Hrabina Charny (1928)/Tom IV/Epilog II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Hrabina Charny
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1928-1929
Druk Wł. Łazarski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La Comtesse de Charny
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
II.
O WRAŻENIU, JAKIE WYWARŁA NA CIOTCE ANIELI WIADOMOŚĆ O MAŁŻEŃSTWIE SIOSTRZEŃCA JEJ Z KATARZYNĄ BILLOT.

Pitoux musiał także zawiadomić o swem przyszłem małżeństwie pana Longpré, na ulicy Ormet. Pan Longpré, nieuprzedzony tak bardzo, jak ciotka Aniela, przeciwko rodzinie Billot, powinszował kapitanowi pięknego czynu.
Pitoux był zdumiony, nie mógł pojąć, jakim sposobem, gotując sobie szczęście, mógł zarazem spełniać dobry uczynek.
Ułożono pomiędzy panem Longpré a Aniołem Pitoux, że w następną sobotę Katarzyna Billot i Pitoux, połączeni zostaną w merostwie.
Nazajutrz, to, jest w niedzielę, na mocy prawda, miała odbyć się sprzedaż, folwarku Pisseleu i pałacu Boursonne. Folwark oszacowanym został na sumę czterechkroć stu tysięcy franków, pałac na sześćkroć sto tysięcy w asygnatach. Asygnaty zaczynały spadać gwałtownie; luidor miał wartość dziewięciuset dwudziestu franków w asygnatach. Ale nikt nie miał luidorów.
Pitoux co tchu powrócił zawiadomić Katarzynę o dobrej nowinie. Pozwolił sobie przyśpieszyć o dwa dni termin, naznaczony na ich połączenie i bał się, aby ten pośpiech jej nie rozgniewał. Katarzyna nie wydała się zagniewaną, więc Pitoux był w siódmem niebie. Katarzyna zażądała tylko, aby Pitoux po raz drugi odwiedził ciotkę Anielę, powiedział jej o naznaczonym dniu ślubu i prosił, aby na ten akt przybyła. Była to jedyna krewna, jaką miał Pitoux, a jakkolwiek niebardzo czuła, należało odłożyć na stroną uprzedzenia; dlatego też, we czwartek rano, Pitoux udał się do Villers-Cotterets, w celu złożenia drugiej wizyty ciotce. Biła dziewiąta, gdy dochodził do jej domu. Tym razem ciotka Aniela nie stała przed drzwiami. Drzwi były zamknięte. Pitoux pomyślał, że już wyszła i mocno uradowany był tą okolicznością. Formy dopełnił, a list pełen szacunku i czułości zastąpi przemowę, którą miał do niej wystosować.
Będąc jednak przedewszystkiem chłopakiem sumiennym, zakołatał więc do drzwi, jakkolwiek były zamknięte, a nie mając odpowiedzi, zawołali, ciotko Anielo!...
Na ten odgłos zjawiła się jedna z sąsiadek.
— A!... kochana matko Fagot, — zapytał Pitoux czy nie wiesz, gdzie wyszła moja ciotka?...
— Nie odpowiada?... — zapytała matka Fagot.
— Nie, zapewne wyszła.
Matka Fagot potrząsnęła głową.
—Byłabym widziała, gdyby wychodziła, rzadko zresztą kiedy nie wstąpi zrana do nas, aby wziąć trochę gorącego popiołu do swych sabotów. Tem biedna kobiecina ogrzewa się dzień cały; nieprawdaż, sąsiedzie Farolet? Interpelaoja ta zwrócona była do człowieka, który również otworzywszy drzwi na oścież, przyłączył się do rozmowy.
— Co mówisz, matko Fagot? Mówię, że ciotka Aniela nie wyszła chyba jeszcze!...
— Pewny jestem, że jest u siebie, bo, gdyby była wstała i wyszła, okiennice byłyby otwarte.
— To prawda — powiedział Pitoux — czyżby jakie nieszczęście przytrafiło się biednej ciotce?
— Bardzo być może — powiedziała matka Fagot.
— To więcej niż pewne — dorzucił sentencjonalnie Farolet.
— Coprawda, nie była bardzo dla mnie czułą — rzekł Pitoux, — byłoby mi jednakże boleśnie... Jakim sposobem przekonać się o tem?
— No! — odezwał się trzeci sąsiad — to rzecz niebardzo trudna, trzeba tylko sprowadzić Rigolot, ślusarza.
— Jeżeli po to, aby drzwi otworzyć — rzekł Pitoux — to niema potrzeby; umiem otwierać je moim nożykiem.
— A więc otwórz je, mój chłopcze, — powiedział pan Farolet — będziemy tu, aby świadczyć, że nie otworzyłeś ich w złym zamiarze.
Pitoux wydobył nożyk, poczem, w obecności dwunastu może osób, zbliżył się do drzwi ze zręcznością, która do wodziła, że nieraz używał tego sposobu, by dostać się do schronienia swych lat dziecinnych wsunął nóż i podważył rygiel. Drzwi się otwarły.
Izba pogrążona była w ciemnościach, ale z otwarciem drzwi, światło wchodziło powoli, światło smutne i ponure zimowego poranku. Przy pomocy tego posępnego światła, zaczęto rozróżniać leżącą na łóżku ciotkę Anielę.
Pitoux zbliżył się i dotknął ciała.
— O! — rzekł, zimna i sztywna!
Ciotka Aniela nie żyła!
— Nieszczęście! — powiedział Pitoux i dwie wielkie łzy stoczyły się po licach zacnego chłopca.
— Moja biedna ciotka! — powiedział.
I ukląkł przy łóżku.
Zgromadzenie coraz się tymczasem zwiększało, było już ze sto osób pod drzwiami; a każdy wygłaszał swoje przekonanie co do śmierci ciotki Anieli; jedni utrzymywali, że była to apopleksja, inni, że pęknięcie serca, inni nakoniec, że konsumpcja w najwyższym stopniu.
Wszyscy szeptali zcicha;
— Jeżeli Pitoux potrafi się wziąć do rzeczy, znajdzie gdzie na najwyższej półce szafki skarb w masielnicy, lub też w sienniku w wełnianej pończosze.
Tymczasem przybył pan Raynal, poprzedzony przez poborcę generalnego. Miano się dowiedzieć, na co umarła ciotka Aniela.
Pan Raynal wszedł, zbliżył się do łóżka, wybadał dokładnie ciało i zawyrokował ku wielkiemu zdziwieniu całego towarzystwa, że ciotka Aniela umarła poprostu z zimna, a i z głodu prawdopodobnie.
Wiadomość ta wycisnęła znowu łzy z oczu Anioła Pitoux.
— Biedna ciotka! biedna ciotka! — zawołał — a ja miałem ją za bogatą! Czemuż ją opuściłem!... O! gdybym był wiedział!... Niepodobna, panie Raynal, to być nie może.
— Szukajcie w dzieżce, a zobaczycie, czy tam jest chleb; zajrzyjcie pod komin, a przekonacie się, czy tam jest choć kawałek drzewa. Przepowiadałam jej zawsze że tak umrze, stara sknera! Szukano; nie było ani źdźbła drzewa, ani okruszyny chleba.
— A! czemuż mi tego nie mówiła! — zawołał Pitoux — byłbym poszedł do lasu przynieść ci paliwa; byłbym polował ukradkiem,, aby cię wyżywić. To wasza wina także, — ciągnął dalej chłopiec, oskarżając obecnych — dlaczego nie powiedzieliście mi, że była tak biedna?
— Nie mówiliśmy ci, że była biedna, panie Pitoux — rzekł Farolet — dla tej prostej przyczyny, że wszyscy mieliśmy ją za bogatą.
Pan Raynal zarzucił prześcieradło na głowę ciotki Anieli i skierował się do drzwi.
Pitoux pobiegł za nim.
— Odchodzisz pan, panie Raynal? — zawołał.
— A cóż chcesz, żebym tu robił, mój chłopcze?
— Więc napewno już nie żyje?
Doktór wzruszył ramionami.
— O! mój Boże! mój Boże! — wołał Pitoux — umarła z głodu i z zimna!...
Pan Raynal skinął na młodego człowieka a ten zbliżył się do niego.
— Mój chłopcze — rzekł — radzę ci poszukać dobrze, wysoko i nisko, rozumiesz?
— Ależ, panie Raynal, kiedy powiadasz, że umarła z głodu i zimna...
— Widziano skąpców — powiedział pan Raynal — umierających z głodu i zimna na swoich skarbach.
I kładąc palec na ustach, dodał: — Cyt! — poczem wyszedł.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.