Hrabina Charny (1928)/Tom IV/Epilog I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Hrabina Charny
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1928-1929
Druk Wł. Łazarski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La Comtesse de Charny
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
EPILOG.
I.
CO ROBILI ANIOŁ PITOUX I KATARZYNA BILLOT DNIA 15 LUTEGO 1794 ROKU.

W rok przeszło po wyjeździe Gilberta:, Sebastjana i Billota, podczas pięknego i mroźnego poranku, straszliwej zimy 1794 roku, trzysta lub czterysta osób, to jest szósta część prawie ludności Villers-Cotterets, oczekiwała na placu przed pałacem i w dziedzińcu merostwa, wyjścia dwojga narzeczonych, których dawny nasz znajomy pan Longpre przysposabiał na małżonków.
Tą parą narzeczonych byli: Anioł Pitoux i Katarzyna Billot.
Niestety! potrzeba było bardzo ważnych wypadków, aby uczynić panią Pitoux dawną kochankę wice-hrabiego de Charny, matkę małego Izydora. Te wypadki, każdy opowiadał i objaśniał na swój sposób: ale w jakikolwiek sposób je opowiadano i tłomaczono, zawsze głosiły one z chwałą poświęcenie się Anioła Pitoux i roztropność Katarzyny Billot.
Ogłoszono konfiskatę dóbr emigrantów, a że Billot i Gilbert uznani zostali za emigrantów, dobra ich wystawiono na sprzedaż. To samo stało się z dobrami hrabiego de Charny, zabitego w dniu 10-tym sierpnia, i z dobrami hrabiny, zamordowanej 2-go września.
Katarzyna musiała ustąpić z folwarku Pisseleu, uznanego za własność narodową. Pitoux chciał upomnieć się w imieniu Katarzyny; ale Pitoux stał się umiarkowanym i mógł ściągnąć na siebie podejrzenie; roztropni radzili mu, by nie sprzeciwiał się ani czynem, ani nawet myślą, rozporządzeniem narodu Katarzyna i Pitoux udali się więc do Haramont.
Katarzyna zrazu powzięła zamiar zamieszkać, jak niegdyś, w szałasie ojca Clouis, ale skoro stanęła u drzwi ex-oficjalisty księcia Orleańskiego, położył on palec na ustach na znak milczenia i odmówił jej stanowczo przytułku.
Ta nieczułość pochodziła stąd, że miejsce było już zajęte przez księdza Fortier, który nie złożywszy przysięgi, skazany został na wygnanie i ukrywał się w dawnem schronisku Katarzyny.
Pozostawał dom ciotki Anieli w Pleux i mała chatka Pitoux w Haramont.
Nie można nawet było myśleć o mieszkaniu u ciotki Anieli, bo z postępem rewolucji stawała się coraz bardziej nieznośną, a nadto, coraz bardziej chudła, chociaż to wydawało się niepodobieństwem. Gdy kościoły pozamykano, upadło wynajmowanie krzeseł, główny dochód ciotki Anieli. Wyschnięcie źródła tych dochodów, uczyniło ją chudszą i swarliwszą niż kiedykolwiek.
Oprócz tego, tyle się nasłuchała od Biilota i Ludwika Pitoux o wzięciu Bastylji; tak często widziała, podczas wielkich wypadków paryskich, jak dzierżawca i jej siostrzeniec puszczali się nagle do stolicy, iż nie wątpiła, że rewolucja francuska prowadzoną była przez Ludwika Anioła Pitoux i Billota, obywatele zaś Danton, Robespierre, Marat i inni, byli tylko podrzędnymi agentami tych głównych przywódców.
Nie można więc było myśleć o umieszczeniu Katarzyny u ciotki Anieli.
Pozostawała mała chatka Ludwika Anioła Pitoux w Haramont. Ale jakże zamieszkać we troje w tej chatce, bez narażenia się na ludzką obmowę? Pitoux postanowił więc prosić o gościnność przyjaciela swego Dezyderjusza Maniquet; i tej mu zacny haramontczyk udzielił. Pitoux odpłacał mu się różnego rodzaju przemysłem.
Ale to wszystko nie zabezpieczało losu biednej Katarzyny. Pitoux miał dla niej względy przyjacielskie, miłość braterską; ale Katarzyna czuła to dobrze, że kochał ją nie jak brat, ani jak przyjaciel. Mały Izydorek czuł to także. Biedny chłopczyk, który nie znał swego ojca, kochał Ludwika Pitoux, jakby był kochał hrabiego Charny, więcej go może nawet kochał; bo trzeba przyznać, że Pitoux był wielbicielem matki, ale niewolnikiem dziecka. Można by powiedzieć, że ten biegły strategik zrozumiał, iż jeden był tylko sposób pozyskania serca Katarzyny, zapomocą dziecięcia.
Pośpieszmy dodać, że żadna rachuba nie plamiła czystości uczuć Anioła Pitoux. Pozostał on tem czem był, szczerym i przywiązanym chłopcem, a jeżeli zaszła w nim jaka zmiana z dojściem do pełnoletności, to ta chyba, że stał się więcej jeszcze poświęcającym i bardziej niewinnym niż kiedykolwiek. Wszystkie te przymioty wzruszały aż do łez Katarzynę. Czuła, że Pitoiux kochał ją gorąco, aż do uwielbienia, aż do fanatyzmu i mówiła sobie niekiedy, że chciałaby wynagrodzić tak wielką miłość, takie poświęcenie bez granic uczuciem tkliwszem od przyjaźni. Zwolna więc przyszło do tego, że biedna Katarzyna, czując się bez Anioła Pitoux, zupełnie osamotnioną na świecie; rozumiejąc, że gdyby umarła, biedne jej dziecko, znowu bez Pitoux zostałoby samo, zaczęła powoli przyznawać Aniołowi jedyną nagrodę jaka była w jej mocy oddanie mu swej przyjaźni i osoby.
Ponieważ jednak Pitoux, bynajmniej nie w nadziei nagrody tak był oddanym i kochającym, więc też, nie wiedząc o uczuciach Katarzyny, nie przestawał być oddanym jej i zakochanym w niej coraz więcej.
I byłoby to trwało aż do śmierci Katarzyny lub Pitoux, bez żadnego wzburzenia w uczuciach kapitana gwardji narodowej z Haramont. To też Katarzyna musiała przemówić pierwsza, tak jak przemawiają kobiety.
Jednego wieczora, zamiast podać mu rękę, podała mu czoło!
Pitoux myślał, że to przez roztargnienie. Zanadto był uczciwym człowiekiem, aby korzystać z zapomnienia. Cofnął się o krok, ale Katarzyna nie wypuściła jego ręki; przyciągnęła go do siebie i nadstawiła już nie czoło ale lica.
Pitoux zawahał się jeszcze bardziej.
Widząc to, mały Izydorek zaczął się śmiać i powiedział:
— Pocałujże mamę, ojcze Pitoux.
— Boże!... — szepnął Pitoux, pobladłszy, jak gdyby miał umierać.
I przytknął swoję zimne i drżące usta do lica Katarzyny.
Wtedy Katarzyna, wziąwszy swoje dziecię, złożyła je na rękach Anioła Pitoux.
— Daję ci dziecko, Pitoux... — rzekła, czy chcesz wziąć także matkę?
Pitoux uczuł zawrót głowy, przymknął oczy, przyciskał dziecię do piersi, upadł na krzesło i krzyknął z tą delikatnością serca, którą serce tylko ocenić może.
— O! panie Izydorze! o! mój drogi panie Izydorze, jakże cię kocham!
Izydorek nazywał go tatą Pitoux, ale Pitoux nazywał syna vicehrabiego de Charny, panem Izydorem.
Zgodziwszy się co do tego punktu, że Pitoux kochał jeszcze więcej Izydora niż Katarzynę, zaczęli mówić o małżeństwie.
Pitoux powiedział:
— Nie naglę cię, panno Katarzyno; będę czekał jak długo zechcesz, lecz jeżeli chcesz mnie uczynić nad wyraz szczęśliwym, nie odwlekaj zadługo.
Katarzyna naznaczyła na miesiąc czasu. Po trzech tygodniach, Pitoux w paradnym mundurze poszedł odwiedzić ciotkę Anielę, i oznajmić jej o swym bliskim związku z panną Katarzyną Billot.
Ciotka Aniela spostrzegła zdaleka idącego siostrzeńca i pośpieszyła zamknąć się coprędzej, ale Pitoux nie zawrócił od drzwi niegościnnych i zastukał do nich zlekka.
— Kto tam? — zapytała ciotka Aniela swym najchrapliwszym głosem.
— Ja, twój siostrzeniec, ciotko Anielo.
— Idź sobie, septembrzysto! — powiedziała stara panna.
— Przybyłem, kochana ciotko, aby udzielić ci wiadomości, która ucieszyłaby cię zapewne, ze względu na moje szczęście — ciągnął dalej Pitoux.
— I jakaż to wiadomość, jakobinie?
— Otwórz, to ci powiem.
— Powiedz mi przez drzwi; nie wpuszczam do siebie sankiulotów.
— A więc, cioteczko, żenię się.
Drzwi otwarły się, jak pod zaklęciem.
— I z kimże, nieszczęsny? — zapytała ciotka.
— Z panną Katarzyną Billot.
— Ah, nędznik! ah, niegodziwiec! — zawołała ciotka Aniela — żeni się z upadłą dziewczyną!.. Idź precz, nieszczęsny, przeklinam cię!
I majestatycznym gestem ciotka Aniela wyciągnęła obie swe zżółkłe i wyschnięte ręce na spotkanie siostrzeńca.
— Pojmuje ciocia zapewne, — powiedział Pitoux, że zanadto przyzwyczajony jestem do jej przekleństw, aby to ostatnie więcej mnie miało przejąć, niż inne. Grzeczność nakazywała mi zawiadomić cię o mojem małżeństwie; wypełniłem ją, pozostaje mi więc tylko pożegnać.
Powiedziawszy to, przyłożył po żołniersku rękę do kapelusza trójgraniastego, skłonił się pannie Anieli i poszedł w swoją drogę.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.