Jak skauci pracują/Skauci morscy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jak skauci pracują |
Rozdział | Skauci morscy |
Wydawca | nakładem autora |
Data wyd. | 1914 |
Druk | W. L. Anczyc |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
SKAUCI MORSCY
O skautach morskich pisałem już w Rozdziale II, przedstawiając gienezę i charakter ich organizacji oraz specjalnie »morskie« sprawności.
Zbiornik Edgbaston na zachodzie miasta, na wodach którego skauci morscy mieli dać popis 4 lipca, odpowiadał doskonale temu celowi i charakterowi ćwiczeń skautów morskich, których większość nie ma dostępu do morza, a uprawia skautowanie po rzekach, jeziorach i podobnych, jak ten, zbiornikach. Zbiornik
rozciągał się na powierzchni blizko tysiąca morgów polskich, a linja prosta przez środek jego poprowadzona wynosiła z górą kilometr.
O kilometr od zbiornika był park South Bank, w którym 300 skautów morskich rozłożyło się obozem. Wszyscy oni mieli wziąć udział w popisie na wodach zbiornika i powinni byli codziennie odbywać na nim ćwiczenia. Oto dlaczego nie stanęli we wspólnym obozie skautów w parku Perry Hall.
Namiotów w obozie w South Bank było 40 — po 10 w czterech równoległych linjach, które zostawiały szerokie wolne miejsce w środku obozu, zamknięte
z jednej strony namiotami oficerskimi, restauracyjnymi i t. p. W środku obozu na wysokim maszcie umieszczono dzwony okrętowe, którymi na sposób marynarski wydawano rozkazy.
Z pomiędzy skautów najwięcej było z Londynu, ale każde prawie hrabstwo Wielkiej Brytanji i Irlandji przysłało bodaj kilku reprezentantów. Skauci morscy nosili te same, co i inni, koszule mundurowe i spodenki — i jedne i drugie khaki albo barwy granatowej marynarzów. W rękach nie mieli jedynie lasek skautowych, które w swoich ćwiczeniach zastępują wiosłami, ich głowy zaś były (w niektórych patrolach) okryte okrągłemi czapkami marynarskiemi. Wyglądali bajecznie sprawnie i ładnie.
Porządek obozowy był ten sam, co w Perry Hall i co we wszystkich obozach skautowych. Lecz, że obóz był mniejszy, można w nim było lepiej się urządzić. Codzień rano skauci kąpali się w wodach zbiornika. Komendant obozu, jen.-bryg. E. Grove, przestrzegał zasady każdego obozu skautowego, ażeby wszyscy w obozie mieli pracę. Ponieważ skauci zjeżdżali od wtorku aż do piątku, a trzeba było przed popisem przećwiczyć z przybyszami oznaczone ćwiczenia, więc codzień w obozie i na zbiorniku odbywały się próby. Wielu skautów morskich miało służbę na wystawie i ci wracali do swoich namiotów już po rozkazie »światła zgasić«.
Codzień rano i wieczorem odbywały się wspólne pacierze, w niedzielę zaś pastor E. Digby (wspominany już dyrektor wystawy, aktor w teatrze skautowym i komisarz skautowy północnego Londynu) udzielał obecnym Komunji świętej.
Najpiękniejszą bodaj sceną w obozie było wznoszenie codzień rano narodowego sztandaru, podczas czego skauci w patrolach i drużynach stali wyciągnięci, jak struny.
Wspomniałem już na innym miejscu, że zarówno w obozie w South Bank, jak i przy zbiorniku Edgbaston, urządzono stacje telegrafu bez drutu. Przy pomocy tego nowoczesnego urządzenia oficer pełniący przy nim służbę wydawał rozkazy, które sygnalizowano uderzeniami w dzwony okrętowe na maszcie, oraz komunikował obozowi czas według zegara obserwatorjum astronomicznego w Greenwich (pod Londynem).
Mały obóz, jak ten, skautów morskich, znacznie bardziej zbliża do siebie uczestników. O wiele też łatwiej udziela się w nim wszystkim duch prawdziwie skautowej dzielności, punktualności i sprawności. — Skauci morscy, według ich własnego świadectwa, opuszczali go z nie dającymi się zapomnieć wrażeniami.
Dnia 4 lipca (piątek) o godzinie 5 popołudniu na zbiorniku Edgbaston miano dać przed publicznością i przed wielu tysiącami skautów popis w skautowaniu na wodzie. — Dzień to był pochmurny, a podczas popisu padał deszcz i dopiero pod wieczór błysnęło słońce. Przemowę swą do skautów morskich wygłosił lord Beresford podczas ulewnego deszczu. Dla młodych »wilków« morskich deszcz jednak — nie nowina, więc też wiele sobie z niego nie robili. Tylko kilku sprawozdawców dziennikarskich zgubiło się we mgle — i nie widziało popisu.
Już wnet po godzinie 4 lord Charles Beresford, Naczelny Skaut Morski, wraz z jen. Baden-Powellem i kilku oficerami skautowymi, byli na stanowisku i na łodzi motorowej Allert (po polsku »żwawa«) udali się do floty skautowej, która była podzielona na trzy części i znajdowała się w trzech zatokach zbiornika.
Z kolei łódź naczelnika zatrzymała się na środku zbiornika, a na dany sygnał zebrała się dokoła niej cała flota, podzielona na 3 dywizje a licząca przeszło 40 łodzi i jachtów, których załogę stanowili skauci.
Naczelny Skaut Morski stanął na swojej łodzi motorowej i przemówił do skupionej wokół gromady. — »Dumą napełnia mnie fakt, że jako Naczelny Skaut
Morski przybyłem tu i mam dokonać przeglądu, ocenić
Ryc. 22. |
Książe Artur i jen. Baden-Powell, objeżdżający szeregi skautów królewskich i tych, którzy ocalili innym życie.
|
Ryc. 23. |
Wracając z przeglądu, drużyny ciągnęły jedna za drugą przez półtora godziny.
|
Ryc. 24. |
Automobil, który był darem ślubnym skautów dla jen. Baden-Powella i jego żony.
|
Ryc. 25. |
Gdy obóz spał, »Wilk« wysuwał się z obozu i jak kot podchodził pod nieprzyjacielskie pozycje.
|
wasze usiłowania i wypowiedzieć w kilku zdaniach moje zapatrywanie na tę wspaniałą instytucję, którążeście podjęli.« — Siwowłosy naczelnik mówił dalej, że skauci powinni pamiętać o zadaniach Anglji na morzu. Morze było murem Anglji, a Anglicy są potomkami żeglarzów. Skauci morscy powinni poznać podstępy morza, które wymagają samodzielności w działaniu, czujności i umiejętności ratowania w chwili niebezpieczeństwa. — Skauci powinni zawsze czuwać i być gotowi i zawsze starać się pomóc słabszemu. Wiele rzeczy można się nauczyć na takim, jak ten zbiornik, kawałku wód, jedną zaś z najważniejszych rzeczy jest nauczenie się pływania, ażeby móc w razie potrzeby ocalić towarzysza. — Ruch skautowy jest największym narodowym i wszechbrytyjskim (national und Imperial) ruchem, jaki kiedykolwiek miał miejsce w Anglji. Natchnął on swoich członków duchem nowożytnego rycerstwa i sprawił, że Anglja może być z nich dumna. »Pamiętajcie, jak drogim jest każde życie. Czyńcie, co w waszej mocy, by na drodze życia dopomagać bliźnim. Starajcie się pomagać tym, którzy są słabi i tym, którzy są biedni. Bądźcie zawsze uprzejmi i życzliwi dla niższych od was, a względem wyższych odnoście się z należnym szacunkiem.«
O przebiegu popisu mogą dać pojęcie wiadomości przesyłane telegrafem bez drutu i drukowane zaraz potym w Daily Scoufcie.
- »Edgbaston, 5-0 pop. Lord Charles Beresford przybył wśród wielkiego zapału. Zbiórka skautów morskich na łodziach dokoła naczelnego skauta morskiego.
5-10. Właśnie skończona krótka, wspaniała mowa. Teraz mówi Sir R. S. S. Baden-Powell.
5-25. Rozpoczęło się właśnie polowanie na wieloryba. Bajeczny popis.
- 5-35. Właśnie skończono polowanie na wieloryba.
5-40. Widać sygnał na niebezpieczeństwo.
6-0. Na środku oceanu straszne rozbicie okrętu. Szerokość — Edgbaston, długość — Birmingham. Odpłynęło kilka okrętów na pomoc.
W dalszym ciągu The Daily Scout dowiaduje
się telegrafem bez drutu, że wszyscy pasażerowie i załoga zostali ocaleni.«
Na popisie »rozbijało się« i »tonęło« kilka statków a publiczność mogła podziwiać z jaką wprawą skauci z łodzi ratowniczych rzucali się do wody, łowili »tonących« i sadowili ich na łodzie, gdzie stosowano sztuczne oddychanie i pierwszą pomoc. »Tonące« statki łączono przyrządem do ratowania na morzu
(rocket-apparatus) z łodziami i na przeciągniętym w powietrzu drucie przesuwano zagrożonych utonięciem.
W polowaniu na wieloryba, »wieloryba« sporządzono z masy papierowej (zwykle przedstawia go kłoda drzewa) i umieszczono na środku zbiornika. Z kilku
stron na dany znak rzuciły się łodzie na połów. Wygrywała ta łódź, na której skaut stojący z harpunem dobrze wbił harpun w cielsko wpotworaff i umożliwił
przez to swojej załodze zaciągnięcie wieloryba do przystani.
4 sierpnia 1912 r. burzliwe morze w pobliżu Leysdown na zatoce Tamizy wywróciło barkę z 35 skautami. Mimo zorganizowania natychmiastowej pomocy przez skautów z brzegu utonęło 9 skautów. — Chłopcy, walcząc z falami na środku morza, słuchali do ostatka komendy skautmistrza i patrolowych i ginęli, jak bohaterowie. Skaut Noel Filmer, który już tracił siły, kazał puścić się dwu podtrzymującym go kolegom i ratować innych; sam poszedł na dno. — Skautom, którzy polegli na stanowisku, oddano narodowe honory, a z inicjatywy jednego z dzienników wzniesiono im w Leysdown pomnik[1].
Dziennik Daily Mirror ofiarował następnie skautom morskim wspaniały jacht żaglowy, który ochrzczono imieniem Mirror.
26 października 1913 r. w nocy ten piękny statek został we mgle rozcięty na Tamizie przez przejeżdżający parowiec. Tym razem, na 16 skautów załogi, zginęło 4[2]. I znowu skauci w obliczu śmierci nie dali się opanować najmniejszej panice, i wykazali karność weteranów. Dzięki niej zresztą tylko zdołali na czas pobudzić wszystkich w nocy i większość uratować.
Katastrofy te, które w Polsce w podobnych okolicznościach zapewne opłakiwaliby rodzice małych bohaterów, a gazety znajdywały sposobność do wygłoszenia ładnie brzmiących frazesów, są częste w Anglji. Rzec można, że wśród takich katastrof Anglja wzrosła na władczynię morza i urobił się po całym świecie znany typ »angielskiego żeglarza« — człowieka w śmiertelnych z morzem zapasach nieustraszonego.
Dzielny jest naród, którego członkowie nie boją się śmierci, ażeby zdobyć dla innych życie — i dzielną jest organizacja, w której karność nawet w obliczu śmierci nie słabnie.
∗
∗ ∗ |