Na téj palmie, spij w hamaku, Spij snem wiecznym, jedynaku! Przez twe lata niemowlęce, Te cię ręce Kołysały, wypieściły. Dziś, mój miły! Przyjmiéć palma w swe zacisze, I już nie ja Ukołyszę!.....
I mnie tak kołysała zwodnicza nadzieja!
Spij spokojnie, a gdy kiedy Wiatr na grobie Twym zajęczy, Pomyśl wtedy, Że w téj dobie, Żal po tobie Matkę dręczy.
Nie dam się ja wyprzedzić porannéj jutrzence;
Nim ona, na twe czoło; miłą spuści rosę, Już ja kwiatów ci przyniosę,
I wianek na powiéwnéj zawieszę trumience; Co dzień tu będę przychodzić, I smutek mój łzami chłodzić.
Już cię nié ma! nie będziesz już igrał po błoni, Ani w wesołéj pogoni, Pędził jelonka ze skały na skałę, Ani się wspinał na dęby wspaniałe.
Nie ujrzę cię w porze kochania, Gdy wiek młody Mchem jagody Osłania. Nie ujrzę, kiedy podobać się chcący Kochance o ciebie drżącéj, Niósłbyś łupy z polowania,
Nie rzekną mi wojownicy: »Syn twój, ojca Swego godny, Leci w boje nieodrodny, Jak grom w czasie nawałnicy;» Będę żyła w ojców ziemi, Jak cudzoziemka z obcémi.
Powiedzą: »Syn jéj jest wiatru igrzyskiem;
»Nie poległ śmiercią mężnych za ojczyznę czczoną,
»Tylko w zacieniu liści, na drzewie pobliskiem, »Grobowiec mu zawieszono.»
Już go nié ma! Śmierć sroga szczęście mi wyrywa,
Byłam matką — i teraz czuję nieszczęśliwa, Że w sercu moiém, ukradką, Myśl tę pieszczę, Że ja jeszcze Jestem matką.