J. I. Kraszewski w życiu i w pismach/Plan pracy. Pierwsze jego pisma. Charakter tego pisarza

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stefan Buszczyński
Tytuł J. I. Kraszewski w życiu i w pismach
Rozdział Plan pracy. Pierwsze jego pisma. Charakter tego pisarza
Pochodzenie Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego
Redaktor Stanisław Wegner
Wydawca N. Kamieński i Spółka
Data wyd. 1879
Druk N. Kamieński i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PLAN PRACY. PIERWSZE JEGO PISMA.
CHARAKTER TEGO PISARZA.

W pierwszych chwilach pojawienia się Kraszewskiego na widowni publicznéj, uderza głęboka jego wiara w siły własne i niezłomna wytrwałość. Tę wiarę natchnęło mu poczucie nadzwyczajnych darów natury, wzmocnione nabytemi wiadomościami i rzadką umiejętnością pracowania. Na samym wstępie literackiego zawodu, wytknął sobie pewną drogę; rzec można, iż zrobił plan na całe życie. Poświęciwszy się badaniom starożytności i dziejów, wydoskonaliwszy się w językach, zwrócił najprzód uwagę na społeczeństwo żyjące. Dostrzegł, iż rozbudzenie w niem chęci do nauk, było rzeczą najpilniejszą do zrobienia. Obdarzony wielką przenikliwością, umiejąc odgadywać usposobienia ludzi, znając kraj swój, wiedział czego potrzeba do dopięcia zamierzonego celu. Pojął, iż oprócz zachęty, należało w części dogadzać pewnym słabostkom, chwytać się praktycznych środków, ażeby naród, nie nawykły do pracy, nałamać i stopniowo sprowadzić ku źródłom poważnego myślenia. Jakoż w wyborze tych środków nie wahał się wcale. Wiadomo, że przed 1830 rokiem i długo jeszcze późniéj, zalewała kraj cały literatura francuzka, a właściwiéj mówiąc, nędzne francuzkie romanse. W tych zaś rodzinach, gdzie cudzoziemski język był niedostępnym, książek prawne nie znano. Kraszewski postanowił: uczyć bawiąc, a wzrok czytelników skierować najpierwéj na otaczające ich przedmioty. To go naprowadziło na myśl pisania powieści. On też można powiedzieć jest ich pierwszym u nas twórcą.
Pociągnięty niewstrzymaną, wewnętrzną siłą do dzielenia się z narodem nabytkami swéj pracy, bardzo wcześnie zaczął je ogłaszać drukiem. W uniwersytecie poświęcał się z wielką pilnością klasycznéj literaturze i uczeniu się języków. Pierwszą pracą jego, którą napisał i wydał licząc zaledwie lat szesnaście wieku, w r. 1828 — 1829 było w przekładzie z Plutarcha: Zycie Cicerona.
Nie mając więcéj nad lat osiemnaście, w sierpniu 1830 roku ogłosił, iż wydaje w trzech tomach „Kilka obrazów towarzyskiego życia.“ Pod pseudonimem (który sam późniéj nazwał studenckim), Kleofasa, Fakunda Pasternaka, wydał powieści: Pan Walery i Wielki świat małego miasteczka. Pierwsza z nich ukazała się najpierwéj. Podpis cenzury ma datę 11 października 1830 roku. Wyszła w Wilnie 1831 roku. Druga, we dwóch tomach, pojawiła się również w Wilnie, wprędce po tamtéj.
Autor nie zawiódł się na wyrachowaniu. Taką wówczas czuli wszyscy potrzebę dzieł oryginalnych, iż nie było prawie osoby, cokolwiek więcéj ukształconéj, któraby o tych powieściach przynajmniéj nie słyszała. Dowcipem, lekkością stylu, a zwłaszcza postrzegawczym duchem, podobały się powszechnie, obiegły najodleglejsze kraju zakąty.
W roku 1833, ukazały się nowe powieści: Ostatni rok panowania Zygmunta III i Pan Karol, a w 1834 Cztery wesela. Już publiczność chciwie rzuciła się na te obrazy; szczególnie ta ostatnia powieść zajęła wielu, dokładnością charakterów i naturalném przedstawieniem scen rozlicznych. Odtąd Kraszewski, licząc dopiero 22 lat wieku, stał się ulubionym popularnym pisarzem.
Atoli na pierwszych próbach młodzieńczego lotu, zapowiadających już orła, najpoważniejsi nie poznali się krytycy. Jeden go „błagał, by się wznosił, nie zaś aby latał;“ drudzy nie szczędzili mu najzjadliwszych pocisków. Byli jednak tacy, którzy obok ostrożnych pochwał, przewidywali w nim „niepospolitego pisarza,“ jeżeli pójdzie za ich radą, albo przyznawali mu „talent, gdyby go nie marnował na obrazki małe i niepożyteczne.“
Tym wszystkim Kraszewski, ze skromnością lecz z całą energią odpowiedział:

Mości Panowie! Nieskończone dzięki
Za pochwały, nagany, rady i przestrogi.
Kiedykolwiek co spotkam, z czyjéjkolwiek ręki,
Zawsze będę dziękował, lecz nie zejdę z drogi.

W tém właśnie widnieje głęboka świadomość, z jaką wziął się do pracy. Wiersz ten jest tak charakterystycznym, iż można go uważać za wizerunek jego ducha. Nie zapominajmy przytem, iż te słowa napisał on w wiośnie życia, w r. 1838, licząc zaledwie lat 26, a więc w wieku, który u innych, wskutek nieznajomości świata i braku doświadczenia, nie może służyć za rękojmię sposobu myślenia i postępowania na przyszłość. To też wtedy już umiał zdać sobie sprawę z tego co czyni, do czego dąży; nie zmienił się, wytrwał i nie zeszedł z drogi.
Kto zastanawiał się nad życiorysami wielu znakomitych, nawet zacnych zkąd inąd ludzi, mógł dostrzedz, jak mało jest takich, którzyby wiernie jednych trzymali się zasad. Tak zwane „chorągiewki“ widzimy w różnych zawodach, u wszystkich narodów. Kraszewski nigdy się nie zachwiał; nie naginał się do okoliczności; nigdy od zasad swoich nie odstąpił. Jest to jedna z najważniejszych zalet jego charakteru, — cnota nader rzadka w świecie. Tę jednolitość w sposobie myślenia, tę wytrwałość w przeprowadzeniu zamiarów, dążących do raz obranego celu, widzimy we wszystkich jego pismach. Niekiedy wskazywał praktyczne środki odmienne i różniące się pomiędzy sobą, dla urzeczywistnienia jakiéj idei; ale podstawa rozumowania była niewzruszoną. Tak naprzykład, gdy w kraju obudziła się zbyteczna chęć do finansowych przedsiębierstw, do zakładania fabryk, bez doświadczenia, bez pieniędzy, bez racyonalnéj rachuby, co prócz materyalnych, moralne jeszcze straty przynosiło, Kraszewski powstał przeciw téj wygórowanej dążności. Pisał o tém wiele, a prócz innych prac, wydał z tą myślą powieść p. t. Choroby wieku. Mniemano, iż on potępia wszelki ruch przemysłowy. Kraszewski odpowiedział słowami św. Pawła: „Ducha nie gaście.“
Nie jeden, sądząc z pozoru dzieła jego, które mu się pod rękę nawinęły, widzi w nich czasem sprzeczności. Ten zarzut czynili mu jego przeciwnicy. Lecz sąd taki jest powierzchownym. Chcąc go zrozumieć, trzeba zbadać wszystko niemal, cokolwiek napisał; wtedy dopiero okaże się ta przewodna nić autora, któréj zawsze stale się trzyma.
Nie jeden też, znając go osobiście ale nie dostatecznie, idąc za wrażeniem, jakie przelotna rozmowa wywiera, mniema, iż Kraszewski jest chwiejnym, iż podaje się łatwo obcemu zdaniu, jeśli ono nie jest dyametralnie sprzecznem z jego pojęciami. Tymczasem, mocno się myli, kto go ztąd sądzi. Wróg wszelkiej ostateczności, zarówno nienawidzi sporów jak i zbyt długich rozpraw, zwłaszcza w rozmowie. Nie ma do tego czasu ani ochoty. Dla niego pióro wszystkiem. A gdy widzi rzeczywistą potrzebę, wtedy występuje śmiało, nie oglądając się na nic i na nikogo. Prawda jest jego bożyszczem. Pochwały jak nagany zarówno zastawały go zawsze nieczułym. Pierwsze mogły mu robić przyjemność o tyle, o ile widział się zrozumianym; drugie mogły go chwilowo rozdrażniać, oburzać, jak każda niesprawiedliwość; lecz nigdy najmniejszego wpływu na jego zasady i dążności nie wywarły.
Prócz nieprzychylnych, często niedorzecznych krytyk, w rozlicznych czasopismach umieszczanych, Kraszewski miał w Żytomierzu wielką skrzynię, pełną bezimiennych listów, a między niemi mnóstwo obelżywych. Jedne czytał z litością, drugie z pogardą; lecz „nie zeszedł z drogi.“


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stefan Buszczyński.