Józki, Jaśki i Franki/Rozdział ośmnasty

<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Józki, Jaśki i Franki
Wydawca J. Mortkowicz
Data wyd. 1911
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ OŚMNASTY.
Sprawa o domek Paulinki. — Pobór do wojska. — Pułkownik
Suchta. — Wojna.

Już obie armie stały w szyku bojowym, gotowe do walki, gdy odczytano krótki wyrok w sprawie o zniszczenie domku Paulinki, Todzi i Zosi.
Gazeta „Wilhelmówka“ w numerze poświęconym wojnie, tak o tem zdarzeniu mówi:
„Za chwilę bój, za chwilę dziewczynki, jako siostry miłosierdzia, troskliwie pielęgnować będą rannych rycerzy. Czyż dziw, że w tak ważnej chwili Paulinka, Todzia i Zosia przebaczyły wyrządzoną im szkodę? — Wilhelmówka — brat Zofiówka — siostra. Siostra przebaczyła bratu. Niema gniewów, waśni, ani uraz wzajemnych. — Niech żyją w zdrowiu i weselu. — Vivat!“
— Vivat! wołali chłopcy i dziewczęta, — las, forteca, pole, łąka...
— Paulinka taki ładny miała domek.
Między sosnami ziemia starannie wygładzona i schludnie przysypana żółtym piaskiem. Domek między sosnami rozdzielony patyczkami na dwa pokoiki i kuchenkę. Z piasku ładnie uklepany stół, dwa krzesła, łóżko, komoda; na komodzie lustro z deseczki i wazonik z szyszki; a w wazonie, kwiaty. W kuchence na kominie w pudełku od zapałek gotowała się kartoflanka z kulek jałowca. A jeszcze na stole, dla przystrojenia pokoju, leżały dwa guziki.
Obok domku ogródek, w ogródku łubin, dzwonki leśne, bławatki, nieśmiertelniki. Cztery klomby i sześć zagonów. — Przy pracy w ogrodzie pomagali i chłopcy. Kopeć zrobił ogrodzenie z patyków, Boćkiewicz piasek nosił, ale go dziewczynki Wojtkiem nazwały, więc się obraził i poszedł; potem wrócił znowu, tylko piasku nosić już nie chciał.
Taki ładny był domek Paulinki, — przyszli chłopcy do Zofiówki i wszystko zniszczyli. Najprzód było ich dwóch: duży i mały, potem przyszło ich czterech. Jeden wskoczył na stół z piasku, — mówi, że to ambona:
— Słuchajcie dziewuchy, kazanie wam powiem.
I popsuł stół, tak ładnie uklepany, zniszczył wazonik z szyszki z kwiatami, zginęły dwa guziki, któremi był stół ozdobiony.
— Poczekajcie, paniom powiemy, — mówią Brońcia, Helenka i Zosia.
— Dużo się boimy.
A jeden chłopiec mówi do chłopców:
— Nie psujcie, bo one przecież pracowały. Widzicie, jakie wy świnie.
Potem przybiegły dziewczynki, — ze dwadzieścia, — ale się bić z chłopcami nie chciały, a wreszcie i tak był już domek popsuty. Tylko potem Józia, którą nazywają Herodem, powiedziała:
— Szkoda, że mnie nie było: takie bym im grzanie wyprawiła, żeby popamiętali.
Chłopców, którzy się do udziału w napadzie przyznali, było siedmiu, a sądziły ich właścicielki domku: Paulinka, Todzia i Zosia. — Naprzód chciały tak chłopców osądzić, żeby za karę cały dzień w łóżku leżeli, ale zaraz potem im przebaczyły.
Pamiętacie plan fortecy z Michałówki? — Otóż i tu taka sama była forteca, tylko po obu stronach pierwszego fortu wznosiły się dwa wysokie kopce: prawy kopiec pułkownika Suchty i lewy pułkownika Robaka.
Zgadnijcie, jak z pośród 150 chłopców wybrano dwunastu wodzów do dwunastu pułków?
— Zapewne wybrano najsilniejszych?
— O nie, sama siła tu nie wystarcza.
— Więc najwaleczniejszych?
— I to nie, bo zkąd przed bojem wiadomo, kto będzie waleczny?
Dwunastu wodzów dla dwunastu pułków wybrano w następujący sposób.
Podczas obiadu ogłoszono pospolite ruszenie i wydano rozkaz, aby się po obiedzie chłopcy nie rozchodzili z werandy. — I zaraz po obiedzie część chłopców pobiegła do lasu, reszta czekała, czekała, czekała ale widzą, że poboru do wojska niema i niema, więc znów część poszła sobie, reszta niecierpliwić się i sarkać zaczęła, — zostało na werandzie niespełna trzydziestu.
— Pewnie pan zapomniał? — powiadają.
A to sobie dobre: ogłosić pospolite ruszenie i zapomnieć.
— Jakto, tylko tylu zostało? — Hm, to mało, bardzo mało. Chodźcie chłopcy, pójdziemy kręcić wodę do studni; bo Jan z koniem pojechał do Goworowa po mięso, więc pani gospodyni prosiła, żebyście wy dziś kierat kręcili.
— Eee, — rozległ się pomruk rozczarowania. Czekali tak długo, a teraz mają wodę kręcić?
I po drodze do kieratu część chłopców znikła w lesie, a wodzami zamianowano tych, którzy najpracowiciej i najzgodniej wodę kręcili.
Bo dobry wódz musi być karny, cierpliwy, rozumny zgodny; chcąc by go słuchano, sam musi dzielnie spełniać rozkazy.
Nazajutrz ponownie ogłoszono pospolite ruszenie, tym razem już wodzowie pilnowali porządku, a pobór odbył się natychmiast po obiedzie; wszyscy musieli być obecni pod grozą niebrania udziału w wojnie. Słabi i malcy szli do bocznych fortów, mali a dzielni szli do pułków Suchty i Robaka na kopce, a cały fort pierwszy i centrum ze sztandarem, razem dziewięć pułków, spoczywały w rękach generała Goreckiego.
Każdy z naczelników otrzymuje kartkę ze spisem nazwisk żołnierzy, do jutra musi zapoznać się ze swym pułkiem; jutro, podczas przeglądu wojsk, zda z czynności swych sprawę. Kartka dla większej powagi nazywa się kancelaryą pułkową...
Nazajutrz przegląd wojsk i wręczenie sztandarów.
— Pułk pierwszy!
— Jestem, — salutuje pułkownik.
— Papiery kancelaryi?
— W łóżku pod poduszką zostawiłem, bo się bałem, że zgubię.
— Na wielki przegląd wojsk przychodzisz, pułkowniku, bez listy żołnierzy?
Nagana!...
— Pułk drugi. Pułkownik Osuchowski.
Papiery w porządku, ale nie zna swoich żołnierzy.
— Jeśli ich nie znasz teraz, kiedy stoją w spokojnej kolumnie, jakże ich poznasz, pułkowniku, w kurzawie boju, walczących, rannych i zabitych, — skąd wiedzieć będziesz, który z nich walczył mężnie lub opuścił pozycyę?
Nagana!...
— Pułkownik Suchta.
— Jestem.
— Kancelarya?
— Jest, — owinięta w gazetę, żeby się nie pobrudziła, nawet nie zgnieciona, bo na wiórku ułożona starannie.
— Doskonale. Imiona żołnierzy, pułkowniku?
— Szymczak, Kletke, Pyrzak mały, Śniatała, Tyszkiewicz, Królikowski, Maciejewski, Dydek, Krzysztofik, Kwas.
— Żadnych skarg niema?
— Skarg niema, jest prośba. Pyrzak pragnie być w parze z Królikowskim, bo to jego kuzyn.
— Dobrze, niech zmienią pary.
— Druga para: Pyrzak i Królikowski, trzecia: Tyszkiewicz i Śniatała — wydaje zlecenie Suchta.
— Jaką zajmuje pułk czwarty pozycyę?
— Prawy kopiec pierwszego fortu.
— Jakie jest wasze zadanie?
— Nie dać obejść pierwszego fortu od tyłu.
— Oto wasz sztandar pułkowniku Suchta. — Wzorowo, pułkowniku. — Niech żyje pułk czwarty i wódz jego, Suchta!
— Vivat! Vivat! Vivat!
Aleksander Suchta ma łzy w oczach, ale łzy takie, łzy dumy i zadowolenia, nie przynoszą ujmy honorowi wodza.
Pułk piąty prowadzi Robak, — siostra będzie śledziła losy brata zdala. Pułk szósty prowadzi jednooki Michalski, pułk siódmy Kreciński.
Do Krecińskiego po wojnie pisali rodzice z domu:
„Cieszy nas bardzo, że zostałeś pułkownikiem. Teraz pewnie nie będziesz już latał z chłopakami po podwórku“.
Widocznie pułkownik Kreciński trochę za mało siadywał w Warszawie przy książce, za wiele na dworze; taka już widać żołnierska natura...
Tomczyk prowadzi pułk ósmy, Słabik dziewiąty. Grątkowski z pułkiem dziesiątym, Bieńkowski z jedenastym i generał Gorecki z dwunastym stać będą w centrum fortu przy sztandarze.
Napad liczy tylko trzy pułki, nie trzeba sił jego rozpraszać na dużym terenie, — im mniej wodzów, tem lepiej. Środek napadu prowadzi Wojciechowski, lewe skrzydło Forysiak, prawe Tyczyński.
Jesteśmy na wałach. Rozlega się trąba wojenna.
— Czy wszystko w porządku?
Pułkownik Suchta raportuje:
— Żołnierz Śniatała z czwartego pułku pragnie przed bitwą pożegnać się z siostrą.
— Słusznie. — Kto jeszcze pragnie pożegnać się z siostrą, kuzynką, znajomą?
Wódz lewego kopca, Robak — nie chce się żegnać, nie wolno mu się wzruszać przed bitwą; mały Krawczyk uprosił, by siostra Julcia była obok niego. A że fort boczny jest poza niebezpieczeństwem, więc pozwolono tam urządzić stacyę ratunkową i dano nawet jedno łóżko z polowego szpitala.
— Żołnierz czwartego pułku Śniatała, wyjdź z szeregu i pożegnaj się z siostrą.
Wybiegła Helenka Śniatała, którą nazywają dziewczynki Cyganką, bo opalona, — objęli się z bratem gorąco, serdecznie — i popłakali oboje. A wiadomo już z wojny w Michałówce, że kto płacze na polu bitwy, ten jako ranny lub chory, idzie do lazaretu. Zabrały więc siostry miłosierdzia Cześka Śniatałę pod swoją opiekę, i nie brał udziału w bojach.
Tu dodam, że w szpitalu mamy pięć łóżek, szpital otoczony jest wałem, a dowództwo nad nim spoczywa w jednej ręce pułkownika Bońskiego. Boński ma tylko jedną rękę, bo w dzieciństwie sieczkarnia odcięła mu drugą. — Pamiętacie zapewne kulawego Wajnraucha z Michałówki; tam on zawiadywał szpitalem.
Trąbka długa, przenikliwa, wojenna, — naprzód!
— Naprzód!
Pierwszy z napadu Aleksander Balasiński szybko się przeżegnał, zwiesił głowę ku ziemi, jak tur rozgniewany i rzucił się do ataku.
Oto wiadomości telegraficzne z placu boju korespondenta gazety „Wilhelmówki“.

Godzina 4, minut 10.

Pierwszy mężny atak napadu odparto. — Aresztowany za bicie i znęcanie się nad nieprzyjacielem żołnierz Czarciński. — Odznaczył się męstwem żołnierz Tomczuk.
Wydano dodatkowy cyrkularz, że aresztowany będzie każdy, kto drze koszule. — Wolno tylko spychać rękami lub ściągać z wału.

Szpital polowy, godz. 4, min. 15.

Ranni: Niemczuk (płakał); Smolarek, Pajer starszy, Dąbrowski, Maciejewski (koszule podarte). — Siostry miłosierdzia zeszywają rannych. — Życiu żadnego nie zagraża niebezpieczeństwo.

Godzina 4, min. 30.

Drugi atak odparto.

Dowództwo drugiego pułku objął Stachlewski, pułk ósmy objął Tadeusz Dąbrowski. — Aresztowani: Andrzejczyk i Kopeć. Odznaczyli się: Machlewicz, kuzyni: Pyrzak mały i Królikowski, — i cały pułk czwarty; gdyż napad drugi skierowano na kopiec Suchty.
Godzina 4, minut 45.

Trzeci atak odparto.
Żołnierz Nowakowski wyrwał pochwycony już przez Faszczewskiego sztandar pierwszego fortu. — Sanitaryusz Walczyński samowolnie opuścił szpital i walczył w szeregach obrony. — Sent z napadu walczył po trąbce, wzywającej do odwrotu. — Aresztowany Tykwiński za bicie po plecach.

Szpital polowy.

Siostra miłosierdzia Zatorska oddała własną czapkę rannemu, który zgubił czapkę podczas bitwy. — Siostra Paulina pielęgnowała rannego, który brał udział w napadzie na jej domek. — Odznaczyły się: Rosińska, Sarnecka, Łuczkowska i wiele, wiele innych. — Redakcya wznosi na ich cześć z głębi serca płynące: Vivat!

Godzina 4, min. 55.

Fort pierwszy zdobyty.
Szczegóły w liście...
Jak wiadomo, napad dla odróżnienia od obrony, zdjął bluzy i walczył w koszulach. I oto napad użył fortelu: część napadu, ukryta za wałem, poubierała bluzy, niepostrzeżenie zmieszała się z obroną i wywołała zamieszanie i popłoch.
Zanim obrona zrozumiała, co się stało, sztandar pierwszego fortu został zdobyty.
Zupełnie niesłusznie oburzał się generał Gorecki. Niedość być mężnym, należy być przewidującym, spostrzegawczym, uważnym, zawsze przygotowanym na podstęp i zasadzkę nieprzyjaciela. — To też niedługo trwał gniew; traktat pokoju, spisany przy drugim forcie pogodził napad i obronę, a reszty dokonał śpiew chóralny obu kolonii przy zapalonym stosie, żywy obraz w ogniu bengalskim i fajerwerki.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.