Jak skauci pracują/Skauci morscy

<<< Dane tekstu >>>
Autor Andrzej Małkowski
Tytuł Jak skauci pracują
Rozdział Skauci morscy
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1914
Druk W. L. Anczyc
Miejsce wyd. Kraków
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
V
SKAUCI MORSCY

O skautach morskich pisałem już w Rozdziale II, przedstawiając gienezę i charakter ich organizacji oraz specjalnie »morskie« sprawności.
Zbiornik Edgbaston na zachodzie miasta, na wodach którego skauci morscy mieli dać popis 4 lipca, odpowiadał doskonale temu celowi i charakterowi ćwiczeń skautów morskich, których większość nie ma dostępu do morza, a uprawia skautowanie po rzekach, jeziorach i podobnych, jak ten, zbiornikach. Zbiornik rozciągał się na powierzchni blizko tysiąca morgów polskich, a linja prosta przez środek jego poprowadzona wynosiła z górą kilometr.
O kilometr od zbiornika był park South Bank, w którym 300 skautów morskich rozłożyło się obozem. Wszyscy oni mieli wziąć udział w popisie na wodach zbiornika i powinni byli codziennie odbywać na nim ćwiczenia. Oto dlaczego nie stanęli we wspólnym obozie skautów w parku Perry Hall.
Namiotów w obozie w South Bank było 40 — po 10 w czterech równoległych linjach, które zostawiały szerokie wolne miejsce w środku obozu, zamknięte z jednej strony namiotami oficerskimi, restauracyjnymi i t. p. W środku obozu na wysokim maszcie umieszczono dzwony okrętowe, którymi na sposób marynarski wydawano rozkazy.
Z pomiędzy skautów najwięcej było z Londynu, ale każde prawie hrabstwo Wielkiej Brytanji i Irlandji przysłało bodaj kilku reprezentantów. Skauci morscy nosili te same, co i inni, koszule mundurowe i spodenki — i jedne i drugie khaki albo barwy granatowej marynarzów. W rękach nie mieli jedynie lasek skautowych, które w swoich ćwiczeniach zastępują wiosłami, ich głowy zaś były (w niektórych patrolach) okryte okrągłemi czapkami marynarskiemi. Wyglądali bajecznie sprawnie i ładnie.
Porządek obozowy był ten sam, co w Perry Hall i co we wszystkich obozach skautowych. Lecz, że obóz był mniejszy, można w nim było lepiej się urządzić. Codzień rano skauci kąpali się w wodach zbiornika. Komendant obozu, jen.-bryg. E. Grove, przestrzegał zasady każdego obozu skautowego, ażeby wszyscy w obozie mieli pracę. Ponieważ skauci zjeżdżali od wtorku aż do piątku, a trzeba było przed popisem przećwiczyć z przybyszami oznaczone ćwiczenia, więc codzień w obozie i na zbiorniku odbywały się próby. Wielu skautów morskich miało służbę na wystawie i ci wracali do swoich namiotów już po rozkazie »światła zgasić«.
Codzień rano i wieczorem odbywały się wspólne pacierze, w niedzielę zaś pastor E. Digby (wspominany już dyrektor wystawy, aktor w teatrze skautowym i komisarz skautowy północnego Londynu) udzielał obecnym Komunji świętej.
Najpiękniejszą bodaj sceną w obozie było wznoszenie codzień rano narodowego sztandaru, podczas czego skauci w patrolach i drużynach stali wyciągnięci, jak struny.
Wspomniałem już na innym miejscu, że zarówno w obozie w South Bank, jak i przy zbiorniku Edgbaston, urządzono stacje telegrafu bez drutu. Przy pomocy tego nowoczesnego urządzenia oficer pełniący przy nim służbę wydawał rozkazy, które sygnalizowano uderzeniami w dzwony okrętowe na maszcie, oraz komunikował obozowi czas według zegara obserwatorjum astronomicznego w Greenwich (pod Londynem).
Mały obóz, jak ten, skautów morskich, znacznie bardziej zbliża do siebie uczestników. O wiele też łatwiej udziela się w nim wszystkim duch prawdziwie skautowej dzielności, punktualności i sprawności. — Skauci morscy, według ich własnego świadectwa, opuszczali go z nie dającymi się zapomnieć wrażeniami.
Dnia 4 lipca (piątek) o godzinie 5 popołudniu na zbiorniku Edgbaston miano dać przed publicznością i przed wielu tysiącami skautów popis w skautowaniu na wodzie. — Dzień to był pochmurny, a podczas popisu padał deszcz i dopiero pod wieczór błysnęło słońce. Przemowę swą do skautów morskich wygłosił lord Beresford podczas ulewnego deszczu. Dla młodych »wilków« morskich deszcz jednak — nie nowina, więc też wiele sobie z niego nie robili. Tylko kilku sprawozdawców dziennikarskich zgubiło się we mgle — i nie widziało popisu.
Już wnet po godzinie 4 lord Charles Beresford, Naczelny Skaut Morski, wraz z jen. Baden-Powellem i kilku oficerami skautowymi, byli na stanowisku i na łodzi motorowej Allert (po polsku »żwawa«) udali się do floty skautowej, która była podzielona na trzy części i znajdowała się w trzech zatokach zbiornika.
Z kolei łódź naczelnika zatrzymała się na środku zbiornika, a na dany sygnał zebrała się dokoła niej cała flota, podzielona na 3 dywizje a licząca przeszło 40 łodzi i jachtów, których załogę stanowili skauci.
Naczelny Skaut Morski stanął na swojej łodzi motorowej i przemówił do skupionej wokół gromady. — »Dumą napełnia mnie fakt, że jako Naczelny Skaut Morski przybyłem tu i mam dokonać przeglądu, ocenić

Ryc. 22.
Książe Artur i jen. Baden-Powell, objeżdżający szeregi skautów królewskich i tych, którzy ocalili innym życie.


Ryc. 23.
Wracając z przeglądu, drużyny ciągnęły jedna za drugą przez półtora godziny.


Ryc. 24.
Automobil, który był darem ślubnym skautów dla jen. Baden-Powella i jego żony.


Ryc. 25.
Gdy obóz spał, »Wilk« wysuwał się z obozu i jak kot podchodził pod nieprzyjacielskie pozycje.


wasze usiłowania i wypowiedzieć w kilku zdaniach moje zapatrywanie na tę wspaniałą instytucję, którążeście podjęli.« — Siwowłosy naczelnik mówił dalej, że skauci powinni pamiętać o zadaniach Anglji na morzu. Morze było murem Anglji, a Anglicy są potomkami żeglarzów. Skauci morscy powinni poznać podstępy morza, które wymagają samodzielności w działaniu, czujności i umiejętności ratowania w chwili niebezpieczeństwa. — Skauci powinni zawsze czuwać i być gotowi i zawsze starać się pomóc słabszemu. Wiele rzeczy można się nauczyć na takim, jak ten zbiornik, kawałku wód, jedną zaś z najważniejszych rzeczy jest nauczenie się pływania, ażeby móc w razie potrzeby ocalić towarzysza. — Ruch skautowy jest największym narodowym i wszechbrytyjskim (national und Imperial) ruchem, jaki kiedykolwiek miał miejsce w Anglji. Natchnął on swoich członków duchem nowożytnego rycerstwa i sprawił, że Anglja może być z nich dumna. »Pamiętajcie, jak drogim jest każde życie. Czyńcie, co w waszej mocy, by na drodze życia dopomagać bliźnim. Starajcie się pomagać tym, którzy są słabi i tym, którzy są biedni. Bądźcie zawsze uprzejmi i życzliwi dla niższych od was, a względem wyższych odnoście się z należnym szacunkiem.«
O przebiegu popisu mogą dać pojęcie wiadomości przesyłane telegrafem bez drutu i drukowane zaraz potym w Daily Scoufcie.

»Edgbaston, 5-0 pop. Lord Charles Beresford przybył wśród wielkiego zapału. Zbiórka skautów morskich na łodziach dokoła naczelnego skauta morskiego.
5-10. Właśnie skończona krótka, wspaniała mowa. Teraz mówi Sir R. S. S. Baden-Powell.
5-25. Rozpoczęło się właśnie polowanie na wieloryba. Bajeczny popis.
5-35. Właśnie skończono polowanie na wieloryba.
5-40. Widać sygnał na niebezpieczeństwo.
6-0. Na środku oceanu straszne rozbicie okrętu. Szerokość — Edgbaston, długość — Birmingham. Odpłynęło kilka okrętów na pomoc.
W dalszym ciągu The Daily Scout dowiaduje

się telegrafem bez drutu, że wszyscy pasażerowie i załoga zostali ocaleni.«
Na popisie »rozbijało się« i »tonęło« kilka statków a publiczność mogła podziwiać z jaką wprawą skauci z łodzi ratowniczych rzucali się do wody, łowili »tonących« i sadowili ich na łodzie, gdzie stosowano sztuczne oddychanie i pierwszą pomoc. »Tonące« statki łączono przyrządem do ratowania na morzu (rocket-apparatus) z łodziami i na przeciągniętym w powietrzu drucie przesuwano zagrożonych utonięciem.
W polowaniu na wieloryba, »wieloryba« sporządzono z masy papierowej (zwykle przedstawia go kłoda drzewa) i umieszczono na środku zbiornika. Z kilku stron na dany znak rzuciły się łodzie na połów. Wygrywała ta łódź, na której skaut stojący z harpunem dobrze wbił harpun w cielsko wpotworaff i umożliwił przez to swojej załodze zaciągnięcie wieloryba do przystani.

W WALCE Z MORZEM.

4 sierpnia 1912 r. burzliwe morze w pobliżu Leysdown na zatoce Tamizy wywróciło barkę z 35 skautami. Mimo zorganizowania natychmiastowej pomocy przez skautów z brzegu utonęło 9 skautów. — Chłopcy, walcząc z falami na środku morza, słuchali do ostatka komendy skautmistrza i patrolowych i ginęli, jak bohaterowie. Skaut Noel Filmer, który już tracił siły, kazał puścić się dwu podtrzymującym go kolegom i ratować innych; sam poszedł na dno. — Skautom, którzy polegli na stanowisku, oddano narodowe honory, a z inicjatywy jednego z dzienników wzniesiono im w Leysdown pomnik[1].
Dziennik Daily Mirror ofiarował następnie skautom morskim wspaniały jacht żaglowy, który ochrzczono imieniem Mirror.
26 października 1913 r. w nocy ten piękny statek został we mgle rozcięty na Tamizie przez przejeżdżający parowiec. Tym razem, na 16 skautów załogi, zginęło 4[2]. I znowu skauci w obliczu śmierci nie dali się opanować najmniejszej panice, i wykazali karność weteranów. Dzięki niej zresztą tylko zdołali na czas pobudzić wszystkich w nocy i większość uratować.
Katastrofy te, które w Polsce w podobnych okolicznościach zapewne opłakiwaliby rodzice małych bohaterów, a gazety znajdywały sposobność do wygłoszenia ładnie brzmiących frazesów, są częste w Anglji. Rzec można, że wśród takich katastrof Anglja wzrosła na władczynię morza i urobił się po całym świecie znany typ »angielskiego żeglarza« — człowieka w śmiertelnych z morzem zapasach nieustraszonego.
Dzielny jest naród, którego członkowie nie boją się śmierci, ażeby zdobyć dla innych życie — i dzielną jest organizacja, w której karność nawet w obliczu śmierci nie słabnie.


∗             ∗




  1. Opisałem te pierwszą katastrofę w życiu skautów, we lwowskim Skaucie, 1 września 1912 r.
  2. Z drużyny znanego nam pastora E. Digby’ego, dyrektora Wystawy w Birminghamie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Andrzej Małkowski.