Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres V/10

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Okres V
Rozdział Wroga postawa Niemców. Wojsko pruskie
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Wroga postawa Niemców. Wojsko pruskie.

Gdy się to dzieje, obiera 29 marca komitet narodowy stosownie do reskryptu ministra spraw wewnętrznych z 26 marca komisyą dla przygotowania reorganizacyi W. Księstwa Poznańskiego. Komisyą składali Libelt, Maciej Mielżyński, Antoni Kraszewski, Brodowski, Gustaw Potworowski, ks. Prusinowski, radca sądu Gregor, asesor rejencyjny Leon Szuman i Palacz. Z Niemców powołano do niej nadburmistrza poznańskiego Naumanna i radcę sądu ziemiańskiego Boya. Komisya natychmiast po ukonstytuowaniu się odbyła posiedzenie pod przewodnictwem naczelnego prezesa Beurmanna. Polacy trzy przedłożyli żądania: po pierwsze utworzenie polskiego korpusu wedle wzoru pruskiego z oficerami, znającymi język polski, i generałem Polakiem, powtóre oddalenie wszystkich niemiłych urzędników, nowe ukształtowanie W. Księstwa Poznańskiego przez Komisarza cywilnego polskiej narodowości, oraz przywrócenie obieralności radców ziemiańskich i zaprowadzenie obieralności komisarzy obwodowych, po trzecie zaprowadzenie języka polskiego jako urzędowego z zastrzeżeniem, iż każdemu Niemcowi wolno będzie własnego używać języka.
Obydwaj obecni Niemcy złożyli oświadczenie, że „w interesie niemieckiej ludności nie mogą stawiać takich wniosków, że jednak są zdania, iż jeśli nastąpi reorganizacya kraju w polsko-narodowym duchu, w przypuszczeniu takiej reorganizacyi z niemieckiego stanowiska sprzeciwiać im się nie należy.”[1]
Ale, chociaż sejm berliński, który się zebrał 2 kwietnia, w adresie do króla umieścił te słowa: „Z radością witamy rozkaz W. K. Mości, zapowiadający W. Księstwu Poznańskiemu reorganizacyą narodową,” Niemcy poznańscy, podżegani przez urzędników, przyzwyczajonych do gnębienia Polaków, a teraz obawiających się o utratę panowania i urzędów, przeciwko tej reorganizacyi wystąpili.
Pochop wyszedł z Bydgoszczy.
Dnia 25 marca ogłosiła rejencya bydgoska, że nikogo nie należy słuchać, krom pruskich urzędników. Zaraz nazajutrz wydali Niemcy bydgoscy gorącą odezwę do swych ziomków, aby wszędzie śmiało występowali jako Niemcy. 27 marca zaś wysłali do króla petycyą o wcielenie miasta Bydgoszczy do Rzeszy niemieckiej. Utworzyli też niemiecką straż bezpieczeństwa, oraz komitet „dla obrony pruskich interesów” w W. Księstwie Poznańskiem. Polski komitet, który się w Bydgoszczy naprędce zawiązał, musiał opuścić miasto.
Za przykładem Bydgoszczy poszły inne miasta rejencyi bydgoskiej, jak Piła, Szubin, Wyrzysk, Łobżenica, Chodzież, Ujście, Margonin, Trzcianka, Wieleń, Radolin, a w rejencyi poznańskiej: Szamotuły, Oborniki, Rogoźno, Lwówek, Obrzycko, Sierakowo, Leszno, Rawicz, gdzie bardzo niemiłego przyjęcia doznali dnia 28 marca Wilczyński, Budziszewski, Koczorowski i Jankowski, gdy chcieli tam zawiązać polski komitet, Bojanowo, Górka, Jutrosin, Poniec i Sarnowa zażądały wcielenia do Śląska, Międzyrzecz zaś, Babimost, Trzciel i Skwierzyna do Brandenburgii.
Były to wszystkie miasta, które Polakom zawdzięczały swe powstanie i przywileje!
A z jaką to nienawiścią występowano przeciwko Polakom!
W Lesznie, zamieszkałem przez bardzo wielu urzędników i żydów, którzy, stanowiąc prawie połowę mieszkańców, pod względem oświaty przypominali jeszcze żydów z wieków średnich, okazywano od samego początku wielką niechęć ku sprawie polskiej. Zrywano z głowy czy to szlachcicowi czy włościanowi czapki i kokardy i wrzucano w błoto. Takiego naigrawania doznał jeden z dobroczyńców miasta, Leon hr. Mielżyński, który ani się spodział, a już czapka jego walała się w rynsztoku.[2] Profesorowi Adamowi Karwowskiemu i dr. Janowi Metzigowi, gorącemu przyjacielowi Polaków, wyprawiono kocią muzykę, odgrażano się nawet na dr. Henryka Szerbla, tłomacza Kirdżalego Czajkowskiego na język niemiecki, żyda, mającego się z Polaka, a gdy Hipolit Szczawiński, były oficer jazdy kaliskiej z roku 1831, dziedzic Brylewa, przybył do Leszna jako komisarz polski i chciał zatknąć chorągiew narodową na ratuszu, rozwścieczone pospólstwo byłoby go zabiło, gdyby go nie byli ocalili profesor Karwowski i major Bialke. Skończyło się na zdarciu mu z głowy kokardy narodowej, którą wrzucono w błoto, za otrzymali mieszczanie dnia 24 marca pochwałę od generała Colomba.[3]
W Krotoszynie, gdzie komitet narodowy przestrzegał porządku i bezpieczeństwa mieszkańców, po większej części Niemców i żydów, wpadł motłoch niemiecki i żydowski do domu, w którym ów komitet zasiadał i byłaby się sprawa smutno skończyła, gdyby oddział żołnierzy nie zabrał członków komitetu na ratusz. Wypuszczeni stamtąd i prowadzeni przez wojsko, nie uszli przecież prześladowania; obywatel Stablewski został raniony w głowę kamieniem.[4]
W Poniecu zbiło pospólstwo Horstiga, dziedzica Wenkowy, i komisarza Doerfera z Widaw za to, że się ujęli za wieśniakiem, któremi piwowar Kosmal zdarł kokardę polską i podeptał nogami.
Z Czarnkowa uciekł znienawidzony radca ziemiański Juncker von Ober-Conreuth, tłomacząc ucieczkę swoją przezornością polityczną i wojenną, która mu nawet most na Noteci zebrać nakazała, chociaż nikt ani jego osobie, ani niczyjej nie zagrażał, i czemprędzej utworzył z kolonistów niemieckich zatęp 800 zbrojnych ludzi, wysyłając nadto sztafety o spieszną pomoc do komend wojskowych w Pile, a nawet do generalnych komend w Szczecinie i Frankfurcie nad Odrą. Miejsce jego zajął komisarz polski, Pantaleon Szuman. Ale niebawem powrócił landrat na czele owych kolonistów niemieckich i wyparł z miasta polski komitet i zbierających się tamże ochotników.[5]
Tak samo napadli koloniści na Samostrzel i wypędzili dziedzica Ignacego hr. Bnińskiego wraz z jego służbą.
I wojsko tchnęło nienawiścią do Polaków.
Gdy w Gnieźnie obradowali obywatele polscy i sołtysi, wszedł kapitan na czele oddziały wojska do sali i zakazał dalszych obrad. Za nim przyszedł pułkownik 14 pułku piechoty, zarzucił zgromadzonym, że wywołują w mieście niepokój, rozkazał bić na alarm, obstawił wojskiem ratusz, rynek i wszystkie do niego prowadzące ulice i gwałtem lud rozpędzał. Prezes komitetu narodowego, dr. Tyc, chciał się rozmówić z generałem, ale go aresztowano i poprowadzono na odwach. Aresztowano również komisarza powiatowego Sobeskiego, a osoby, zgromadzone na sali ratuszowej, trzymano pod strażą wojskową przeszło godzinę, a potem rozpędzono, grożąc, że odpowiedzą za wszystkie wypadki późniejsze.[6]
Dnia 27 marca otrzymał z poduszczenia dzierżawcy Kühna i indendanta Jamroskiego z Strzelna oddział, składający się z 11 jazdy i 9 piechoty, rozkaz aresztowania w Stodołach pod Strzelnem dzierżawcy probostwa Piotra Brackiego, który wraz z obywatelem Laskowskim zdjął był orła pruskiego w Strzelnie, ale zresztą żadnych nie dopuścił się wykroczeń. Oddział przybył do Stodoł 31 marca. Gdy na wezwanie owych żołnierzy Bracki wyszedł bezbronny z stodoły, zastrzelono go, żonę jego bito kolbami w piersi i głowę, związano powrozami i wleczono przez kilka dni wśród poniewierań z miejsca na miejsce.[5]
W Pakości w tymże czasie strzelali żołnierze do mieszczanina Antoniego Mieczkowskiego.[7]
Dnia 5 kwietnia przejeżdżało przez Łabiszyn 28 młodych Polaków z Królestwa w zamiarze zaciągnięcia się do szeregów narodowych, przekonani bowiem byli, że rząd pruski formuje wojsko polskie. Jechali konno, kłaniając się w prawo i w lewo. Luzem prowadzono za nimi 7 wierzchowców, a na czterokonnym wozie wieziono 14 strzelb, kilka pałaszy i kilka par pistoletów. Zaledwie wyjechali z miasta, napadli na nich Blücherowscy huzarzy pod dowództwem porucznika Zittwitza i poczęli strzelać do bezbronnych i siec ich pałaszami. Część zdołała uciec, ale 10 ciężko raniono i przywleczono do miasta. Tam żydzi z furyą rzucili się na nich, wyrywali im włosy z głowy, kopali nogami, tratowali i byliby ich dobili, gdyby dr. Gerpe i szlachetny Niemiec, leśniczy Bibow nie stanęli w ich obronie. Przybył wreszcie drugi oddział huzarów pod dowództwem rotmistrza Blüchera i żydów, którzy sobie najbardziej dokazywali, oddał pod straż.
Trzech Polaków z ran umarło. Byli to: Leon Lipiński, Antoni Dzierzkowski i Ignacy Sutkowski, resztę odesłano pod strażą i na szczęście pod dozorem godnego męża, komisarza obwodowego Borcharta, do Torunia.[8]
Od 4. kwietnia dopuszczał się oddział 21 pułku piechoty w Żninie i okolicy rozmaitych wybryków, a szczególnie dał się we znaki dziekanowi Kieramuszewskiemu w Górze. W mieście samem lżyli żołnierze i znieważali mieszkańców, zdzierali polskie kokardy, zrzucali polskie chorągwie, a kilka osób powlekli ze sobą do Bydgoszczy. Po trzech dniach opuścili miasto, ale dnia 9 kwietnia pojawił się znowu oddział tego samego pułku.
Właśnie lud po skończonem nabożeństwie wychodził z kościoła, gdy wypadł żołnierz z pobliskiego sklepu, rzucił się na najbliższego parobka i zdarł mu kokardę narodową. W tej chwili lud obstąpił żołnierza i bić go począł, czem kto mógł, to pięścią, to kijem, co widząc żandarm Poradowski zaalarmował wojsko. Ale i lud uderzył w dzwony na trwogę, a na ten znak niebawem kilkuset w kosy i widły uzbrojonych chłopów z wsi okolicznych stanęło pod miastem. Rozeszli się jednak spokojnie na wezwanie młodego a bardzo lubianego obywatela, Wiktora Potockiego z Kemblowa, syna p. Potockiej z Będlewa.
Już wojsko wychodziło z miasta, gdy nadbiegły od Góry kilkudziesięciu kosynierów. Potocki podskoczył ku nim, by ich także nakłonić do powrotu do domu. W tem przeszyty z tyłu kilku kulami, spadł z konia bez duszy. Wtedy dopiero nastąpiło starcie kosynierów z wojskiem. Dwóch chłopów padło, reszta uciekła.[9]
W tym samym dniu (9 kwietnia) dragoni pod wodzą dwóch oficerów wpadli do Mieściska i, choć nie zaczepieni, dali ognia do stojącego przed kościołem ludu. Zabito sołtysa z Żabiczyna, a żonę jego ciężko zraniono. Na strzały odpowiedziała strzałami gwardya miejska, poczem dragoni cofnęli się.[10]
I w samym Poznaniu dopuszczono się gwałtów. Dwom towarzyszom z legionu akademickiego, Rudzińskiemu i Koralewskiemu żołnierze wyrwali broń z ręki, sponiewierali ich i ciężko poranili, a jednak kara ich za to nie spotkała.[11]
Także na Szumana i Zembrzuskiego napadali żołnierze i byliby ich zabili, gdyby ich nie był uratował major v. Voigst-Rhetz.[12]
Szczególną dzikością odznaczała się landwera śląska i pomorska. I tak 4 kwietnia przyłożyli landwerzyści pani Brodzkiej z Gąsarzewa, w poważnym znajdującej się stanie, bagnety do piersi, aby ją zmusić do złożenia kokardy narodowej, w Filadelfii pod Dobrzycą wyciągnęli 10 kwietnia starego i chorego rotmistrza polskiego Lizaka z łóżka, oplwali go i sponiewierali, tak samo w samej Dobrzycy znieważyli 74 letniego Kaspra Krzypińskiego, szewca Wilhelma Wilgockiego, Ignacego Szokalskiego, Nepomucenę Matecką i jej córkę i wielu innych, bijąc kolbami i żgając bagnetami a 8 kwietnia w Swarzędzu porucznik z 20 żołnierzami rozkopywał groby na cmentarzu i otwierał trumny, szukając broni.[13]
„Landwera — pisze H. Schmidt[14] — czyniła wszystko, by wyobrażenie o wyższości kultury niemieckiej, jakie rząd wpoił był Polakom, zniszczyć do szczętu, a zarazem sławę wojenną państwa dotkliwie obniżyć. Ci ludzie mniemali, że z rewolucyi w swój sposób mogą ciągnąć korzyści, dopuszczając się bezkarnie nieposłuszeństwa, plądrowania i buntu. Chociaż leniwi, nieudolni i tchórze, sądzili, że nieskończenie wyżej stoją od niepozornego przeciwnika, i tak wysoko cenili własne osoby, że uważali wszystkich Polaków za chałastrę, niewartą życia jednego landwerzysty. W tem mniemaniu utwierdzało ich pospólstwo niemieckie i żydowskie w Poznaniu, które tych sławetnych ludzi, występujących tak odmiennie od wyższych oficerów pruskich, uważał za swych naturalnych obrońców. Żydzi zwłaszcza spajali ich wódką i podżegali przeciwko Polakom…”
Co chwila — pisze generał Brandt[15] — nadchodziły skargi, że znieważano polskich żołnierzy, zdzierano im kokardy, następowano na ostrogi, łamano szable. I po większej części wina była po stronie naszych ludzi, których Niemcy, a zwłaszcza żydzi, podżegali.”
Nie wszędzie jednak byli żydzi wrogo dla Polaków usposobieni. I tak w Miłosławiu, gdzie dnia 21 marca w pierwszych chwilach niespokojności pokrzywdzono żydów na towarach, którą to krzywdę wynagrodził im komitet powiatowy, ofiarowali z własnej woli Polakom 100 talarów na pierwsze potrzeby, a gdy przybyli tam polscy ochotnicy, starozakonni Wolff, Cohn Rabbi, A. Kayser i Aleksander Mendelsohn napisali dnia 11 kwietnia piękny list do dowódcy Ludwika Jabłkowskiego, oficera z roku 1831 i złożyli koszule, prześcieradła, ręczniki, kaftany, kilkanaście sztuk płótna, kilkadziesiąt par butów itd. „na ołtarzu wspólnej Matki Ojczyzny,”[16] za co im publicznie złożyli podziękowanie Jabłkowski, dowódca pułku 1. powiatu poznańskiego, Wroniecki, dowódca 1. batalionu, i Dobrogojski, dowódca 2. batalionu.
W Nowemmieście, gdzie stał oddział ochotników polskich, zaprotestowali w imieniu synagogi Louis Brandt, i Haiman Frainkel stanowczo dnia 25 kwietnia przeciwko rozsiewaniu wieści o rzekomem prześladowaniu przez Polaków niemieckiej i żydowskiej ludności. „Żydzi — pisali — my, co kiedyś prześladowani od całego świata w tej szlachetnej Polsce znaleźliśmy przytułek i gościnne przyjęcie, tak to odwdzięczamy się Polakom? Hańba nam, że miasto wdzięczności, Polacy czarnej doczekali się od nas niewdzięczności! Gdzież lud polski popełnił nadużycia? Oto tam, gdzie pruskie żołnierstwo, podbechtawszy żydów, wspólnie z nimi prześladowało ten naród uciśniony”.[17]




  1. Zur Beurtheilung der polnischen Frage itd., str. 30-31.
  2. Gazeta Polska, nr. 7.
  3. Karwowski St. Wspomnienia podchorążego z r. 1831. Lwów 1891, str. 137.
  4. Gazeta Polska, nr. 9.
  5. 5,0 5,1 Gazeta Polska, nr. 14.
  6. Brodowski itd. Zur Beurtheilung itd. str. 6.
  7. Brodowski itd. Zur Beurtheilung itd., str. 56.
  8. Gazeta Polska, nr. 17 i 19. Schmidt H. 181.
  9. Brodowski itd. Zur Beurtheilung itd. str. 57.
  10. Brodowski itd. str. 57.
  11. Gazeta Polska, nr. 19, 21.
  12. Szuman H. Wypadki z r. 1848.
  13. Brodowski itd. Zur Beurtheilung itd. str. 56-58.
  14. Die polnische Revolution, 149.
  15. Aus dem Leben des Generals der Infanterie Dr. Heinrich von Brandt. III, 53.
  16. Gazeta Polska, nr. 22.
  17. Gazeta Polska. R 1848, nr. 31.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.