Hrywda/Wstęp
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hrywda |
Wydawca | Księgarnia M. Arcta |
Data wyd. | 1892 |
Druk | Józef Filipowicz |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Równina śniegiem jednolicie spojona, niby karta biała. Z czterech stron ciemną ramą bory ją objęły. Zza borów wschodziło słońce, za bory zapadało, a na karcie tej białej z bardzo wysoka — z nieba — widać było wypisaną nazwę i historyą równiny.
Charaktery pisma różne były. W środku, niby runami odwiecznemi z kroniki przedhistorycznéj, kreśliły się dwa wiersze — długie, gęsto zbite, ze starości koszlawe — dwa szeregi chat dymnych i nizkich, rozdzielonych ulicą.
Nie było jeszcze historyi i prawa, wiary i nauki, a one dwa wiersze już stały wypisane, i coraz trudniej ludziom nowym — treść ich wyczytać.
A potem przyszła władza i rzuciła opodal swą pieczęć: dwór z cegły i kamienia, a na pieczęci tej — z bardzo wysoka, z nieba — czytać było można łacińskim duchem i głoskami:
A potem przyszło prawo, i młodą, świeżą pieczęć położyło na równinie — dla każdego czytelną i zrozumiałą.
Dom sądu i prawa, nowy, był biały, dla każdego otwarty, miał opodal jako zakończenie szkołę — jako wstęp domowstwo wielkie i obdarte, z podjazdem na słupach.
Z bardzo wysoka — z nieba — te trzy plamy — niby zgłosek trzy — kreśliły wyraz wielki, ale tajemniczy. A historya tymczasem pisała i pisała, zbierała dokumenta dziejów równiny, i księga jej czerniała wśród bieli i płaszczyzny pól — ostatni już z owych znaków: sosnami i jadłowcem okryte wzgórze piaszczyste, gdzie pokolenia po pokoleniach się kładły, synowie na łonach ojców, dzieci u boku matek, i dokumenta swych dziejów i życia, jako niepiśmienni znaczyli krzyżykiem, który opadał i nikł — jak pamięć po nich!...
Tak tedy te dwa wiersze runów, i te sześć plam, które z bardzo wysoka — z nieba — miały wyraźne kształty, zapełniły równinę. Bory oddzielały ją od reszty świata, a nad nią wisiało niebo, zwykle siwe, krótko błękitne, i wisiała cisza, spokój, smutek.
Ktoby okolicę tę mijał, ten mógł się jej nazwy dowiedzieć z drogowskazu, co sterczał na rozstaju wśród wsi.
Stało tam: „Sioło Hrywda“ — a w cztery strony rozchodziły się drogi: na Północ do Zaprudy — na Wschód do Błotnian — na Południe do Kończyc — na Zachód — do Zamoroczenia. Gdzieś u kresów tych dróg były miasta, żelazne koleje, cywilizacya, wiedza — ale z Hrywdy było tam bardzo daleko!...
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |