy go przed miastem, prowadzono uwieńczonego nie już koło poczty, jak zwykle, ale przez plac Wilhelmowski (Teatralny) i ulicę Nową. Przeprowadzony z okrzykami do domu radnego, miejsca posiedzeń komitetu, miał mowę do licznie zebranego i pełnego entuzyamu ludu, powitawszy komitet i od niego powitany, został przyjęty do grona komitetu wojskowego.”
Do komitetu narodowego więc Mierosławski nie wstąpił, natomiast wydział wojskowy, choć bez wyraźnej nominacyi, powierzył mu kierunek uzbrojenia. Zajął się niem gorliwie, kazał sobie dokładnie donosić o postępach organizacyi na prowincyi, sam doglądał ćwiczeń kosynierów pod miastem i wpadł na dziwaczny pomysł budowania mechanicznych skrzyń z kosami i przyrządzania plecionek z witek wierzbowych dla zasłaniania strzelców.[5] Sądził, że dwa tygodnie wystarczą, by z pomocą Galicyi rozpocząć wojnę z Rosyą, przyczem liczył na poparcie niemieckiego ludu.
O mały włos byłoby nastąpiło wtargnięcie do Królestwa. Plan ułożył cichaczem jeden z członków wydziału wojskowego, poparł go Seweryn Mielżyński, a wykonać mieli Feliks Białoskórski i Józef Garczyński.
Białoskórski miał zebrać oddział w Pleszewskiem i ruszyć na Kalisz, Garczyński w powiatach mogilnickim, gnieźnieńskim i inowrocławskim i ruszyć w Płockie.
Garczyński zebrał 4000 ludzi w Trzemesznie, z których uformował 2 pułki kosynierów, 1 pułk jazdy i cztery kompanie strzelców. Pierwszym pułkiem kosynierów dowodził Czapski, obywatel z Gnieźnieńskiego, drugim oficer z r. 1831, jazdą Malczewski, pierwszą kompanią strzelców Wargocki, drugą Goślinowski, trzecią Idzi Szuman, czwartą Włodzimierz Karczewski.
Garczyński już był gotów ruszyć do Królestwa, gdy przybył Guttry i zawezwał go w imieniu Mierosławskiego, aby obóz założył w Wrześni. Tam więc pomaszerował Garczyński, pozostawiając w Trzemesznie 1000 ludzi pod majorem Słubickim.[6]
Władze wojskowe pruskie nie przeszkadzały Polakom. W Poznaniu mustrowali się publicznie na placach ochotnicy, oraz akademicy berlińscy, z których Mierosławski chciał utworzyć szkołę podchorążych. Ochotnicy salutowali pruskich oficerów. W Sulmierzycach podpułkownik Bonin, widząc ochotników mustrujących się pod dowództwem Makarego Nepomucena Murzynowskiego, kapitana wojsk Napoleońskich i kawalera legii honorowej, w r. 1831 dowódcy batalionu 1 pułku augustowskiego,[7] podjechał ku nim i zachęcał ich, aby się pilnie ćwiczyli. „Wspólnie — mówił — ruszymy przeciwko wschodniemu nieprzyjacielowi”, żołnierze zaś jego zawierali z ochotnikami braterstwo broni; pito do siebie i podawano sobie ręce.[8]
To samo powtórzyło się w Raszkowie.[9]
Nikt nie myślał o wojnie z Prusakami, myślał jednak komenderujący w W. Księstwie Poznańskiem generał Colomb o stłumieniu ruchu przemocą.
Już 22 marca wysłał Colomb pułkownika Brandta do ministra wojny generała Rohra,[10] po rozkazy. „Czemuż — zawołał minister — generał Colomb dawno nie stłumił ruchu? Jeśli Poznań powstanie, niech go zbombarduje!”[11] Poczem dał Brandtowi list, w którym upoważniał Colomba do zgniecenia rewolucyi![12]
Ale Colomb czuł się jeszcze za słabym. W Poznaniu było wojska 6000 ludzi. Landwerę poznańską powołano wprawdzie pod broń, ściągano także landwerę śląską i pomorską, ale wojska te jeszcze się nie zebrały. Colomb więc czekał spokojnie, nie troszcząc się o to, co Niemcy, żydzi i Polacy o nim mówili, nie zważając też na przedstawienia generała Steinäckera, który pragnął wystąpić zbrojnie przeciwko nim jak najprędzej.
Do tego parł też pułkownik Henryk Brand.
Urodzony 1789 r. w Prusach Zachodnich we wsi Laki, wstąpił po pogromie Prus pod Jeną do wojska polskiego i odbył kampanią hiszpańską, potem walczył po stronie polsko-francuskiej w r. 1812 i 1813. Pod Lipskiem ranny, dostał się do niewoli rosyjskiej. Odzyskawszy wolność, powrócił do szeregów polskich, ale gdy się dowiedział, że strony jego rodzinne weszły w skład państwa pruskiego, wystąpił z wojska polskiego i w r. 1817 został oficerem pruskim.
Brandt posiadał wyższe wykształcenie i towarzyską ogładę, nabytą w salonach polskiej arystokracyi, ale całkiem zapomniał o przeszłości swojej i o dawnych towarzyszach broni, nie miał zmysłu dla ówczesnych prądów wolnościowych i niczem innem nie był, jak, wedle wyrażenia ziomka swego Schmidta, prostym niemieckim landsknechtem, który służył każdemu panu.
Colomb zadawalniał się chwilowo wysyłaniem ruchomych kolumn, które, gdzieby mogły dotrzeć, miały przywracać widome znaki panowania pruskiego, a przedewszystkiem śledzić Polaków.




  1. Gazeta Polska, nr. 6.
  2. Pamiętnik Garczyńskiego. Dziennik Poznański. R. 1895. Tarnowski St. Księga pamiątkowa, nr. 214.
  3. Gazeta Polska, nr. 7.
  4. Tamże.
  5. Moraczewski J. Wypadki poznańskie 1848 r., str. 51.
  6. Pamiętnik Garczyńskiego. Dziennik Poznański R. 1895, nr. 214.
  7. Schmidt H., str. 165.
  8. Schmidt H., 165. Pamiętnik Łukomskiego.
  9. Lipski A. Beiträge zur Beurtheilung der Ereignisse im Grossherzogtum Posen im J. 1848, I, 33-34.
  10. Następcą jego był od 29 marca generał Reyher.
  11. Brandt H. Aus dem Leben des Generals der Infanterie Dr. Heinrich von Brandt. Berlin 1882. III, 30 i n.
  12. Schmidt 129.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.